Translate

11 lipca 2013

Obrazki w stylu Shabby chic.

Shabby chic to... i tu mam problem, bo to nie tylko technika postarzania mebli przez ścieranie warstwy białej farby, by było widac czarną pod spodem, to cały wachlarz technik postarzania, ale też wystroju wnętrz. Shabby chic to rustykalny styl z postarzaniem, koronkami, różami, haftami, bielą i jasnym różem. To tak w skrócie.
Postarzanie w stylu schabby chic jest rozciągnięte w możliwościach - można bowiem przecierać, malować i ścierac, postarzać preparatami, niedomalować, pościerać itp. I teraz postaram się złożyć poprawnie zdanie: zrobiłam dwie ramki techniką postarzania w stylu shabby chic. Spodobała mi sie ta technika postarzania. Oczywiscie mądra to ja jestem bardzo i zamiast poczytać jak to zrobić żeby czarny wyszedł spod białego ścierając papierem ściernym... stwierdziłam, że przecież to proste i pomalowałam czarną farbą, później białą i ... cos słabo się ścierało... znaczy za mocno jak docisnełam, za słabo jak nie dociskałam. To ruszyłam  po wiedzę do internetu i się dowiedziałam, że powinnam świeczką przetrzeć miejsca w których chcę uzyskać przetarcia... Kolejną pracę którą właśnie męczę... (maluję i maluję, po warstwie dziennie), robię już tak jak powinno być.
Rameczki miały kolor straszny... jakiś taki... jak lamperia na dworcach kolejowych w czasach mojej młodości... wręcz sraczkowaty, jakiś taki ni to kawa z mlekiem, ni to brązowo żółty. Pod spodem odkryłam warstwę różowej farby i tony silikonu, którym przyklejono szybki... Poodklejałam, pomalowałam, pozaklejałam i są :)


Ale żeby technice schabby chic smutno nie było i tak na debiut żeby sama nie występowała dołożyłam do tego decu różyczki :) To co jest wewnątrz ramek - tak już było i nie ruszałam nic. To obrazki dla Julki, a że u niej dużo różyczek to wszystko pasuje :) 
Musze jeszcze poruszyc sprawę wielu pochwał i zdziwienia że tak szybko zrobiłam pled. Otóż:
po pierwsze, to jeden z najprostszych elementów do dziergania;
po drugie robiłam szydełkiem nr 4, to też się szybko dzierga i robotka rośnie dość szybko;
po trzecie sa wakacje - więcej czasu na przyjemności, Julka uczy się szydełkować, więc siadałam obok niej i kilka godzin w ciągu dnia dłubałyśmy;
po czwarte - organizacja - otóż pierwsze dwa okrążenia robiłam w kuchni - jedna taka część elementu zajmowała mi 4-5 min., w kuchni często stoi się i czeka. Co już zrobiłam, zanosiłam do pokoju, gdzie robiłam kolejne dwa okrążenia, a ostatnie dwa okrążenia a co za tym idzie łączenie elementów odbywało się w ogrodzie - dzieci do basenu, a ja dziergałam - z miejsca ruszyć się nie można jak dzieci się kapią, więc czasu miałam sporo, któregoś dnia produkcję elementów przeniosłam na ogród, bo łączenie elementów koca w taki upał było dość gorącym zajęciem i łączyłam tylki wieczorami. Najdłuższe było chyba obrabianie, to zajęło mi aż dwa wieczorki. 
Meczę też narzutę z elementów... małych elementów... idzie jak krew z nosa i nie wiem, czy to będę robiła dalej, czy spruję... nie idzie i tyle.
W przyszłym tygodniu zaczynamy wakacje pełna parą (teraz tylko ja i Julka się "wakacjujemy", potem przez trzy tygodnie - calorodzinnie), więc pewnie nie znajdę aż tyle czasu na blogowanie. Zobaczymy jeszcze jak to będzie.


Pozdrawiam serdecznie!!!