Zawiesiłam się kilku cudnych blogach, tak z samego rana, głowa aż syczy z nadmiaru pomysłów, które widziałam, a czasu jak na lekarstwo. Już mam opóźnienie, bo powinnam już kończyć post, a ja dopiero zaczynam.
Dziś, tak na weekendowy wypad, z racji stabilnego nadzienia - drożdżówki Chelsea Buns.
Długo wogóle na nie nie zwracałam uwagi. Aż się zdecydowałam i znów plułam sobie w brodę - bo okazały się pyszne! Nadzienie nie wypływa, nie brudzi, więc można je spakować na piknik, czy wycieczkę. No może jakaś rodzynka wypaść, ale to nie dżem czy budyń - jak skapnie to nie ma ratunku.
Drożdżóweczki są proste w składzie, bez fajerwerków, a jednocześnie pyszne w tej prostocie. I do tego ta glazura... pierwszy raz robiłam taką i mam zamiar na wycieczkowe drożdżówki robic taką glazurę a nie lukier.
Przepis na Chelsea Buns znajdziecie oczywiście u niezawodnej Doroty :) o tutaj: Chelsea Buns.
Wczoraj zakończyłam definitywnie przygode z dwoma kamizelkami dla chłopców. Jutro zrobię zdjęcia to pokaże je w przyszlym tygodniu.
Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu!
Dziś, tak na weekendowy wypad, z racji stabilnego nadzienia - drożdżówki Chelsea Buns.
Długo wogóle na nie nie zwracałam uwagi. Aż się zdecydowałam i znów plułam sobie w brodę - bo okazały się pyszne! Nadzienie nie wypływa, nie brudzi, więc można je spakować na piknik, czy wycieczkę. No może jakaś rodzynka wypaść, ale to nie dżem czy budyń - jak skapnie to nie ma ratunku.
Drożdżóweczki są proste w składzie, bez fajerwerków, a jednocześnie pyszne w tej prostocie. I do tego ta glazura... pierwszy raz robiłam taką i mam zamiar na wycieczkowe drożdżówki robic taką glazurę a nie lukier.
Przepis na Chelsea Buns znajdziecie oczywiście u niezawodnej Doroty :) o tutaj: Chelsea Buns.
Wczoraj zakończyłam definitywnie przygode z dwoma kamizelkami dla chłopców. Jutro zrobię zdjęcia to pokaże je w przyszlym tygodniu.
Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu!
Wyglądają rewelacyjnie a smakują zapewne jeszcze lepiej. Muszę się koniecznie zapoznać z przepisem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
och , jeju ale bym zjadła :D
OdpowiedzUsuńOlu:) jakie smakowite posty u Ciebie! Może zmobilizuję się dzięki Tobie i też coś upiekę...ale ja mam, nawet nie dwie a cztery lewe ręce do pieczenia słodkości...chyba nie ma takiego ciasta, którego bym nie sknociła:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i miłego dnia Ci życzę:)))
Wyglądają obłędnie! ja gdy siadam w wolnej chwili do komputera z zamiarem czytania i komentowania to też wsiąkam na jakiś innych blogach i czas ucieka. Dzisiejszy wolny czas w miarę możliwości zmobilizował mnie by wreszcie zostawić po sobie ślad na moich ulubionych blogach. Buziaczki gorące Oluś
OdpowiedzUsuń