Translate

28 lutego 2013

Pirackie decu na doniczki.

Hmmm. Oj, zatraciłam się w tym tygodniu... W poniedziałek... miałobyć inaczej, a nawet chwili nie znalazłam by choć słówko napisać, komentarz, cokolwiek. Zaganiana byłam ostatnio i to wręcz dosłownie - bo kilka biegów było, by ze wszystkim zdążyć. A teraz odpoczywam, a raczej próbuje nadrobić zaległości... ale się pewnie nie da... 

A teraz do rzeczy: pisałam ostatnio, moje dzieci zakochały się w rosiczkach. Więc kupiliśmy dwie rosiczki - Julia ostatecznie nie chciała rosiczki, bo jak każda rasowa kobieta zobaczyła świecące kamyczki i wolała je zamiast rosiczki :) Chłopcy sami sobie wybrali, zanieśli swoje nowe kwiatki do kasy, a potem nie chcieli ich schować do bagażnika :) 
A ja zaraz wieczorem machnęłam dość specjalne doniczki - specjalne bo z imionami :) I oczywiście z piratami :)


Zdjęcia robiłam w poniedziałek, jeszcze leżał śnieg, a od wtorku, coraz cieplej :) I już jest jasno :) Długo jest jasno - pieknie się wstaje gdy niebo sie rozjaśnia :) Właściwie to od 6.30 już jest jasno, i aż do 18 mamy dzień - czuć wiosnę, oj czuć! Klucze gęsi, kaczek, ptaszki ćwierkają, roślinki sie budzą, ale my mamy trochę inną oznakę wiosny - śmierdzi - ruszyły wielkie monstrualne potwory - czyt. ciągniki - beczkowozy z takimi wielkimi ramionami i rurami do wylewania gnoju. Ale wiecie co? Wcale nam ten smród nie przeszkadza - może z przyzwyczajenia, może bo wiemy, że to już oznaka wiosny, pośmierdzi dzień, dwa, i przestanie, aż do następnych wylewek :) 
Uciekam, bo przez ostatnie dni narobiło mi się sporo zaległości, nie tylko internetowych, ale i domowych :)
Pozdrawiam!!!

21 lutego 2013

Skarpetki dla chłopców.

Wykonałam kolejne skarpetki - razempetki z Intensywnie Kreatywną, tym razem dla chłopców. Skarpetki mają przeznaczenie "w kalosze" czyli do zakładania na normalne skarpetki, żeby w kaloszach noga nie marzła :) Niestety chłopcy maja takie drobne nóżki, że w kaloszach z ociepleniem wyglądają jakby mieli tylko kalosze i korpus... a do tego są one szersze i nie potrafią w nich chodzić. Więc świetnie się złożyło, że się nauczyłam robić skarpetki na drutach :) Jeden motek włóczki i 4 sztuki skarpetek - w porównaniu z tym ile musiałabym zapłacić za pożądne dwie pary grubych skarpetek, to zaoszczędziłam :)

Włóczka na skarpetki, jak przy moich skarpetkach - to włóczka "skarpetkowa" (40% wełna, 40% akryl, 20% polyamid), a druty 2,5 z żyłką.
Skarpetki u kończyłam jeszcze w zeszłym tygodniu, podczas ferii. Usadziłam dzieci na dawno już obiecany film przyrodniczy o wielorybach, albo rekinach miał być, to był :) i udało się w ciągu niecałej godziny ukończyć kilka rzędów, które nie szły mi od kilku dni :) Ogólnie to muszę przyznać, że skarpetki do dość szybka robótka - no chyba że z warkoczem, to już gorsza sprawa. W ciągu jednego dnia potrafiłam machnąć całą skarpetkę i zacząć palce u drugiej, oczywiście nie cały dzień siedzenia i dłubania, raczej dzierganie z doskoku :) No ale litości! Jakie te skarpetki małe i wąskie! 
Czas na zdjęcia :) Na pierwszym zdjęciu kolor nie taki... ale na drugim już jest ok - na drugim zdjęciu możecie zobaczyć jak bardzo moi chłopcy są zainteresowani wielorybami i wogóle zwierzętami - można przed nimi postawić talerz czekolady, a oni jak zaczarowani i tylko w zwierzątka się gapią. Na szczęście już przestali spać z książeczkami o zwierzętach :) Ale nie interesują ich obrazki rysowane - o nie! to muszą być zdjęcia! A hitem ostatnich tygodni jest zdjęcie rośliny z gazetki reklamowej - rosiczki a na niej siedząca mucha - Franek tak sobie upodobał tą roślinkę, że z wyciętym zdjęciem chodził tak długo, aż się zużyło :) Teraz musimy kupić rosiczki, bo dziecko chce zbierać muchy dla kwiatka - a muchy to On potrafi łapać!
Ale dość o kulisach, czas na premierę;

O! i ładnie.
Nie wiem co ja Wam pokażę w przyszłym tygodniu... Co ukończę to nie będę mogła pokazać, na męża i na śrubokręt to sobie poczekam... a poza tym, dużo pomysłów i mało czasu. A jak dłużej będę tu marudziła tym więcej czasu stracę bezproduktywnie - zamiast gadać - działać!
Pozdrawiam Was serdecznie! Dziękuję za odwiedziny i komentarze! Życzę miłego weekendu!

20 lutego 2013

Echo flower w wersji dziecięcej.

Julia zapragnęła mieć taką chustę jaką ja sobie zrobiłam (swoją drogą to już się boję, bo Ona coraz częściej pała miłością do różnych moich wytworów, więc pewnie i pracy będę miała więcej, a rączki tylko dwie...). Oczywiście spodobala jej się chusta Echo Flower, którą robiłam z Intensywnie Kreatywną. Ponieważ nie miałam akurat możliwości zakupu włóczki, trzeba by było czekać tydzień zanim wybiorę się do miasta, przejżałyśmy moje zapasy i znalazłam dwa motki włóczki Rustik, takiej jak ta z której robiłam moją chustę, jednak w kolorach ciemnych - co o dziwo Julki nie zraziło, stwierdziła, że będzie jej do kurtki pasował ten kolor. Na moja chustę użyłam 4 motki, więc z 2 motków mogłam robic chustę po połowę mniejszą. A skąd mam tylko 2 motki? Otóż w sklepie, a dokładniej w supermarkecie :) wyszperałam tyko te dwa motki w ty kolorze, a że nie pierwszy raz widziałam ta włóczkę w sklepie, to liczyłam że wkrótce znów będą w ofercie i się nie pomyliłam... Wdzień zakończenia chusty w gazetce reklamowej zobaczyalm, że znów będą te włóczki :) Ale teraz to już mi nie potrzebne :)

Dość zbędnej paplaniny, czas na chustę i jej nową właścicielkę :)

Zdjęcia, jak na zdjęcia zimowe... kiepskie. Kolor chusty zbliżony do koloru na drugim zdjęciu.
A ja... cóż... jak to kobieta, zdecydować się nie mogę... mam ochotę coś zrobić, a nie mogę się zdecydować jak to ma wygladać. Próbowałam nawet tego nie robić, zabrać się za coś innego, ale niestety silniejsza jest chęć zrobienia właśnie tego. Wczoraj wieczorem właściwie już sobie wymyśliłam jak to ma wyglądać, więc może dziś ruszę z tą pracą. A oprócz tego... coś czego nie mogę pokazać, coś co muszę dokończyć, coś co musi mi mąż pomóc, bo śrubokręt to dość skomplikowane urządzenie :), coś za co muszę się zabrać i coś na co przyszła wizja, więc się dzieje - "coś tam". 
To tyle na dziś. Do jutra!
Pozdrawiam serdecznie!

19 lutego 2013

Kolorowe torebki z resztek i przedwiośnie.

Pokażę dziś dwie torebki, a własciwie to recyklingowe torebki, które ostatnio wysupłałam :) Dłużej zajęło mi szukanie materiału na podszewkę (chciałam coś kolorowego, ale nie zbyt kolorowego - no własnie wiem, ciężko to zrozumieć), niż samo szydełkowanie... ostatecznie przypomniało mi się o powłoczce na kołdrę, jeszcze z czasów małych kołderek chłopców i wreszcie wykończylam :)

Ale od początku. Pamietacie moją stertę kłębuszków?
A Wy co robicie z takimi małymi kłębuszkami? Takimi metr, dwa, pięć? A to Wam pokażę co można zrobić z takich drobiazgów. Dwie torebki, bez żadnych fajerwerków, półokrągłe dno, do góry na około, czasem włóczka pojedyńcza, czasem podwójna, kolory istny misz-masz, jechałam czasem aż się skończyła włóczka :) Myślę że sukces tych torebek to ich sztywność. Całe torebki robiłam szydełkiem 2,5, a włóczki starałam się tak łączyć, by powinny być przerabiane przynajmniej szydełkiem nr 3 - 3,5. Dzięki przerabianiu dość sztywno, torebki stoją :)
Rączki do torebek, to recykling z gumowych wężyków i drucika oraz starych rączek z torebki.
Ta torebka jest dla Julki, powstała jako druga, ponieważ dziecku bardzo spodobała się moja torebka i tez taką chciała mieć. Do tej torebki wykorzystałam więcej jasnych resztkowych włóczek:)
 Oczywiście nie zabrakło kwiatów, też z resztek :)
 I wnętrze :) Prawda że pięknie mi się uszyło :)
Teraz moja torebka. Trochę ciemniejsza, choć na zdjęciu jest ciemniejsza niż w rzeczywistości. Jak widac torebka stoi :)
 A to zdjęcie jakieś upierdliwe, co je przekręce, to mi wraca na bok! Trudno jak nie wstanie to tak będzie leżało! Tu chcę zwrócić uwagę na kieszonkę wewnątrz - nie przyszyłam jej na środku, a lekko z boku. A dlaczego, ano... jak trzymam torebkę w ręku i chcę wyciągnąć coś małego, co najczęściej wyciągam z torebki - pomadkę, chusteczki (bo na telefon to chcę zrobić trochę inną kieszeń dopinane etui), to zawsze muszę ją otwierać, bo ręka się nie mieści jak wkładam ją z boku i szukam czegoś w kieszeni na środku, a tak to z boku wciskam rękę wprost do kieszeni. Torebka nie ma zapięcia. Ale myślę o zapinaniu na dwa zatrzaski. Ale to na razie tylko myślę :)
I muszę ogłosić przedwiośnie w moim ogrodzie :)
Co prawda śnieg może jeszcze spaść, mróz też jeszcze może przyjść, ale czuć już zapach wiosny. I nawet ją widać! Wczoraj zauważyłam, że spod topniejącego śniegu coś się wyłoniło!


Wczoraj jeszcze trochę śniegu było, ale dziś już nic :) Zobaczymy, czy jeszcze zima powróci, ale dla mnie to już przedwiośnie - toć w końcu w marcu jak w garcu, a kwiecień plecień, więc jeszcze może zima palcem pogrozić :)
Zmykam do działania :)
Pozdrawiam serdecznie i dziekuję za odwiedziny i komentarze! 

18 lutego 2013

Regnskov - las deszczowy w środku zimy.

Zabieram Was dziś na wielka wycieczkę - zapraszam na post gigant :)
Odwiedzimy aż trzy kontynenty: Azję, Afrykę i Amerykę Południową i wszystkie na szerokości najgorętszego regionu, czyli z lasu deszczowego. Będzie gorąco, parno i mokro.
Najpierw kilka słów o Regnskov. Jest to właściwie takie zoo, ale zamknięte w trzech kopułach. Każda kopuła jeden kontynent. W kopułach krążymy po grotach z nietoperzami, zagladamy pod wodę, zwiedzamy wszystko z perspektywy ptaków. Jednym słowem, spacer pełną gębą, a jak ktoś gapa, to nawet mrówki moga go obleźć, bo nietrudno w nie wpaść, zdeżyć się z nietoperzem, czy pobawić z wężem, albo małpkami :), ale to później będzie. Co jest wspaniałe Regnskov? Klimat - nie tylko klimat, że jest przyjemnie, wszystko można dotknąć, posmakować (robaki przeznaczone dla zwierząt np.), poczuć zapach, o wszystko można się zapytać pracowników itd, ale chodzi tu o klimat z prawdziwego lasu deszczowego - policzki czerwone, włosy spierzone - temperatura identyczna z tą jaka występuje o danej porze dnia na danym kontynencie, podobnie z wilgotnością, a i burze, deszcze, tworzone są sztucznie (lecz z efektami dźwiękowymi), odbywają się z odpowiednią intensywnością jak powinno to odbywać się w naturze.
Każda kopuła ma rozpisany plan dnia, o której godzinie, gdzie będzie się coś działo, o której karmienie, burza, spotkanie w salce edukacyjnej, małym zoo z króliczkami, kozami itp (akurat małe zoo dostępne jest dopiero od wiosny, a to nie wszystkie atrakcje na zewnątrz kopuł).
Co jest niesamowite, to bliskość zwierząt. Nie każde zwierze jest zamknięte. Nikt ich nie straszy (no może prócz jednego przerażonego ślimaka....), nie uciekają przed ludźmi, spokojnie zajmują się swoimi sprawami, a ludzie je podglądają. Zresztą, zobaczycie same! Czas na zdjęcie - większość zdjęć pochodzi z 2010 roku - wtedy byliśmy tam pierwszy raz, więc i zdjęć robiliśmy mnóstwo, teraz może ze względu na porę roku, a bylismy w zeszłym tygodniu - dużo dodatkowych lamp było włączonych - zdjęcia wychodziły kiepskie. Liczę na lepsze latem :) A ponieważ wykupujemy bilety roczne (bo bilet jednorazowy dla dorosłego to 170kr, a roczny 190 kr, a 20 koron to moneta do wózka...), więc będę pstrykała zdjęcia i co ciekawsze będę publikowała.
Czas na wycieczkę:
Ludzie chodzą, ptaszek je:
 Spójżcie na "oprawę" klatek, wszystko jest jak najbardziej naturalne, na tyle na ile mozna oczywiście:
 Najmniejsza małpka świata, to takie małe coś na lini cienia za głową Julii.
 Małpy za siatką - tych nie chcieli wypuścić:
 Skorpiony:
 Trochę edukacji:
 O! Pajączek:)



 To szkielet nietoperza, w klatce jakiś owadów - stąd też owoce:
 Julia i jedno z jej ulubionych miejsc:



 Tu na drzewie widać czarne "pakunki" to nietoperze, które nie są za ogrodzeniem!


 A to moje iulubione miejsce akwarium z wielkimi rybami i stworzeniami, do zdjęcia pozuje manat z kapustką :)


 A to dwie plotkary siedzą na parapecie i obgadują wszystko co zobaczą za oknem :) to małpki oczywiście
 Leniwiec
 A pod schodami siedzi:
 małpka
 w krzakach chodzą sobie kaczuszki
 I kolejny ulubieniec Julii
 Trochę dekoracji w grotach z nietoperzami latającymi sobie wolno

 Ona jest zadowolona, własnie myślała nad tym jak to się stało, że czaszki ludzi pierwotnych ewoluowały...
 A na tych czaszkach siedzą myszki
 Mrówki w rórze, które spacerują sobie nad naszymi głowami
 Krokodyle - tu widać jak tam jest gorąco... to para wodna, a nie moje nieumiejętności fotograficzne


 Piranie!

 Ten biały cień to manat:)



 Mały rekinek










 Tu się włazi i zagląda, patrzymy sie w górę a tam rekin :) drugi taki wizjer jest w grotach i zagladamy do ptasznika :)







 O i znów mróweczki - chodza sobie po takim drewienku zawieszonym nad wodą, potem wchodzą do rury i prosto do mrowiska.

 I jest mrowisko! Julia zła, bo na przeciwko były krokodyle, i właśnie jej odpłynął...
 dekoracje

 To jest kapitalne! Chodzimy po ciemnej grocie, gdzie lataja nietoperze, świeca się delikatne światełka, żeby zwierząt nie denerwować, nagle widzimy dwa czerwone przyciski za szybką, wkłądmy łapke za szybe, klik i o!!!!!!!!!! robaki wokół przycisku!
 Kolejna małpka luzem :)





 Tak, tak, ten wąż też luzem :)




 Zdjęcia tegoroczne:




 To moje ulubione akwarium z wielkimi rybami i manatami - kolejna wielka ryba, arapajma - znam ja z filmów przyrodniczych, ale jej ogrom można dopiero poczuć gdy przepłynie obok ...





 Nowa dekoracja:
 O i małpka przyszła na śniadanie - to czarne na stoliku:


 Po jednej stronie wielka ara, po drugiej jakaś małpak - zapomniałam jak dokładnie nazywa się ten zwierzak, a pomiędzy chodza ludzie
 To nogi Julii, a w krzakach wąż

 Krokodyl od dołu:)
 O łazi to! P.S. Ślimak chyba nie ucierpiał, po zrobieniu zdjęcia został uwolniony, no ale jak tak łaził sobie po ścieżce...


 A teraz nasz przygoda z karmieniem pytonów, jeden pan opowiada o pytonach, drugi podaje jedzenie, a trzeci pan...
 och, coś się dzieje...
 Nie, nie ma się czym martwić, to normalne, że dwa pytony się zawinęły ze sobą, a przy okazji z nogami opiekuna, ktory próbował je odseparować - pyton ciemny dostał króliczka i zakręcając się na nim, wkręcił się pyton jasny, a nogi opiekuna to juz przypadek... Ale na szczęście wszystko szybko sie skończyło i szczęśliwie :)

 A w salce edukacyjnej Julia (ta główka z trzema spinkami), dotknęła węża. Chłopcy też dotknęli, stwirdzili, że jest zimny i miękki :)
 Zdowoleni, zdobyli szczyt kopuły! To najwyższy punkt w kopule :)

Jak Wam sie podoba wycieczka? Szkoda, że nie wszystkie doznania można opisać lub pokazać na zdjęciach... Jakby ktoś chciał, to podaję link do strony Regnskov: http://www.regnskoven.dk/.
Rany, ile już czasu minęło, to chyba najdłużej pisany post...
Dwa tygodnie odwlekałam, ale dłużej nie mogę... dziś mycie zmywarki - strasznie niewygodna robota, pod zlewem... przy okazji wokół śmietnika..., pralka do mycia, suszarka do "trzepania"... chyba wolę wszystko inne sprzatać, niż czyścić gluty proszku do prania w szufladce, gluty w zakamarkach zmywarki... ale nie mogę tego odwlekać, bo glutów będzie więcej. 
Zmywam się do wstrętnej roboty... Nie to żeby mnie to brzydziło, raczej irytuje mnie niewygoda związana z tym, że się to marze... 
Nie przeciągam dłużej, im szybciej się za to zabiorę, tym szybciej skończę :)
Pozdrawiam serdecznie!!!