Translate

11 lutego 2011

Jak karnawał to tylko faworki - znane też jako chrust.

Chruściki, faworki, chrust... Dla mnie to wszystko jedno: jak zwał, tak zwał, ważne żeby były kruche :) 
Zrobiłam je w zeszłą sobotę, ale jakoś mi umknęło opublikowanie zdjęcia :) Byłam w ciężkim szoku, kiedy pokazałam córce jak je "przewijać", a ona już drugiego faworka przewinęła sama i właściwie to wszystkie były jej autorstwa. Nie sądziłam, że jej się to uda, bo były dość cienkie. Ale zrobiła wszystkie i to bardo ładnie.
Muszę sobie jakoś radzić z brakiem kwaśnych śmietan w DK - dlatego jeśli potrzebuję smaku kwaśnej śmietany pomagam sobie kwaskiem cytrynowym lub sokiem  cytryny ( ale to bardzo rzadko), a dość dobrym rozwiązaniem jest "zasilenie" śmietany jogurtem z biokulturami - dzięki temu nie zepsuje się, a zakwasi - nie wiem ile czasu to trwa, bo nawet nie sprawdzam tylko od razu dodaję - tą śmietanę do chruścików miałam z  jogurtem ok 3 dni.  To taka mała "porada" jakby ktoś nie miał śmietany kwaśnej pod ręką :). 
A teraz przepis. Właściwie, to każdy ma swój wypróbowany przepis, taki od Mamy czy Babci. Właściwie to każdy jest taki sam, różni się jedynie ilością powstałych faworków... ale... Z powodu dużego ułatwienia jakim jest internet, wyszukałam faworki u Doroty. Ale nie taki on jest - brakowało mi cytrynki. 
To w takim razie przedstawiam przepis od Mojego Taty (a skąd On go ma?...):
  • 6 żółtek (białka mrożę - zbieram do bezy)
  • 2 szkl mąki
  • 1 szkl kaśnej śmietany
  • 1 łyżka masła
  • czubata łyżeczka cukru
  • kieliszek spirytusu (ewent. - czego ja nie robię - 2 łyżki octu)
  • trochę startej skórki cytryny
  • tłuszcz do smażenia - olej/smalec
  • do posypania cukier puder może być zmieszany z cukrem waniliowym
Wykonanie:
Wyrobić gładkie ciasto z podanych składników, rozwałkować bardzo cienko, pokroić najlepiej radełkiem, na pasy, następnie poprzecinać pasy na mniejsze kawałki, na każdym kawałku zrobić nacięcie i przez nie przewinąć koniec faworka. Usmażyć w głębokim tłuszczu - wystarczy chwilka - żeby się nie spaliły. 


W końcu mamy karnawał!
Szydełkowo - cierpliwie się dłubie.
                                                                      
Bean: dzięki spirytusowi nie wsiąkają tłuszczu :) Fajnie, że nie jestem sama w delektowaniu się tymi pysznymi faworkami.
Kasianat, Reni: Polecam te faworki - są warte zrobienia.
Eve-jank: Z wielką przyjemnością.
Edi: Córka dziękuje, a ja zachęcam do wypróbowania przepisu!

09 lutego 2011

Małe kobiece podręczne akcesoria i wyróżnienie.

Ten mały zestawik przygotowałam dla Millu, z okazji wygrania u niej pierwszego, w mojej blogowej karierze, Candy. Już dawno to zrobiłam - gdzieś na początku szydełkowej serwety :) Teraz tylko musiałam wykończyć. 
A prezentuje się to tak:



 "Kosmetyczkę" wyposażyłam nawet w podszycie :) A czym jest reszta? Etui na telefon? Może na coś innego? Na co potrzeba :) A może nawet na podpaski. Interpretacja dowolna. Jakby się nie spodobało, to na wszelki wypadek dorzuciłam zestawik muliny :)

I jeszcze o wyróżnieniu jakie dostałam od Ani. Już moje drugie wyróżnienie i choć "aż" drugie - to nadal się bardzo cieszę - bo pierwsze to tak sobie pomyślałam, a akurat trafiło się, ale tu zaraz drugie - o kurde chyba Ktoś tu jednak zagląda... Cieszę się bardzo. Jest to bardzo miłe i bardzo motywujące.


A teraz o zasadach:

1. Podziękuj za wyróżnienie.
2. Umieśc u siebie link do osoby , która Cię wyróżniła.
3 .Umieśc u siebie logo wyróżnień.
4 .Przekaż nagrodę do 10 blogów.
5. Umieśc linki do tych blogów.
6.Powiadom o tym nominowane osoby.
Życze udanej zabawy :)))

Punkty od 1 do  3 wykonałam, a co do reszty... hmmm. Ostatnim razem wypisywałam blogi które obserwuję, w kolejności jaką miałam wyświetloną na pasku bocznym - stwierdziłam, że skoro obserwuję i zaglądam, to nie będę wyróżniać w tej grupie lepszych i gorszych - przyznawałam pokolei. Ale teraz zaczął się problem: chciałam przyznać wyróżnienie reszcie, i tu obs! Zaczęłam zaglądać na blogi, a tam już jest to wyróżnienie. A nie mam zamiaru szukać jakiś blogów i na siłę wysyłać wyróżnień, czy też je dublować...
Dlatego też wymyśliłam, że jeśli Ktoś z Was (w osobach obserwujących mam również jednego Rodzynka Męskiego Rodzaju :) - a'propos z bardzo ciekawie zapowiadającym się blogiem) - nie ma takiego wyróżnienia - proszę bardzo - można się częstować. Tylko mam jedną prośbę: zostawcie komentarz pod postem, że się "częstujecie" wyróżnieniem i napiszcie dlaczego :) a taka mała nie zobowiązująca zabawa.

Pozdrawiam serdecznie i wracam do meczu Polska-Norwegia :) Bo ja dość dziwna jestem... ostatnio w domu była kłótnia, bo ja chciałam mecz, a Mąż film o Ufo...
                                                             
Iza, Guga, Anioły Anielki - dziękuje Wam z komentarze, za wszystkie miłe słowa i za to, że to nie są suche i puste słowa - to już rozmowa!
Millu: Pięknie sobie poradziłaś! A wiesz, że miałam ci wysłać porpuri, ale stwierdziłam, że dotrze do Ciebie jako proszek... więc wysłałam mulinkę :) Pozdrawiam i miłego używania :)
 

07 lutego 2011

Kilka słów o moim domu - czyli krajobraz po bitwie.

Minął weekend więc czas pokazać co robiłam przez ten cały czas.
Owszem dłubałam szydełkiem, ale jeszcze nie czas by to pokazać.
Najpierw pokażę moje żonkile (żonkile pochodzą  rodziny narcyzów i mam nadzieję że moje to żonkile i nie pomyliłam ich z narcyzem trąbkowym :)). Otóż kupiłam sobie dwie doniczki, jeszcze w zeszłym tygodni, po przywiezieniu ich do domu - o dziwo chłopcy mi ich nie "zjedli" - jak to miało miejsce z prymulkami...
Już wieczorem pojawił się pierwszy kwiat. Rosły jak opętane, a pewnego dnia pojawiły się trojaczki.




Ja nie wiem czy to normalne - ale pierwszy raz takie widzę.
A tak wyglądają w szklanej misie:


A tak po wymianie za prymulkę, którą reperuję w kuchni, ale widzę, ze ta druga prymulka też wymaga reperacji, choć nie wiem czy coś jeszcze z nich będzie... Dosypałam na tackę złotych kamyczków, bo jakoś brakowało mi inspiracji na wypełnienie podłoża, a tylko to miałam pod ręką.


A co robiłam w weekend... W sobotę przez cztery godziny sprzątałam u dzieciaków w pokoju. Sprzątnęłam, poszłam zrobić pranie, zdjęłam suche, powiesiłam mokre i załadowałam pralkę i suszarkę - czas ok. pół godziny. Co zastałam jak wróciłam?


Obrazek mniej więcej taki sam: to akurat zdjęcie zrobiłam już jakiś czas temu, tutaj zrobienie bałaganu zajęło im 15 min, natomiast w sobotę nawet stoliczek był do góry nogami... Pomiędzy tym całym rozgardiaszem znalazłam mojego męża, który biegał raz a jednym, raz za drugim chłopcem po salonie próbując zabrać im kubek lub wytrzeć buzię, ściągając ich z parapetów i reperując powyrywane nóżki od lalek. Miarka się przebrała, gdy zauważyłam mój nowo zrobiony obrus pod stosem zabawek z wielką plamą po soku...
O nie! Miarka się przerwała. Upchnęłam zabawki, zamknęłam pokój i resztę dnia chłopcy oglądali Nat Geo Wild lub tańczyli, a Julia robiła faworki. W niedzielę z samego rana pojechaliśmy do miasta (na całe szczęście była to pierwsza niedziela miesiąca i sklepy były otwarte). Kupiliśmy półki takie, żeby można było wkładać w nie kosze z zabawkami - niestety koszy czarnych nie było - białych nie kupię...i dopiero w przyszłym tygodniu będą, kilka skrzynek plastikowych i dywaniki (Jysk mnie nie zawiódł i na przecenie kupiłam dwa dywaniki w cenie bardzo atrakcyjnej - na polskie złotówki tylko 50 zł za dwa!). Zrobiłam wielkie sprzątanie, nawet wyjątkowo obiad niedzielny składał się z "hamburgerów", czyli bułki, kotlety - które miały być na obiad, surówka, ogórki, ser. Dzieci nie protestowały. Ale co za sprzątania było - dwa worki czarne śmieci - co nie było kompletne szło do worka, ile ja tam skarbów znalazłam... Aż nie mogłam uwierzyć... Teraz każda grupa zabawek ma swoją skrzynkę. Czyli np. chłopców "narzędzia", "klocki" itp. Jeszcze jest tam trochę do zrobienia, np Julii lalki, akcesoria kuchenne, czy ciuszki na razie są w trzech skrzynkach wymieszane razem, a plan jest taki żeby je porozdzielać. Rozdzieliłam też pokój na pół: część dla chłopców i część dla Julii. Zlikwidowałam też puzzle piankowe z podłogi - niestety ale już na nie nadszedł czas - było to kapitalne rozwiązanie, bo miękkie, ciepłe, ale... zaczęli się chłopcy nimi interesować i dzień w dzień musiałam układać je na nowo...
Zostało jeszcze tam trochę do zrobienia - pomyć szybki w drzwiach, poukładać na parapetach i jeszcze "tatusiowe biurko" - niestety ale kable to on musi popodwieszać - bo moje kreatywne dzieci nawet kable przytwierdzone do sufitu poodrywali... I Tatuś musi wyczyścić biurko - bo to on nie zauważył, że się dorwali do farbek akrylowych... I okna umyć z zewnątrz, ale taka pogoda, że póki co trzeba na to poczekać.
A teraz jak wygląda "efekt tego naszego sprzątania" - sprzątali wszyscy nawet chłopcy - Jędrek się zmęczył i zasnął ale Franek sprzątał twardo do końca i tylko sprawdzał, czy brat jeszcze śpi - próbując go budzić: "Andy stań! Choć psiątaj!".
Część chłopców:



I część Julii + biurko - czekam cierpliwie na sprzątnięcie...



Oj ciężki weekend. Dziś mam wolne, więc sobie odpoczywam :)

                                                                       
Anka, Reni, Anioły Anielki: Dziękuję :)
Katarzyna/Kathryn: Ja na meble też nie patrzę... Wszystkie właściwie są "robocze" - krzesła np mam bardzo drogie, ale obicie wygląda jak po oblaniu żelkami... jak przestaną smarować paluszkami wszystkiego to sobie zamówię tapicera :), a ława już dwa razy się rozkraczyła, śruby od fotela "zaginęły"... Ale co tam! Kiedyś z domu pójdą :) A wtedy... Zatęsknimy :)
Lamika 88: Oj czeka, nie czeka, moja córka póki była sama to był Anioł! Tylko teraz tak z chłopcami się rozbrykała.
Edi, Beso_78, By_giraffe: Ja to nawet się pocieszam, że moje dzieci to nawet grzeczne są :) Dzieci potrafią być "kreatywne" - wiem bo też w pracy mam z tym do czynienie... Małą historyjka a'propos:  Chłopiec wraca z dworzu umorusany w błocie na twarzy, że tylko oczy widać, a cała twarz to skorupa zaschniętego błota, zdejmuje kombinezon, na którym pół podwórka jest, w kieszeniach ze trzy cegłówki, podwija rękawy, patrzy na równie "czorne" co twarz przedramiona i ze spokojem mówi: "Myślę, że dziś muszę się wykąpać."  :)
Ale muszę się pochwalić, że od niedzieli porządek w pokoju panuje!

02 lutego 2011

Kanapki na frokost (lunch).

Pokażę dziś coś co odkryłam w Danii. Są to kanapki które się je nożem i widelcem. 
Historia frokostu - czyli lunchu lub po prostu drugiego śniadania wywodzi się z tego, iż rolnicy wychodząc do pracy na pole dostawali od żon kanapki, które składały się z chleba ciemnego i tego co pozostało po obiedzie z dnia poprzedniego :) Ja sobie szczególnie upodobałam te z krewetkami i łososiem. Robiłam też wersję w rogalu francuskim. Co powinno się mieścić w takiej kanapce? Hmm... Co ja wypróbowałam: kurczak z obiadu, kawałek pieczeni, mus z pstrąga, twarożek z rzodkiewką, pasty kanapkowe, sosy, sałatki - z tunczyka, karry, makrelowa...
Pokażę dwa zdjęcia. Niestety miałam gdzieś więcej, ale dopiero teraz zauważyłam, że skasowałam je zanim zrzuciłam na dysk... 

Składniki: 
  • łosoś wędzony
  • sałata , ogórek
  • sos tatarski
  • chleb ciemny
  • można dorzucić koperek, mi akurat brakło :)


Składniki:
  • krewetki,
  • sałata
  • jajko na twardo
  • łosoś
  • remulade - jest to sos majonezowy (jak znajdę dobry przepis to go zamieszczę)
Takie kanapki to właściwie wariacja na temat tego co mamy w lodówce :) 
Smacznego :) 
                                                                        
Lacrimo: Ja mieszkam w DK od 2 lat i dopiero pierwszy raz w grudniu odważyłam się kupić "taką kanapkę" - zjadłam... przemyślałam, a potem na imprezach przedświątecznych podpatrywałam co sobie Duńczycy kładą na takie kanapki :). Człowiek się uczy przez całe życie :)
Terra: Witam Cię serdecznie u mnie :) 
Iza: Cieszę się że nie jestem w sama w "lubieniu Danii" :) - mam nadzieję, że uda mi się pokazać ten w kraj w taki sposób, by wielbicieli było więcej :)
Eve-jank i Agnieszka M.: nic tylko do kuchni ruszajcie :)
Anioły Anielki: Cała przyjemność po mojej stronie.
Guga: w takim razie postaram się sfotografować coś nie rybnego :) Często robię takie kanapki - otwieram lodówkę i zużywam wszystkie resztki :) Tylko nie zawsze myślę o tym by zrobić zdjęcie - ale postaram się pamiętać o Tobie.
Ania75: dziękuję Ci bardzo! 
Wanda art: ja miąsko jadam, ale żebym musiała, raczej nie, dla mnie to jest uzupełnienie posiłków, a często nawet się bez niego obchodzę i za nim nie płaczę :) Cieszę się że coś ci się u mnie spodobało.