Musze trochę urozmaicić tematykę na blogu, i dziś coś z kuchni Wam pokażę:)
Zawzięcie próbuję swoich sił w pieczeniu chlebów na zakwasie. Moje wnioski po wypróbowaniu kilku przepisów i wyjęciu z piekarnika dwóch bochenków którymi można by było zabić..., stwierdzam, że mam już kilka ulubionych przepisów, najlepsze chleby wychodzą mi jednak z dodatkiem drożdży, niewielkim, ale zawsze (chociaż 1/4 łyżeczki - chyba do przepisów bez drożdży sama będę je dosypywała), po drugie, jednak zakwas pszenny lepszy mi wyszedł, chleby na nim wychodzą fantastyczne, a na żytnim tylko te z drożdżami - nie będę już robiła zakwasu żytniego, tylko pszenny, może zrobię z mąki pszennej pełnoziarnistej, ale już nigdy z żytniej pełnoziarnistej...
Dzisiaj pokażę Wam dwa chleby, które zrobiłam jako pierwsze - niesamowicie dobre chleby...
Pierwszy to chleb wieloziarnisty chleb na zakwasie, przpis: http://www.mojewypieki.com/przepis/wieloziarnisty-chleb-na-zakwasie.
Bardzo dobry chleb, ziarna się nie narzucają - nie są jakoś bardziej wyczuwalne, fajnie chrupie słonecznik, miło się je ten chleb. Dodam jeszcze, że ani mój mąż, ani córka nie lubią chlebów ziarnistych - a ten im smakował.
Strukturę miąsza ma ciut poszarpaną, ale to przez niecierpliwość i niesamowity zapach - nie mogliśmy się doczekać i pokroiliśmy go jeszcze ciepłego... Ziarna jakie użyłam to siemię, słonecznik i sezam.
Drugi chleb, dostał przydomek "wciągający"... Kursowaliśmy do kuchni po kolejną "małą kromeczkę" jak małe wyścigówki. Pyszny, puszysty chleb, zdecydowanie lepszy od poprzedniego, a przez uzycie zakwasu pszennego - nie mam już drobinek z zakwasu żytniego, kolor piekny, jasny i jak widać ma śliczne dziury w miąszu... Przepis: http://www.mojewypieki.com/przepis/chleb-z-siemieniem-lnianym-i-slonecznikiem-na-zakwasie
Podsumowując moją pracę z zakwasem, stwierdzam, że nie taki on straszny. Jednym problemem jest to, ze żeby taki chleb przygotować nie wystarczy jak w chlebie na drożdżach, który zawsze robię - wrzucić wszystkie składniki do misy miksera, włączyć - samo się robi, po 1,5 godz. wyjąć z misy, bez wykładania na blat czy podsypywania mąką, uformować kulę w dłoniach, położyć na formie i po pół godz. do piekarnika i już. A zakwasowce, to nie tak prosto... Dzień wcześniej trzeba zacząć myśleć o tym jaki chleb chcemy zrobić - zakwas po wyjęciu z lodówki potrzebuje 3 godzin na ocieplenie, potem 3 godziny po dokarmieniu, wtedy możemy zrobić zaczyn, który musi odczekać 12-16 godzin... więc jak w południe wyciągnę zakwas, to dopiero na drugi dzień wieczorem mamy chlebek. Ale tak szczerze, to warto pomęczyć się z zakwasem, dla tak pysznych chlebów.
To wszystko na dziś, zmykam, bo starsznie dużo na głowie mam dziś.
Pozdrawiam!!!
Zawzięcie próbuję swoich sił w pieczeniu chlebów na zakwasie. Moje wnioski po wypróbowaniu kilku przepisów i wyjęciu z piekarnika dwóch bochenków którymi można by było zabić..., stwierdzam, że mam już kilka ulubionych przepisów, najlepsze chleby wychodzą mi jednak z dodatkiem drożdży, niewielkim, ale zawsze (chociaż 1/4 łyżeczki - chyba do przepisów bez drożdży sama będę je dosypywała), po drugie, jednak zakwas pszenny lepszy mi wyszedł, chleby na nim wychodzą fantastyczne, a na żytnim tylko te z drożdżami - nie będę już robiła zakwasu żytniego, tylko pszenny, może zrobię z mąki pszennej pełnoziarnistej, ale już nigdy z żytniej pełnoziarnistej...
Dzisiaj pokażę Wam dwa chleby, które zrobiłam jako pierwsze - niesamowicie dobre chleby...
Pierwszy to chleb wieloziarnisty chleb na zakwasie, przpis: http://www.mojewypieki.com/przepis/wieloziarnisty-chleb-na-zakwasie.
Bardzo dobry chleb, ziarna się nie narzucają - nie są jakoś bardziej wyczuwalne, fajnie chrupie słonecznik, miło się je ten chleb. Dodam jeszcze, że ani mój mąż, ani córka nie lubią chlebów ziarnistych - a ten im smakował.
Strukturę miąsza ma ciut poszarpaną, ale to przez niecierpliwość i niesamowity zapach - nie mogliśmy się doczekać i pokroiliśmy go jeszcze ciepłego... Ziarna jakie użyłam to siemię, słonecznik i sezam.
Drugi chleb, dostał przydomek "wciągający"... Kursowaliśmy do kuchni po kolejną "małą kromeczkę" jak małe wyścigówki. Pyszny, puszysty chleb, zdecydowanie lepszy od poprzedniego, a przez uzycie zakwasu pszennego - nie mam już drobinek z zakwasu żytniego, kolor piekny, jasny i jak widać ma śliczne dziury w miąszu... Przepis: http://www.mojewypieki.com/przepis/chleb-z-siemieniem-lnianym-i-slonecznikiem-na-zakwasie
Podsumowując moją pracę z zakwasem, stwierdzam, że nie taki on straszny. Jednym problemem jest to, ze żeby taki chleb przygotować nie wystarczy jak w chlebie na drożdżach, który zawsze robię - wrzucić wszystkie składniki do misy miksera, włączyć - samo się robi, po 1,5 godz. wyjąć z misy, bez wykładania na blat czy podsypywania mąką, uformować kulę w dłoniach, położyć na formie i po pół godz. do piekarnika i już. A zakwasowce, to nie tak prosto... Dzień wcześniej trzeba zacząć myśleć o tym jaki chleb chcemy zrobić - zakwas po wyjęciu z lodówki potrzebuje 3 godzin na ocieplenie, potem 3 godziny po dokarmieniu, wtedy możemy zrobić zaczyn, który musi odczekać 12-16 godzin... więc jak w południe wyciągnę zakwas, to dopiero na drugi dzień wieczorem mamy chlebek. Ale tak szczerze, to warto pomęczyć się z zakwasem, dla tak pysznych chlebów.
To wszystko na dziś, zmykam, bo starsznie dużo na głowie mam dziś.
Pozdrawiam!!!
Tak to już jest, że im więcej czasu poświęcamy dla kogoś czy czegoś tym bardziej Go lub to kochamy.
OdpowiedzUsuńDziękuje za rady i przepisy, na pewno z nich skorzystam. pozdrawiam:)
Ale narobiłaś Olka apetytu. Muszę koniecznie nastawić zakwas. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń