Translate

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą do domu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą do domu. Pokaż wszystkie posty

10 stycznia 2017

Pufff!

Zrobiłam sobie "pufff" - tak pieszczotliwie mówimy na ten... podnóżek?, pufe?, poduche?, właściwie nie wiem jak to inaczej nazwać.


 Kiedyś już o tym pisałam ale dla opisania historii powstania pufffy powtórzę, otóż moja sąsiadka zbiera dla mnie resztki włóczek.  Czasem są to małe kłębki a czasem o wiele więcej i można z nich coś stworzyć. I tak też stałam się posiadaczka 8 motkow takiej wloczki:
Miałam z nią już kiedyś doczynienie. Dawno temu kiedy dla chłopców robiłam czapki zimowe z uszkami. Tym razem czapek nie miałam w zamiarze- choć Franek stwierdził że fajnie by było znowu mieć takie czapki. Długo nie myślałam o tym co z nich zrobie. Chciałam pufe. I pufe mam. Początkowo miałam kupić wypełnienie, uczyć nawet worek na nie. Ale stwierdziłam że nie wiem jaka duża mi wyjdzie i najpierw muszę zrobić ten pufff żeby określić ile wypełnienia mi potrzeba. A może wyjdą mi dwie pufy? Wyszła mi jedna. Zrobiłam ją z dwóch połówek ponieważ nie bardzo podoba mi się gdy na szydełku zmniejszamy ilość oczek bo zawsze ostatnie rzędy wychodzą mi luźno. Przymierzyłam jako wypełnienie poduszki dla gości, bo chciałam zobaczyć jak to będzie wyglądało z wypełnieniem i ile tego potrzebuję- stwierdziłam że właściwie poduszki w rozmiarze 60x70 pasują idealne. I zaszyłam szydełkiem z poduszkami w środku. Teraz tylko muszę pamiętać żeby kupić jakieś poduszki dla gości bo użyłam wszystkich czterech jakie miałam.
To tyle na dziś.
Życzę Wam ciepła w te mroźne dni😀
Pozdrawiam!

18 marca 2014

Ściereczki - szmateczki.

Dziergnełam sobie takie szmateczki. Nie za duże, żeby się tylko w rękę zmieściły i żeby można nimi na mokro coś w kuchni przetrzeć. A bo stwierdziłam, że za mało mam takich ściereczek, a i resztek bawełny to ja trochę (...) mam... i te druty trzeba oswajać... 
Kolory są trochę jaśniejsze i intensywniejsze.

Miałam ich nawet na blogu nie pokazywać, ale nie mam nic innego. Dziergałam na drutach, a że miałam mało włóczki (wiedziałam że mi zabraknie, ale myślałam że najdzie mnie jakiś pomysł w trakcie dziergania, za co się zabrać)... to robótka leży, a ja nie mam pomysłu na kolejną prace. Znaczy mam włóczke na sweterek i chustę do przerobienia, ale co do sweterka nie mam jeszcze pomysłu, a chusty mi się nie chce ruszać...
To już wszystko na dziś. Nie wiem kiedy się odezwę, jak coś dziergnę :)
Pozdrawiam!!!

21 stycznia 2014

Narzuta na łóżko z kwadratów babcinych :)

Ależ się dziś post w tematyke wbił - babcine kwadraty w Dzień Babci :) Z moimi Babciami to mogę sobie pogadać na linii ziemia - niebo. Wszystkim Babciom życzę zdrowia i poczucia, że jest się potrzebnym. 

Wracając do narzuty - może trochę przypominać kocyk, ale jak widać wymiar mało kocykowy - 230 x 120. Narzutka jest dla Julii i męczyłam ją kilka dobrych miesięcy, ale nie dlatego, że źle się robiło, o nie! Wręcz przeciwnie, (póki nie zaczęło się obrabianie na około całej narzuty...), kocyk robiło się przyjemnie i nawet szybko sie powiekszał, aż koejny raz zabrakło czarnej włóczki, dokupiłam i znów zabrakło - policzyłam sobie ile elementów wychodzi mi z 5 motków - bo tyle kupiam wcześniej, i chyba potem zamiast zapisać 10 motków potrzebuję, to wpisałam znów 5... A na sam koniec zabrakło mi różowego... na dwa okrążenia... Przed świętami dokupiłam i w święta ukończyłam :) Wreszcie...
Kolory wybierała Julia, a ja miałam za zadanie je tak ładnie dobrać by pasowały :) Nawet wzorek ułożyłam - kwadraty powtarzaja się po skosie. I oczywiście musiała być falbanka, tak chciała Julia - czyli dla mnie kłopot z głowy, bo nie musiałam dbać o to by obramowanie narzuty było ładnie rozłozone i się nie zawijało, tylko bez stresu dziergałam na około. Narzutka wygląda tak:

To wszystko na dziś. Życzę udanego dnia!
Pozdrawiam!!!

24 września 2013

Jesienne ozdoby.

Jesień się zaczeła i nie byo rady... w weekend pochowałam letnie ozdóbki. Trzeba było coś wykombinować w jesiennym deseniu. Mam takie dyńki na zydełku, ale niezbyt mi sie podobają. Pomyślałam, pochodziłam, wyciagnełam koszyczek wiklinowy, świeczkę i przypomniałąm sobie o fajnych dyniach które widziałam na jednym z blogów. Wygrzebałam kulki styropianowe, które miały być na bombki... i zrobiłam dyńki :) Bardzo fajnie i przyjenie sie je robi, nawet Julia się zainteresowała i sama zrobiła najmniejsza pomarańczową dynię. Ja owijalam tylko na jeden sposób, miałam tylko cienkie włóczki a z grubą, owijanie na inne sposoby wyglądało by dużo lepiej. Sobie wymysliłam, że skoro ozdobne dyńki maja też kolor zielono - żółty, to jedną dynię obkleiłam dwoma włóczkami, wtym żółta włóczka była z takimi wypustkami i wyszło to nawet fajnie. Cały czas żałuję, że nie miałam grubszych włóczek. Jak ostatnio byłam w mieście, to odwiedziłam sklepik, gdzie mają fajne włóczki też w małych motkach - idealne na takie sezonowe ozdoby, ale nie mieli wtedy żadnych takich "jesiennych" kolorów, wszystko było w pastelach...
Do koszyka trafiły też skarby ze spaceru :)
 Koszyczek trafił na stół, a na ławę zrobiłam mały lampion. Słoiczek, drucik, koronka, swieczuszka i żołędzie :) Ot cała filozofia!

 I nawet głóg się dostał do słoiczka, bo mi dwie kulki się plątały w żołędziach.
Jeśli macie ochote na takie dynie, to zapraszam tutaj: Repeat crafter me. Ja zrobiłam trochę inaczej - nie ścinałam dna kulek, bo mi podstawka niepotrzebna, a nawet jak się dobrze postawi to też stoi. Korki zamieniłam na patyki (kiedys widziałam takie śliczne dynie z patykami z zakręconymi kłączami - niestety przeszukałam cały ogród i nie znalazłam ...), nie robiłam też listków, choć nie wiem, czy przypadkiem nie powstaną, bo coś mi łyso wyglądają. Nie uzywałam kleju w pistolecie - szczerze powiedziawszy to nie wyobrażam sobie trzymania kulki, poklejonych palców, pomiędzy tym wszystkim włóczki, która klei się do wszystkiego i jeszcze pistolet z klejem... Użyłam wikolu i nakładałam go pędzelkiem.
To wszytsko na dziś. Mało tych ozdób, ale to przez te kasztany - jakbym miała ich więcej, to więcej ozdób bym zrobiła. 
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia!!!

13 września 2013

Słoik na kamienie w szydełkowej czapeczce.

O tym słoiku wspominałam już przy okazji poprzedniego słoika w szydełkowej czapeczce. I wreszcie doczekał się zdjęć i publikacji. 

Słoik z przeznaczeniam na kamienie, których Julia uzbierała już niemałą ilość. Część jest w buteleczce i w szkatułce szklanej, reszte, te największe włożyłyśmy do słoika. 
Nie ma co za dużo pisać od tym słoiku, wspomnę tylko o samej czapeczce - szydełkowy kwiatek wokół obrobiony jak granny square (babcine kwadraty). Wzór na ten i poprzedni kwiatek na słoik pojawi się jeszcze w tym miesiącu na blogu Inspiracje dla kreatywnych, zapraszam do zaglądania.
I czas na gwóźdź programu :)
Ciemno było, bom Julia ma zachodnie okno, a ja na zdjęcia mam czas do południa.

Czapeczkę przykleiłam do pokrywki klejem w żelu - fajnie się wcisnął pomiędzy materiał i niedość że go nie widać, to nawet nie czuć pod palcami - w porównaniu z klejem na gorąco - ten w żelu jest dużo lepszy. Kiedyś przykleiłam koralik klejem typu kropelka - to mi stryszczyl się lakier z koralika, a ten klej w żelu nie robi takich psikusów - w kwiatku na zdjęciu powyżej można dojżeć mały koralik. Dość dobry to klej, łatwy w używaniu, nie ma z nim problemów takich jak zaklejenie tubki, czy przyklejenie palców. Klej jest przezroczysty i używałam go nawet do zaklejania końcówek sznurków przy bransoletkach. Klej ten to Pattex 100% do wszystkich materiałów (w Polsce nazywa się Pattex Total). 
Jeszcze o jednej rzeczy chcę napisać. Otóż wczoraj odkryłam, że mamy w okolicy sowę puszczyka :) Czasem wieczorami słyszałam gdzieś na południowym - zachodzie jakby zachrypnienty kogucik rajski, ale z dnia na dzień głos się zbliżał, zawsze około godziny 21. Głos mnie zaciekawił i wczoraj zasiadłam z telefonem na schodach na ogród. Czekam na głos. I słyszę go na wschodzie i to dość blisko. Poszukałam głosy sów na you tube i się dowiedziałam że to samiec puszczyka. Głos porównywałam na bierząco - sowa huhuu, a ja słuchałam czy to tak samo :) W Polsce mieszkałam przy lesie, dużym bo z poligonem wojskowym, kiedyś widok był na pola i lasy, teraz to sie tam domy wynurzają... ale sowy na wolności nigdy nie słyszałam - chowały się pewnie, bo kiedyś to więcej ludzi chodziło do lasu. A tu, środek wsi, normalnie domy, niektóre domy to gospodarstwa, mniejsze i większe, ale mamy spory starodrzew, może własnie to one przyciągnęły puszczyka :) 
Chciałam jeszcze podziekować bardzo serdecznie za wszystkie wczorajsze odwiedziny i bardzo miłe komentarze. Dziękuję że jesteście tu ze mną :) 
Pozdrawiam i życzę udanego weekendu!

05 września 2013

Szydełkowy pled z kwiatkami Maybelle.

Maybelle square - jeden z piękniejszych elementów szydełkowych jaki widziałam. Historia tego elementu jest nawet długa :) Otóż jedna kobieta z Wielkiej Brytanii, wykonała kwiatki Maybelle Crochet Flower (http://6ichthusfish.typepad.com/6ichthusfish/2010/05/maybelle-crochet-flower-free-pattern.html), udostępniła opis wykonania. Inna kobieta, mieszkająca w Szwajcarii (a jest Szwedką) wymysliła by przerobić Maybelle crochet flower na Maybelle square, czyli kwiatki przerabiamy na kwadratowe elementy (http://myrosevalley.blogspot.dk/2013/06/maybelle-square-crochet-pattern.html). Ja jednak troszkę zmodyfikowałam wzór, musiałam go dostosować do moich potrzeb - czyli łączenia elementów oczkami łańcuszka pomiedzy słupkami. Zmiana nastapiła w rzędzie 3. Otóż cały rząd to słupki, nad każdym oczkiem, nad każdym słupkiem, na rogach na dwóch oczkach łańcuszka robiąłm dwa słupki, dwa oczka łańcuszka i dwa słupki. Łącznie na jednym z boków, licząc od dwóch oczek łańcuszka wychodziło mi 25 słupków.
Dodatkowo zrobiłam jeszcze rząd 4, w którym łączyłam ze sobą kwadraty oczkami łańcuszka. Opis mógłyby być mało zrozumiały, więc rozrysowałam wspomniany już rząd 3. i 4. 
Legenda:
Kropka - oczko łańcuszka
przekreslona kreska - słupek
dwie/trzy przekreślone kreski - słupki wbijane w jedno oczko


Pled robiło sie przyjemnie, nawet szybko, choć oczywiście odwaliłam  włóczkami, bo sobie wymysiliłam, że kupię najpierw każdego koloru po 5 motków i sprawdze ile mi wychodzi elementów z jednego motka. Policzyłam, pomierzyłam jaki duży ma być ten pled - dużo musiałam dokupić i oczywiście, a to nie jechaliśmy do sklepu z tą włóczką, a to czarnego nie było i tak ponad miesiąc pled się dziergał... Pled ma tylko 48 elementów, ale jest duży... - 150 cm x 190 cm, włóczka to akryl, a szydełko 4. I jest ciepły, choć nie goracy, bo taki też miał nie być :) 
I tak wygląda :


 I oczywiście zabrakło mi siwej włóczki na obrobienie... muszę dokupić... a zobaczcie na jaki mały kawałeczek - można się wkurzyć... Ale trudno, pled jest już w używaniu, dokończe jak kupię włóczkę, bo specjanie po nią nie będę jechała.
Miłego dnia życzę! Dziękuję za odiwedziny i komentarze. Pozdrawiam!!!

30 sierpnia 2013

Słoik z kwiatuszkową czapeczką.

Wpadł mi do głowy pewien pomysł i już z niej nie wypadł :) Julia ma dużo róznych "pierdołków" w swoim pokoju. Ciężko jest je ogarnąć i zaczęłam myśleć co z tym zrobić. Zobaczyłam na blogach tusalowe słoiczki z resztkami i wtedy mnie olśniło. He, dobrze, że zbieram wszystkie słoiki po kawach - choć za każdym razem kiedy myję kolejny słoik zastanawiam się czy nie powinnam go wyrzuć... Ale wracając do słoików i tych "pierdołków". Największym problemem są kamienie... różne różniaste, które Julia uwielbia (wogóle to moje dzieci mają jakiś problem z kamieniami - w pralni mam całe wiaderko kamieni wyciąganych z kieszeni, w samochodzie, na ogródku poprzyciągane kamienie, kawałki cegłówek, co tylko znajdą to zabierają ze sobą, a z domu codzień wyrzucam po kilka kamorów... ) i  z takimi slicznymi kolorowymi gumeczkami do scierania. Kiedyś Julia sobie je kupiła, oczywiście słabo ścierają ołówek, ślicznie wyglądają i jest ich cała masa - ale ja się w zakup nie mieszam, miała swoje pieniążki i sama decydowała (drugi raz juz takiego błędu nie zrobiła :)). Wygrzebałam taki duży słój, wybrałam ładny kwiatek, taki lekko 3d :) Zrobiłam i jest! 


Jak gumki nie chcą spełniać swojej funkcji, to niech chociaż spełniają funkcję ozdobną :) Zrobiłam jeszcze jeden słoik, na kamienie... ale zdjęcia jeszcze nie ściągnięte :)
To już wszystko na dziś. Życzę Wam udanego weekendu. Dziekuję za odwiedziny i komentarze. Pozdrawiam!!!

20 sierpnia 2013

Muszelkowy post - czyli jakie muszle skrywa nasz Bałtyk i co można zrobić z muszelek.

Kolejny powakacyjny post (choć pogoda i nastroje nadal całkiem wakacyjne). Pokażę Wam dziś muszelki, takie zwykłe z Bałtyku, dokładniej z cieśniny Kattegat, skąd blisko do Morza Północnego. Jak już jesteśmy przy Morzu Północnym, to mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się wybrać do miejscowości Skagen, jest to najbardziej wysunięty na północ  cypelek Danii, gdzie można ujżeć niesamowite zjawisko połączenia ciepłych wód Bałtyku z zimnymi wodami Morza Północnego. Dla ciekawych tego zjawiska polecam wpisać sobie w Google Grafika "Skagen" i zobaczycie jak fascynujące to miejsce.

A wracając do muszelek. Najpierw pokażę moją nawiększą dumę i największe zdobycze, które znalazłam pierwszego roku jak przyjechalam do Danii - trzeba trafić na czas pomiędzy dobrym przypływem, a odpływem. Najlepiej się szuka podczas odpływu, plaża powoli się powiększa, morze odchodzi i odkrywa kolejne miejsca z muszelkami - miejsca, czyli sterty, kupy, ogrom! muszelek. Nie raz byłam nad polską częścią Bałtyku, ale nie wiedziałam, że w Bałtyku może być tyle i to takich muszelek!
Przy muszelkach dla porównania świeczka, w rozmiarze zwykłym, małym.
 I takie tez można znaleźć
 Zbiory dokonane, przygotowana jestem na kolejny przypływ weny muszelkowej:)

 I tegoroczne zbiory większych muszelek - ta czarna jest porośnięta jakimiś porostami i znalazła ją Julia.
Jak jesteśmy nad morzem, to wcale nie trzeba się nachodzić, żeby pozbierać trochę muszelek. Siadasz tyłeczkiem na piasku i wystarczy tylko zbierać muszelki wokół siebie. Ja większość muszzelek zbierałam w wodzie, bo tak przyjemnie jest chodzić po wodzie. 
A co robię z muszelkami? A co mi do głowy przyjdzie, naszyjnik muszelkowy pokazywałam już wczoraj, można zrobić wiszące sznury muszelek, wrzucić do szklanego naczynia, rozsypać wokół świeczki... a ja zrobiłam o tak:
wianek wisi na tarasie, chyba potrzebuje większej ilości muszelek i czegoś do towarzystwa, bo wygląda trochę łyso:
 proste sznurki muszelek, na końcach małe dzwoneczki, wiszą pod pawilonem w ogrodzie i przy wietrze ślicznie dzwonią



 I świeczki. Ta jest mojej produkcji, najpierw świeczkę obsmarowałam klejem pcv i całą świeczkę wyturlałam w drobnym piasku również z plaży. Muszelki przyklejałam klejem na gorąco i póki co jakoś się trzyma.
 I z ozdóbkami również morskimi, drewienka, wyschnięte rośliny
 I tu widac drugą świeczkę...
 Ta podoba mi się bardziej - a zrobiła j ą  Julia. 
To wszystko na dziś.
Życzę miłego dnia!
Pa!

10 lipca 2013

Kwadratowy pled.

Od dawna zamierzam się do zrobienia jakiegoś fajnego i dużego koca. Już wiem jakie kolory mają być, jaki wzór, wiem jakią kupię włóczkę, ale jakoś kiedy trzeba sobie przypomnieć o zakupie włóczki na pled to przypomina mi sie tysiąc innych rzeczy i tak mi schodzi z tym pledem już chyba dobry rok... ale teraz mam zamiar wybrać się specjalnie po włóczkę. Najpierw muszę zrobić to co mam chwilowo w głowie, ale taki pledzik... powstanie, powstanie... Tym czasem, sprzatając w kłębkach włóczek trafiłam na wielką kulę białego akrylu, równie wielką kulę kremowej wełny i ecru chustę z akrylu do sprócia. Zważyłam kłębuszki, ułożyłam kolorystycznie i wydziergałam. Początkowo miało być 60 kwadratów, ale w trakcie robienia dorabiałam kolejne i tak celując by włóczki starczyło wyszło  64. Włóczkę wyrobiłam prawie do końca, został maleńki kłębuszek ecru akrylu i może ze 2 m białego. Ponieważ wełny miałam najwięcej to jeszcze zrobiłam 5 rzędów wokół na zakończenie i jeszcze starczyło na obrobienie - już bez żadnych farbanek, bo tyle nie miałam... zabrakło dosłownie na dwa oczka, sprułam kawałek i robiłam trochę ciaśniej i jakoś się zmieściłam :) 

Finalnie koc ma 130x130. I jest nie za ciepły, nie za chłodny i bardzo przyjemny, mimo tej wełny, kóra nie należy do najprzyjemniejszych.



Fajnie się dzierga taki pled. Dość szybko mi poszło, myślałam, że zajmie mi to minimum jakieś 2 tyg, a uwinęłam się w tydzień. 
Zmykam zacząć dobrze dzień :) Może od czekoladowych muffinek :)
Pozdrawiam i dziekuję że ze mną jesteście :)

01 lipca 2013

Pokrowiec na stołeczek.

Dziś zacznę od tematu poruszanego prawie przez każdego "ludzia" na ziemi: wakacje. Julia rozpoczęła wakacje w piątek, ale żeby była tym jakoś szczególnie szczęśliwa?!: "Cieszysz się że kończysz już zerówkę?", "No...", "A cieszysz się, że b edą wakacje, czy że pójdziesz do pierwszej klasy?", "Że pójdę do pierwszej klasy"... Nawet tak na wszelki wypadek przypomniała mi, że w wakacje też można chodzić do szkoły, do takiej jakby "świetlicy" - gdzie dzieci od 0 do 3 spędziają czas od 6.00 do lekcji i po lekcjach do 17.00. W wakacje i wszelkie ferie ta świetlica funkcjonuje przez cały dzień. Rozwiązanie kapitalne, ale teraz ja musze dorównać "fajności" świetlicy, by dziecko poczas wakacji było zadowolone. Chłopcy jeszcze dwa tygodnie będą w przedszkolu, bo za dwa tygodnie zaczynają się wielkie wakacje w Danii - nawet niektóre firmy będą przez dwa tygodnie zamknięte, bo w te dwa tygodnie wszyscy biorą wolne - w czasie tych dwóch tygodni zamknięta jest też świetlica w szkole i przedszkole (oczywiście zawsze w regionie jest otwarte jakieś dyżurne przedszkole i świetlica)

Wakacje się zaczęły a ja mam jakieś 45 min więcej czasu, bo nie muszę rano po odprawieniu facetów zajmować się Julką i odprowadzać ją na autobus :) I już kończę te moje wywody, bo za chwilę skończy mi się te magiczne 45 min :)
Pokrowiec na stołeczek - taki drobiazg, bo podrapany był.
Hmmm... robótkowo natopmiast... przeżyłam kryzys, zaczęłam narzutę, po 150 elementach zaczęłam ją pruć, bo mi się nie spodobała - robilam ją z kilku różnych resztkowych włóczek i to nie był dobry pomysł... więc sprółam, do dwóch rodzajów włóczki, dobrałam trzecią i robię pled, z kwadratów. To trochę potrwa... a narzuta, no cóż... czas sie wybrać na zakupy po włóczkę :)
Uciekam się wakacjować :)
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam!

26 czerwca 2013

Kolejne szydełkowe ubranko na krzesło.

Ostatnio produkuję różne pokrowce na elementy do siedzenia. Były już pokrowce na pieńki, teraz czas pokazać pokrowiec na krzesło w kuchni. Właściwie to kiedyś to krzesło miało poduszkę, ale się jej pozbyłam, bo na tym krześlę w kuchni nie siedze, żadko kiedy klapne na chwilę, w kuchni się działa, a nie siedzi. Ale jak już miałam usiąść, to nie miło było. Krzesła tego używam też przedewszystkim do 3 celów: dla dzieci, jak razem coś pichcimy, żeby miały na czym stać, jak muszę sięgnąć coś z góry i jak mi braknie miejsca na blacie i stole, a gorąca blacha w ręku... I właśnie przez taka gorącą blachę musiałam coś zrobić na to krzesło, bo położyłam blache, a nie położyłam ściereczki i się lakier przebarwił, i krzesło ma piękną białą plamę na siedzeniu.

 I tył też troche kolorowy, żeby nudny nie był :) A w środku jest kawałek gąbki, wycięty ze starego materaca (jak to dobrze, że go rozczłonkowałam na części pierwsze i trochę gąbek zostawiłam :) )
Poduszka jest przymocowana dwoma sznurkami do oparcia, tak na wszelki wypadek, jakbym jeszcze kiedyś tańczyła z gorącą blachą, to szybko mogę poduszkę do góry podnieść :) Może kiedyś to krzesło doczeka się pomalowania i może jakiegoś decu :) A kto to wie?! Póki co chęci więcej niż czasu i możliwości, a na szydełku narzuta na łóżko... duże łóżko... mam gdzieś 1/4 dopiero... ale bez steresu, wyrobię włóczkę którą mam i odstawię narzute na jakiś czas, żeby od niej odpocząć, a jak sobie znów kupię jakiś zapas włóczek to podziergam :) A czy któraś z Was farbowała kiedys gotowy już wyrób - bo będę musiała pofarbować tą narzutę, bo robie ja z resztek wszelakich kolorów beżu i bieli, a włóczki to i akryle i wełna. Jakie farby są najlepsze? Licze na Was - moje specjalistki!
Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia!

13 czerwca 2013

Wazoniki decu.

A co tam, jak tydzień pod znakiem decoupage to i dziś będzie :) Tym razem są to zwykłe słoiki po kawie, które mają zaa zadanie ładnie wygladać na półce, a w razie potrzeby wcielać się w funkcję wazonika. Wazoniki są dwa, niby takie same, ale różnią się nieznacznie.





A w wazonikach lekko zdechły bez...
To ja się już żegnam, już weekendowo, bo jutro jak zwykle nie uda mi się znaleźć chwili na post. 
Miłego dnia, udanego weekendu i dobrej pogody!
Pozdrawiam!!!

12 czerwca 2013

Lustro decu.

Żeby nie było, że tylko spekaniami się bawię :) Lustro do korytarza, w tematyce afrykańskiej, pasuje do egipskich obrazów :) Kompletnie "nie widziałam" jak będzie wyglądało to lustro, układałam elementy, przyklejałam i dopóki nie maznęłam ostatniej kreski farby, to nie widziałam tego lustra. Każda kolejna warstwa farby, kolejny kolor cieniowania i wszystko się zmieniało, cały wygląd. Dość zaskakująca praca to była :) A do tego, bardzo mi sie podoba :) Jeszcze nie wiem jak będzie wyglądało na ścianie, czy nie bedzie zbyt jaskrawe - najwyżej pomyślę o czymś równie jaskrawym dla równowagi. 
I nie wiem co jeszcze napisać?! Jakoś tak dziwnie w tym tygodniu, niby jak zwykle sporo do zrobienia, coś tam szydełkowałam, troche decu, ogród, praca, a jakoś mi się ślimaczy ten tydzień. Oczywiście czasu brakuje mi na wszystko, ale wczoraj wieczorem byłam święcie przekonana, że to już środa, a przecież to był wtorek... 
Pod ostatnim postem w komentarzach Trilli wytłumaczyła zastosowanie predparatu dwuskładnikowego do spękań, ciekawych "tego mazidła" zapraszam do poczytania. Dziękuję Trilli!
Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

10 czerwca 2013

Decu ozdóbki do łazienki.

A bo tak pusto na szafce miałam, tak podczas sprzątania w łazience mnie naszło, że coś by mogło tam stać, bo łyso i pusto. Szybki rekonesans, nic już gotowego nie pasowało - więc, jak zwykle :) - zrobiłam coś decu. Wdzięczna technika :). Zrobiłam butelkę, która  ma nawet zakrętkę, więc jakby co to mogę do niej coś wlać :) A że starsznie mi się spodobało malowanie z crack'iem postarzającym, to hurtem powstał jeszcze słoik, w którym trzymam troche suszonej lawendy - nienawidze tych sztucznych chemicznych "zapachów" - czyli smrodów, tych do psikania, czy do stawiania, do wieszania (toleruję jedynie pachnidła do prądu i automatyczne urządzenia, ale też niektóre tylko zapachy mi odpowiadaja i tylko z jednej firmy). Pachnie, nie mocno, ale przyjemnie i delikatnie.

To tak w kwstii z cyklu co mnie wkurza i o pachnidłach :) A teraz czas na decu:



Tylko przesadziłam z jedna rzeczą - niepotrzebnie przykleiłam napis "Lawender"...
U mnie dość robótkowo ostatnio, sporo "mniejszych" rzeczy robię, więc dużo się nazbierało :)
Oczywiście ogród zabiera mi najwięcej wolnego czasu :) A końca prac niewidać... Ciepło, fajnie, to aż się nie chce w domu siedzieć :) Wczoraj męska część rodziny pojechała na przejażdżkę rowerową nad morze (oczywiście musieli się trochę popluskać). Niestety ja z Julią musiałyśmy wrocić do domu, bo brzuch rozbolał Julię i po 2 km wracałyśmy. Ale jeszcze się przejedziemy nie raz, bo mąż znalazł ścieżkę rowerową z ominięciem wielkiej góry, więc tym bardziej kusi :)
Ja uciekam, do obowiązków :) 
Pa! Miłego dnia życzę!