Translate

31 stycznia 2011

Hjerte, herz, heart, сердце, serce :)

Ach zaszalałam językowo :) Więcej języków nie znam :)
Ale za to temat posta międzynarodowy i zrozumiały bez słów. Serduszka, serca, serdeńka. Ostatnim czasem dość dużo ich powstało. Mam jeszcze jedno, ale żeby je zakończyć potrzebuję trochę  czasu i możliwość pracy z nożyczkami - a przy dzieciach... nie zawsze jest to możliwe. Czy ty o okazji Walentynek? Właściwie to tak i nie. Nie uznaję Walentynek jako święta, ale jako okazja - do tego by w wirze codzienności - usiąść wieczorem przy lampce wina, spędzić ten czas z Kimś ważnym dla Nas. Staram się pamiętać o tym by znajdować taki czas "tylko dla nas...", choć czasem to trudne, a taki "dzień" - mobilizuje. A serduszka u mnie w domu - to miłe uzupełnienie dekoracji. Tera kiedy już w oknach brak świątecznych dekoracji, święta wielkanocne w tym roku dopiero w kwietniu, a do wiosny jeszcze trochę, to serduszka - jak znalazł.
A oto co wydłubałam.

wystawka serduszkowa

małę serduszka

małe serduszko w przybliżeniu

większe serduszko

białe serce z kwiatkami


A z "leżących" serc zrobiłam takie:

serduszka wypchane
Dodatkowo zrobiłam kilka serduszek na prezenty. Muszę podszkolić Synów - jak zdobywać kobiety :) Opiekunkę już mają - najpiękniej na świecie mówią jej imię: "Joana" (czyt. Joanna). Więc zrobiłam dla dziewczynek z którymi są u opiekunów takie maleńkie breloczki:

dla Sary, Nany i Victorii - za statyw posłużył mój pierwszy storczyk :)
A dla opiekunki też się coś znajdzie :)

szkatułka


po otwarciu - oczywiście kolczyki są moje i ich nie oddam - służą jedynie do prezentacji

Opis:
                                                                                
Katarzyna/Kathryn: dziękuję, właściwie to mamy w Polsce dzień zakochanych - przecież to noc świętojańska! Wtedy to jest pięknie, najdłuższa noc i ciepło :) Czego trzeba więcej - nawet serduszka wtedy są zbędne :)
Reni: pięknie dziękuję :), a po co mamy ten dzień "obchodzić"?, ważna jest inspiracja do ozdób w naszych domach :)
Lacrima, Eve-jank, Bean, Kasianat: dziękuję Wam bardzo! Strasznie mi miło, że Wam się podobają moje serduszka :)
Iza: Ja też o tym myślałam, ale jako podkładki wybrałam gładkie wzorki :) Polecam na okno - prezentuje się całkiem dobrze :)

29 stycznia 2011

Prezent od Maty i od Dobrego Duszka :)

Krótka historia: odbieram pocztę - pani podaje mi paczkę - widzę, że to zapewne oczekiwana paczka od Maty za wygrane Candy - podpisuję kwit na futrynie, dziękuję, do widzenia, miłego weekendu, haj, haj... Lecę do pokoju, w biegu zbieram "Zasmarkańców" (moich zakatarzonych Synów) -  z korytarza - bo już w Taty buty się ubierali... i biorę się za otwieranie koperty: odwracam kopertę a tam widzę drugi list... hmmm. tak złapałam tą dużą kopertę, że nawet nie poczułam, że jest tam jeszcze jeden list. Dziwna wielkość koperty, "co jest grane?" - sobie myślę. Nadawca... hmmm Pewna Pani Edyta od której już przecież coś dostałam. Otwieram a tam...




No tak... wspomniałam, że mam sporo lampionów i dzbanków do "zdecoupagowania". Muszę któregoś dnia porobić zdjęcia tego co mam. A jakiś czas temu mąż mi proponował zakup sprayu, żeby pomalować lampiony - ale ja oczywiście że nie - bo ja chcę zrobić "te naklejanki" - więc w sklepie przejrzałam serwetki i wzięłam róże - choć mi wcale nie pasowały do letniego wystroju tarasu :) Ale mam... na przyszłość chyba. A żółte kwiatki - już jak pierwszą serwetkę zobaczyłam to już ją widziałam na lampionie :)

A teraz oczekiwana paczuszka od Maty - tu sobie usiadłam, zrobiłam miejsce na stole, chłopakom dałam po ciasteczku, żeby mi nie przeszkadzali :) Wyciągam książkę, a w niej serwetka - ale jaka! i woreczek z biżuterią. Książkę jak usiadłam to zaczęłam czytać - chyba z nią pod pachą tym roku będę zwiedzała Plantoramę i Bauchaus :) Serwetka - śliczna, wykonana bardzo dokładnie, nie ma żadnej nitki "nie tak". A biżuteria - no co? Chyba wystarczy napisać, że jak ją założyłam to czułam się w niej pięknie :)








Pięknie dziękuję Macie za śliczne cukieraski i za niespodziankę od Edyty.

                                                                    
Edi, Eve-jank: Dziękuję Wam - mnie też się podobają!
Mata: korzystam jeszcze raz z okazji i dziękuje bardzo :)

28 stycznia 2011

Znaleziska.

Jakiś czas temu u Lacrimy pojawiły się piękności - jakie udało jej się znaleźć, kupić za grosze. Tak mnie coś natchnęło i sobie już plany robiłam żeby się wybrać do Genbrug'a - jest to duński odpowiednik sklepów ze starociami i lumpeksu z jedną dość istotną różnicą - wszystkie rzeczy jakie można tam znaleźć są oddawane przez Duńczyków oraz przez sklepy, a dochód z ich sprzedaży jest przeznaczany na Czerwony Krzyż lub misje w krajach trzeciego świata. Można tam kupić praktycznie wszystko, niejednokrotnie nowe z metkami za atrakcyjną cenę. Ale przechodząc do rzeczy - już zaczęłam robić plany i w zeszłą sobotę rozmawiałam z mężem, że sobie pojedziemy, a on mówi: "To chodź dziś pojedziemy." I pojechaliśmy. Co prawda nic ciekawego nie kupiłam - bo chłopcy szaleli, a ja się nie mogłam skupić... ale za to zahaczyliśmy o "Genbrug place" - czyli wysypisko śmieci. Ale jakie... Wszystko segregowane - plastiki, kartony, drewno, papier, metal, żarówki, sprzęt elektroniczny, sprzęt AGD i tak dalej... oraz jeden kontener z rzeczami które są dobre, ale ktoś chce je oddać.
I oto moje znaleziska:

butelka i hmmm... świecznik?

dwa kieliszki i kamyczki - przerobiłam na świeczniki, do tego "moja tacka" i prymulki - po przejściach z chłopcami... jeszcze muszę tylko kamyczków dosypać na tackę i będzie dobrze

wazon i kamionkowy słój na miód

słój na miód

 
i ma małe pszczółki!



i jeszcze trochę szkła

Znaleźliśmy jeszcze choineczkę z lampek - taką typowo na zewnątrz, ale juz ją spakowaliśmy i zdjęć nie będzie.
Na dziś to wszystko. Jak poschną mi dziergadełka to pokażę.
Miłego wypoczynku w wolne dni :)
                                                                    
Guga, Eve-jank, Bean, Reni: Dziękuję :)Po takich zdobyczach to się czuję jak po polowaniu - szczęśliwa ze zdobyczy:)
Elżbieta, Nurrgula: Witam u mnie i dziękuję za miłe komentarze.
Kasianat: oj potrafi to wciągnąć, do tego stopnia że można naprzywozić do domu kupę śmieci :) - bo leżało to jak nie wziąć, a nóż się przyda :)
Katarzyna/Kathryn: musze się przyznać, że jeszcze nie dotarłam do "Rejsem po wyspie" - musze to szybko nadrobić :) Ja za ubraniami też się nie rozglądam, bo ja to chora jestem jak wogóle mam coś kupić sobie do ubrania- a przymierzać to już ciężką migrenę mam, ale zdarza się, tak jak właśnie ostatnio - kupiłam spodnie za 25 kr z oryginalną metką ze sklepu z ceną 400 kr - widać że jakiś sklep dał sporo towaru bo wisiało tam tych spodni... A te Genbrug place - wysypiska śmieci to ten specjalny kontenera na rzeczy które są jeszcze sprawne - jest darmowy, my na to mówimy "złom", a córka: garażowy sklep bez płacenia" :)

26 stycznia 2011

Znów coś dla lali.

Zaraz po zakończeniu serwety - jeszcze kiedy schła, wydziergałam dwa drobiazgi dla Naszej Lali. 

Czapeczka z resztek - dosłownie z resztek, bo różowej zostało mi 5 cm, a fioletowej aż 8 cm :)


Smycz do smoczka - bo był przyszyty do śpioszków... które trzeba czasem prać, a smoczek ma coś tam interaktywnego i nie można. Więc go odprułam i zrobiłam swoją smycz przypinaną zapinką broszkową pod kwiatem.


A teraz Lala sobie teraz śpi - dziś ze mną na dole - usypiają ją kryminały, ale później muszę ją zanieść do córki do pokoju, bo wczoraj w nocy dziecko zrobiło awanturę: "Gdzie moja Izabella?!"
Na dziś to wszystko. Coś sobie dziergam, ale to małe rzeczy. Mimo to ich teraz nie pokażę, bo muszę zrobić wszystkie - żeby był tematyczny post :)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich którzy mnie odwiedzają.
                                                                                 
Reni, Eve-jank, Anka: Dziękuję Wam bardzo serdecznie!
Guga, Eumycha: Dziękuję. Takie smycze gdzieś widziałam, tylko nie pamiętam gdzie... Więc sama idea nie jest moja, ja tylko sobie wymyśliłam kwiatka - zmutowany wzór - bo mi zależało na odpowiedniej wielkości i te listki - bez wzoru, poporstu gdzieś widziałam i coś w podobie zrobiłam. 
Bean: Dziękuję, że mnie doceniasz... Staram się jak mogę.
Kasianat: Witam! Zaglądałam do Ciebie, ale już dawno nie pisałaś, myślałam że już nie wrócisz :) Dobrze, że mnie znalazłaś - chociaż wiem, że znów piszesz :) Zapraszam częściej :) Ale miło :)

25 stycznia 2011

Pierwsze wyróżnienie.

Od Gugi ze Skarbczyka otrzymałam pierwsze dla mojego raczkującego bloga - wyróżnienie.


Jest to dla mnie bardzo miłe i budujące - daje mi wiatr w skrzydła. Ktoś mnie docenił, na forum, oficjalnie. No jednym słowem ogromnie się cieszę, że moja "twórczość" jest przez kogoś doceniana i zauważana. Jeszcze raz dziękuję bardzo!

Oto zasady przyznawania i przekazywania tych nagród kolejnym osobom:
 
1. Podziękuj za wyróżnienie.
2. Umieść u siebie link do bloga osoby, która Cię wyróżniła.
3. Umieść u siebie logo wyróżnień.
4. Przekaż nagrodę do 10 blogów.
5. Umieść linki do tych blogów.
6. Powiadom o tym nominowane osoby.

  1. http://mataszydelkiem.blogspot.com/ - za cudną biżuterię
  2. http://nitkowo.blogspot.com/ - za różnorodność
  3. http://millucraftcrochet.blogspot.com/ -  za piękno tworzenia
  4. http://mojerobotki.blox.pl/html - za cudne i kolorowe sweterki
  5. http://male-robotki.blogspot.com/- za to że jej serwetki przypominają mi o zalegającym u mnie kordonku...
  6. http://piumka.blogspot.com/ - za piękne prace i co tu ukrywać za zdjęcia Małgosi :)
  7. http://kasiulkoweprace.blogspot.com/ - za słodkie misie na poprawę humoru i biżuterię w różnorodnej formie i kolorze
  8. http://evejank.blogspot.com/ - za cudnie kolorowy blog - kolorowy dzięki pluszakom
  9. http://auntivory.blogspot.com/ - za duński :) za to, że służy pomocą i śliczne misiaki
  10. http://aniolyanielki.blogspot.com/ - za anioły i za bukiety
Zauważyłam na kilku blogach informację o nieprzyjmowaniu wyróżnień. Jeśli któraś z blogowiczek wyróżnionych przeze mnie woli nie przyjmować wyróżnienia proszę o informację, przyznam wyróżnienie komuś innemu - nie jest to dla mnie ważne dlaczego nie zechcecie wyróżnienia, ja i tak Was kocham za to całe piękno jakie u Was znajduję. Również chciałam zaznaczyć, że z miłą chęcią wyróżniłabym wszystkie blogi które obserwuję - w taki sposób ja wyróżniam,- po prosu wrzucałam linki pokolei i jak doszło do 10 musiałam skończyć.
Dziękuję.
                                                                                  
 Agnieszka M., Kasia, Eve-jank, Anioły Anielki, Anka, Millu: proszę bardzo!

Candy u Millu - moja pierwsza wygrana.

Już jakiś czas temu u Millu było losowanie... w którym to zostałam wylosowana po raz pierwszy w mojej "blogowej karierze". Pierwsze wygrane Candy. Ponieważ zostałam wylosowana dodatkowo, musiałam ubroić się w cierpliwość i poczekać na swój prezent - ale było warto....

Oczywiście z racji zasmarkania chłopcy dziś ze mną w domu - więc pierwsi byli przy drzwiach gdy przyszedł listonosz. Nawet porzucili ciasteczka. Odebrali paczuszkę i cieszyli się bardzo - dziś to oni wydawali efekty dźwiękowe szczęścia  - bo ja robiłam zdjęcia.


A w paczuszce znalazłam takie skarby:


Kalendarzyk - wypatrzyłam je u Millu z okazji następnego Candy, strasznie chciałam taki mieć - a tu proszę niespodzianka - Millu pisze, że dla mnie taki przygotowała :) Mydełko - chłopcy chcieli je zjeść... Owocki - coś już kombinuję na wiosenną kompozycję - będzie jak znalazł, a ponieważ są to koraliki to mnie Jeszcze korci żeby je zawiesić... I serwetka - wielkimi krokami się zbliżam do... zajęcia się moimi tajemnymi zasobami piwnicy... czyli lampionami i dzbankami... decoupage... Millu skąd Ty wiesz co ja mam w piwnicy? :) Jak już wysmarczemy wszystkie smarki i pokonamy obrzydliwe wirusy - namiętnie oglądamy "Było sobie życie" :) - to spełnię obietnicę czekolady dla "Rączek losujących" :)

P.S. I to właśnie dlatego ostatnio pisałam o poście którego miało nie być - miałam dwa posty o tym co wygrałam, a zero mojej twórczości, nie wiedziałam czy zdążę z serwetą, więc dlatego, żeby nie było że nic nie robię tylko się chwalę co dostałam - powstał post o lali. Teraz czekam jeszcze na prezent od Maty - bo u niej też wygrałam - oj dużo tego jakoś - ale przyjemnie:)
                                                                 
Guga: dziękuję przeogromnie za wyróżnienie!
Anioły Anielki: dziękuję!
Pracownia - filcer: żywotni to oni są i to bardzo - smarki wytarłam bo jedli krótko przed sesją fotograficzną :) Tylko po gilach widać że są chorzy. Kondycję... hmm. Może. Na pewno mam brak czasu. Dziękuję.
Millu: Dziękujemy i również pozdrawiamy. Potem mnie męczyli: "Daj kulu-kulu!, jeście daj!" :)

24 stycznia 2011

Post o poście poprzednim.

Wczoraj coś mi nie poszło. Post który wstawiłam opublikował się bez części tekstu. Nie wiem dlaczego - coś nabroiłam. Już uzupełniam.
Pisałam, że nie poradziłam sobie z pewnym wzorem. Oto ten wzór:


i jak powinno to wyglądać
Bezpośredni link do wzoru:  wzór elementu.
A w czym tkwi problem? Otóż na schemacie jest taka strzałka, pomiędzy rzędem 7, a 8 i za chiny nie wiem jak to zrobić. Już co prawda serwetę mam ale mimo wszystko małą... Tą robiłam z myślą o stole złożonym. Bo gdy go rozłożę, to potrzebuję czegoś dużo większego, a ten wzór mi się bardzo spodobał - choć to narzuta na łóżko... Jeśli któraś z Was miałaby ciekawe wzory na serwety/obrusy owalne i duże to bardzo bym prosiła o linki, najlepiej żeby były z elementów i więcej ażuru niż gładkiego. Bo jeszcze na święta Wielkanocne, Bożego Narodzenia i jakąś w kolorze letnim :) A wzorów brak. Inspiracji brak.
A właśnie serweta czy obrus? Jak myliłam serwetę  obrusem to Babcia zawsze mówiła: "Połóż serwetę bo obrus to już leży". Nie bardzo rozumiałam. Ale teraz już wiem: serwetę kładzie się na stół np na czas posiłku, natomiast obrus leży na stole cały czas. Moja serweta póki co leży jako obrus, ale niestety już dziś zapewne będę musiała już ją prać - dzieci... już odrobinka kompociku wylądowała na nim... A potem zostanie serwetą. 

Na zakończenie chciałabym wspomnieć o najważniejszym: Otóż tą serwetę chcę zadedykować Mojej Babci - myślę, że byłaby ze mnie dumna :) Chciałam skończyć ją w Dzień Babci. Niestety skończyłam ją w sobotę. Ale i tak: Babciu to dla Ciebie i dzięki Tobie.

                                                                               
Ivory: niezastąpiona jesteś - tyle wzorów... coś już mi wpadło w oko... Zafundowałaś mi kilka wieczorów przeglądania albumów :) - ale za to miłych wieczorów :)  Dziękuję!
Anioły Anielki: piękna, ale nie podołałam wzorowi... właściwie to mi się to pierwszy raz zdarzyło - ale porażka.

23 stycznia 2011

Beżowa serweta.

Już jest. Moja wymęczona beżowa serweta. Wymęczona? Właściwie to tylko długo to trwało i dopóki nie robiłam całej i jej nie rozłożyłam to nie wiedziałam jak to będzie wyglądało. Pierwszy element robiłam w Nowy Rok. Potem zmieniłam wzór na inny, ale niestety nie potrafiłam go rozszyfrować. Wróciłam więc do pierwotnego założenia.
A oto moje dzieło:


Jestem z niej bardzo zadowolona. Trochę zmieniłam wzór, bo robiłam te dziurki pomiędzy elementami, bo bez nich wydawało mi się, że jakoś tak pościągane jest wszystko.
P.S. Z dedykacją dla Mojej Babci.

Opis:
  • włóczka: kordonek serwetkowy (duński), kolor beżowy ok 350g
  • szydełko: nr 1,25
  • wzór: serwetka
                                                                       
Reni, Guga, Eve-jank, Katarzyna/Kathryn, Lacrima, Anioły Anielki: Dziękuję Wam bardzo - dzięki Wam jeszcze bardziej czuję, że było warto.
Ivory: Oj zawzięta jestem i uparta. Musi być, żebym się poddała - no chyba że mi się nie podoba. A mój sposób jak to wszystko pogodzić: autobusem jeżdżę 2 x po 45 min. Więc po dwa elementy robiłam, łączyłam je ze sobą a wieczorem dorabiałam tek elementy, żeby te dwa podłączyć  do całości. I zapomniałaś dodać że mam jeszcze Męża - czwarte dziecko i jego ciągłe pytania i problemy: gdzie jest masło, nie ma nożyczek, który nóż, jaki talerz, gdzie są miski, które mleko jest otwarte (jakby nie mógł sprawdzić sam...). Eh. Pozdrawiam i jeszcze raz: miło że znów jesteś.
Anka: Dziękuję. Zawsze się zarzekam, że nigdy więcej elementów, ale tak naprawdę, to jak szukałam wzorów, to najpierw szukam w elementach :) To jak nałóg - nie chcę ale muszę. I praktyczniej się robi element w autobusie, niż całą serwetę... 

20 stycznia 2011

Krótka zabawa z lalką.

Tego postu miało nie być, ale musi powstać. Muszę coś pokazać, bo powstanie dziwny łańcuszek postów monotematycznych - choć przyjemnych i to nawet bardzo. Ale to myślę wkrótce się rozjaśni, dlaczego musiałam coś pokazać.
Nasza lala ma na imię Anabella ale córka kiedyś zapomniała i przechrzciła ją na Izabella... Nasza bo każdy się nią bawi... Jak płacze to mąż ją posadzi, da smoczka, jak położymy dzieci spać a Ona płacze albo się śmieje pośród zabawek, to ją odszukam i położę spać, a synowie z nią gadają. Oczywiście Julia traktuje ją jak córkę :) Oczywiście mi przypadł zaszczyt ubrania Izabelli. Zrobiłam już sweterek i spodenki. W planach jest bluzeczka (i dopiero wtedy chciałam utworzyć ten wpis...) i jakaś sukienka. I oczywiście buciki...
Póki co prezentuję co już Izabella ma:




U mnie serweta na wykończeniu. Jak dobrze pójdzie to do weekendu powinnam ją skończyć (pewnie posiedzę z nią do bladego świtu w sobotę...) Pokażę jak ją doprowadzę do używalności. A potem... hmmm... trzeba będzie zająć się resztkami włóczek i zrobić coś dla lali :)
                                                                    
 Anioły Anielki, Bean, Eve-jank: Pomalutku ubiorę lalę i pozbędę się resztek :) Takie czystki w moich zbiorach :)

15 stycznia 2011

Prezencików ciąg dalszy.

Lubię soboty coraz bardziej. Nie dlatego, ze to dzień wolny. Ale dlatego, ze to już druga sobota jak przychodzą do mnie paczuszki od Was! W zeszłym tygodniu od Janeczki, a dziś od Agnieszki, za licznik  samymi 9. 
A oto co znalazłam w kopercie.

Śliczny woreczek - akurat urządzam sypialnię i to tam będzie miał swoje miejsce :)


I jeszcze w przybliżeniu:

słodka koronka i ten widoczek...
I kolczyki... Akurat do mojej letniej sukienki - bo to była jedyna sukienka do której nie miałam biżuterii. I kolorek pomarańczowy... jak na te ciemności u mnie za oknem - bardzo energetyzujące, nawet je sobie ponosiłam cały dzień. Są lekkie, śliczny kwiatek i kolor... 



Jednym słowem dziękuję Ci Agnieszko za śliczny prezent, który uradował mnie bardzo :)

To już chyba dziwne, że wciąż prezentuję tylko prezenty, a nic swojego... Ale coś dłubię cały czas, nie pokażę, bo nie pokazuję niedokończonych. Pomysłów pełna głowa, a czas... Od wczoraj do dziś naliczyłam 8 pralek prania już zrobionych i jeszcze 3 czekają.... Gdyby nie suszarka to bym chyba cały dom w praniu obwiesiła. Ehhh... Muszę tylko nie stracić zapału do mojej serwety :)
                                                                           
Anioły Anielki: Dziękuję :)
Agnieszko M. : A ja się zastanawiałam jak ty ten obrazek umocowałaś :) Nie wiedziałam że tak można, człowiek uczy się cale życie.
Guga: dziękuję, a serwet już za kilka dni, za dni parę...

09 stycznia 2011

Prezentacja prezentu od Janeczki.

I nadszedł ten piękny dzień... sobota... pospaliśmy aż do 10... Zjedliśmy śniadanko, zbieramy się na zakupy (czas wyprzedaży :)) i nagle dzwonek do drzwi. Poczta. Paczuszka dla mnie. Jest ANIOŁ od Janeczki! Piękny, a wykonany tak, że aż nie można się na niego napatrzeć. Piękny Anioł - to też zasłużenie zajął II miejsce w konkursie u Agnieszki na najpiękniejsza ozdobę świąteczną. A teraz Anioł jest mój! Bardzo się cieszę, jestem wręcz dumna z tego powodu, że posiadam Anioła zrobionego przez Janeczkę. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Jej Anioły... Aż mi się w nocy śniły. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem: są piękne i pomysłowe. I nawet sama kilka stworzyłam - tak się zainspirowałam. Anioł od razu trafił na choinkę i nawet z tej okazji odroczyłam rozbieranie choinki z wczoraj na przyszły weekend. 

Tak się prezentuje Anioł na mojej choince: 




Ale to nie koniec niespodzianek. W środku Anioła znalazłam piękna frywolitkową biżuterię. Dla mnie frywolitka to czarna magia. Wiem jak wyglądają czółenka, ale nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak tam nitkę zamocować i co potem z tym robić?! A biżuteria wykonana ta techniką strasznie mi się podoba. A teraz mam taką dzięki Janeczce. Już nie mogę się doczekać, kiedy ją założę.




Dziękuję Janeczko!

A przy okazji konkursu trafiłam na blog Agnieszki http://nitkowo.blogspot.com, który pewnej nocy czytałam od deski do deski i przy okazji złapałam licznik z samych 9. Hmm. Czytanie popłaca :)

A szydełkowo: coś mam ale nie mogę pokazać - ale o tym dlaczego będzie kiedy indziej i jeszcze trochę a będę miała połowę obrusu (mam już aż 51 elementów!). Więc chwilowo na blogu nie będzie szydełkowych prac...
                                                                    
Janeczko: Radość sprawia mi już oglądanie Twoich Aniołów i zresztą wszystkich prac, a posiadanie czegoś zrobionego przez Ciebie to nie tylko radość to chyba euforia... ja już wszystkich możliwych znajomych zaprosiłam, żeby obejrzeli Aniołka.
Bean: Dziękuję za gratulacje.
Anka, Agnieszka M.: może jakiś fanklub Aniołków Janeczki otworzymy? :)
Anioły Anielki: Dziękuję za gratulacje i pokornie oczekuję na prezent... czyli zaczęłam zbierać :)
Katarzyna/Kathryn: Witam serdecznie u mnie :) Mam nadzieję, że miło spędzisz tu czas :)

04 stycznia 2011

Spod szydełka wciąż zimowo.

Zima na całego - po drugiej już odwilży (takiej całkowitej do czarnej ziemi odpuściło) - dziś znów sypie śnieg. Ja nie narzekam, wręcz przeciwnie - jak zima to śnieg, jak śnieg to mróz - na tym polega zima, nie oczekuję cudów. Może to i lepiej bo przynajmniej mam czas na zrobienie wszystkich zaplanowanych zimowych czapek, rękawiczek i szalików :)
Udało mi się wreszcie skończyć rękawiczki dla córki - z Hello Kitty... wg zamówienia, żeby pasowały do czapki, którą prezentowałam wcześniej. 


z futerkiem w środku
I zrobiłam coś jeszcze. Właściwie to nie wiem jak to nazwać - komin, szalo-golf? Ale tak mnie denerwował córki szalik, że już musiałam coś zrobić. Bo przy kurtce ma dość ciasno pod szyją, szalik na wierzch kurtki nie sprawdzał się, a pod kurtką nie mieścił się. To zrobiłam jej to:


A teraz jest dobrze. Dziecko chociaż na zimę porządnie uposażone w mamusine robótki, a nie kupne :)

Opis:
                                                                         
Florentyno i Lamiko88:  Dziękuję za miłe słowa. Uzupełniłam post o opis do "szyjo-ogrzewacza" - podaję skąd wzięłam wzór (niestety dopiero teraz przypomniałam sobie skąd go wydrukowałam :)). Więc wykonanie jest moje, ale pomysł nie mój. 
Guga: Dziękuje i witam u mnie!

03 stycznia 2011

Poświateczno-posylwestrowe prezentacje kulinarne.

Napomknęłam już o tym wcześniej i dziś wreszcie prezentuję co naprodukowałam w kuchni na Święta i na Sylwestra. Co prawda już dawno po terminie, ale właściwie to śmiało można te smakołyki serwować o każdej porze roku.

Męczyła mnie resztka Bailey. Nie miałam ochoty na tradycyjny - jak dla mnie - sposób spożycia tego trunku - czyli w kawie. A ponieważ ilość była porażająco ogromna - aż 3 łyżki stwierdziłąm że czas najwyższy na wypróbowanie Czekoladowych pralinek z Bailey - przepis znajdziecie tutaj: Moje Wypieki.
Mi bardzo smakowały... zresztą Mąż podzielił moją opinię.


Już kilka razy wspominałam o moim Pierniku Staropolskim - który pięknie skruszał na Wieczerzę Wigilijną. Na zdjęciu już polany lukrem i przełożony powidłami śliwkowymi z rumem.


Na Sylwestra zrobiłam mały serniczek. Dobry serniczek. W przepisie miał być z truskawkami, ale nie miałam akurat. Miałam za to maliny mrożone - ilość niewielką, więc dosypałam do tego garść jeżyn i smakowało wybornie. Właściwie to sernik dobrze nie widział Nowego Roku :) Wszyscy wcinali go z apetytem. Dlatego zdjęć w przekroju nie będzie. A to link do oryginalnej wersji przepisu: Sernik truskawkowy.


I na koniec coś pysznego. Było to moje najlepsze odkrycie kulinarne tegorocznych świąt i choć nazwa typowo świąteczna - to już planuję zrobić kolejną porcję na następny weekend.
Świąteczne muffinki z żurawiną i twarożkiem... Przepis znajdziecie tutaj: Moje Wypieki. Pycha. Cierpkie żurawiny, słodki twarożek i waniliowe ciasto... Ja trochę zmieniłam przepis: skłądniki na ciasto podwoiłam, twarożku (ricotta) dałam 250 g a żurawiny świeżej 280 g. Bo tyle akurat miałam :) Wyszło mi dokładnie 25 muffinek.
Czas na prezentację:

śliczne, świecące żurawinki

jeszcze przed pudrowaniem

stosik pyszności
I tym sposobem zakończyłam prezentację na Święta Bożego Narodzenia. Kolejny post będzie już nie świąteczny, choć nadal zimowy. A ja dziergam zawzięcie coś dużego. I planuję coś  ciuszków. Zobaczymy jak to wszystko wyjdzie :)
                                                                             
Pracownia - filcer: Witam u mnie!  Cieszę się, że Ci się tu spodobało i chcesz mnie odwiedzać. Dziękuję za życzenia i również życzę najlepszego w Nowym Roku!
Guga: Nic tylko do kuchni czas się udać i sporządzić sobie takie pyszności! Naprawdę polecam.

02 stycznia 2011

Szydełkowy breloczek.

A niech ma! Nie będę dużo pisać, miałam dostać w tym roku maszynę do szycia od "Mikołaja"ale zamiast Singera mamy Pana "Francuza" - no krótko mówiąc ustaliliśmy z mężem że jednak w tym roku prezentów nie będzie dla nas. Cały tydzień szukałam jakiegoś drobiazgu, czegoś fajnego, nie drogiego, nie banalnego, ale nic nie znalazłam.  To zrobiłam dla męża breloczek do kluczyków :) Jak Francuz to niech pasuje :) Ja dostałam Merci - żeby pozostać w temacie francuskim... chyba...
A to co zrobiłam wygląda tak:


Aż się zaczerwienił - jaki porządny!
                                                                  
Millu:  właściwie to miał być różowy słonik na... ale nie tylko Ty się czerwienisz :) wątpię, czy mój Małżonek by to przeżył :) Ale są "plusy" - niewiele wystarczy by go zaskoczyć :) Dziękujemy za pozdrowienia :)
Anioły Anielki: Dziękuję bardzo i również najlepszego życzę!