Witam gorąco w ten zimny i paskudny poniedziałkowy poranek - oj rzadko się zdarza bym marudziła... ale dzisiaj to już przesada... Najpierw dojżałam piekne granatowe niebo, gdzieś na horyzoncie przebijały się promienie slońca... a potem szok, wystraczyło otworzyć drzwi... wieje strasznie, mróz może nie wielki, ale przy 60 km\h to -7 jest dość nieprzyjemne. A tak mi się dzisiaj źle wstawało, tak ciepło w łóżeczku i trzeba było wstać...
Ale zaraz mi się polepszy :) Plan na dziś mam, teraz tylko szybciutko go wykonać i ciekawe ile czasu mi zostanie na przyjemności :) Tym czasem chciałabym pokazać Wam puszkę na kawę. Nasze nowe kawy choć pyszne, to ciężko je przechowywać, co prawda mozna sobie kupić taki piękny stojak, ale dla nie cena jest zaporowa i nie zapłacę za kilka drucików aż tyle! Więc pomyślałam chwilę, resztę kakaa wykorzystałam do posypania deseru :) a puszkę pomalowałam i machnęłam decu kawowe :)
Zdjęcie obrzydliwe, ciemne jakieś, ale naprawde nie mam już siły na bieganie z aparatem po domu i szukanie światła, któego nie ma... na dwór nie mam co wychodzić, bo o tej porze roku slońce jest tak nisko, że na ogrodzie go nie ma wogóle - cały dzień wędruje tuż pod wierzchołkami drzew otaczających mój ogród... Ale jeszcze troche i słoneczko wróci :) Póki co takie zdjęcia muszą wystarczyć :) Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!! Dziekuję za komentarze i odwiedziny :)
To nie tak miało być. Trochę inaczej sobie wyobrażałam ta spódniczkę. Uszyłam ją dla Julki a Ona jest zadowolona. Ja mniej... no ale cóż. Mam jeszcze ten materiał, starczy na jeszcze jedną spódniczkę :) Jak przemyślę sprawę, albo jak znajdę fajny tutorial... Spódniczka wyglada tak:
Chwilowo nie noszona, bo żelazko... większość rzeczy moge prasować, problem jest przy takich elementach, gdzie trzeba żelazko podnosić częściej. A i przez niewyprasowanie nie widać, że sukienka ma dwa guziczki, róg sie podniósł i nie widać. U nas śnieży :) I dobrze, bo szykujemy się na dużą wyprawę na sanki :) No, chyba że tak będzie sypał śnieg że nie bedzie nic widać :) Krótko dziś :) Pozdrawiam serdecznie i dziekuję za baaaardzo liczne i baaaardzo miłe komentarze :) Udanego weekendu życzę, bo kolejny post dopiero w poniedziałek!
Piję sobie właśnie kawkę, espresso... mmm... oczywiście profanacja na całej linii, bo z mlekiem i cukrem, ale ten zapach... Gdy kawa się robi, ja mam czas na ekscytację zapachem i obserwuję sobię jak moja magiczna mikstura wpływa do szklaneczki... Uwielbiam kawę i wszelkie kawowe napoje. To taka moja chwila ciszy, spokoju, wytchnienia, zapachu, czegoś wyjątkowego dla zmysłów. Skoro tak kocham kawę, to i mam kilka kawowych drobiazgów. Oto jeden z nich: dwie filiżanki z talerzykami, były białe, a ja je ozdobiłam decu.
Stoją na różanej tacce, z różanymi podkładkami, różanymi zapałkami i różaną świeczką :) Wszystko takie różane, ale nie jest nudno i monotonnie, bo eleenty zestawu sa różne, choć motyw przewodni róże - ten sam:)
A my mamy wielki come back zimy. Wczoraj rano sypało tak, że nie było widać co po drugiej stronie ulicy. jechałam wczoraj autobusem szkolnym do pracy, normalnie to sobie robie 10 min spacerku, ale przy takich warunkach pogodowych, to mogłabym cała świecić, a i tak nie byłoby mnie widać na drodze (spacerek poboczem). Podróż autobusem była... ekscytujaca... najpierw podróż za ciężarówką, później mruganie światłami, żeby na wąskich drogach polnych samochód z naprzeciwka zjechał na bok póki może, później wjechaliśmy na wiskę gdzie "cos stało" - a to coś co widać było w odchłani spadającego śniegu to był samochód, który utknał w zaspach, na szczęście dość szybko przyjechał ciągnik i odciągnął samochód. Ruszyliśmy a kierowca powiedzial do mnie (bo tylko ja byłam w autobusie) - teraz bedzie fascynująco! No tak... było fascynująco. Podjazd pod górkę... był to podjazd stylem podejścia pod górkę Kowalczyk Justyny - przednie koła w prawo, tył w lewo i odwrotnie - skojażyło mi się z biegami Justyny - jak tak rozkłada nogi na boki, żeby podjechać. Dalej bylo już w miarę spokojnie, choć nadal nic nie było widać. Powrót to już spacerek... bo nie padało, ale przebrodzenie przez te góry śniegu... to tylko kawalek, 10 min, połowa drogi poboczem, reszta nieodśnieżonymi chodnikami, bo dopiero co przestało padać. Więc dziś mam cudne zakwasy w calych nogach... A tak ładnie słoneczko świeciło... idealna pogoda na spacerek...
Więc dziś tylko pranie, obiadek, ogólne ogarnięcie domu i relaksu ile się da - w międzyczasie relaksu oczywiście do pracy :) Dziekuję Wam za odwiedziny i komentarze. WIem, że nie dobra jestem i nie zostawiam u Was komentarzy, ale już się poprawiam, bo nie podgladam tylko kto co opublikował, ale juz nawet mam chwilę, by zajrzeć i przeczytać wszystko :) Jeszcze chwila i się wbije w codzienność tak jak powinnam i będę normalnie funkcjonować - czyli też pisać komentarze :) Pozdrawiam!!!
Pozdrawiam serdecznie!!!
Znów poniedziałek, a ja nie wiem w co ręce włożyć! Do tego jutro mam dużo pracy, a dokładniej dużo czasu zużyję na dojazd, poby, bo pracy jako takiej to dużo nie ma, ale cały dzień zniknie w mgnieniu oka... Szybciutko piszę, uciekam na chwilę na Inspiration for creative (jeszcze raz zapraszam, zachęcam do zapoznania się z zasadami i do współpracy) i zabieram się za moją magiczną wciąż rosnącą listę zadań na dziś... Dziś pokażę Wam torcik. Jak na torcik przystao jest i wisienka, na kremie oczywiście :) Szydełkowy torcik dla dzieci, do zabawy, do tego talerzyk szydełkowy, który chyba podszyję czymś sztywnym - jak cos takiego znajdę... Dzieciom co prawda nie przeszkadza to, że nie jest sztywny, ale dla mnie, to nie tak miało być.
Zdjęcia jak widać posylwestrowe, a dokładniej z Nowego Roku :) Pozdrawiam serdecznie!!! Udanego dnia życze i dobrego tygodnia :)