Translate

09 sierpnia 2013

Givskud ZOO - Løveparken.

Po relacji z Aalborg Zoo i Ree Park w Ebeltoft przyszedł czas na takie miejsce, że skarpetki spadają - nie tylko dzieciom! Givskud ZOO - Løveparken (http://www.givskudzoo.dk/) - to miejsce nas zaskoczyło, zaczarowało i choć jedzie się tam ponad godzinę (to jakieś 140 km od nas), to warto i to bardzo warto i wkrótce chcemy tam wrócić. Pomimo tego, że przejżeliśmym stronę ZOO, foldery a nawet filmiki na You Tube, to i tak byliśmy zaskoczeni - nie da się przygotować na coś takiego.
Zapraszam do oglądania. Zdjęcia nie są imponujące, a to przez to jak były robione i przez pochmurną pogodę.
Jak przystało na Safarii - jeździsz własnym samochodem pomiędzy zwierzętami.




 W samochodzie dzieci mogły się spokojnie poruszać, bo jechaliśmy 10 km/h, jedliśmy ciasteczka i oglądaliśmy.
 Można się było na drugim pasie zatrzymać na dłuższą chwilę.

 Co jakiś czas na trasie były parkingi, ja myślałam, że to zoo to będzie zakorkowane i nie będzie można znaleźć miejsca parkingowego, a jak zobaczyłam kolejke czterorzędową do wjazdu to nie wierzyłam że znajdziemy miejsce, ale jakoś tak sprytnie to idzie, parkingi są duże i nie mieliśmy żadnych problemów z poruszaniem się i parkowaniem. Z każdego parkingu można było przejść do różnych ciekawych miejsc, które zwiedza się pieszo.
Hipcio.

 I od tej wycieczki ulubione zwierzę chłopców - "gogyl Ping Pong", czyli goryl King Kong, choć ten goryl akurat ma na imię Samson.


I jego rodzina - gorylica na pierwszym planie na ręku trzyma małego gorylka.
 Nie mogło zabraknąć Julianów, ale schowały się na drzewie...
 Nosorożce.
 Trochę zabawy.
 I to co jest najważniejsze w tym miejscu, to od czego bierze się nazwa zoo - Løveparken, czyli park lwów. 
Jadąc sobie przez Safari trafiliśmy wreszcie na pewien magiczny zjazd - do lwów, znaki ostrzegawcze, że należy pozamykać okna, w razie potrzeby nie wysiadać a użyć klaksonu,  nie wolno się zatrzymywać i należy jechać tylko jednym pasem (drugim pasem poruszały się ciągniki porządkowe - pokazywali różne informacje np zamknij okno, kierowali ruchem, pomagali, ale sami nie wysiadali, ba! Nawet szyby mieli okratowane ). Już w kolejce słyszymy ryki lwów, dojeżdżamy do pierwszej bramy, wjeżdżamy w taki korytarz, zamykają nas tam, otwiera się kolejna brama i naszym oczom ukazał się wielki lew biegnacy pomiędzy samochodami, zatrzymał się już poza drogą, spojżał za siebie, bo tam szła sobie spokojnie lwica, spacerując pomiędzy samochodami. Niestety nie zdążyłam zrobic zdjęć, bo nie można sie zatrzymywać. Na trasie widzielismy jeszcze wylegujące się lwice, ale za to zaraz za wybiegiem lwów był wybieg z lwami, które można było oglądać tylko zza siatki. 
 I flamingi, a Jędruś smutny bo choć ogrodzenia nie było to nie mógł do nich podejść.
 Takie spotkanie, robi wrażenie.

 Starałam się ograniczyć ilość zdjęć. Choć naprawdę można o tym miejscu opowiadać dużo. Już na koniec naszej podróży odnalazłam lasek z wielkimi polanami piknikowymi i placem zabaw z piaskownicami i zabawkami w nich - zawsze mnie zdumiewały piskownice w różnych takich miejscach bez zabawek - bo kto jedzie do zoo, czy innej takiej atrakcji z wiaderkiem i łopatką? Polany były naprawdę wielkie, a w niektórych miejscach, pomiędzy drzewami były rozwieszone hamaki... oj można się tam zatracić...

To tyle na dziś, od poniedziałku wracam z postami robótkowymi, mam co prawda jeszcze jedno miejsce do pokazania, ale to najsłabsza atrakcja, nie ma z czym się spieszyć.
Życze udanego weekendu i pozdrawiam serdecznie!!!

08 sierpnia 2013

Ree Park Safari w Ebeltoft.

Dziś pokażę relację z Ree Parku w Ebeltoft (http://www.reepark.dk/). Wspaniałe miejsce. W porównaniu z Aalborg ZOO, które prezentowałam wczoraj - 100% więcej wrażeń. W Ebeltoft byliśmy już dwa razy - ponieważ kupując bilety roczne do Aalborg ZOO mamy darmowy wstęp również do Ree Parku. 

Przejdźmy może do zdjęć, bo tych będzie dużo...

 Niestety tyrgysy były dość nieuchwytne i zdjęcie słabe.
 I tak jak w Aalborg ZOO -  żadnych betonowych fos, a jedynie naturalna skarpa i platforma widokowa ponad.
 Daromowe kanou na jeziorze o głębokości... 30-50 cm :) Oczywiscie z moich dzieci pierwszy na kanou chciał wskoczyć Jędrek i dopiero po chwili spytał, a co to jest to na co on chce iść :)
 A tu zaczynamy safari :)
 I jedziemy :)


 Dłuższy postój, bo nosorożec wlazł na drogę :)

 O i żubry - w Polsce takie biegają po lasach :)
 Nandu za siatką, bo młode się wykluły, reszta chodziła luzem :)


 I Juliany!!!
 E! Julian! Gdzie idziesz?


 I jeszcze z przejażdżki na Safarii.

 Strusie biegały wokół samochodu :)
 Papugi również latały wolno (ja myslałam że uciekły! jak oni to robią że nie uciekną?!)
 Podeszlismy do domku lemurów, zaglądamy do środka - nie ma żadnego, a dzieci od razu wypatrzyły, że czerwone lemury śpią sobie na schodkach do domku :)
 A jeden spał sobie przy ścieżce.

 Kolejna fantastyczna platforma widokowa, z szybami...

W różnych ciekawych miejscach były te szyby... kto widział lwicę "od dołu"?
 Karmienie gepardów.
 Spacerując po zagrodzie z Nandu i jakimiś innymi kopytnymi stworzeniami wskrabalismy sie na górkę w poszukiwaniu piór strusich - zbiory były owoce a widoki piękne.
 A o tych małpkach duzo by opowiadać... Otóż wszystkie małpy i lemury mieszkają na małych wyspach, pomiędzy wyspami przechodzi sie przez specjalne drzwi. Na każdych drzwiach wielkie naklejki, że nie wolno jeść, pić, wnosić zabawek, zamykać torby, wszelkie dyndajace elementy, wózki pozostawic poza itp. Oczywiście pochowaliśmy wszystko co trzeba i wchodzimy.
 I ta oto małpak patrzy się wła śnie na to co Julka ma w ręku - pływając na kanou znalazła złamana pałkę tataraku i miała ją w ręku. Małpka bardzo chciała tą pałkę, podskoczyła do Julki złapała za pałkę, spojżała na nia jakby chciała powiedzieć: "No daj mi to!", a Julka: "Nie dam!" i zaczęła ciągnąć pałkę, nie chciała jej oddać! Jakbyśmy nie mogli wrócić na te kajaki i znaleźć jej drugą pałkę! Chłopcy w krzyk, Julia piszczy, ciągnie pałkę, rzucilam coś w stylu "daj jej to", ona że nie, to złapałam za pałkę i Julke pod pachę i odwrót, a za nami całe stado małpek :) A mówiłam, żeby tą pałkę zostawiła, bo nawet bransoletki zdjęłyśmy! Ale przygoda była :)
Podczas pierwszej wizyty w Ree Parku odbyliśmy podróż samochodową, drugim razem zabraliśmy dzieci na "mięciutkie i puszyste" wielbłądy. Co chwila wielbłądy były zmieniane - obok pasło się stado wielbładów i  co kilka okrążeń wymieniano wielbłądy na nowe, trenerka powiedziała, że czy tak czy tak, trzeba by było z nimi chodzić, bo musza chodzić. I czas w jakim można skożystać z takich przejażdżek to tylko 3 godziny po południu.


Strasznie się dzieciom podobało i wielbłądy i całość :) 
Ree Park jak i Aalborg Zoo są bardzo przyjazne dla piknikujących rodzin, dużo miejsc do posiedzenia i zjedzenia przygotowanego przez siebie posiłku. Dodatkowo drweniane domki do wynajęcia na NOCLEG!!!, indiańskie namioty również do wynajęcia i namioty na platformach z widokiem na safari również do wynajęcia na noc! Obudzić się rano i oglądać żyrafy... to coś co chyba trzeba przeżyć w życiu :) Za kilka lat zafunduję chłopcom taki prezent na urodziny :)
Widoki w Ree parku piękne, dużo wody, wodospadów (to trochę mi przeszkadzało, bo własy po prostownicy stroszyły mi się jak nie wiem co), piękna roślinność i wszystkie wybiegi zrobione bardzo naturalnie. 
Po tej wycieczce mieliśmy wrażeń co nie miara, już myślelismy, że nic nas więcej nie zaskoczy, że to już maksimum wrażeń... Ale gdzie tam! Już wkrótce kolejna fotorelacja!!! Z miejsca... hmmm... ekscytującego. I nic więcej nie napiszę!
Oczywiście polecam Ree Park wszystkim odwiedzającym Danię.
Pozdrawiam serdecznie i m iłego dnia życzę!