Translate

10 października 2012

Puszki na kolorowe kredki.

Puszki nie tylko na kredki, ale tak ładnie mi sie tytul ułożył, tak prosto, że nie chciałam uściślać. 

Proste puszki po ananasach i chyba po kukurydzy, na biurko, w kwiatki, oczywiście dla Córki. 

Uzbierałam już kolejne puszki, ale chwilowo zajmuje mnie pewien komplecik zimowy... Ale już w miarę wyszłam na prostą, najgorsze jest robienie na oko, nie ma to jak głowa do mierzenia pod ręką - wczoraj w ciagu pół godziny udalo mi się zakończyć czapkę, miarę na golfik pod kurtkę już zrobiłam, a w weekend postaram się zacząć rękawiczki, a skończę wieczorami gdy Julka bedzie spała. Dobrze, że czapki dla chłopców musiałam tylko nieznacznie powiekszyć, bo inaczej to nie wiem czy zdążyłabym do zimy...

Dziś 10.10 - mój dzień, moja data. Do trzydziestki jeszcze razy dwa, więc reasumując nie jest ze mną źle, Brat z przerażeniem na mnie patrzy, że od osiemnastych urodzin to się nie postarzałam i aż się boi jak będę wyglądała za dziesięć lat, rodzina, trójka dzieci - w wieku o wiele łatwiejszym niż niemowlęctwo, więc pod pewnymi względami jest coraz łatwiej, mamy swoje miejsce na ziemi, to co przede mna to pospinanie kilku kwestii i do przodu - byle mądrze. To tak w ramach podsumowania. Wszystkie życzenia są miłe, ciepłe i bardzo gorąco za nie dziękuję. Prezenty - to już inna bajka, nie potrzebuję ich tak naprawdę, ważniejsze dla mnie jest wsparcie, miłość, wspólna radość, dobre słowo. Myślę, że mam takie podejście, bo wolę nie dostać prezentu lub dostać coś wyjątkowo drobnego, niż coś pieknego i drogiego, z musu - bo prezent trzeba dać, bo tradycja, a tydzień później "nie mam pieniędzy" - ot taka gorzka lekcja z czasu mojego dorastania. Stosuję tę zasade także wobec moich dzieci. Uczę ich, że pieniążki są, ale zaraz może ich nie być. Żeby szanować i doceniać chęci, a nie oceniać możliwości (przed urodzinami chłopców bylismy w mieście, Franek uparł sie na samochodzik, nie drogi, ale zasada to zasada, wytłumaczyłam mu, że tydzień wcześniej dostali po drobnej zabawce, a za tydzien maja urodziny i dostana prezenty, Franek sie zgodził, odłożył zabawkę, a po chwili dodał, że może ten samochodzik kosztuje mniej pieniążków, niż prezent który miałby dostać, no ale juz za późno było) - może i jest to troche brutalne, ale za to nie mam problemu z fochami dzieci w sklepach - turlanie się po podłodze, bicie, plucie, krzyki, płacze itp. Ale do rzeczy o co mi chodzi - każdego dnia dzięki Waszym komentarzom, odwiedzinom, mailom i prezentom czuję, że to co robię, co sprawia mi przyjemność jest doceniane, kogoś to interesuje, komuś się podoba, komuś niezależnemu, bo oczywiście mąż i dzieci zawsze zachwycają się wszystkim co im pokażę :) - to sa właśnie największe prezenty jakie mogłabym dostać i za to Wam dziękuję! 

Teraz czas na dokończenie tortu, poskładać ręczniki, przygotować obiad, zebrac maliny, a później siedzę i nic nie robię... no pewnie z szydelkiem w ręku :) W końcu dzis świętuje! Tylko kiedy ja się doczekam żeby ktoś dla mnie zrobił tort?
Pozdrawiam serdecznie! Milego dnia!

09 października 2012

Solniczka decu.

Miałam granatowy kamionkowy słój w którym trzymałam sól. Jako, że granatowy to widac było na nim odpęknięcia, które były białe... Mogłam zamalować odpeknięcia na granatowo, albo całość na biało - żeby za łatwo nie było - całość na biało i jeszcze decu.

Ta wygląda teraz moja solniczka.

Na pierwszym zdjęciu widać odęknięcia. Słój jet fajny, bo mieści się w nim kilogram soli,nie wiem jak u Was, ale u mnie kilogram soli starcza na bardzo długo i dopóki nie miałam tego słoja to mi sól kamieniała, a teraz nie mam już tego problemu. Muszę jeszcze dokupić małą drewnianą łyżeczkę do ucha słoja - raczej do ozdoby - bo małą "szufelkę" drewniana mam w słoju, a łyżeczkę drewnianą co prawda już kupiłam, ale taka jestem zdolna, że łyżka jest za długa... i wystaje nawet ponad słój.
Zimno się coś u Nas zrobiło, wieje strasznie zimny wiatr i nawet piekne od rana słońce nie grzeje... 
Nie zdążyłam wczoraj wyprać ręczników... więc ide zrobić to teraz, żebym nie zapomniała :)
Pozdrawiam, dziękuję za komentarze i odwiedziny!

08 października 2012

Różowe kosze.

Post z cyklu sprytne chowanie z mały nakładem finansowym. Zakup koszy wiklinowych, plastikowych, dewnianych... to koszta. A dodatkowo wysokość koszy jakie były mi potrzebne, była dość niestandardowa. Miałam już za sobą przygodę z mniejszymi szytymi koszykami, więc kupiłam różowy obrus i siwy gruby materiał. Koszyki wyglądają tak:


Mialam je usztywniać ociepliną, ale na szczęście stwierdziłam, że lepiej niech będą takie troche giętkie, choć stać bez zawartości potrafią - bo niestandardowa zawartość mają. Kosze stoja u Julki pod łóżkiem na jej skarby, udełka z kamieniami, koralikami, ubranka dla lalek i inne zabawki, które nie mają miejsca na półkach - Julka jak poszla do szkoły, to oprózniła aż dwie półki i przeznaczyła je na książki! Tych książek do szkoly toza wiele nie ma - jedną z biblioteki, kilka do nauki po polsku - ale one są zawsze na biurki. 
Szybki ost, bo oniedzialek to ciężki dzień dla mnie - dużo domowych obowiązków, a dodatkowo muszę zrobić jakieś drożdżówki, lub bułki, dodatkowo muszę przygotować ciasto, żeby zmiekło przed przełożeniem krememem a gdzie jeszcze to wszystko co robię co poniedziałek?! 
Kuchnę juz ogarnęłam, śmieci powyrzucałam, to ide robić chleb i ułozyc plan działania :)
Pozdarawiam!!! Miłego tygodnia!!!

06 października 2012

Kolorowy jesienny post z donicami decu w roli głównej.

Piękny jesienny dzień, jak uporam się w kuchni to robimy wypad na dwór :) "Pani Walewska" sie piecze, jeszcze tylko krem musze przygotować. Przy okazji robienia tego ciasta, musiałam zrobić dżem porzeczkowy z moich mrożonych porzeczek i jeszcze buteleczka soku wyszła dodatkowo :) A idąc za ciosem, po tygodniu zostało mi jakieś pół kg śliwek, to się trzy słoiki kompotu zrobiły :) Własnie się pasteryzują :) Az sama jestem w szoku ile dziś zrobiłam od rana! I prawie posprzątane!

Taki dziś ładny dzień, to pokaże Wam jesienne roślinki.

Ozdobna kapustka juz padła - coś mało trwała roslinka, a ten drugi krzew wygląda mi na żurawinę, ale czy nią jest? Doniczki są typowo kuchenne, z motywem oliwek. 

Wiaderko z papryką - cudny motyw decu, ale bardzo ciężki do ułożenia, bo jest prostokątny i z napisami - jakiekolwiek zagięcie i już po efekcie...
I doniczka która bardzo długo czekała na ozdobienie, a że akurat znalazły sie dobre serwetki w paczce od Anstahe, to sie doczekała:




Tak mi się podoba, że nie mogłam się zdecydować, które zdjęcie lepsze :) 
I na koniec donica, która została w stanie surowym i myślę, że tak zostanie. Strasznie mi się podobają ażurowe donice i choć ta ma lekki ażurek to i tak jestem z niej zadowolona :)
Tyle na dziś - udanego weekendu życzę wszystkim, a ja idę robić kremik :)
Pozdrawiam!!!