Translate

15 lipca 2012

Dywanik z elementów.

Córka pomazała swój dywan farbką... A ja już nie mam siły by go prać, bo jest on niemiłosiernie wstrętny do prania... W gazetkach reklamowych znalazłam taki który mogłabym kupić, ale po dokładnym obadaniu go w sklepie stwierdziłam, że taki dywanik nie wytrzyma nawet miesiąca... A dziecko chaciało taki mechaty... To zrobiłam, może nie mechaty, ale się bardzo spodobał! A co najwazniejsze - bach do pralki na pranie ręczne i czyściutki jak nowy :) Dodatkowo go podszyłam takim grupszym różowym materiałem. I myślałam, że dostanę zawału jak zobaczyłam, ze się zawija! Ale na szczęście po zaprasowniu już nic sie nie podwija :) Zdjęcie jeszcze z zawijaniem :) I słabe, ale dywanik dość duży i musiałam stanąć na palcach żeby zrobić zdjęcie i sie zatrzęsłam i nieostre wyszło.



Ot taki drobiazg do pokoju dla Córki :)
Uciekam, bo głowa pełna pomysłów, a rączki tylko dwie!, ale... rośnie mi taki pomocnik, że hoho! Ale to kiedyś Wam przedstawię moją "pomocną rączkę" :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i ściskam i wogóle!

13 lipca 2012

Różowe serduszko o zapachu czerwonej róży.

Kupiłam saszetki zapachowe o zapachu czerwonej róży. No i co?, przecież ich tak nie powiesze w "jakimś papierku". To serduszko uszyłam. Właśnie uszyłam drugie i jeszcze dwie saszetki czekaja na ubranka, ale dziś pokażę różowe - bo to dzisiejsze to mi nie wyszło ładnie i myślę, by je naprawić :) 

A wiecie co dynda na sznureczku na dole serduszka? - maleńki dzwoneczek :)
Wisi teraz u mnie w sypialni na uchwycie szafy.
To tyle na dziś. Postaram się teraz pisać posty częściej. Pewnie będą krótsze, bo w poniedziałek w odwiedziny przyjeżdża mój brat i siostra, a brat maly nie jest, więc będę miała dodatkowy etat w kuchni :) A i zaczęłam dziś trzy tygodniowy urlop :)
Ale co najważniejsze to to, że dziś wreszcze dotarłam na pocztę i wysłałam dwie przesyłki dla Trilli i Agnieszki - dla Luny jesteśmy dogadane kiedy mam wysłać - ale znaczek już jest a skrzynke pocztową mam przed domem. Wysłałabym juz wcześniej, no ale... ja to zawsze mam przygody. Wszystko miałam już uszykowane w poniedziałek. Nie bardzo była pogoda na wypad rowerowy czy pieszy, bo cały tydzień mamy ulewy, więc na pocztę nie dotarłam. A raz mi się przydażyło, że musiałam jechać w czasie gdy poczta otwarta i pogoda nawet była - tylko wiało, to położyłam listy na schodach - żeby nie zapomniec i zapomniałam. Dobrze, że to schody w domu, bo jak wracałam to już padało :) 
I dziś mam dobry humor, bo mi małzonek nie marudził, tylko mnie grzecznie zabrał do sklepów z "pierdołkami" i udało mi się kupic kilka drobiazgów do moich robótek :), min serwetki, w tym jedne do dużego projektu decu :) Ale to nie prędzej niż sierpień...
Pozdrawiam, dziękuję i życzę udanego, ciepłego weekendu!

12 lipca 2012

Troszkę duńskich krajobrazów.

Kiedyś już pisałam o tym, że lubię wracać na pieszo do domu, a to ok 4-5 km (zależy skąd wracam). Zaraz Wam pokażę dlaczego!
Ostatnio pojechałam rano pomóc mężowi odstawić dzieci do szkoły i przedszkola i taka była piekna pogoda, że sobie spacerek zrobiłam. Zdjęcia robione pomiędzy godzina 7 a 7.45. I przez większość drogi szłam prosto pod słońce, to też zdjęcia niekiedy kiepskie - bo już nic nie widziałam!
To jak? Idziecie ze mną na spacerek? To zaczynamy!
Tak zaczynam trasę, zaraz obok szkoły, za wysepka koniec miasteczka.
 O a z tamtąd przyszłam, już jestem w nastepnej wiosce.
 I teraz widok na wioskę, coś domków nie sfotografowałam - ale kilka ich tu jest.
 I tu już konic tej wioski.
 A to co przede mną.
 I troche lepsze zdjęcie - muszę iść aż do końca tej drogi.
 A po lewej stronie taki widok:
 A kawałek dalej po lewej stronie - taki widok - największe ustrojstwo! Bo za tym jeziorkiem są drzewa, a za nimi fjord a miejsce w którym ja stoję robiąc zdjęcie jest z lekką górką, więc gdy jadę rowerem i wieje, to w tym miejscu jest taki ciąg, że nie można się ruszyć! Ale widok bajeczny.
 A po prawej widok na pola rzepaku - pięknie wyglądały jak kwitł. A w oddali wiatraki. Te widoki mnie uspokajają...
 I na końcu tej drogi...
 Wiatrak, ale bez skrzydeł. W roku 2004 była wichura i zerwało całą konstrukcję skrzydeł i uszkodziło dach. Przez kilka lat zbierano pieniądze, i od dwóch lat remontowany jest dach - ciekawe kiedy przyjadą skrzydła :) A i to miejsce nazywa się "Lyshøj mølle".
I ostatnia prosta przede mną.

Po drodze pieknie widać farmę wiatraków, jeśli powiększycie to zdjęcie, to zobaczycie na horyzoncie wiatraki.

I tu też jak powiększycie zdjęcie to pomiedzy drzewem a znakiem widać wiatraki.

I domek wśród drzew.

I te drzewa co widać w oddali to już moja wioska :)

O to tu.

A co my tu mamy, a no mamy kort tenisowy, za nim boisko, a na samym końcu szkółka dla psów.

I kościół mamy, najstarsza część fundamentów pochodzi z 1227 roku.

I taki domek :)

I jeszcze takie domki:)

I na końcu drogi którą widać, zakręcam i zaraz jestem w domu. Nie zrobiłam zdjęcia bo się z sąsiadem zagadałam.

Ot taki post mi wyszedł. Mam nadzieję, że się nie znudziłyście :)
Pozdrawiam serdecznie!

11 lipca 2012

Istne szaleństwo - czyli prezent od Anstahe :)

Niedawno wygrałam candy u Anstahe. Zajełam drugie miejsce - pierwsza nagroda została wybrana i ja dostałam do wyboru obraz czy chustecznik.  Juz zaczełam pisać że chustecznik, gdy nagle mnie oprzytomniło, że obraz jest wolny! Byłam święcie przekonana, że obrazu juz nie ma! A tu proszę, obraz nadal do wzięcia, a ja się ucieszyłam drugi raz!

I w zeszły czwartek wybieram się rano do pracy - juz zamykam drzwi, podjeżdża samochód pocztowy - no nic nowego u nas tylko takie jeżdżą, ale chłopak otwiera bagażnik... i tak patrzę z wywalonymi oczami na jakąś wielka paczkę. Padłam w korytarzu na kolana i śrubokrętem - bo szybciej mi do niego było - zaczęłam rozpakowywać. I tak sobie myślę, że obraz to chyba trochę szczuplejszy powinien być?! I otwieram... i tylko pamiętam: "Cudne, o ku***"! I zaczęłam rozkladać, oglądać, dotykać. Dawno nie spotkał mnie tak miły prezent, to już nie chodzi o samą twórczość - choć piękna i tego sie nie da ukryć, ale o takie zrobienie naprawdę miłej niespodzianki, komuś, tak bezinteresownie. 
Ale od początku: wygrałam obraz, więc przy okazji piszcząc do Męża mojego - "mam obraz!", jakoś nam się zgadało, że może się dowiem przy okzaji o taki obraz z różami dla Córki. Chciałam kupić taki, ale oczywiście Anstahe chce mi go podarować - właściwie to powinnam sie tego spodziewać... bo nie ma na blogu informacji o możliwości sprzedaży... - najpierw musi go zrobić, wiec trochę poczekam, chciałam na wszystkie prezenty poczekać, bo po co dwa razy wysyłać, no ale Anstahe zadcydowała (i dobrze, bo ile radości!). Zaproponowałam wymiankę - skoro nie chce zapłaty, ale nadal nie wiem co by chciała?! Ale ja i tak cos dla niej przygotuję. No nie teraz, dopiero w sierpniu, bo czasowo nie wyrabiam, znaczy wyrabiam... ale o tym później...
No ale słuchajcie czy byście nie oszalały jak waszym oczom ukazały by się takie cuda?!
Długo myślałam nad miejscem zawiśnięcia i wybrałam hol na piętrze, ale w takim miejscu, że nie tylko wchodząc na górę pierwsze co widzisz to obraz, ale widac go pieknie również z dołu i wręcz przyciąga wzrok :)

Jestem zła, bo zdjęcie wyszło ciemne, a w rzeczywistości poszewka z transferem jest z jasniejszym zielonym - teraz muszę się dokopać do poduszek i założyć poszewkę - ale to może dziś mi sie uda bo mam jeden pokój do odgruzowania :)
I jeszcze tył poszewki - bo mi się bardzo podoba :)
to dopiero szaleństwo, przeglądałam te serwetki, chodziłam przymierzałam - oj podzieje się!
Taka zawieszka, w której idealnie mieszcza się filtry do ekspresu do kawy nr 3 takie jakie my używamy - zawiśnie w kuchni jak skończę tam broić :)
Cudowny notesik, który podglądałm już nie raz u Anstahe na blogu - jak Ona je robi?!

I wisienka na torcie! jeszcze nie wiem gdzie zawiśnie, na razie stoi na szafce w salonie
I czym ja sobie zasłużyłam na takie cuda?! Zaczęłam rozmowę o tym obrazie dla córki i to dlatego chyba tak wyszło... Do tej pory się cieszę, jak pomyślę o tych prezentach, albo je zobaczę :)
Drugi prezent juz w poniedziałek do mnie przyleci - już widziałam, bo przyszedł na adres mojej Mamy - i znów cudeńka! Tym razem od Renii z zabawy Podaj Dalej - ogłoszę ta zabawę u siebie, ale to dopiero jak dostanę prezent w łapki i sie uporam z wakacyjnymi odwiedzinami - czyli ok 1 sierpnia.
A co już wczesniej napomniałam - wyrabiam się z czasem choć nie rozumiem jak!? Robię dużo rzeczy na raz i szaleje wręcz, wpadłam w taki wir i aż wczoraj nie mogłam wieczorem usiąść z szydełkiem, bo mnie nosiło! Przed wczoraj wieczorem malowałam w kuchni, a wczoraj od rana w przypływie radości tak po tym malowaniu przeniosłam malowanko do łazienki :) A teraz się ruszam, bo już czas najwyższy!
Pozdrawiam serdecznie i lecę walczyć z moimi zbiorami pierdołków!