Potrzebujecie czegoś pożywnego, przyjemnego do jedzenia w letnie upalne dni, czegoś orzeźwiającego? To ta drożdżówka jest idealna - a nawet nie trzzeba jej kroić! Bo robimy to przed pieczeniem :)
Przepis na drożdżówkę znajdziecie tutaj: http://www.mojewypieki.com/przepis/drozdzowe-ciasto-cytrynowe-do-odrywania. Zmieniłam jednak coś: cytrynową posypkę zamienilam na nadzienie maślano cytrynowe - cukier, sok z cytryny i rozpuszczone masło, ale nie dużo masła, tyle tylko by powstała bardzo gęsta papka (dodałam masła na oko, myślę że było to ok 20 g, ale wlewać powoli i mieszając sprawdzac konsystencję). Musi powstać gęsta papka, bo inaczej nadzienie wypłynie dołem. Polecam również nie skracać czasu pieczenia, a jedynie przykryć folia aluminiową ciasto, bo może się spiekać od góry.
Przepraszam za bardzo sloneczne zdjęcia, ale byłaa to już druga taka drożdżówka jaką zrobiłam, a że pierwszej nie zdążyłam zrobić zdjęć, to z tą drożdżówką nie czekałam już do wieczora na zdjęcia.
Na polu robótkowym... właśnie skończyłam pewien duży projekt - jutro pokażę Wam owoc mojej pracy :)
I jeszcze zaakcentuję moją niebywałą zdolność opalania się. Otóż nie lubię się opalać, jeszcze leżąc na leżaczku z szydełkiem czy czytadłem, tak żeby się nogi opaliły trochę to tak (stosując się do zaleceń lekarskich, warto bym czasem wystawiła się na słońce, tak typowo opalając się, ale oczywiście bez przesady). W weekend wystawiłam przód na słoneczko, no ładnie, ju taka blada nie jestem i skóra nie wydaje się taka cienka, wręcz przezroczysta - ale jakoś opalanie tyłu nie napawało mnie radością - leżeć i nic nie robić... nie lubię tak czytać, bo mi kartki odbijają światło i oczy bolą - i jak tu się zmobilizować, jak zawsze mam coś lepszego do zrobienia - a no tak: wczoraj nie miałam prądu przez godzinę... To się położyłam i leżałam i leżałam, nie godzinę, bo i tak już się zmęczyłam jak nie wiem, ale dwa razy po 20 min, z dużą przerwą pomiędzy i smarowaniem najpierw filtrem 15, na drugie 20 min filtrem 30 i co? Jakby byo Euro, albo olimpiada, to mogłabym półdupkami kibicować... pięknie sie opaliłam na czerwono... a najśliczniej to się odbiła farbanka od bikini i mam na tyłku falę :) Nie szczypie, nie swędzi, nie boli, dobrze że to tylko kolor a nie efekt spalenia :) Ale ja już tak mam i nic na to nie poradzę. Kiedyś wysmarowałam się filtrem 50 i nad morzem przez 30 min tak się spaliłam, że aż mi bąble wyszły - nawet na uszach. Pewnie wpływ na to szybkie spalanie sie ma również to że w Danii słońce jest niżej niż w Polsce i pod innym kątem - w połunie nie mamy słońca w zenicie, a lekko na południu. Jako dziecko opalałam się na czekoladę, a teraz na malinkę :0 I to smaczne i to smaczne, ale chociaż skóra nabrała koloru, ale i polepszyła się w dotyku - a dla osób które mają bardzo suchą, podrażnioną i problematyczną skórę polecam poczytać o siemieniu lnianym i jego szerokim zastosowaniu w kosmetyce domowej.
Zmykam robić zdjęcia póki słońce mi na to pozwala.
Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!