Translate

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą druty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą druty. Pokaż wszystkie posty

01 maja 2014

I jak to ugryźć? (rozszyfrowanie wzoru na druty - pomocy...)

I znów zwracam się do Was o pomoc... Po co ja się zabieram za coś co mnie przerasta? A bo córka mnie poprosiła, to robię ale utknęłam... na samym początku. Już wyjaśniam z czym mam problem. Otóż sam wzór jest prosty, nie mam z nim problemu, zrobiłam nawet ładny kawałek dołu sukienki, ale zrobiłam na dole ściągacz, bo nie wiem co to tam jest na dole! Jakieś dziurki czy coś? Chodzi mi tylko o to miejsce gdzie powinien być ściągacz. Ja zrobiłam zwykły ściągacz 3 lewe i 3 prawe, ale nie może tak być bo mi później oczka prawe lub lewe ze wzoru schodzą się z tymi samymi ze ściągacza. Co do obrobienia rękawów, to akurat wiem jak zrobić, bo dość dobrze to widać - wachlarze na szydełku poznam wszędzie :)
Ja to sobie tak myślę, że może zrobić na prowizorycznym łańcuszku całą sukienkę, a na końcu spruć łańcuszek, nabrać oczka i zrobić jakiś prosty border, zamykając dodawać oczka łańcuszka jak przy chustach np, żeby było elastyczniej? Tylko jaki ten border?
A może od góry robić tą sukienkę, ale wolałabym nie, bo to chyba mnie przerasta.
Sukienka, jej wzór i opis wygladaja tak:


A tu link do miejsca gdzie znalazłam sukienkę, kolejne dwa zdjęcia w prawo jest reszta: sukienka.
Trochę mi głupio kolejny raz prosić Was o pomoc. Kolejny raz... Mam taką nadzieję, że jeszcze trochę potrenuję i dam radę robić choć połowę tego co potrafię na szydełku. 
Z góry dziękuję Wam za każdą pomoc. Tak po cichu bardzo na Was liczę :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam dobrego, ciepłego i rodzinnego długiego weekendu.
P.S. A w przyszłym tygodniu pozwiedzamy trochę:) Czyli będzie post o Danii :)

28 kwietnia 2014

Sweterek na drutach dla Julii.

Dawno, dawno, temu... w marcu... zaczęłam dziergać ten sweterek, narzutkę?, bolerko?, jak zwał tak zwał, nieważne. Dzierganie oczywiście zaczęłam od problemu: "ale jak to zrobić?!". Pisałam o tym tutaj (tam znajdziecie wzór, a w komentarzach jest link do tłumaczeń). Pomoc w rozszyfrowaniu sweterka otrzymałam właściwie po kilkunastu minutach, zadzwoniła do mnie Kasia, moja właściwie sąsiadka i wytłumaczyła co i jak, czego nie zrozumiałam to zapisałam i czekałam na olśnienie, potem pojawił się komentarz od Gardenii15 z linkiem do tłumaczeń. Coś się w mojej głowie rozjaśniło. Zaczęłam dziergać, włóczka się skończyła, dokupiłam, sweterek czekał na swoją kolej... Aż go wreszcie złapałam i dokończyłam. Notatki które spisałam sobie podczas rozmowy z Kasią uzupełniałam tłumaczeniami od Gardenii15, ale był jeden moment którego kompletnie nie rozumiałam... To było dobranie oczek żeby zrobić dziurę na rękawy... jakieś tam włoskie sposoby... dobrać sobie oczka... ale jak?! Pomyślałam chwilę i wpadłam na pomysł! A jakby tak zrobić tak, jak nabierałam oczka do chusty ananasowej robionej z Intensywnie Kreatywną? Czyli na szydełkowym łańcuszku. Założyłam Julce zrobioną część bolerka, zrobiłam łańcuszek, zmierzyłam czy jest dobrze, dołączyłam do miejsca gdzie ma się rękaw kończyć i zrobiłam drugi taki łańcuszek i dołączyłam w tych samych miejscach do sweterka. Dalej robiłam ozdobną część z warkoczami w kółko - przód, oczka dobrane na łańcuszku, tył, oczka dobrane na łańcuszku, przód. Jakoś wyszło. Nawet jakoś tak... dobrze?! Bolerko wymaga lepszych guziczków (moim zdaniem, bo Julia wybrała kwiatki), te są za małe. 
Zdjęcia robiłam na szybko, jak to Julia określiła: do złej bluzki. Bo planowałam ten post już dawno temu, jeszcze przed świętami, ale jakoś się tak zeszło... Zdjęcia zostały to je dziś publikuję.

Coś krzywo wyglądają warkocze na zdjęciu, ale w rzeczywistości są prosto. 
Sweterek mi się podoba, Julce też. Może kiedyś zrobię wg tego wzoru sweterek na długi rękaw z większą ilością guziczków :) 
Moja obecność na blogu jest... znikoma... następny post będzie pewnie znowu za tydzień. Nie mam co pokazywać, piękna pogoda powoduje, że każdą wolną chwilę spędzam w ogrodzie. Wczoraj sprzątałam w oczku wodnym... ileż tam skarbów było... A dziś tak jakoś się obijam, odwlekam w czasie rozpoczęcie sprzatania... No, co?! Nie chce mi się! Wolałabym podziałać w ogrodzie :) Ale muszę, bo właśnie rozpoczęliśmy sezon cięcia drewna i mam wióry w domu... 
Dziękuję że mnie odwiedzacie.
Pozdrawiam serdecznie i do następnego wpisu! 

02 kwietnia 2014

Opaska...

Chce mi się pisać ten post?, czy nie chce? Jakaś niemoc internetowa mnie dopadła, ostatnio rzadko tu zaglądam, nie chce mi się, zawsze jest coś innego do zrobienia i jakoś tak... się odzwyczaiłam.
To ja może przejdę do opaski... ja wiem, że szaliki i opaski to najprostsze wytwory na drutach, że od tego się zaczyna... ale ja z opaska miałam problem. No ba! Przecież to JA! Zdolności Ci u mnie wszelakie, tylko nie zawsze te co potrzeba i nie zawsze idą w parze z rozumnością. Otóż wymyśliłam sobie opaskę: cienkie warkoczyki zamiast wzoru ściągacza. Nie chciałam warkocza wokół, chciałam tak jak sobie wymyśliłam... ni jak mi nie szło, nie mogłam sobie poradzić z obwodem, nie wyglądało to dobrze, prułam i robiłam od nowa... i tak w kółko. Aż się wkurzyłam i zaczęłam robić ściągacz, ale też inny. Nie umiem Wam tego wytłumaczyć, patrząc na jedną stronę opaski, to robiłam trzy rzędy lewych, trzy rzędy prawych, ale oczywiście ponieważ raz robimy na lewej stronie, raz na prawej, to wyglądało to tak: rząd lewych, rząd prawych, rząd lewych i znów rząd lewych, prawych, lewych itd...
Opaska miała być wysoka, żebym ją mogła porządnie założyć i zakryć całe czoło. Tylko nie pomyślałam, żeby sobie tył zrobić węższy, ale trudno, składam sobie ten tył na pół i jest dobrze.
Opaska wyglada tak:
Nie robiłam nic z brzegami, zostawiłam tak jak jest, tak surowo, a bo jakiś w nich urok zobaczyłam. Piękna to ta opaska nie musi być, ma mi uszy chronić jak jeżdżę rowerem i tyle. Paradować w niej na przyjęciach jakiś, nie mam zamiaru. Włóczka to akry\wełna, nie pamiętam proporcji.
I to tyle na dziś. I chyba na dłuższy czas... bo do malowania mam kolejkę superbohaterów, w koszyku na dokupienie włóczki czeka bolerko-sweterek dla Julii, a na drutach przerabiam chustę... A i jeszcze mały kwiatek na włosy muszę zrobić... Rączki mam tylko dwie, wiosna pełną parą, więc nie wiem kiedy to wszystko dokończę i zrobię. 
Uciekam. 
Dziękuję za chwilę spędzoną ze mną :) Pozdrawiam serdecznie!!!

04 marca 2014

Wymęczony sweter z warkoczami.

Co ja się namęczyłam z tym sweterkiem... Tego jeszcze nie było...
Najpierw zrobiłam sobie ściągacz dolny, bo miałam wizję, żeby robić od dołu i w kółko... Chyba pięć razy zmieniałam wersję warkoczy, bo najzwyczajniej nie mogłam sobie poradzić z rozszyfrowaniem znaczków. Łatwo by było się podpytać, a nie się móżdżyć... Wreszcie wybrałam warkocze całkowicie inne, bo już poprzednich miałam dosyć... za dużo kombinacji było, bo to takie beczółki miały być, dwa paski miały się schodzić i rozchodzić, do tego jeszcze jakieś wzorki dodatkowe, kulki nawet próbowałam... 
I tymi zwykłymi warkoczami wydziergałam cały sweterek bez rękawów i kołnierza... mierze i masakra... Troszkę wzór mi ściągnął sweterek i za mały wyszedł... I cały sweterek do prucia... I tu nastąpiło olśnienie! Jak grom z jasnego nieba, jakby ktoś mi jakiś kurek w mózgu odkręcił! Olśniło mnie jak powinnam dziergać wzorki które wcześniej mnie pokonały. Wróciłam do pierwszej wersji wzoru sweterka. Tym razem dzierganie poszło dobrze. Trochę miałam problemów z rękawami, ostatecznie zrobiłam tak, że nabrałam oczka wokół wykroju rękawa i robiłam rękaw w kółko od góry :) Miałam też problem z ulokowaniem guzików, bo chciałam tylko 3 guziczki i jeden na kołnierzu. Jeden musiał być nisko, bo się trochę zawijało, dwa musiałam rozlokować na oko, bo nie wiedziałam gdzie dokładnie będzie czwarty guzik, to troszkę krzywo ułożone są te guziki. Te guziczki, które są teraz przyszyte, są tymczasowe, muszę kupić jakieś fajne guziczki.
Włóczka to jakiś dziwny mechaty akryl z Lidla w kolorze jasno różowym.
Sweterek wygląda tak:


Pewnie że krzywo! Ale i tak dla nie jest to szczyt szczytów! Na tą chwilę oczywiście. 
Jakby ktoś chciał, to wstawiam też schemat sweterka na którym się wzorowałam. Schemat nie jest najlepszej jakości, ja sobie przyciełam zdjęcie, powiększyłam schemat, wydrukowałam, wzięłam pisak czarny, poprawiłam wszystkie kreski i linie, a na koniec pomalowałam kredkami gdzie lewe, gdzie wzór.



Nawet jestem z siebie zadowolona. 
Co do moich pytań w poprzednim poście, to dziękuję Kasi i Gardenii za pomoc. Chyba już dam radę :)
Miłego dnia Wam życzę!!!
Pozdrawiam serdecznie!!!

03 marca 2014

Skarpetki dla Izabelli i sprawa drutowa.

Wybaczcie mi dziś moją chaotyczność. Muszę jakoś przetrwać ten dzień. Ciężki dzień dla mamy, szczęśliwy dla dzieci - chłopcy już odstawieni do szkoły :) Zakończenie przedszkola przetrwali, cieszyli się, chwila refleksji i łez przyszła dopiero w łóżku. Dziś rano byli trochę "wielkie oczy" ale generalnie cieszyli się że zaczyna się coś nowego :)
Może już przejdę do sedna.
Skarpetki dla Izabelli, czyli dla lalki. Była potrzeba, to udziergałam, szybciutko i już dawno temu. Z resztki jakiejś fajnej mięciutkiej włóczki.
.Ostatnio dużo dziergam na drutach. Dużo, he, to złe słowo. Dziergałam jedną dużą rzecz. Umęczyłam się jak nie wiem co. Idąc za ciosem, żebym przypadkiem nie rzuciła drutów w kąt i się od nich nie odzwyczaiła, to wymyśliłam sobie kolejny projekt. Ale nie bardzo wiem jak się za niego zabrać. Wrzucam tu zdjęcie, do tego jakby ktoś chciał skorzystać to wrzucam też schemat. 


Mam dwa pytania:
1. Czy dobrze myślę, że to bolerko robimy od góry?
2. Jak się robi ten taki wypukły wałek pod wzorem?(na wysokości pach) czy z prawych można taki uzyskać jak się dół zrobi z lewych oczek?
Z góry dziękuję za wszelkie podpowiedzi. 

To wszystko na dziś.
Życzę Wam dobrego tygodnia.
Pozdrawiam serdecznie!!!

24 lutego 2014

Kocyk "tybetańskie chmury" na drutach.

Jestem w stanie rozkładu na czynniki pierwsze. Nie wiem nawet jak się określić. Nie było mnie na blogu dwa tygodnie, zniknęłam tak bez słowa... Pierwszy tydzień nieobecności to były ferie - spędzone bardzo kreatywnie, na malowaniu, rysowaniu, klejeniu, lepieniu i pruciu tego co wymęczyłam na drutach... wrrr... dziergałam i prułam, i tak w kółko... Drugi tydzień, to musiałam się ogarnąć po tych feriach, więc każdą wolną chwilę przeznaczałam na sprzątanie i porządkowanie. Zresztą trochę dziwnie tak blogować sobie o pierdołach rangi piórkowej, gdy na Ukrainie ginęli ludzie. Do tego wszystkiego dochodzi ostatni tydzień moich Bąbelków w przedszkolu... obawiam się, że pewnego dnia przyjdzie do mnie synek i poinformuje, że będzie tatą, a wtedy ja się obudzę... Już zaczyna mi się śnić ta ich szkoła po nocach. 
Na froncie robótkowym jest tak: pewien sweterek... co mi krwi napsuł, pruty był chyba ze 3 razy... za każdym razem, kiedy już miałam zaczynać rękawy okazywało się że coś jest nie tak... do tego niezliczona ilość prucia przy wyborze wzoru... potem olśnienie i jakoś idzie... ale końca wciąż nie widać... Coś zaczęłam rysować, malować, ale też jeszcze długa droga przede mną, choć koniec gdzieś majaczy w oddali. Pare pomysłów mam, nawet trochę decu ostatnio porobiłam :)
Dziś pokażę kocyk zainspirowany przez Intensywnie Kreatywną. Jej kocyk, jak i link do wzoru znajdziecie o tu: Kocyk
Mój kocyk się dziergał i dziergał... skończyłam go jeszcze przed feriami, ładnie zblokowałam, wyprasowałam, zrobiłam zdjęcie, spakowałam do koperty (bo kocyk leci aż do Anglii w prezencie), czekałam jeszcze na adres i też nie chciałam za wcześnie wysyłać... i całe szczęście że nie wysłałam, bo przy zmianie telefonu trochę pokręciłam z kartami pamięci i usunęłam zdjęcia... Dziś rano wyciągnęłam z koperty kocyk i hmmm... chyba potrzebuję większej koperty, bo strasznie się kocyk pogniótł... A dziś musze wysłać! Więc zdjęcia są jakie są, idealny nie jest, choć błędów nie ma - o cud!, ale niedociągnięcia, luźne czy ściśnięte oczka są, owszem...
Szału nie ma, ale się starałam :)
Strasznie dużo mam dziś do zrobienia, a jeszcze doszło mi prasowanie kocyka i mycie lodówki... bo się mleczko wylało z rana... ciekawe komu?! Ale to dobrze, przynajmniej nie będę myślała o Franusiu i Jędrusiu i o tym, że idą do szkoły :)
To wszystko na dziś. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny :)

04 lutego 2014

Zimowa czapeczka dla Izabelli.

A ja wciąż męczę druty. W tej chwili mam 472 oczka na drutach... Projekt będzie duuuży... Końca nie widać... Czasem jak usiądę to dziergam i dziergam, a czasem... jak wczoraj... to normalnie nawet mi się na nie spojżeć nie chciało. Czasem w tym zmęczeniu drutami przydaje się "robótka zastępcza" - trochę ich nie lubię bo nie lubię niewykończonych prac, ale czasem tak bywa i trzeba się do tego przyzwyczaić, że coś się zaczyna i czegoś nie kończy. Moja robótka zastępcza, była bardzo szybka i mała, bez kombinowania, jedziemy w kółko i po krzyku, ale... no ba! Zamiast zrobić to na szydełku, to wzięłam druty, bo chciałam wypróbować nowy wzorek który poznałam w "ABC - druty" o tutaj: Robótki ręczne u Izy Kamy. To jakiś ścieg angielski... Ja się nie znam, ale fajnie wygląda, pasuje na czapki i szaliki bo wygląda bardzo grubo i ciepło :)
Dostałam zamówienie od córki na czapkę zimową dla jej lalki - lalka jest zbawienna przy nauce dziergania, można robić małe rzeczy i serce nie boli jak trzeba pruć :) Czapka miała być taka jak na skokach narciarskich mają... kolorowa z pomponem i bardzo gruba, żeby Izabella miała czapkę na... Igrzyska... Ta... to zaczęłam dziergać... czapka dla lalki, pikuś! 

Wzięłam resztki włóczki, ostatecznie wybór córki padł na niebieski i trochę różu - druty powinnam mieć grubsze, ale nie mam grubszych drutów, więc się męczyłam i meczyłam... dodatkowo czapka wygląda na bardzo ściśniętą, bo robiłam w kółko, więc oczka przekręcone, co prawda odkręcałam je bo nie mogłam sie przebic pod nitkę pod, ale i tak lewe sa przekręcone i ściągacz przekręcony. Ale co tam! Julia nie interesuje się szczegółami technicznymi a ja się ćwiczę :) 
Czapeczka wygląda o tak:

Pompon nie włóczkowy i nie zrobiony przeze mnie, to jest taki gotowiec który kiedys chłopcy przynieśli z przedszkola przyklejony do kartki z jakimś rysunkiem - pompon odkleili, a rysunek dokończyli innym sposobem :) Musze poszukać, bo chyba w pudełku z Julii rysunkami przedszkolnymi kilka takich odklejonych pomponów się wala :) Czapka się spodobała i... "Wiesz mamo?! jeszcze Izabella nie ma kurteczki." - stwierdziła Julia i się odwróciła na pięcie, nie wchodząc ze mną w ten temat, chyba nawet nie miałam szans na protesty... No spoko... zrobię i kurteczkę... A po kurteczce pewnie szaliczek, itd...
Z frontu poszukiwań wiosny, to wczoraj późnym wieczorem usłyszeliśmy pierwsze marcowanie kotów :) Rok temu też marcowały w lutym, ale jakoś pod koniec, a w tym roku szybko zaczęły :) I ptaszki śpiewają :)
Dobra, zmykam, bo się tu o wiośnie rozmarzę za bardzo :)
Życzę miłego dnia i pozdrawiam serdecznie :)

29 stycznia 2014

Pajacyk dla Izabelli - na drutach udziergany.

Izabellę większość z Was już zna - otóż jest to lalka Julii - jej jedyny bobas, który ma już 4 lata i wciąż działa :) 4 lata temu wyszłam z założenia, że skoro dziecko marzy o lalce dzidziusiu, a wszystkie dotychczasowe bobaski które dostawała w ilościach hurtowych a jakości ich była... no coż - gówniana. Wypadające rączki, oczka ktore nie chciały sie otwierać, albo namalowane oczka a farba zeszła przy pierwszym myciu, albo z jakimś mechanizmem w środku do raczkowania, gadania czy czegoś tam, mechanizm się popsuł, wypadł... Urwał się korpus, bo się miał obracać... Jakby tak podsumować te wszytskie bobaski... to niezła sumka by wyszła! Dziwne, że się babcia nie pokapowała że dziecko co chwila chce nowego bobaska (hmmm... Julia ma urodziny w grudniu i raz poprosiła o bobaska na urodziny i na gwiazdkę...). I tu jestem za mądrym oszczędzaniem - lepiej wydać raz więcej, niż kilkukrotnie mniejsze sumy, co i tak bilansując wyszło więcej. Nie wspomnę tu o generacji tony śmieci i innych ekologicznych aspektach. 
Izabella umie mówić: "Mama, dada, adada da", i się śmieje, a jak się ją ładnie ułoży to zasypia i głośno oddycha, rusza buźką jak pije, jak dostanie smoczek i butelkę. Ma też owieczke grająca, która ją uspokaja. Czasem obserwuję jak się dzieci bawią, to biora na serio jej płacz czy śmiech - np Franek sprzatał i złapał Izabelle za noge, a Ona zaczęła płakać, przestraszył sie, wziął ją na ręce, pogadał do niej żeby nie płakała i odłożył ją do wózka. A jak kiedyś Jędrek ją wywalił z wóżka, bo wózek był mu potrzebny, to zaczeła  się śmiać - zaniósł ją do Julii i powiedział, że ona chce do niej. Często jak się dzieci bawią w dom to Izabella jest dzieckiem, Jędrek kiedys stwierdził, ze on się umie ładnie zajmowac Izabellą i będzie dobrym tatą. 
Ostatnio dostałam zamówienie od Julii na pajacyk dla Izabelli.
To wydziergałam z cieniutkiego akrylu, nawet to taki "baby" akryl :), z odzysku oczywiście. I z racji tego, że sie ucze dziergać, a z Waszej strony mam duży odzew i pomoc, to opisze jak robiłam ten pajacyk:
stópki jak skarpetki, z pietą, nogawki rozszerzałam w co 4 i 5 rzędzie (razem dodałam 4 oczka w każdej nogawce przy 4 i 5 rzędzie), nogawki zebrałam razem na jeden drut i przerobiłam razem - tu powstała dziura w kroku, ale ją zszyłam :) Rozszerzyłam dodając oczka zdaje się w co 4 oczku, musiałam zrobić szerzej bo pielucha musi się zmieścić, robiłam cały czas na około, nogawki jak i korpus, na piersiach rozdzieliłam robótkę, zmniejszałam wykrój na pachy zbierając oczka po dwa i przerabiając je razem - nie zamykałam oczek bo to nie wychodzi mi dobrze, a tak to mam ładne półkole. Potem ramiona, zamknęłam oczka pod szyją, tak samo zrobiłam tył, dorobiłam kawalek ściągaczem na guziczek, ściągacz pod szyją, rękawy zakończone ściągaczem i to wszystko. Jak coś robiłam źle, albo coś takiego to piszcie.
Izabella nie chciała pozować, ja ja posadziłam a ona zasnęła. A niech śpi.

Kończę szybciutko, bo mi się od rana zeszło, pranie trzeba wyjąć, bo kolejne czeka... Zwijam się bo mało mam dziś czasu a trochę do zrobienia...
Dziekuję za odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie!!!

27 stycznia 2014

Czarny otuacz - kolejne starcie z drutami...

Ćwiczę robienie na drutach... ćwiczę i ćwiczę... Ostatnio podniosłam sobie poprzeczkę - czyli zrobiłam otulacz dla Julii, który pokazywałam w zeszłym tygodniu. Zachęcona "sukcesem" podniosłam sobie poprzeczke jeszcze wyżej... uparłam się na wzorek - liście... Wybrałam wzór i stwierdziłam że poprzeczka jest baaardzo wysoko, bo nie rozumiem znaczków w schemacie... Poszukałam w internecie, ale tylko sobie pokręciłam, bo nie mogłam znaleźć takich znaczków jak na schemacie... Znacie jakiś dobry słownik drutowy, gdzie są zawarte różne znaczki? Dobrze, że pomyślałam i poszperałam w starych gazetach z lat 90-tych. Jedna z tych gazet zawiera swetry z warkoczami i róznymi wzorami wypukłymi. Tam znalazłam jak się dzierga te wszystkie strzałki. Trochę sobię chyba uprościłam, bo było coś o zdejmowaniu i wyjmowaniu oczka z oczka, czy jakoś tak... a ja sobie robiam zwykłe razem na prawo, razem na lewo. Przez to chyba mój wzór nie jest taki ładny wypukły... I właściwie do tej pory nie wiem co znaczy zygzak w środku schematu. Obadałam co to powinno być, zrobiam coś podobnego, w kolejnym rzędzie musiałam trochę pokombinować i zmienić trochę wzór, żeby pasowało. Jakoś ten otuacz wygląda. Nawet nie jest źle. Otulacz ma mieć właściwości ozdobne - moja kurtka, jak przystało na "norweską" - nie tylko z nazwy, jest starsznie ciepła i dobrze chroni szyję, a z wszekimi chustami za ciepło było. Żeby łyso pod szyją nie było to mam otulacz :)

 A tu zbliżenie wzoru... pokręciłam nie?
I jeszcze schemat, bardzo słabej jakości, więc jakby ktos chciał z niego skorzystać to ostrzegam, że trzeba dorysować co niewidoczne :)
Powiększenie wzoru:
I co myślicie o moich drutowych wypocinach? Ćwiczę i ćwiczę, może kiedyś będzie mi szło choć trochę lepiej. 
Zmykam do moich co poniedziałkowych zajęć :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego tygodnia.

23 stycznia 2014

Cukierkowa czapeczka i rozszyfrowanie schematu na "piękne fale".

Zima nieśmiało do nas zapukała, ale wstydzi się przejść przez próg... to trzeba było Julce zrobic cieplejszą czapeczkę. Czapeczka jest... strasznie cukierkowa - różowo-kremowa :) Kojarzy mi się z cukiekami i lizakami o smaku truskawkowo-kremowym, czyli o różowo - kremowym kolorze.
Pod wczorajszym postem w komentarzach pojawiła się prośba od Jaddis o rozpisanie znaczków na wzorze. Ja robiam trochę na czuja, nie zanam wszystkich oznaczeń, więc ja napiszę jak to robiłam, a Wy korygujcie w komentarzach - to co uda nam sie tu stworzyć wkleję do wczorajszego posta.
Rzędy parzyste:
□ - każda pusta kratka w rzędach parzystych to oczka lewe


● - duża czarna kropka to narzut, bo pasuje do wzoru, ale nie mam pojęcia dlaczego jest zamalowana na czarno, być może chodzi o to by oczko było przekręcone - na ewej stronie narzuty robi się dziwnie - bo odwrotnie więc na lewej stronie narzucam odwrotnie, a tam gdzie czarna kropka narzucałam normalnie, czyli na prawej stronie oczko było przekręcone (jak zrobić narzut znajdziecie tu: http://www.hypermail.pl/abc_robotek_na_drutach/str/odmiany_oczek.html#narzut)
• - mała czarna kropka na lewej stronie to oczko prawe - dzięki tym oczkom uzyskamy ładny brzeg
○ - narzut

Rzędy nieparzyste:
□ - każda pusta kratka w rzędach nieparzystych to oczka prawe
○ - narzut
/ - dwa oczka razem na prawo - drut wkładamy w dwa oczka a nie w jedno i przez oba przeciągamy włóczkę tworząc nowe oczko
\ - dwa oczka razem na lewo - na drut zdejmujemy dwa oczka, wbijamy się w nie razem od tyłu przekładając je spowrotem na drut lewy i dopiero przeciągamy przez nie włóczkę tworząc oczko
Jak zrobić oczka razem na prawo i na lewo znajdziecie tu: http://www.hypermail.pl/abc_robotek_na_drutach/str/odmiany_oczek.html#2-o-prawe-razem-na-prawo - razem na lewo jest poniżej.

Jaką ilość oczek nabrać by zacząć dziergać? 
To zależy jaki szeroki ma byc szal, czyli ile razy będziemy powtarzać raport - to w ramce. 
Jeśli chcemy tylko raz powtórzyć raport, tak jak jest na schemacie to potrzebujemy 37 oczek, składa sie na to:
9 oczek - oczka  brzegowe
16 oczek - raport
12 oczek - to ta część za raportem do oczek brzegowych
Jeśli chcemy rozszerzyć szal o dodatkowy raport dodajemy 12 oczek i odpowiednio 12 na każde powtórzenie. Raport robimy od pierwszego oczka w ramce do ostatniego, po zrobieniu ostatniego wracamy znów do pierwszego oczka z ramki.

To tyle na dziś. Mam nadzieję że zdoniejsze w drutach osoby pomogą i poprawią moje błędy.
Dziękuję za odwiedziny! Pozdrawiam!!!

22 stycznia 2014

Otulacz - "piękne fale" - na drutach.

Wymyśliłam sobie otuacz na drutach - ja, nie drutowa... Otulacz dla Julki na cieplejszą część zimy, bo to co ma jest na większe mrozy i drugi dla mnie. Dziś pokaże otulacz dla Julki. Znalazłam wzorek, co prawda na szal, ale co tam! Wzorek prosty, szybko go rozszyfrowałam, pewnie że ideanie to nie dziergam, pare (...naście) krzywulców się znajdzie w tym małym otulaczu. Julia może go sobie owinąć na dwa razy i nawet jako kaptur może założyć - co jej się bardzo podoba :)

Włóczka to 70% wełny i 30% włókien sojowych (nie mam pojęcia jak to przetlumaczyć) - włóczka wygąda jak typowa włóczka do filcowania, z tym że jest cieńsza a przez dodatek soji strasznie miękka i przyjemna - lubię nią dziegać, bo później przez długi czas mam miękkie dlonie :)
A chce ktoś wzorek? Nie wiem gdzie go znalazłam - na pewno nie na Ravely, choć może i tam też jest, ale ja go znalazłam w jednym z abumów na Picasie.

Ładny nie? Znaczy ten szaik z wzoru, bo mój nie jest aż tak doskonały. A i tak mnie cieszy i mi się podoba :) Błędów nie widać tak bardzo.
Dziękuję Wam za chwilę uwagi i za strasznie miłe komentarze pod ostatnim postem - miło kiedy praca jest doceniana, nie tylko przez najbliższych, ale i przez osoby postronne.
Pozdrawiam cieputko i życzę dobrego dnia!!!

06 stycznia 2014

Golfo-ocieplacze, zwane też "szyjogrzejami" dla Synków.

Już kilka razy pisałam o tym, że nie jestem fanką szlików dla dzieci, bo nie praktyczne są. Zreszta wystarczy, że każda z nas zmknie na chwile oczy i przypomni sobie swoje przygody z szlikiem, jak sie wyciągał spod kurtki, albo jak wyłaził, wieczne przypomnienia od mamy: popraw szalik... Tylko moja kuzynka miała zawsze nienagannie założony szalik, chyba to przez jej wzrost, a co za tym idzie długie ręce :), łatwo jej było ogarnąć długie szliki i je dobrze zawinąć - nawet w liceum mi szaliki poprawiała, bo przy moim 161 cm wzroście, to bym chyba na podlodze musiał sobie ten szalik układać i turlając sie po nim go zakładać. Moich dzieci nie molestuję szalikami, bo odkryłam otulacze i tylko takie dziergam. Tegoroczna zima coś sie wykluc nie chce, więc i ja sie nie spieszyłam. W święta powstały dwa otulacze, ale!... tym razem na drutach! Zaczęłam na szydełku, ale tak sobie pomyslałam dziergając, że może spróbuję na drutach? A co mi szkodzi? Żeby się nie wkopać, to na wszelki wypadek nie sprułam tego co już miałam wyszydełkowane i na nowym motku zaczęłam dłubać. Jak zrobiłam golf to trochę się zawiesiłam, bo przecież muszę zrobić ta część na ramiona! Ale jak? Przecież ja nie jestem jakaś zdolniacha druciana. To sobie pomyślałam chwile, przypomniałam sobie narzuty w chustach przed i po oczkiem środkowym - co rozszerza robótkę, więc spróbowałam w ten sposób. I wyszło :) Oczywiście nie umiem kończyć robótki... zawija mi się... Najpierw zrobiłam szydełkiem pasującym do drutów, ale się zwijało, to zrobiłam szydełkiem o rozmiar większym, bez dodatkowych oczek - dwa oczka na szydełku zamykam jednym oczkiem, i też się zawija, ale tak jakby za luźno było... znacie jakieś dobry pomysł na kończenie robótki? Taki najlepiej łopatologicznie wytłumaczony na filmie, albo w obrazkach... Nie umiem i koniec!

Otulacze oczywiście są dwa i wyglądają o tak:

Otulacze mają kolor jak na pierwszym zdjęciu.
Ostatnim czasem udało mi się dokończyć szaleństwo "angry-birdsowe", sucesywnie będę je Wam pokazywała, żeby nadmiar i intensywność kolorów nie spowodowała u Was oczopląsu :) A że sie dzieciom spodobały, a Franek biedy ma takie marzenie, to mu to marzenie wyszydełkowałam, póki inaczej nie może go spełnić, a Jędrek?, przecież on też by coś chciał... więc dziergam w kolorach bardzo intensywnych, bez schematów i wzorów... ze zdjęciami oryginałów - bo ma to być jak najbliższe oryginałom... oj łatwo nie jest. A też muszę wspomnieć, ze ostatnio odwiedziłam taki jeden sklepik z pierdółkami wszelakimi i owszem, wiedziałam, że mają tam włóczki, ale wyboru specjalnego nie było, kilka kolorów i to wszystko, ale się zdziwiłam ostatnio... cały regał pięknych kolorów... każdy kolor w kilku odcieniach... Bawełna przyjemna, nie rozdwaja się, ale też nie jest sztywna, czy mocno skręcona. Kolorytyka taka, że miałam problem przy doborze odpowiedniego odcienia zielonego i niebieskiego... do wyboru, do koloru :)
I to koniec na dziś. Musze sie szybko zabrać za obowiązki, bbo tak sobie panuję wykorzystać dzisiejszy dzień na leniuchowanie :), czyli robotkowanie :) Ale najpierw muszę się ruszyc i zrobić co muszę :)
Życze dobrego dnia! Pozdrawiam serdecznie!!! 

11 listopada 2013

Jeszcze jedna Pineapple Delight - tym razem w wersji mini.

Ja już tak mam. Jak zrobie coś, i mi się podoba i dobrze się dziergało, to zaraz zabieram się za to jeszcze raz. Może żeby na świeżo pamiętać jak to robić :) Tak było z Echo Flower, zrobiłam jedną po drugiej i tak jest tym razem z ananasową chustą z akcji Razem - Robienie u Intensywnie Kreatywnej. Pierwszą chustę w kolorze czerwonym już pokazywałam, po jej skończeniu, prawie od razu zabrałam sie za drugą chustę, tym razem w wersji mini - bo dla dziewczynki małej. Jeszcze nie wiem jakiej, bo to bedzie na prezenty dla Julii koleżanek, a dziewczynki same czasem mówią, że bardzo by chciały torebkę, albo szkatułkę. Chusty, a także szaliki kwiatowe które mam w planach - to trochę taka nowość, więc też jeszcze nie wiem jak się będą dziewczynkom podobały. Chusta jest bardzo delikatna, z włóczki alpakowo-moherowej. Na jedną chustę złużyłam 45g, a że motek ma 100g, to właśnie dziergam drugą taką chustę. 

Malutka jest ta chusta, boki ma na tyle długie, że można je z tyłu na krześle zawiązać (bo zdjęcie na krześle). Chuste mierzyłam na Julii i dobrze leży, więc mam nadzieję, że będzie pasowała, bo przyznam się, że po zrobieniu pierwszej części musiałam się chwile zastanowić, czy ryzykować prucie... i robić dalej, czy pruć od razu. Chusta wydawała mi się za mała. Przymierzyłam połowę chusty, jak będzie wygladała na Julii i czy się da związać. Na szczęście wygladało dobrze, związać można było, więc wciąż z duszą na ramieniu, ale robiłam dalej. Robiłam i zrobiłam, wygląda dobrze, ciekawe tylko, czy spodoba się koleżance :)
Mi to się dzisiaj chce taki dzień zrobić - nic tylko robótkowanie :) Ale się nie da... Mam trochę planów z decu, a jak się rozłożę z malowaniem i klejeniem, to na dłużej, a aż tyle czasu dziś nie znajdę... No nic, to może ja się wreszcie ruszę i zabiorę za to co muszę dziś zrobić :) 
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim miłego i radosnego Dnia Niepodległości.

25 października 2013

Pineapple Deligt - chusta ananasowa na drutach.

Niektórzy już wiedzą, a jak ktoś nie wie to się dowie zaraz, że w sieci buszuje Taka Jedna, co to inspiruje, kusi, i jest tak dobra w tym co robi, że nawet najgorszego młota drutowego przewlecze za pysk przez proces tworzenia nawet najtrudniejszego, by się wydawało, dzieła na drutach.
Oczywiście mowa o Intensywnie Kreatywnej, a to jej adres: Na Rogu Renifera. Ostatnia jej propozycja to było Pineapple Delig czyli chusta w ananasy. A że miałam sobie coś zrobić, akurat, tak wyszło, że zaczęłam dziergać. Oczywiście zanim zaczęłam to sobie wzór wydrukowałam, przeczytałam pierwszy post, uszykowałam wszystko co potrzebne i włączyłam pierwszy film... Zawału dostałam, jak się pokapowałam ile oczek trzeba nabrać! Oczy aż mi ścierpły, a mi się słabo robiło na myśl o przeliczaniu... A weź tu się gdzies pomyl, to powodzenia z pruciem...
Markery co 50 oczek i jakoś poszło, nawet błędów nie było jakiś wielkich, pierwszy rząd musiałam lekko popruć ale to tylko dwa powtórzenia, więc bez płaczu.
Po kilku rzędach zaczęło do mnie docierać jak ten wzór będzie wyglądał na chuście i zaczęłam się głowić jak ja to wogóle zrobię?! Do prowizorycznego łańcuszka, który będę musiała spruć - ale jak?! - przecież tam są oczka i mi się chusta popruje!!!, mam dorobić dół chusty... i jeszcze jakieś rzędy skrócone! Ciepło to mi się robiło nie raz...
Chustę zaczęłam na poczatku października, miałam 3 motki włóczki, bałam się, że mi niewystarczy i kupiłam jeszcze dwa motki, ale jakoś tak wyszło, że wykorzystałam dosownie równe 3 motki - zostało może pół metra :) Wybrałam sobie taki intensywny kolor czerwony, żeby mi pasowała do kurtki ramoneski :) Trochę mi zeszło zanim ją ukończyłam... I co? Tyle się namęczyłam, i mam jej teraz nie nosić? Gdzieś to we mnie siedzi, żeby jej nie nosić, jeszcze nie wiem jak się będę w niej czuła. Jakie to prozaiczne, jakie to płytkie... 
Czym jest żałoba? W moim niezwykle niedoskonałym mózgu powstało kiedyś przeświadczenie, że nie ważne jak wyglądasz, a ważne co masz w sercu (pozdrawiam Elvisa - nie Tego, tylko innego, który to właśnie te słowa powiedział wtedy kiedy trzeba było), nie patrze na to czy ktoś będzie się za mną oglądał, bo Ona ma żałobę, a na czarno nie chodzi ubrana - a zresztą - kto tu na mojej wsi o tym wie? 
Zobacze jak się bedę czuła w tej chuście, jak dobrze, to będę nosiła, bo już mnie trochę gardło zaczyna boleć, a poranki coraz chłodniejsze. W końcu czerwony kolor to też kolor żałoby... w niektórych kulturach.
Znów Wam marudze, ale czasem muszę, to już tak jest, jak ktoś chce czy nie chce, a musi byc silny i dzielny, to czasem trzeba tak na szybko wyrzucić to z siebie by dalej być silnym.
Czy Wy wogóle rozumiecie co ja pisze?! Nieważne, ważne że ja wylałam to z siebie.
To może pokażę moją chustę? Trochę ciężko mi było zrobić zdjęcia, bo na dworzu mrzawka, raz słońce raz deszcz, na dworzu zdjęcia odpadły, a w domu zaczęło sie polowanie na słońce - bo mi kolor chusty się zmieniał... A jak się kolor wstrzelił dobry, to zdjęcie poruszone, bo się spieszyłam ze zdjęciem... Tak to już jest jak wieje niemiłosiernie i przewiewa chmury przez niebo...

 I jeszcze z czasu blokowania - bo dumna jestem że mi ananasy prosto się złożyły :) Ale napinanie to wstrętna robota, jak upiełam górę to musiałm dół korygować, i tak kawałek po kawałku... 
To już wszytsko, ponarzekałam, pokazałam co miałam pokazać i to tyle.
Życzę dobrego weekendu. Pozdrawiam!!!

09 września 2013

Krótka historia o moim zawzięciu, czyli bolerko nd drutach.

Pochmurnie, deszczowo, nic tylko pod kocyk, bo z miła chęcią schowałabym się pod kocykiem, jakoś tak dzisiaj nic się nie chce, nie wiem... przeziębiona może jestem? Deszczyk kropi, choć ciepło. Wczoraj wieczorem, a właściwie w nocy kilka minut przed 24 było 18 st, a dziś rano 16 st., więc przyjemnie. Tylko pada... Lubię poranne spacerki na autobus z Julią, bo tak przyjemnie ptaszki śpiewają, koniki słychać, krówki, kurki ... i nawet pogoda nie psuje tego :)

To tak w ramach tego bym sie troche przebudziła, a teraz przejdźmy do bolerka.
Jeszcze podczas wakacji podczas zakupów ciuchowych dla Julii, dziecko znalazło na wyprzedaży żółte bolerko sweterkowe. Niestety dużo za małe, a że to koniec kolekcji był to juz więcej nie było. Ale tak sobie pomyślałam, że przeciez na drutch to ja umiem, a włóczka już na inne bolerko kupiona, to może jak zostanie to zrobię takie bolerko... I zaczełam dziergać. Oczywiście włóczki z poprzedniego bolerka zostało, ale za mało, musiałam dokupić. Prucia było co nie miara, mierzyłam i prułam, aż wreszcie zrobiłam. Przymierzam... Rękawy za ciasne (a gdzie pod spód bluzka na dugi rękaw?), przód ledwo sie dopina... tył ciut przy duży (jak ja to wyliczyłam?!) a ściągacz wokół lekko sie faluje... natomiast rozszerzanie przy guziku i dziurce... - po reanimacji igłą i nitką wyglądało tragicznie... Bolerko było skończone,  co!? Ja już nie miałam na nie siły - schowałam do szafy i musiałam od niego trochę odpocząć. Przyszedł jednak czas, kiedy poczułam że musze się zabrać za to bolerko. Sprułam i przystąpiłam do dziergania ponownie. Tym razem już od początku jakos lepiej mi szło, lepiej wyglądały poszczególne elementy - bo już wiedziałam z poprzedniej próby w jaki sposób najlepiej zmiejszać ilość oczek itd.... Magiczne mierzenie jeszcze przed zrobieniem ściągacza wokół... no i jest! Dobrze jest! Może trochę za długi ściągacz przy rękawie, ale to akurat nie problem bo podwinąć można. Zabrałam się za ściągacz... to to męczarnia była... bo robiłam wokół całego bolerka - czyli wszystkie oczka miałam na drutach... strasznie niewygodne to, ale nie wiem czy tak to się robi, czy inaczej. Ale udało się, nawet ładnie mi wyszło, bo wzór ściągacza się złożył :) Dość dobrze - bardzo dobrze na moje umiejętności - wyszło mi w miejscu poszerzania - czyli przy guziku. Wiem że bolerko wygląda... średnio, bym powiedziała nawet wybitnie niedoskonałe, ale ja jestem z tego wykonania dumna, bo dla mnie to nie lada wyczyn i wielkie osiągnięcie :) 
Zdjęcia z dzisiajszego poranka :)

Szkoda, że nóg nie widać, bo Julia w kaloszach już była :) a ja ją na zdjęcia ciągnę :)
Oj chyba przeziębiona jestem, bo cos minie kichanie bierze. 
Jutro będzie... ważny dzień, z dwóch powodów, napisze o tym wszystkim jutro, dziś tylko w ramach odstresowania się, muszę trochę upuscić powietrza, bo zaraz chyba pęknę - strasznie się niecierpliwie, bo to mój debiut będzie, bo... zrobiłam coś pierwszy raz w życiu, cos o czym zawsze marzyłam, ale co wydawało mi się poza moimi umiejętnościami. A ja to zrobiłam i choć wiem że dużo niedoskonałości, to ja jestem tak szczęśliwa że to zrobilam, że aż płakac mi sie chce z wrażenia i ze szczęścia. Zapraszam jutro :)
Dziękuję za odwiedziny!!! Miłego dnia życzę wszystkim.
Pozdrawiam!!!

04 września 2013

Chusta Echo Flower dla Karolinki.

Dziś dość chaotyczny mam dzień. Dziś Franek i Jędrek kończą 5 lat, a ja mam wciąż wrażenie, że oni mają może ze 3 lata... a w pamięci wciąż mam pierwszą próbę nakarmienia dwóch małych fasolek naraz i wzięłam ich "pod pachę" jednego i drugiego i mogłam ich nakarmić, dwóch naraz, a teraz... rosną, mądrzeją, dorastają, już są w grupie dzieci przygotowywanych do szkoły... w sierpniu przyszłego roku zaczną zerówkę... Muszę się jakoś ogarnąć, to może do mnie dotrze ile lat mają :)
Zobaczcie jakie to małe fasolki były :) (jakość zdjęć straszna, zdjęcia stare takie akurat miałam na dysku, a nie chce wyciągac albumów, bo jeszcze się rozczulę)
Tu chłopcy mają 2 może 3 tygodnie
 Tu chłopcy mają 3 dni :)
Nie chcę pisać więcej bo się jeszcze bardziej rozkojażę, więc wracam do chusty :)
Karolinka, to moja młodsza o... 8 lat siostra. Poczatkowo nie widziała siebie w chuście na drutach, ale jak zobaczyła moja chustę, przyierzyła, no to też chce. Chustę zaczęłam dziergać w maju... skończyłam w czerwcu... a zblokowałam w zeszłym tygodniu :) Nie rozciagałam jej bardzo,  bo chciałam żeby zostały takie wypukłości. Siostra wie, ze jak nie będzie ich chciała, to ma ja sobie rozciągnąć :) 


Chusta ma kolor jak na ostatnim zdjęciu. Zdrobiona jest z włóczki alpakowo - moherowej. 
To wszystko na dziś. Chyba muszę zabrać się za coś, to może jakoś przeżyję dzisiejszy dzień :)
Pozdrawiam serdecznie!!!

30 kwietnia 2013

Wełniane onuce.

Dostalam zamówienie, na wełniane skarpety. Ale nie takie zwykłe skarpety, a onuce do butów wojskowych, dla mojego brata, żołnierza. Więc się najpierw męczyłam i próbowałam zrobic je na szydełku... wyszły grube, toporne, no nie takie jak byc powinny. Potem nauczyłam się robić skarpetki na drutach i ponownie zabrałam się za onuce. Wyszły!, wkrótce przekonam się czy są dobre :) Na wszelki wypadek nie wszyłam jeszcze gumki i nie pochowałam końcówek. Skarpety sa z prawdziwej wełny, więc wymyśliłam, że najlepiej będzie konserwować je w lanolinie. Zobaczymy jak się to sprawdzi :)

Onuce sa dość kolorowe :) Bo mi wełny brakowało :) Ale co tam! I tak nie będzie ich widać, mają być funkcjonalne, a nie piękne.
 A że mój brat jest dość sporych rozmiarów, to i skarpety są wielkie :) Dla porównania z nożycami, dużymi nożycami.
To tyle na dziś. Jestem strasznie zabiegana i szykuje się dość ciężki tydzień i ten i następny... Postaram się odezwać co kilka dni. Tym czasem życzę Wam udanego majowego weekendu, ciepłego, jeśli nie za sprawą pogody to ciepła rodzinnego :) 
Pozdrawiam serdecznie!!!

09 kwietnia 2013

Skarpetki.

Kolejne i nie ostatnie skarpetki w tym miesiącu. Mam jeszcze jedne, już zrobione, co prawda nie moge pochować nitek, bo nie wiem czy dobry rozmiar, więc jakby pruć trzeba..., ale są... "potwory". 

Dziś tematem są skarpetki dla Julki, do kaloszy :) 
Sobie wymyśliłam dwukolorowe :)
Miałybyć z warkoczem, ale mi się wzór ni jak nie mieścił na skarpetce, zmniejszałam i musiałabym z trzech warkoczy zrobić jeden... a tak to ja nie chciałam.
A mnie znów mało będzie w "tym" świecie, ale powód jest o wiele przyjemniejszy niż nadmiar pracy, otóż pogoda... jest cudowna, idealna do prac w ogrodzie. Już właściwie od świąt szalejemy w ogrodzie, każdą wolną chwilę, teraz to ja wręcz się muszę spieszyć, póki za ciepło nie jest, bo właśnie szklarnie doprowadzam do ładu :) 
To ja uciekam!
Pa, pa i miłego dnia życzę!

21 lutego 2013

Skarpetki dla chłopców.

Wykonałam kolejne skarpetki - razempetki z Intensywnie Kreatywną, tym razem dla chłopców. Skarpetki mają przeznaczenie "w kalosze" czyli do zakładania na normalne skarpetki, żeby w kaloszach noga nie marzła :) Niestety chłopcy maja takie drobne nóżki, że w kaloszach z ociepleniem wyglądają jakby mieli tylko kalosze i korpus... a do tego są one szersze i nie potrafią w nich chodzić. Więc świetnie się złożyło, że się nauczyłam robić skarpetki na drutach :) Jeden motek włóczki i 4 sztuki skarpetek - w porównaniu z tym ile musiałabym zapłacić za pożądne dwie pary grubych skarpetek, to zaoszczędziłam :)

Włóczka na skarpetki, jak przy moich skarpetkach - to włóczka "skarpetkowa" (40% wełna, 40% akryl, 20% polyamid), a druty 2,5 z żyłką.
Skarpetki u kończyłam jeszcze w zeszłym tygodniu, podczas ferii. Usadziłam dzieci na dawno już obiecany film przyrodniczy o wielorybach, albo rekinach miał być, to był :) i udało się w ciągu niecałej godziny ukończyć kilka rzędów, które nie szły mi od kilku dni :) Ogólnie to muszę przyznać, że skarpetki do dość szybka robótka - no chyba że z warkoczem, to już gorsza sprawa. W ciągu jednego dnia potrafiłam machnąć całą skarpetkę i zacząć palce u drugiej, oczywiście nie cały dzień siedzenia i dłubania, raczej dzierganie z doskoku :) No ale litości! Jakie te skarpetki małe i wąskie! 
Czas na zdjęcia :) Na pierwszym zdjęciu kolor nie taki... ale na drugim już jest ok - na drugim zdjęciu możecie zobaczyć jak bardzo moi chłopcy są zainteresowani wielorybami i wogóle zwierzętami - można przed nimi postawić talerz czekolady, a oni jak zaczarowani i tylko w zwierzątka się gapią. Na szczęście już przestali spać z książeczkami o zwierzętach :) Ale nie interesują ich obrazki rysowane - o nie! to muszą być zdjęcia! A hitem ostatnich tygodni jest zdjęcie rośliny z gazetki reklamowej - rosiczki a na niej siedząca mucha - Franek tak sobie upodobał tą roślinkę, że z wyciętym zdjęciem chodził tak długo, aż się zużyło :) Teraz musimy kupić rosiczki, bo dziecko chce zbierać muchy dla kwiatka - a muchy to On potrafi łapać!
Ale dość o kulisach, czas na premierę;

O! i ładnie.
Nie wiem co ja Wam pokażę w przyszłym tygodniu... Co ukończę to nie będę mogła pokazać, na męża i na śrubokręt to sobie poczekam... a poza tym, dużo pomysłów i mało czasu. A jak dłużej będę tu marudziła tym więcej czasu stracę bezproduktywnie - zamiast gadać - działać!
Pozdrawiam Was serdecznie! Dziękuję za odwiedziny i komentarze! Życzę miłego weekendu!