Translate

23 stycznia 2013

Komódka urodzinowa.

Zła jestem. I to już od roku jestem zła na coś co zrobiłam, nie raz a kilka razy... W ubiegłym o roku wymysliłam z Julią, że dla jej koleżanek na urodziny będę robiła szkatułki decu. Kupiłam śliczne serwetki z misiami, kupiłam kilka szkatułek na zapas, o kształtach różnych, kwadraty, prostokąty, płaskie, wysokie i takie komódki. Łącznie po roku zrobiłam 6 szkatułek, wszystkie z misiam, jedną z kwiatkami... ale ani jednej nie sfotografowałam... Za każdym razem jest tak samo... pod koniec tygodnia Julia przynosi zaproszenie na urodziny, ja za szkatułkę zabieram się w poniedziałek, szlifowanie, malowanie, pierwsze, drugie, klejenie, lakierowanie, szlifowanie, lakierowanie, wietrzenie po lakierowaniu i dzień przed urodzinami pakuję prezent, a kiedy Julia jest na urodzinach to ja doznaję olśnienia - zdjęcie! I tak oto nie mam zdjęć kilku naprawdę dobrych szkatułek, z których zadowolona byłam bardzo... Ale ostatnio się ogarnęłam i nie zapomniałam :) 

Tym razem powstała nie szkatułka, a komódka. Julia wybrała serwetkę, ja wykonałam :)

Tak wygląda komódka urodzinowa :) Jak koleżanki podrosną trochę to jakieś kolczyki będę mogła dorzucać do takiego prezentu :) 
Coś ostatnio mało mam do pokazania, a to wszystko przez to że mam coś, czego nie moge pokazać jeszcze..., skończoną jedną dużą robótkę, ale skończoną tylko na etapie szydełkowym, zostało szycie, a tu nawet pomysłu nie ma..., coś potwornego i olbrzymiego - jak dla mnie :), na drutach, a to trwa i trwa... i coś co się powoli maluje i maluje... ale musi byc dobrze pomalowane, więc malowanko, schnięcie kilka dni, malowanie i znów schnięcie... A do tego jakieś przeziębienie się kołuje, bo kicham i kicham. A każdy dzień coraz to dziwniejszy i niezdolny do ogarnięcia. Może dziś mi się uda jakoś ogarnąć. 
Dziękuję za komentarze i odwiedziny!
Pozdrawiam serdecznie!!!