Wiosną, Julia przyniosła z przedszkola dwie sadzonki dyni. Nikt nie wierzył, że coś jej z tego wyrośnie. Dynie czmychły aż na drzewo i do sąsiada, a tyczki obeszły bokiem :) Niestety urosła tylko jedna ładna dyńka.
Oto Pani Dyńka i Julia:
A to zrobiłyśmy z Pani Dyńki, na Halloween:
I jeszcze wieczorna prezentacja:
A tak wygląda Dyńka i wiecznie żywy, nieokiełzany groszek pachnący :)
Z miąższu powstało purre, które spożytkujemy jutro na coś pysznego.
A z robótkami szydełkowymi jest tak... stoję w miejscu, bo... jak zwykle brakło włóczki. Właściwie to zostało mi włóczki z kominiarki dla męża, zaczęłam robić z nich takie kominiareczki dla synów (tutaj nazywa się to elephant) i brakło. Mam już 3 elementy obrusu na stół, stół duży, więc te 3 elementy to kropla w morzu. I szukam inspiracji na coś, ale jeszcze nie wiem na co :)
eumycha: już purre przejedzone :) a w jakiej postaci, poczekaj cierpliwie, na dniach pokażę co jeszcze zmajstrowałam z dyńki :)
eumycha: już purre przejedzone :) a w jakiej postaci, poczekaj cierpliwie, na dniach pokażę co jeszcze zmajstrowałam z dyńki :)
Hm...ciekawe co smacznego powstanie z miąższu dyni ;o) słyszałam o smacznej zupie z dyni...
OdpowiedzUsuń