Translate

01 marca 2011

Małe pączusie - na Tłusty Czwartek.

Tłuściutki czwartek się zbliża -  a ja odkryłam przepis na pączusie. Poznałam je w dzieciństwie i tak i się będą kojarzyły ze spacerami z Babcią pod Tężniami w Ciechocinku. Moja Córka też miała okazję je poznać, ale nie chłopcy. O nie! Przecież muszą poznać smak i rozkosz wciskania tych małych kulek do buzi! Więc jak tylko pojawił się przepis (na stronie Moje Wypieki - kliknij) na pączusie - musiałam zrobić!
Są maleńkie (wycinałam kieliszkiem!), pyszne, słodki jest tylko lukier, znikło wszystko, co do jednego! Chłopcy tylko podbiegali do stołu i na paluszkach się wspinali po jeszcze. Dałam im swobodę i nie wyliczałam - w nagrodę bo ładnie obiad zjedli :)


Polecam na tłusty czwartek - zwłaszcza dla zapracowanych w ten dzień bo roboty  nimi dużo mniej - nadziewać nie trzeba, a bynajmniej nie są "beznadziejne".
                                                                      
Terra: Ten jeden dzień w roku... skuś się! A takie malutkie to nawet nie widać kiedy się je je, a co z oczu to sercu lżej - czy jakoś tak :)
Piuma (Asia): To jak się do mnie wybierasz to od razu zamawiam z Polski dobrą kawkę Tchibo żółtą lub exclusiv, bo bardzo lubię, a tu ni ma...
Katarzyna/Kathryn: Pączki - te większe :), nadziewam strzykawką - taką dużą mam dostałam od weterynarza... - oczywiście nówkę, bo coś  nie mam szczęścia do kupna szpryc i każda pada na marmoladach - a bo plastiki jakieś... A jeśli chodzi o nadzionko to dżem z róży a jak nie ma to jaki akurat mam. I daj spokój z tą dietą na ten jeden dzień!
Reni, Anioły Anielki, Eve-Jank, Iza: Dziękuję pięknie!

27 lutego 2011

"Hej dzieci jeśli chcecie zobaczyc SMERFÓW las - pred ekran diś zapraszam Was!"

Udało mi się! Ale jestem z siebie dumna! Może jeszcze powstaną butki, ale muszę dokupić włóczkę i znaleźć chwilę czasu - bo już w piątek moi chłopcy będą pierwszy raz w życiu obchodzić Festelavn - czyli duński karnawał. Przypada on w tym roku w niedzielę 06.03. Mamusia stanęła na wysokości zadania i chłopcy mają stroje - smerfów. Stwierdziłam, ze skoro jest ich dwóch to fajnie by było to wykorzystać i zrobić im stroje które by odzwierciedlały jakąś "paczkę". I tak powstały smerfy (właśnie mi się przypomniało, że smerfy to jeszcze ogonki mają... muszę im dorobić...). Chłopcom bardzo się spodobało "pozowanie" - więc zdjęć powstało dość dużo...









Opis:

  • włóczka biała poliacryl 100%
  • szydełko nr 3
  • wzór: design's by alex :)
                                                                     
Guga, Kasia, Bean, Agus2003, Lamika88 Katarzyna/Kathryn, Janeczkowo, Anioły Anielki: Dziękuję za docenienie mojej "ciężkiej" (bo przymieranie to nie było wcale łatwe) pracy i mojego "genialnego" (musiałam dość intensywnie przeszukać moją dziecięcą pamięć w poszukiwaniu "zgrai" międzynarodowej, łatwej i szybkiej do zrobienia - chłopcy chcieli zostać "Pingu"... ale nie podołałabym) pomysłu, a dzieci obiecują że będą dobrze się bawić na zabawie, i dziękują za miłe oceny ich "pozowania".
 Edi: bardzo Ci dziękuję za to co napisałaś - taką też mam nadzieję i staram się jak mogę, a chłopcy póki co nie powiedzą mi tego - ino "Tulituli" i "Buzi".
Mamiczu: Dziękuję i witam serdecznie u mnie.
Piuma (Asia), Beso_78: Dziękuję Wam bardzo!
Iza: Dziękuję, a Smerfetka jest piratką od ponad roku - już obskoczyła dwa Halloween i dwa Festelavn w tym przebraniu i na szczęście dla Mamy portfela póki co chce nią zostać :)

25 lutego 2011

Naleśniki z jabłkami i sosem toffi.

Obiad prosty, szybki a jakże praktyczny! Mam taki dzień w tygodniu - środa - kiedy robię przegląd lodówki i szafek z zapasami - wyciągam wtedy wszystko co traci termin lub jest tego znikoma ilość. Planuję wtedy obiady " resztkowe" - na środę, czwartek i piątek. Ostatnio "zmarszczyły" mi się jabłka. Zaczęłam je przerabiać na mus - taki do jabłecznika, z większymi kawałkami. Czasem tak robię, że sobie zbieram po słoiczku małym jabłek, a potem do jabłecznika - kiedy już uzbieram większą ilość. 
Jabłka się zaczęły prużyć, ja zaczęłam piec naleśniki... i tak jakoś wyszło, że jabłka znalazły się w naleśnikach... Jabłka prużyłam z dodatkiem cukru waniliowego i cynamonu, ale tylko dałam im zmięknąć, więc nie był to mus. Zużyłam przy okazji resztę śmietany kremówki i sos toffi. Ha! jeden obiad, a wykożystałam aż 3 "resztki" - nie wiem czy to normalne, ale po takim "resztkowym" obiedzie jestem taka z siebie dumna!, że umiem być taka zaradna :) 


A ja wciąż się męczę z brakiem inspiracji, robię jeszcze stroje dla synów na karnawał :), może jutro uda się je pokazać :)
                                                       
Bean: Cieszę się, żę podobają Ci się moje zdjęcia :) Zdolności kucharskie po Tacie jednak mam - jak zauważacie - to i może fotograficzne :0 - bo Tata swojego czasu - dość zamierzchłej młodości - był nadwornym fotografem Zdrowej Wody :) P.S. to ci od jednego hitu: "Piwo" :)
Guga, Eve-Jank, Anioły Anielki: Jest mi strasznie miło i cuję sie niesamowicie dowartościowana, że to moje pisanie i pstrykanie zdjęć "pożywieniu" nie idzie na marne i Ktoś zwraca na to uwagę :) 

24 lutego 2011

Drożdżówki ze śliwkami i kruszonką.

Chodziły mi po głowie drożdżówki ze śliwkami. Nie wiem czemu - może za oknem za dużo białego i potrzebowałam dla odmiany intensywnego koloru.
Przepisu na takie drożdżówki u Doroty  Moich Wypieków nie znalazłam - więc sobie wykorzystałam przepis na drożdżówki z truskawkami (kliknij), a zamiast truskawek dałam śliwki.
I to cała historia. Pyszne były to i szybko "poszły", do zdjęć zostało kilka tych co się przypiekły, bo chłopcy nie mogli się doczekać i mi przekręcili temperaturę w piekarniku. 


A ja jeszcze spieszę donieść, że na "mojej dalekiej północy" już jest jasno do godziny 17.30 - znaczy to że wiosna się zbliża. Niedługo będzie i u Was. Słoneczka coraz więcej... Ja już tęsknię za białymi nocami... Ja nie wiem ale mi to w ogóle nie przeszkadza :)
                                                                                 
Terra, Guga: gdybyście tylko wiedziały jak byłam wyrzucana z kuchni przez moich rodziców...wszystko robiłam nie tak, nawet wodę w czajniku elektrycznym przypalałam, a jak miałam kiedys usmażyć wątróbki to tylko Mama się spytała gdzie znikł litr oleju i co to za czarne kulki na patelni... (bo je pokroiłam... i zesmażyłam na czarno...)- a teraz - to do mnie się zgłaszają po radę (nawet mój Tata kucharz!), a ciasto drożdżowe jest takie wdzięczne - tylko trzeba trzymać się kolejności w przepisie i jak ma być ciepłe to ciepłe, jak rozpuszczone masło to rozpuszczone - na koniec mikserem, przykrywam i rośnie jak trzeba :) Kiedyś zamieszczę foto- relację z mojego artystycznego wygniatania ciasta drożdżowego :) A jakże często Synowie mi pomagają - i zawsze rośnie!
Reni: Dziękuję :)
Iza: Jeśli potrzebujesz bezglutenowych wypieków to zapraszam tutaj: Moje Wypieki - tam w tagach znajdziesz bezglutenowe przepisy.