Translate

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą od kuchni. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą od kuchni. Pokaż wszystkie posty

22 grudnia 2013

Świąteczne ciasteczka i skórka pomarańczowa w czekoladzie :)

Dziś zaprezentuję ciasteczka, jakie przygotowałam na święta. Pokażę tylko te które robiłam pierwszy raz, nie będe powielała tych które robiłam też rok temu.

Ciasteczka miodowe z przyprawami korzennymi. 
O... pycha... a że w przepisie ciasteczka były wyciskane stepelkami to ja też chciałam, znalazłam małą gwiazdkę i wyciskałam na ciastkach :) Przepis znajdziecie tutaj: Miodowe ciasteczka z przyprawami korzennymi.
Drugie ciasteczka to... eh, co tu dużo gadać, a właściwie nie gadać, bo nie znam takiego słowa, żeby nazwać, czy określić mój zachwyt nad nimi, są idealne, niesamowite, nieziemsko smaczne...
To "spriz... coś tam", czyli niemieckie kruche ciasteczka.

 Łatwo się ich nie robi, bo trzeba wyciskać, ale chocbym miała włożyć w nie jeszcze raz tyle pracy, to uwierzcie mi mogę je robić codziennie! Przepis znajdziecie tutaj: Spritzgeback - niemieckie kruche ciasteczka świateczne.
I zapowiadana juz we wcześniejszych postach skórka pomarańczowa w czekoladzie... no... rarytaski :) Dzieciom smakuje, mi nawet też (a nie jestem fanką pomarańczy, a zwłaszcza ich skórek). 
 Taki słoiczek będzie nas cieszył podczas świąt :)
Jakbyście znalazły chwile w tym zabieganym dniu, to polecam wypróbowac ciasteczka, a zwłaszcza te niemieckie "spritz...".
Przedświąteczna gorączka pewnie u Was trwa, ale spokojnie, wszytsko zdążycie zrobić, przygotować i bedzie pięknie :)
Ściskam świątecznie!!!

17 grudnia 2013

Piernikowo i pomarańczowo - do zjedzenia i nie tylko :)

Dużo mam do pokazania, dużo dziś zaplanowane, więc przechodzę do rzeczy. Cały weekend spędziłam w kuchni, ale nie sama, o nie! Dzieci dzielnie mi towarzyszyły i pomagały. A i pokażę też to co zrobiłam już wcześniej - wiadomo niektóre pierniki lepsze starsze :)

Pierniczki brukowce - musiałam je zrobić! To sa pierniczki robione jak piernik kujawski - a ja kujawianka, no to nie może być! Pierniczki robi sie łatwo i przyjemnie, nadziane śliwkowymi powidłami, robiłam z podwójnej porcji, połowę pokryłam glazurą czekoladową resztę poleję lukrem. 
Przepis: pierniczki brukowce, przpis na glazurę czekoladową: glazura
 Śliwki w czekoladzie... co tu dużo gadać... Ja jedynie nie nadziewam marcepanem, bo nie lubię i robię z 500 g, bo 20 śliweczek to pochłonę w sekundę...
Przepis: Śliwki w czekoladzie.
 Kandyzowana skórka pomarańczowa, która przyda się do pierniczków i ciasteczek. Mój pomysł - nie jestem jakąś wielką wielbicielką pomarańczy - problemem było zebranie skórek, a nawet jakbym się zmusiła to dla zębów wcale to nie zdrowe... to sobie wymysliłam, że zbieralam skórki po jednej pomarańczy, do woreczka i do zamrażarki, dwa dni przed planowanym kandyzowaniem zalałam wodą i odstawiłam. Po dwóch dniach odcedziłam je i ścięłam część białej skórki z środka pomarańczy - namoczona schodzi gładko. Nie ścinałam całej białej część, zostawiałam ok 1 mm. Dalej postępowałam jak w przepisie, z tym że kandyzowałam 45 min ale ponad godzine. Przepis na skórkę tutaj: kandyzowana pomarańczowa skórka.
 Jak widać powstały dwa słoiki - w drugim słoiku jest skórka pocięta na paseczki, bo mam zamiar pokryć je czekoladą. Ja naprawdę nie jestem fanką pomarańczy. Ale te skórki sa naprawdę dobre - dzieci mówią że to cukierki, a ja spróbowałam kawałek skórki zamoczyć w czekoladzie - tej od śliwek :) i o rany... pychota... Kiedy poprosiłam Chłopców żeby pościagali skórki z kratki, to tylko słyszałam mlaskanie, a słoik pusty :)
A teraz czas na pierniki, do których wykorzystałam skórkę. To Lebkuchen... no, Wam powiem... że... będą moimi ulubionymi... oj tak... Warto zwrócić uwagę na czas pieczenia. W przepisie jest na to zwrócona uwaga, by nie piec dłuzej niż 15 min, ja jedną blache piekłam 15 min i te są trochę nawet spieczone - to nawet widać, dobre są, ale sa twardsze. Reszte piekłam na 175 st i 13 min. Musicie wybadać swój piekarnik - naj;epiej wypróbować na dwóh czy trzech pierniczkach, bo szkoda zmarnować cała blachę.
Przepis tutaj: Lebkuchen. Lukrowanie by Julia.
 I wyjątkowo wymagające pracy i cierpliwości pierniczki... Najpierw ciasto, które musiało leżakować w lodówce - u mnie całą noc. Potem wycinanie wszystkich pieterek... Żebym to ja miała ładne foremki w kilku rozmiarach... musiałam sobie poradzić i użyć szklanek :) Dzieci pomagały, chłopcy ładnie wycinali kółeczka i zbierali reszte ciasta. Potem lukier... o rany pierwszy raz robiłam taki lukier! Jak się go dobrze wymiksuje to robi się naprawdę sztywny! Ja pierwszą choinkę wypróbowałam na dość rzadkim lukrze i mi lukier wypłynął pod ciężarem ciastka. Warto poświęcić chwilę dłużej i pomiksować dłużej, zawsze mozna też postawić lukier przy otwartym oknie, żeby trochę stężał. Ja robiłam tak, że nakładałam na wszystkie choinki pokolei pietrami: ułozyłam sobie pierwszą warstwę choinek, na nie lukier, chwile odczekałam i kolejna warstwa ciastek itd.. najgorze jest ostatnie ciastko.. potrzafi sie przewrócić, więc warto poświęcić na to chwilę dłużej.
Ozdabianie to Julia, ja ozdobiłam tylko dwie choinki i kilka zostawiłam bez ozdób. Choineczki pieknie się prezentują! zapakowałam kilka w folię i będą prezentami świątecznymi :)







To tyle na dziś. Zabieram się za tworczość kuchenną, a jak zdążę to może cos innego potworzę :)
Życzę wszystkim dobrego dnia!!! Pozdrawiam!!!

12 listopada 2013

Bułeczki Petit Pains Au Lait.

Dzis nie robótkowo, ale kulinarnie. Coś na bury sobotni poranek, albo na niekończący się ciemny wieczór... Proponuje bułeczki Które tak ładnie się nazywają Petit Pains Au Lait, a ja na nie mówie "peti'alu". Przepis na te bułeczki znajdziecie tutaj: Petit Pains Au Lait. A moje opinie o tych bułeczkach? To jedne z tych bułeczek które mam na stałe wpisane w repertuar tygodniowy, jakoś raz na dwa tygodnie je robię, bo już tyle dobrych przepisów mam, że czasem to ciężko się zdecydować :)

Bułeczki pięknie rosną, nie próbowałam z rośnięciem w lodówce, bułeczki zachowują świeżość na drugi dzień. Dodam jeszcze taką moją małą obserwację - otóż jeśli ciasto nie jest dobrze wyrobione, za słabo urośnie, uformowane bułeczki nie napuszą się wystarczająco, to bułeczki jak i chleby nie będą zachowywały świeżości. Ciasto wtedy jest twarde. Bułki, czy chleb jest miękki, sprężysty, smaczny, ale tylko pierwszego dnia. Dlatego warto zwrócić uwagę na to czy ciasto nam się dobrze wyrobiło - zwłaszca jeśli tak jak ja używacie do tego robota kuchennego - warto pomiksować takie ciasto 5-10 minut (chyba że przepis mówi inaczej!!!), a na koniec dłonią zagarnąć ciasto od dołu, by sprawdzić, czy nie zostało nam gdzieś mąki, czy kawałka masła, margaryny. Czasem robię bułki, czy chleby i po prostu się spieszę - zdażało mi się, że po wyjęciu z misy już po pierwszym rośnięciu, widziałam mąkę, kawałek masła... i tak własnie łącząc fakty, przemyślając co było nie tak podczas procesu powstawania pieczywa, że na drugi dzień pieczywo jest suche. Czasem z braku czasu muszę skrócić proces wyrastania - jesli już musicie to zrobić proponuję skrócic czas pierwszego, dłuższego rośnięcia, nawet o pół godziny (często w przepisach jest podany czas 1h do 1,5h), bo jeśli drugie rośniecie ma trwać tylko pół godziny, a my to skrócimy, to pieczywo, może nie napuszyć się tak jak powinno. To takie moje obserwacje :) Specjalistą nie jestem, ale może się przyda :)
A teraz moje bułeczki:


Polecam przepis do wypróbowania!!! Słabo nacięcie zrobiłam, bo mi się ostrza skończyły, a nożem nie lubie nacinac, bo wtedy za bardzo się naciska na pieczywo, a jak sie nie naciska to wychodzi jak widać - noże mam ostre, tylko wyczucia brak :) Wymysliłam sobie, żeby do nacinania pieczywa używać ostrzy jakie wkłada się do noży do papieru. Pieknie się sprawdzają, minusem jest to, że muszę je dokładnie wysuszyć po użyciu, bo rdzewieją (a może są jakies nierdzewne?). 
To już wsztko, zabieram się za akwarium, trzeba posprzątać :) Raczej nie zapowiada się dziś, że znajdę chwile na robótki... 
Pozdrawiam serdecznie!!! Życze miłego dnia!!!

24 października 2013

Muffinki miętowo - czekoladowe.

Uwielbiam połączenie smaku miętowego i czekoladowego - w lodach, czekoladkach, deserach... To takie połączenie które idealnie sprawdza się na upalne, letnie popołudnie - orzeźwiające i z czekoladą :) Jakby komuś temperatura za oknem zbytnio przypominała lato, albo jakby ktoś narzekał, że za ciepło, to te muffinki są akurat w ten czas :) A może ktoś lubi tak jak ja, czasem coś piernikowego lub typowo świątecznego latem, a zimowym czasem jakieś fajne letnie desery :)
Przepis prosty, znajdziecie go u Doroty, o tutaj: Miętowe muffiny z czekoladą
Moje muffinki wyglądają tak:
O! I tu się na zdjęciu pojawił szydełkowy pokrowiec na pojemnik na papilotki do muffinek :)
I w przekroju, a raczej rozerwaniu :)
Czekolada, miętowy, orzeźwiający smak i zielony kolor - niewymagane, choć ja dodałam odrobinę barwnika, żeby dzieci zaskoczyć :)
Polecam wypróbować ten przepis :)
Wczoraj mało czasu miałam, dziś jeszcze mniej a strasznie dużo do zrobienia... Każdą wolną chwilę wykorzystuję na kolejne malowanie, czy lakierowanie, bo na sobotę i poniedziałek dwa małe prezenty decu muszę przygotować - oczywiście zaczęłam malować je jeszcze chyba latem... i zamiast sobie spokojnie malować to teraz na szybko się za to zabieram... Jeden prezent już prawie gotowy, trochę przetrzeć papierem muszę tylko, a drugi jeszcze tylko spód polakierować na raz i już będzie dobrze :) To co? Może się tak zabiorę za to malowanie :)
Pozdrawiam serdecznie!!!

21 października 2013

Trudne powroty z chlebem wiejskim w tle...

Zacznę od prezentacji chleba, bo jakoś mi się nie chce pisać, a jak się może rozkręce z pisaniem to jakoś mi później pójdzie.

Chleb wiejski wg Zorry - no to to jest chleb! Zachwycający dla tych, którzy lubią smak prawdziwego chleba. Chleb może się wydawać trudny do zrobienia. Bo prócz zakwasu, który uzywamy do mieszanki z zakwasem, potrzebana jest nam jeszcze "jakaś" biga i poolish, oczywiście potrzebujemy też dużo czasu... jak chcecie chlebek na kolację to przygotowania do pieczenia tego chleba należy rozpocząć wieczór wcześniej, a jak nie macie zakwasu, to jeszcze wcześniej...
A czy warto? Warto. Chleb się pięknie piecze, dobrze pracuje się z ciastem, choć trzeba być uważnym przy formowaniu bochenka, żeby nie ugnieść chleba - lepiej żeby kształt był nieciekawy, niż twardy chleb.
Przepis, jak i wszelkie wskazówki dotyczące przygotowania i pieczenia, znajdziecie tutaj: Chleb wiejski wg Zorry
A tak wyglądał mój chlebek:

Chleb wart zachodu - polecam wypróbować ten przepis.

A mi się jakoś tak nie chce pisać. Ostatnie wydarzenia, potem tydzień ferii jesiennych, niewiele się u mnie działo robótkowo, coś się dzierga, coś czeka na zdjęcia, coś na wykończenie... Nie mam o czym pisać, a wrzucać przepisy ileż można? Poza tym to, to co się wydarzyło wpłyneło również na mój blog, miałam plany, na dzień moich urodzin przygotowałam candy, ale że dzień urodzin spędziłam w samochodzie jadąc do Polski, mój nastrój i sytuacja nie sprzyjała by wracać do koncepcji candy. Nie wiem czy do niego wrócę w najbliższym czasie, bo jakoś nie mam ochoty teraz tego robić.
O mnie się nie martwcie, trzeba żyć dalej i się z tym pogodzić. Piękna pogoda, lawenda kolejny raz kwitnie, podobnie jak bakopa, która już miałam wyrzucić, a ona się zazieleniła i znów zakwitła. Okoliczności przyrody pomagają. Trochę straszą "tyczki na śnieg" - ustawiane przy drogach żeby było widać drogę jak śnieg spadnie - jakoś tak przypominają o tym, że wkrótce spadnie śnieg, będzie zima i święta... czas zacząć o nich myśleć, w sklepach już świąteczny asortyment, dobrze, bo można wszystko spokojnie przemyśleć, kupić co trzeba i co można, wcześniej. 
To tyle. Wymęczyłam te kilka słów, jakoś... Chyba bardziej mi sie nie chce pisać - albo się odzwyczaiłam od tego - niż mój nastrój na to wpływa. Nawet mnie nie ciągnie by sprawdzać co słychać na Waszych blogach, raz dziennie przejżę co się dzieje i tyle. Muszę się trochę ogarnąć.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie słowa jakie pozostawiłyście w komentarzach pod ostatnim postem.

04 października 2013

Pain Rustique - pyszny chlebek.

Lubicie chleby typu ciabatta? Z chrupiącą skórką i pysznym miąszu, z dziurami, delikatnym, bez zapachu drożdży... A nie chcecie robić chlebów na zakwasie, bo zajmuje to za dużo czasu? A to można zrobić chlebek na zaczynie. A co to za zwierz? Z czym to się je? To  nic innego jak odrobina drożdży z wodą i mąką odstawione na 12-16 godzin. Na takim zaczynie możemy zrobić pyszny chlebek, choć mi tu bardziej pasuje nazwa "buła" :).
Przepis na Pain Rustique znajdziecie tutaj: Pain Rustique.
Mój własny chlebek wygladał tak:

Czy widzicie te dziury? Uwielbiam takie :) Skórka nie jest za gruba, ale chrupiaca, bardzo rustykalna z wyglądu. Ja jednak muszę zwrócić dodatkową uwagę na dwie kwestie, które w przepisie są zaznaczone, ale ja i tak zwrócę na nie dodatkową uwagę - podczas układania ciasta na blachę nie możemy go ugniatac, zagniatać, uklepywać ani nic takiego.Ja robię to tak. Z misy wyjmuję ciasto na obsypany maką blat, lekko obsypuję tą górkę ciasta mąką, całość kroje na pół. Połowy odsuwam od siebie, miejsce przecięcia obsypuję mąką, to będzie spód chlebka - przekładam na blachę, rozcięciem do dołu i delikatnie dłońmi formuję kształt bochenka - jakbyśmy formowały glinianą wazę na kole garncarskim, tak objeżdżam dłońmi wokół bochenka. Im więcej ugniatania tym chleb będzie mniej puszysty. I uwaga druga - nacięcia na bochenku. Nie polecam tego robić nożem, chyba że macie noże ostre jak samurajskie miecze... Każdy większy nacisk, szrpnięcie powoduje opadnięcie ciasta. Nie wpływa to na smak, ale chlebek nie jest wtedy taki ładny wyrośniety. Ja przecinam chleby i bułki wkładem do nożyka do papieru - takiego wysuwanego. Takim nożykiem bez oprawki można jednym, szybkim ruchem zrobić długie nacięcie. Można też zrobić to żyletką, ale taki nożyk jest ostry tylko z jednej strony i nie ma obawy że się człowiek potnie przez przypadek.
To już wszystko. Nie mam dziś dobrego humoru... bardziej taki refleksyjny, dobrze, że znów dziś dużo mam do zrobienia to nie będę za dużo myślała. Jakby tą historię opisać? Chyba tak jest najlepiej, słowami "Autobiografii" Perfectu
"Było nas trzech
W każdym z nas inna krew
Ale jeden przyświecał nam cel
Za kilka lat
Mieć u stóp cały świat
 Wszystkiego w brud"
A dokładniej trzy, trzy przyjaciółki od zerówki, mieszkałyśmy w tzw. "trójkącie bermudzkim", bo tak się nasze domy ułożyły, nie było zawsze kolorowo, nie tylko między nami, ale wokół nas, było dużo trudnych sytuacji, problemów, trzeba było brać odpowiedzialność za swoje czyny... dorastać... zmagać się z tym co nie łatwe, stawiać czoła problemom i starać się żyć normalnie. Każda z nas miała jakiś problem, każda inny, bo każdy problem jest inny. Rodziny nie są idealne... no ale litości - to już była przesada.
Jakoś sobie żyjemy, trochę się rozjechałyśmy, trójkąt bermudzki ię rozszeżył na Anglię, Danię i Polskę. Pierwsza za mąż wyszłam ja, ta najmniej chcąca dorosnąć, może najbardziej dziecinna, z etykietką nieodpowiedzialna, zmuszona do tego by dorosnąć w kilka miesięcy..., pierwsza urodziłam dziecko, potem przyszedł czas na  Ostrą, a Dora... hmm... miała chłopaka jeszcze od liceum, aż wreszcie ślubowali i po kilku latach, radosna wiadomość, że jest dzidziuś i rośnie i ... zmarł Dory ojciec, wczoraj, przykra historia, rak mózgu. No trudno, tak już jest i nie mamy co się z tym bić, nie mamy na to wpływu, ludzie umierają a nam jest trudno i ciężko. Ale te wszystkie emocje, te nasze noce przeryczane, narzekania na rodziców, złorzeczenia i co teraz? Co powiedzieć? Że mi przykro? Ale co Ona czuje? Ulgę? Że już się skończyło cierpienie jej, rodziny i fizyczne ojca, czy poczucie winy? Za to jak bardzo chciała by zniknął i by życie było normalne. I co powiedzieć? Współczuję. To jak Dora miała w domu, wpłynęło na to, że jest ona zimna, niektórym może się wydawać bezwzględna i nieczuła - a ona jest ostrożna w okazywaniu uczuć. Nie wiem czego się po niej spodziewać, to trudne emocje związane z przeżyciami o których chciałoby się zapomnieć. Czy sie zamknie w sobie i uda że nic takie się nie stało, czy stawi czoła, pożegna się i zamknie tą traumatyczną część jej życia?
Życze wszystkiego najlepszego rodzicom którzy zniszczyli życie swoim dzieciom, przez alkohol, aresję, brak zainteresowania, brak miłości - umierając nie będziecie wiedzieć czy nad Waszą trumną ktoś stanie... A stanie i tak stanie... zawsze staje, choćby nie wiem jak to bolało.
...


27 września 2013

Ciasteczka lawendowe.

Lubicie eksperymenty? Ja lubie :) Kwiaty lawendy są w ziołach prowansalskich, więc w mojej kuchnii są używane. Przepis "wisiał" na blogu "Moje Wypieki", o tu: Lawendowe ciasteczka, a ja go zawsze omijałam, bo niestety są to sezonowe ciasteczka. Ale się zmobilizowałam i latem zrobiłam je po raz pierwszy. O rany! Ale to dobre! Idealnie maślane, kruche, lawendowe - choć obawiałam się, że będą zalatywały jakimiś lawendowymi środkami chemicznymi, to się miło zasoczyłam, bo zapach inny, smak bardzo dobry i na jednym pieczeniu się nie skończyło :)

Zdjęcia robione jeszcze na blaszce, a bo sobie tak wymyśliłam, a wyszło ciemno i niechlujnie. Trudno, wygląda na to, że juz nie będzie ciasteczek lawendowych w tym roku. A macie jeszcze lawendę w ogrodzie? Ja jeszcze mam, ale juz resztki, kilka kwiatków... ścięłam ją po kwitnieniu i skubana kwitnie jeszcze raz, nie wszystkie krzaczki, ale kwitną :)
A jakby tak w tych ciasteczkach zamienić lawendę na... skórkę cytryny?, albo pomarańczy? hmm...
Ładny dzień się dziś szykuje, trzeba go jak najlepiej wykorzystać :)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny!!!

26 września 2013

Bułki marchewkowo-owsiane - dla moich dzieci - ulubione:)

Dziś chcę Wam pokazać bułeczki marchewkowo- owsiane i zachęcić do ich zrobienia :) Na te bułeczki zdecydowałam się, bo szukałam czegoś z płatkami owsianymi. Chłopcy wcinają owsiankę co rano, a Julia nie..., więc musiałam gdzieś te płatki wcisnąć. I odkryłam te bułeczki... strzał w dziesiątkę. Przynajmniej raz w tygodniu robie te bułeczki, bo dzieci je uwielbiają. Czasem jak się pytam dzieci jakie bułeczki chcą, to odpowiadają, że marchewkowe :) Za co ja lubię te bułeczki - za to że dzieciom łatwo sie je je - bo są miękkie, puszyste i całą dużą bułe pochłaniają w kilka minut, bo zachowuja świeżość nawet 2 dni (dlużej nigdy nie pożyły, bo zjedzono je), bo nie czuc płatków, a marchewka daje fajny smaczek i kolor. Mój mąż jednak za nimi nie przepada. Ale On ma ciężkie dzieciństwo za sobą - mielone, ziemniaki, zupka i chleb z serem, więc co się dziwić, ze boi się nowych smaków i nie jest przyzwyczajony do nowych smaków. Jemu robię inne bułeczki a ja z dziećmi wcinamy marchewkowe bułki.

Link do przepisu jest tu: Buleczki z platkami owsianymi i marchewka

Moje bułki nie są bardzo pomarańczowe, bo jak widać starłam marchewkę na (bardzo) grubych oczkach (moja tarka ma grubsze oczka niż standardowe tarki), ale można poeksperymentować i zetrzeć na drobniejszych oczkach. Daję też pełną, z lekka górką nawet, łyżeczkę soli, bo marchew ekologiczna którą kupuje jest słodka i bułki były jakby bez smaku, więc zwiększyłam ilość soli i jest dobrze.
Polecem spróbować te bułeczki zrobić. Ciasto może nie należy do najłatwiejszych i najmilszych w formowaniu bułek - jest bardzo miękkie, należy wtedy bułkę delikatnie formować w dłoniach obsypując mąką, bez ugniatania. Bułki te nie nadają się do wyrastania w lodówce, bo sie rozlewają po całej blaszce.
Polecam i smacznego!!!
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego dnia!!!

23 września 2013

Cukiniowe jesienne ciasto.

Jesień przyszła, kolorowo się robi :) Wczoraj bylismy na spacerze, żołędzi jest dużo, ale coś kasztanów mało. Pogoda jak to na jesieni - wietrznie, choć ciepło pomiędzy podmuchami. Trochę jesiennych ozdobników wczoraj powstało, w planach kolejne, tylko tych kasztanów mało! Całą wieś obeszliśmy, i tylko kilka kasztanów, a ja ich potrzebuję dużo... Może po tych wiatrach spadna, bo na drzewach są, ale coś spadać nie chcą. 
Tak z okazji jesienii, w kuchni zrobiło się równie jesiennie - szarlotki, aromatyczne wypieki z cynamonem, kardamonem..., lekko wkraczamy w smak pierników, dużo jabłek, śliwek. 
Kilka tygodni temu zrobiłam cistao z cukinią - pierwszy raz w życiu jadłam i oczywiście robiłam, ciasto z cukinią - niesamowite... już kolejna cukinia czeka na zrobienie z niej ciasta :) Ciasto jest pyszne... jesienne, aromatyczne, z bakaliami, rozgrzewające, energetyczne i co ważne długo zachowuje świeżość i miękkość. Przepis: Ciasto z cukinii.


Dziś mam spokojny poniedziałek... Oczywiście zmiana pościeli, ręczniki, obiad, bułki, prasowania pół godziny, ale jakoś bez stresu, może jeszcze zanim wyruszę do pracy to zdążę zrobić zdjęcia jesiennym dekoracją, które wczoraj poczyniłam :) Zmykam, bo tak planuje w 2 godziny się wyrobić ze wszystkim :)
Pozdrawiam serdecznie!!!

20 września 2013

Drożdżówki "Chelsea Buns".

Zawiesiłam się kilku cudnych blogach, tak z samego rana, głowa aż syczy z nadmiaru pomysłów, które widziałam, a czasu jak na lekarstwo. Już mam opóźnienie, bo powinnam już kończyć post, a ja dopiero zaczynam. 

Dziś, tak na weekendowy wypad, z racji stabilnego nadzienia - drożdżówki Chelsea Buns. 
Długo wogóle na nie nie zwracałam uwagi. Aż się zdecydowałam i znów plułam sobie w brodę - bo okazały się pyszne! Nadzienie nie wypływa, nie brudzi, więc można je spakować na piknik, czy wycieczkę. No może jakaś rodzynka wypaść, ale to nie dżem czy budyń - jak skapnie to nie ma ratunku.
Drożdżóweczki są proste w składzie, bez fajerwerków, a jednocześnie pyszne w tej prostocie. I do tego ta glazura... pierwszy raz robiłam taką i mam zamiar na wycieczkowe drożdżówki robic taką glazurę a nie lukier. 
Przepis na Chelsea Buns znajdziecie oczywiście u niezawodnej Doroty :) o tutaj: Chelsea Buns

Wczoraj zakończyłam definitywnie przygode z dwoma kamizelkami dla chłopców. Jutro zrobię zdjęcia to pokaże je w przyszlym tygodniu. 
Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu!

19 września 2013

Najlepsze i idealne bagietki na zakwasie.

Uwielbiam dobre bagietki. Mam takie wspomnienie z dzieciństwa, kiedy to coraz więcej produktów można było dostać, kiedy to wolny rynek stawał się wolny. Mój tata wtedy pomagał uruchomić koledze piekarnię i chwilę tam pracował, a jako pierwsze przywiózł nam z pracy bagietki. Pyszne, chrupiaca skórka, sprężysty miąsz i te cudne bąbelki na spodzie! To one mi zostały w głowie :) Teraz już wiem, że te bąbelki to wynik wgłębień w specjalnej do bagietek blaszce :) Czy ten smak można odtworzyć? Nie. Ale można spróbować upiec bagietki, które może smakiem nie będą takie jak ze wspomnień (zreszta wydaje mi się że we wspomnieniach smaki zawsze są idealne), ale będą nas zadawalały smakiem i strukturą. Dobrego przepisu szukałam długo. Jednym z pierwszych wypieków chlebowych w moim życiu były bagietki... zwykłe na drożdżach, rozlały się, zrosły, wyszedł płaski placek... ale zawzięta jestem i te bagietki na drożdżach juz opanowałam i bez problemów wychodzą takie jakie być powinny. O tych bagietkach na drożdżach pisałam tutaj: Bagietki. Ale to nie ten smak. Szukałm dalej, próbowałam różne przepisy, ale to nie to... Jak zaczęłam przygode z zakwasem, to właściwie od razu zabrałam się za przepis na bagietki od Doroty - jak zawsze same niezawodne przepisy!
Bagietki są pyszne, takie mi do szczęścia wystarczą. Nie mają bąbelków na spodzie, ale sobie kupie taką blaszkę i bąbelki też będą :) Może i piekne nie są, nie mają pieknego kształtu bagietek, ale i tak sa piekne i pyszne :) Powiem Wam szczerze, że czasem jak mi się nie chce robic zakwasu, to sobie pomyślę o tych bagietkach i już mi się chce. Dla nich warto! Chrupiąca skórka, puszysty miąsz, smak bagietkowy... pyszne.

Przepis na te bagietki znajdziecie tutaj: http://www.mojewypieki.com/przepis/pszenne-bagietki-na-zakwasie. Przepis jest na 8 małych bagietek, ja zrobiłam 4 duże, wyszły wielkością akurat na blachę do piekarnika. Ponieważ nie mam blaszki do bagietek, to poradziłam sobie inaczej: na papierze do pieczenia poukładałam takie  "zapory" z folii aluminiowej, żeby się bagietki nie zlepiły. Choć w kilku miejscach bagietki wrosły się w folię :) Pomiędzy zapory włożyłam bagietki. Przecinałam je żyletką, ciasto jest delikatne i mogło by opaść pod naciskiem noża.
Polecam te bagietki, nawet jeśli dla nich będziecie musiały zacząć przygodę z produkcją zakwasu - warto, są naprawdę pyszne. Nam idealnie się sprawdzały na ogniska, żeby w nie wcisnąć kiełbaskę - nie rozpadały się jak chleb czy bułki pod wpływem ściskania kiełbaski w pieczywie przez dziecięce łapki.
Miłego dnia życzę i pozdrawiam serdecznie!!!

18 września 2013

Tort "Dwa Michały".

Od dziś do... nie wiem do kiedy będą same kulinarne posty. Mam dość dużo zdjęć wszelkiego rodzaju wypieków, zbieranych przez ostatnie kilka miesięcy. Robótkowo pustka, znaczy nie pustka, ale pustka, już tłumaczę, otóż:

1. Dwie zazdroski czekają na zakup tego czegoś do powieszenia, póki co nawet nie usztywnione leżą i czekają.
2. Torebka, której skończyc nie moge bo nie mam rączek drewnianych.
3. Druga torebeczka bez podszewki, bo niby mała była, a mnie wkurzyła i jak ją skończyłam to od razu schowałam.
4. Komódka i skrzyneczka czeka cierpliwie na wenę i decu...
5. Dwie kamizelki, które mnie chyba wykończą... już miałam jedną całą zrobioną, konczyłam drugą i stwierdziąłm, że spróbuje zmniejszyć kaptur, bo w tej pierwszej jakiś taki wielki wyszedł... i masz! kaptur wyszedł lepiej i musiałam pruć...
Coś mi ostatnio nie idzie.
Może to i dobrze, pokażę trochę kuchennych wyczynów.
Zacznę od tortu dla moich synów na urodziny. "Dwa Michały" dla dwóch chłopców - tort o smaku popularnych cukierków i z orzeszkami. Nam smakował bardzo, ale polecam go dobrze ochłodzić - nawet przez noc. Krem do tortu jest niesamowity, poniewaz do jego przygotowania nie potrzebujemy ani jednego cukierka Michałka! Więc jest to plus dla tych wszystkich którzy mieszkają poza granicami Polski :) 
U mnie tort bez wiekszych ozdób, bo świeczki były najważniejsze :)
Przepis na tort znajdziecie tutaj: http://www.mojewypieki.com/przepis/tort-dwa-michaly
Cały tort obsypany orzechową praliną (przepis tutaj, pod lodami: http://www.mojewypieki.com/przepis/lody-pralinowe). 
Oczywiście znowu cos odwaliłąm i zgubiłam zdjęcia z przekroju.... a przy okazji jeszcze jeden tort mi zaginął, a prócz tego że strasznie smaczny był, to jeszcze taki ładny. No trudno, mam chociaz pretekst żeby zrobić go jeszcze raz :) 
Byłam wczoraj z Julią na tenisie :) Fajnie było... Dziecko zadowolone, co jakiś czas mi machała i piszczała, że chce tu chodzić i się uczyć :) Ja myślałam, że mi pójdzie dóżo gorzej, a poszło całkiem sprawnie, trener zwrócił mi tylko uwagę na ustawianie się przy serwach. ja nigdy o sportach jako takich nie myślałam, bo fizyczność nie ta, niska jestem, pierś się ma że jak podskoczę to zęby moge sobie wybić, szczupła też nie jestem. Ale jak sie patrzy na tenisistki... taka Serena, albo Balotelli, co Wimbledon wygrała... Pogramy sobie, a co :)
Zmykam, bo mało mam czasu dziś na domowe obowiązki... 
Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia życzę!!!

12 lipca 2013

Czekoladowy torcik na weekend.

Potrzebujecie czegoś czekoladowego, ale nie tak zwyczajnie czekoladowego, czegoś delikatnego, kremowego, z owocami lata... To spróbujcie ten torcik! Przepis jest tutaj: http://www.mojewypieki.com/przepis/torcik-czekoladowy-z-owocami-lata.

Torcik jest pyszny, prosty i to jeden z tych torcików, który nie wymaga szpryc, wycinarek do ozdób, umiejętności, barwników itp., a i tak po "ozdobieniu" - wysypaniu okruchów na górę - wygląda pysznie i idealnie. Czasem taki artystyczny nieład jest bardzo apetyczny i wygląda lepiej niż taki wypicowany tort pokryty masą - nie żebym takich sama nie robiła :) Ale na lato, takie okruszki ciasta jako ozdoba, cieknąca frużelina po białym kremie... Tort jest naprawde prosty i szybki w wykonaniu - polecam wypróbować!
Gdzieś zgubiłam zdjęcie z przekroju... Frużelinę zrobiłam z truskawek, porzeczek czerwonych i borówek.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu!

09 lipca 2013

Cytrynowe ciasto drożdżowe do odrywania.

Potrzebujecie czegoś pożywnego, przyjemnego do jedzenia w letnie upalne dni, czegoś orzeźwiającego? To ta drożdżówka jest idealna - a nawet nie trzzeba jej kroić! Bo robimy to przed pieczeniem :)
Przepis na drożdżówkę znajdziecie tutaj: http://www.mojewypieki.com/przepis/drozdzowe-ciasto-cytrynowe-do-odrywania. Zmieniłam jednak coś: cytrynową posypkę zamienilam na nadzienie maślano cytrynowe - cukier, sok z cytryny i rozpuszczone masło, ale nie dużo masła, tyle tylko by powstała bardzo gęsta papka (dodałam masła na oko, myślę że było to ok 20 g, ale wlewać powoli i mieszając sprawdzac konsystencję). Musi powstać gęsta papka, bo inaczej nadzienie wypłynie dołem. Polecam również nie skracać czasu pieczenia, a jedynie przykryć folia aluminiową ciasto, bo może się spiekać od góry.
Przepraszam za bardzo sloneczne zdjęcia, ale byłaa to już druga taka drożdżówka jaką zrobiłam, a że pierwszej nie zdążyłam zrobić zdjęć, to z tą drożdżówką nie czekałam już do wieczora na zdjęcia.

Na polu robótkowym... właśnie skończyłam pewien duży projekt - jutro pokażę Wam owoc mojej pracy :)

I jeszcze zaakcentuję moją niebywałą zdolność opalania się. Otóż nie lubię się opalać, jeszcze leżąc na leżaczku z szydełkiem czy czytadłem, tak żeby się nogi opaliły trochę to tak (stosując się do zaleceń lekarskich, warto bym czasem wystawiła się na słońce, tak typowo opalając się, ale oczywiście bez przesady). W weekend wystawiłam przód na słoneczko, no ładnie, ju taka blada nie jestem i skóra nie wydaje się taka cienka, wręcz przezroczysta - ale jakoś opalanie tyłu nie napawało mnie radością - leżeć i nic nie robić... nie lubię tak czytać, bo mi kartki odbijają światło i oczy bolą - i jak tu się zmobilizować, jak zawsze mam coś lepszego do zrobienia - a no tak: wczoraj nie miałam prądu przez godzinę... To się położyłam i leżałam i leżałam, nie godzinę, bo i tak już się zmęczyłam jak nie wiem, ale dwa razy po 20 min, z dużą przerwą pomiędzy i smarowaniem najpierw filtrem 15, na drugie 20 min filtrem 30 i co? Jakby byo Euro, albo olimpiada, to mogłabym półdupkami kibicować... pięknie sie opaliłam na czerwono... a najśliczniej to się odbiła farbanka od bikini i mam na tyłku falę :) Nie szczypie, nie swędzi, nie boli, dobrze że to tylko kolor a nie efekt spalenia :) Ale ja już tak mam i nic na to nie poradzę. Kiedyś wysmarowałam się filtrem 50 i nad morzem przez 30 min tak się spaliłam, że aż mi bąble wyszły - nawet na uszach. Pewnie wpływ na to szybkie spalanie sie ma również to że w Danii słońce jest niżej niż w Polsce i pod innym kątem - w połunie nie mamy słońca w zenicie, a lekko na południu. Jako dziecko opalałam się na czekoladę, a teraz na malinkę :0 I to smaczne i to smaczne, ale chociaż skóra nabrała koloru, ale i polepszyła się w dotyku - a dla osób które mają bardzo suchą, podrażnioną i problematyczną skórę polecam poczytać o siemieniu lnianym i jego szerokim zastosowaniu w kosmetyce domowej. 
Zmykam robić zdjęcia póki słońce mi na to pozwala.
Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!

04 lipca 2013

Biała Pavlova - piękny i pyszny deser.

Czy słyszałyście te historie, o tym jak strasznie trudno jest przygotować bezę? Ja usłyszałam to kiedyś od mojego taty - kucharza, no co Ty, nie wyjdzie Ci - my robiliśmy kiedyś ale nie wyszło. A jak mi się powie, że nie da rady - to będę się starała tak długo, zęby pozjadam, włosy powyrywam, a zrobię. Oczywiście pierwsze pieczenie bezów nie poszło, drugie też nie bardzo, trzecie już lepiej, a potem... czasem, jak piekę trzy blaty na raz, to muszę lekko ugniatać je w piekarniku, bo tak puchną, że mi się do blachy wyżej przyklejają... Jaki jest sekret bezów? Moim zdaniem to jedna rzecz - idelane ubicie, a nie przebicie białek. Piana musi być sztywna, ale też nie może być za długo ubijana, na to nie ma rady, najlepiej sprawdzać, odwracając miskę do góry nogami. A co robię inaczej niż w przepisach? Nie dosypuje cukru malymi partiami, tylko wsypuję strumieniem do miski, cały czas miksując (bo tak szybciej) i nie używam termoobiegu, bo wydaje mi się, że szybciej się "suszy" bezę, na "góra i dół", wierzch jest chrupki, a środek ciągnący, ale też nie jest przesuszona.
Jeśli chcecie wypróbować swoje zdolności i zrobić bezę, a nigdy jej nie próbowałyście zrobić, jednak szkoda Wam (w najgorszym wypadku) "zmarnować" kilka jajek - to na to też mam sposób. Kiedy coś robimy, pieczemy, gotujemy budyń itp. zostają nam białka, dziś jedno, jutro drugie, za kilka dni kolejne. Ja mroże białka - mam plastikowy pojemnik w zamrażarce, na pokrywce nakleiłam taśmę malarską i markerem rysuję kreskę, za każdym razem gdy dolewam nowe białko. Białka rozmrażam przez noc w lodówce - bałabym się zostawić je na całą noc poza lodówką...
I czas na królową dnia - biała pavlova z bitą śmietaną i frużeliną z owoców lata. Orginalny przepis lekko zmodyfikowałam: http://www.mojewypieki.com/przepis/szwarcwaldzka-pavlova, otóż zamiast wiśni do frużeliny użyłam truskawek, borówek, porzeczek i malin i nie posypywałam góry czekoladą.

Lubie takie ciasta, desery, gdy kremy, masy i polewki niekoniecznie trzymają się swojego miejsca, gdy spływa, przenika się, a jeszcze jak te warstwy kontrastują kolarami... mmmm... 
Dziekuję za odwiedziny i komentarze! Miłego dnia życzę wszystkim :) Pozdrawiam!!!

03 lipca 2013

Chleby na zakwasach - z ziarnami.

Musze trochę urozmaicić tematykę na blogu, i dziś coś z kuchni Wam pokażę:)
Zawzięcie próbuję swoich sił w pieczeniu chlebów na zakwasie. Moje wnioski po wypróbowaniu kilku przepisów i wyjęciu z piekarnika dwóch bochenków którymi można by było zabić..., stwierdzam, że mam już kilka ulubionych przepisów, najlepsze chleby wychodzą mi jednak z dodatkiem drożdży, niewielkim, ale zawsze (chociaż 1/4 łyżeczki - chyba do przepisów bez drożdży sama będę je dosypywała), po drugie, jednak zakwas pszenny lepszy mi wyszedł, chleby na nim wychodzą fantastyczne, a na żytnim tylko te z drożdżami - nie będę już robiła zakwasu żytniego, tylko pszenny, może zrobię z mąki pszennej pełnoziarnistej, ale już nigdy z żytniej pełnoziarnistej...
Dzisiaj pokażę Wam dwa chleby, które zrobiłam jako pierwsze - niesamowicie dobre chleby...
Pierwszy to chleb wieloziarnisty chleb na zakwasie, przpis: http://www.mojewypieki.com/przepis/wieloziarnisty-chleb-na-zakwasie.
Bardzo dobry chleb, ziarna się nie narzucają - nie są jakoś bardziej wyczuwalne, fajnie chrupie słonecznik, miło się je ten chleb. Dodam jeszcze, że ani mój mąż, ani córka nie lubią chlebów ziarnistych - a ten im smakował.
 Strukturę miąsza ma ciut poszarpaną, ale to przez niecierpliwość i niesamowity zapach - nie mogliśmy się doczekać i pokroiliśmy go jeszcze ciepłego... Ziarna jakie użyłam to siemię, słonecznik i sezam.
Drugi chleb, dostał przydomek "wciągający"... Kursowaliśmy do kuchni po kolejną "małą kromeczkę" jak małe wyścigówki. Pyszny, puszysty chleb, zdecydowanie lepszy od poprzedniego, a przez uzycie zakwasu pszennego - nie mam już drobinek z zakwasu żytniego, kolor piekny, jasny i jak widać ma śliczne dziury w miąszu... Przepis: http://www.mojewypieki.com/przepis/chleb-z-siemieniem-lnianym-i-slonecznikiem-na-zakwasie
Podsumowując moją pracę z zakwasem, stwierdzam, że nie taki on straszny. Jednym problemem jest to, ze żeby taki chleb przygotować nie wystarczy jak w chlebie na drożdżach, który zawsze robię - wrzucić wszystkie składniki do misy miksera, włączyć - samo się robi, po 1,5 godz. wyjąć z misy, bez wykładania na blat czy podsypywania mąką, uformować kulę w dłoniach, położyć na formie i po pół godz. do piekarnika i już. A zakwasowce, to nie tak prosto... Dzień wcześniej trzeba zacząć myśleć o tym jaki chleb chcemy zrobić - zakwas po wyjęciu z lodówki potrzebuje 3 godzin na ocieplenie, potem 3 godziny po dokarmieniu, wtedy możemy zrobić zaczyn, który musi odczekać 12-16 godzin... więc jak w południe wyciągnę zakwas, to dopiero na drugi dzień wieczorem mamy chlebek. Ale tak szczerze, to warto pomęczyć się z zakwasem, dla tak pysznych chlebów.
To wszystko na dziś, zmykam, bo starsznie dużo na głowie mam dziś.
Pozdrawiam!!!

28 czerwca 2013

Crumble z rabarbarem.

Zacznę od podania linku do przepisu na Crumble: http://www.mojewypieki.com/przepis/crumble-z-rabarbarem, bo jeszcze się rozmarzę i zapomnę :) 

W sezonie rabarbarowym jemy ciasta rabarbarowe, trarty z musem rabarbarowym, ciasta kruche, drożdżowe muffinki, placuszki, aż przychodzi czas, że już pomysłów brak. I wtedy znalazł się przepis na ciekawy i prosty deser - mus rabarbarowy i pyszna kruszonka! Kto nie lubił będąc dzieckiem zeskubywać kruszonkę z ciast i drożdżówek!? A kto wyjada ją teraz? :) To deser marzenie dla wszystkich wyjadaczy kruszonki :)
 Deser podałam z bitą śmietaną :)
Do przygotowania deseru potrzebujemy formy - można tak jak ja użyć małych foremek, ale też dużych, jeśli nie macie nic specjalnego, to nie szkodzi - tortownica uszczelniona folią aluminiową czy naczynia żaroodporne, też będą dobre.
To wszystko na dziś, życzę Wam udanego i przyjemnego weekendu!
Pozdrawiam!!!

27 czerwca 2013

Tarta truskawkowa.

Dawno nie jadłam czegoś tak dobrego. Tarta - u mnie w wersji torcikowej - bo w normalnej tortowej formie robiona, zachwyca przede wszystkim pysznym cisteczkowym spodem. Nie jestem fanem spodów cisteczkowych na bazie ciastek digestive, jeszcze te z czekoladą to tak, ale te zwykłe nie bardzo mi smakują. Ale w formie tradycyjnej, czyli nie na spodzie ciasta, a do jedzenia jak powinno się jadac cistaka to jak najbardziej :) Długo już nie robiłam spodów ciasteczkowych do ciast, wolę zagnieść kruche ciasto, a gdzie można to ułożyć herbatniki. Do zrobienia tej tarty zostałam... zmuszona?, może raczej postawiona przed faktem dokonanym - zastanawiałam sie co zrobić, a Synek zajżał mi przez ramię i pokazał paluszkiem na zdjęcie tej tarty, to chce i koniec. No dobrze, zrobiłam. Tym razem jednak ciasteczkowy spód, na ciastkach Oreo, był wręcz nieziemsko dobry. Nie wiem gdzie się podział lekko gorzki smak kakaa? Spód był słodki, aż się zastanawiam,  że jakbym nie używała masła solonego (bo tylko takie używam, do kremów i ciast), to mogłoby być za słodkie. 
Masa truskawkowa pyszna, puszysta, fajna... Link do przepisu: http://www.mojewypieki.com/przepis/kremowa-tarta-truskawkowa.
Moja tarta wyszła trochę niska, bo użyłam większej blaszki.
Dziękuję za odwiedziny!
Pozdrawiam serdecznie!!!

21 czerwca 2013

Drożdżówki z pomarańczowym nadzieniem.

Choć nie jestem wielbicielką pomarańczy w wypiekach - jest naprawdę niewiele wypieków, które chcę wogóle spróbować zrobić i zjeść. Natomiast do tych drożdżówek zmuił mnie słoik dżemu pomarańczowego w lodówce. Dostosowałam sobie przepis do dżemu (dżemu nawet jak na dżem pomarańczowy - bardzo dobry z dużyi kawałkami skórki kandyzowanej - wida c kawałek pod lukrem na zdjęciu) i zrobiłam takie bułeczki:


Przepis na pomarańczowe bułeczki z twistem: http://www.mojewypieki.com/przepis/pomaranczowe-buleczki-drozdzowe-z-twistem--.
Zmiany jakich ja dokonałam, to takie, że do nadzienia nie dodałam skórki pomarańczowej, natomiast na  nadzienie serowe, wysmarowałam dżem. Polecam te bułeczki, nie tylko dla miłośników pomarańczowych wypieków :)
Tylko tyle dziś, uciekam, pa!
Tylko tyle dziś

20 czerwca 2013

Chleb wiejski i zakwas chlebowy.

Miały być dziś robótki, ale po moim wczorajszym wyczynie... no nie ma mowy muszę się z Wami tym podzielić bo mąż nie podziela mojej ekscytacji, a wygadać się trzeba.
Zaczęło się od bułek, do przygotowania których musiałam zrobić zaczyn, który rósł tylko kilka godzin, bułki wyszły naprawdę fajne i smaczne, choć w kształcie... kompletnie nie fotogeniczne - bo mi się strasznie zlały - znaczy tak wyrosły, że się zrosły. I poszłam za ciosem. W poniedziałek zaczęłam tworzenie zakwasu chlebowego. Zrobiłam z mąki żytniej pełnoziarnistej, a wieczorem stwierdziłam, że pszenny też zrobię - w ramach szkolenia. I tym sposobem mam zakwas żytni, który za 3 godziny będzie gotowy do produkcji chleba i wieczorem będzie pszenny :) Podobno pszenny jest bardziej kapryśny, ciężko go uzyskać, a dla mnie to on od początku wyglądał dużo lepiej - w żytnim było mało bąbelków, zapach był niewyraźny, a w pszennym to i bąble i się ładnie rozwarstwił, i zapach "jak trza". Zakwas trzymam w ciepłym pokoju - nad kotłownią, w dzień uchylam okno, w nocy otwieram drzwi, ale co mnie zdziwiło to mi nie wykipiał - wogóle to grzeczny jakiś ten zakwas, bo rośnie naprawdę delikatnie i pomalutku (a tak na wszelki wypadek postawiłam go na podłodze w blaszce z wysokimi brzegami - takiej od piekarnika).



Jutro pierwszy wypiek z zakwasu - przepis wybrany, nic tylko rękawy podwijać i się... no cóż umęczyć, bo chleby na zakwasie wymagają dużo więcej czasu i pracy niż te na drożdżach. I są takie skomplikowane... zagnieść, dolać, odłożyć, odpocząć, odgazować, przykryć, złożyć...eh...
Czekając na zakwas stwierdziłam, że spróbuję może chleb na zaczynie drożdżowym, tez się długo czeka, też trudniejsze przygotowanie... I wybór padł na Chleb wiejski, przepis tutaj: http://arabeskawaniliowa.blogspot.dk/2010/04/chleb-wiejski-country-bread.html.
Zaczyn rósł i rósł, po 12 godzinach zaczęłam się niecierpliwić, zaglądałam do niego co pół godziny, aż wreszcie po uplynięciu 14,5 godziny środek zaczynu się zapadł! Później było łatwiej. Problemy zaczęły się przy formowaniu właściwego bochenka - bo jakiś lejący wyszedł. Upchnęłam jakoś to ciasto na pokrywkę od naczynia żaroodpornego i do piekarnika.
I chleb wyszedł... mh. Na samo wspomnienie o tym smaku robię się głodna. Co prawda mogłam go potrzymać dłużej na etapach wyrastania - na maksymalne ramy czasowe, a nie jak ja zrobiłam, jak się ruszyło po upłynięciu najniżej granicy czasowej to robiłam dalej, nie czekałam dłużej. Mogłam też na etapie zagniatania ciasta dodać trochę więcej mąki, bo dość luźne ciasto wyszło. 
A teraz kwestia smaku - wczoraj jeszcze lekko ciepły chleb, wydawał nam się gumiasty - dobry, smaczny, ale komfortu jedzenia nie było - chleba nie winię - a a raczej siebie... ale dziś... no naprawde bardzo dobry chleb!!! Co prawda, krzywy, bo się rozlal na boki, skórka chrupiąca, ale ciemna... - choć w smaku nie czuć spalenizny aż takiej starsznej. Mąż wczoraj z rozmachu pokroił cały chleb, zanim zdążyłam zrobić zdjęcia, więc musicie zadowolić się tym rozmazanym zdjęciem - innych nie będzie bo innych nie moge zrobić (o tym za chwilę).
A ja dziś od rana, mam impreze na całego - drogę robią, więc mam hałas, jakieś wielkie maszyny jeżdżą mi przed domem, wręcz przed oknem... a do tego walce i szczotki... a zdjęcia niewyraźne to przez walec - jak jeździ to mi się cały dom trzęcie i co stanęłam do zdjęcia to walec przejechał. Mam nadzieje że się przesuną kawałek dalej, byle za sąsiada dom- to nie będzie tak trzęsło, bo jeszcze chwila a mi się wnętrzność wytrzęsą - juz nawet kawa mi się odbija... Nie mogą tego robić jutro, jak mnie w domu rano nie ma? Albo jak jest cieplej i w nocy nie padało, to bym sobie na ogród wyszła...
Dość narzekania, drogę robią raz na kilka lat, więc nie ma co narzekać. 
Zmykam. 
Miłego dnia życzę! Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam!!!