Translate

25 listopada 2011

Spiralna serweta (zwana muszelkową).

Ciąg dalszy serwetek na ławę :) Tym razem postawiłam na nietypowe wzory i naściągałam wzorów serwetek muszelkowych. Na pierwszy ogień poszła serwetka spiralna, ale mam zamiar zrobić jeszcze kilka innych w różnych kolorach. Ale to w nowym roku, bo teraz dziergam serwetki świąteczne.

Serwetka jest duża, taką chciałam, więc zrobiłam ją z grubszego kordonka i użyłam szydełka 1,75. Zużyłam cały 100 g motek i na dwa ostatnie rzędy musiałam użyć drugiego motka. Kordonek ma fajny bordowy kolor, lekko połyskliwy, a jest to egipska bawełna Opus nr 5, co dla mnie najważniejsze nie straciła połysku po krochmaleniu. 
Wzór serwetki:

Tym czasem święta się zbliżają, pora na pierwsze przygotowania, już na niedzielę przygotuję wieniec adwentowy. A pomiędzy Pierwszą Niedzielą Adwentu a 1 grudnia mam zamiar udekorować dom z zewnątrz i jak starczy czasu to już powoli dekorować dom wewnątrz. Dla mnie okres świąteczny zaczyna się w Pierwszą Niedzielę Adwenty, ponieważ w tym roku przypada w listopadzie i to 27 (no żeby chociaż 29 czy 30...), to tak sobie wymyśliłam, że pomiędzy niedzielą, a 1 grudnia to zrobię :) Może dla niektórych to za wcześnie, a dla mnie nie, bo od tej Pierwszej Niedzieli widząc ustrojony dom, nie da się choćby na chwilę zapomnieć, jaki Czas się zbliża, a nie mam też zamiaru szaleć kilka dni przed Wigilią i robić wszystkiego na ostatnią chwilę a w Wigilię paść przy stole ze zmęczenia. A jeszcze mnie czeka drugi egzamin końcowy w szkole, więc czasu nie za wiele, już sobie nie mogę pozwolić na zostanie w domu i robienie ćwiczeń przez internet...bo to ustny egzamin. Taką mam filozofię :) A przy okazji dla dzieci to ogromna radość - lampeczki itd., dzięki temu nawet są grzeczniejsze. A w Danii już od dobrego tygodnia są ustrojone świątecznie domy, u nas w mieście dziś zapalono girlandy i postawiono choinkę, a ja nie mam zamiaru tłumaczyć im, że u Nas jeszcze nie czas na lampeczki.
Pozdrawiam!

21 listopada 2011

Liściasty komplecik.

Wreszcie pozbyłam się okropnej ławy... Po pierwsze bo miała kanty, a przy mojej Słodkiej Trójeczce to niebezpieczne, bo jak kant ławy wpasowuje się w oko, wie najlepiej mój brat (tak to przeze mnie, oko jest, pod okiem blizna, a ja za to miałam żółwia ninja na jedynce :)). A wracając do ławy - dzieci obdłubały mi listwy boczne i ława się wygięła, bo blat był wyłożony kafelkami... A po trzecie - te kafelki! Straszne, żeby były fajne jakieś, a to jakieś takie... nie podobało mi się i koniec. Wreszcie mam ławę półokrągłą, co prawda jeszcze nie w 100% taką jaką bym chciała, no ale dobra, przeżyję. I wreszcie mogę zrobić na ławę jakieś serwetki, czy podkładki, bo na starej ławie najlepiej wyglądały gładkie obrusy, bo jak  było widać kafelki to strasznie było! Ale dość ględzenia o ławie!
Pomyślałam sobie o listkach, jeden większy i dwa pod kubki, tak jesiennie żeby było. W pasmanterii nie było akurat żadnych melanży w jesiennych kolorach, czasu nie było żeby lecieć do drugiej pasmanterii, a ja dokładnie wiedziałam jakie chcę kolory, bo miałam taką serwetkę w domu. Nigdy jej nie używałam, oprócz sesji zdjęciowej z bukietami z liściastych różyczek. Wydawała mi się zbita - jakby robiona za małym szydełkiem i tak jakby była złożona z 3 części i żadna do siebie nie pasowała. I tak też było! Mój jeden największy liść jest większy od serwetki jaka była, podczas prucia okazało się, że rzeczywiście po każdej części serwetki była dowiązana  nitka, a żeby było śmieszniej, to część serwetki była przekręcona - zamiast prawą stronę serwetki obrabiać, ktoś obrabiał lewą! Zastanawiałam się skąd ja mam tą serwetkę, ale nie pamiętam, może ją znalazłam w domu po przeprowadzce?
Moje liście wyglądają tak:
Kolor w oryginale jest bardziej wyrazisty, a w planach jak dostanę taki kordonek to zrobię jeszcze większego i kilka małych :) 
Wzory liści znajdziecie tutaj: Szydełkomania.
To wszystko na dziś, ja uciekam sprzątać po malowaniu... Na szczęście łazienka i korytarz na górze dopiero za "jakiś" czas będzie malowane, bo mam już dosyć skrobania arylowej farby z drewnianych, naturalnych-nielakierowanych podłóg! 
Pozdrawiam serdecznie!
P.S. Tak patrzę na ten post i więcej tekstu niż zdjęć :)

16 listopada 2011

Suknia sprzed prawie dwóch dekad! I jej nowa odsłona :)

Jak już pisałam przy okazji mojej lalki Barbie, lubię mieć takie rzeczy z zamierzchłych czasów :) Lubię też, dawać im nowe życie. Zauważyłam też, że moja Córka bardziej szanuje te rzeczy. Bardzo ją to cieszy, że to było moje, a teraz jest jej. Ale do rzeczy.
Kiedy zbliżał się Halloween postanowiłam po konsultacji z Córką, że skoro chłopcy mają stroje smerfów, to jej zrobię stój Smerfetki. Później zobaczyła w gazetce reklamowej stroje czarownic, wampirzyc itp... Tatuś nie wiele myśląc zgodził się na taki strój... A że my wyznajemy zasadę nie podważania decyzji, a ja nie jestem czcicielką Halloween, traktuję go jako okazję dla dzieci, żeby mogły się poprzebierać i fajnie bawić, a przy okazji zjeść coś pożywnego z dyni :) - pojawił się problem, jak teraz z tego wybrnąć... Zawróciłam na pięcie do piwnicy i przyniosłam suknię... Mina mojej Córki była bezcenna: radość, uwielbienie, euforia, ekscytacja i niedowierzanie :) Suknia jest moją sukienką do Pierwszej Komunii Świętej! Tak, tak, to moja sukienka :) Zobaczcie jaka wielka byłam :) Córka ma 6 lat, ja miałam 8 jak szłam do Komunii, a musiałam tylko podłożyć jedną falbanę :)
Cały strój to pomysł mojej Córki: "straszna panna młoda, która jest wampirką". Miał być welon, który umocowałam na taśmie szydełkowej, pająki - oczywiście na szydełku, na zdjęciach jeszcze przed przyszyciem nóżek, więc dobrze ich nie widać, oczywiście biała twarz - użyłam pudru dla dzieci i straszne paznokcie. Znalazłam też rękawiczki szydełkowe. Całość wyglądała tak:


Zdjęcia straszne, bo późno było, więc musiałyśmy zrobić sesje w łazience :) 
Co ważne i bardzo ucieszyło moją Córkę, to to, że w tej sukni może być księżniczką - różowe kwiatki, kokarda i diadem, królową śniegu w koronie, puszek na brzegach i śnieżynki na sukience oraz aniołkiem, gdzie potrzebna jest aureola i skrzydła, które zresztą ostatnio córka sobie wypatrzyła, wygrzebała swoje drobiazgi z portmonetki, musiałam dołożyć 5 koron i ma już piękne skrzydła, z piór i bardzo solidnie wykonane, nawet nas po sklepie kobieta goniła, gdzie te skrzydła kupiłyśmy!
Pozdrawiam serdecznie!
A ja wracam do świątecznego szydełkowania :)

14 listopada 2011

Tort z Carnego Lasu, czyli Black Forest Cake, zwany też Tortem Szwarcwaldzkim.

Najpierw sprawa przepisu, znajdziecie go tutaj: Moje Wypieki. A teraz czas na delektację :) Tort Szwarcwaldzki można przygotować również w kombinacji z blatami bezowymi (przepis również na stronie Moje Wypieki). Ten który ja przygotowałam jest klasyczny. Dawno temu przymierzałam się do zrobienia tego tortu, ale nie mogłam zdecydować się z którego przepisu skorzystać i ostatecznie zrobiłam wtedy tort węgierski. Teraz mam już Moje Wypieki i tam wyklikałam sobie przepis :)
Tort był pyszny... Kwaśny sos wiśniowy, bita śmietana i ciemne ciasto... Pychota!
Był to tort urodzinowy i zrobił wrażenie :) Strasznie wysoki mi wyszedł, bo miałam niby tylko o 1 cm średnicy mniejszą tortownicę i śmietany zdecydowanie za dużo na wciskałam pomiędzy blaty (aż mi brakło na obłożenie!), bo po jednym kawałku każdy miał dosyć :) Choć i tak zniknął dość szybko :)
Natomiast jeszcze jedną, bardzo ważną zaletą tego tortu jest łatwość i szybkość! W tym torcie nie ma nic trudnego, najbardziej pracochłonne jest chyba rozpuszczanie czekolady i ozdabianie. Jeśli umiecie gotować kisiel :) to dacie sobie z nim radę!

A dziś pozrzucam wreszcie zdjęcia, to pokażę coś nowego :) Natomiast potem będę pewnie prezentowała kuchenne szaleństwa, bo robótki Bożonarodzeniowe pokażę, jak skończę wszystkie :) A to jeszcze potrwa :)
Pozdrawiam!

11 listopada 2011

Barbie w sukience "Flamenco"

Kolejna Barbie po reinkarnacji. Z tą lalką się umęczyłam... Chciałam pofarbować jej włosy na czarno, niestety farba się nie przyjęła. Suknia miała być do tańca - na życzenie Córki, a że ja się nie znam na tańcu i jedyne suknie jakie kojarzę do tańca, to do baletu, kankana i do flamenco. Pokazałam córce kilka sukienek do tańca i padło na Flameco, co moja Córka przeinaczyła na "Flamingo" :) Ale dość gadania, czas na zdjęcia :)



Zdjęcia straszne... Ale może zauważycie, że lala ma wachlarzyk :)
Muszę w końcu pozrzucać zdjęcia i obfocić co już zmajstrowałam, bo ostatnio tyle się tego narobiło, że nie wiem czy przed świętami uda mi się to wszystko pokazać:)
Pozdrawiam serdecznie!

04 listopada 2011

Drożdżówki ze śliwkami.

Dziś szybciutko. Drożdżówki ze śliwkami i dużą ilością lukru :) Ciasto drożdżowe wzięłam  przepisu na  drożdżówki ze śliwkami i makiem.
Smakowały bardzo, ja się starałam robić takie malutkie drożdżówki i na środku wciskałam po jednej połówce śliwki, ale można zrobić większe i po dwie połówki śliwek układać na drożdżówce.
 A teraz przedstawię Wam moich kuchennych pomocników:
Jako pierwszy zaprezentuje się chomik, nazwany "Chemik".

 I nasz wieloletni domownik, bo królik ma już 4 lata!, na imię ma "Ewa", ale ponieważ tak ochrzciła go moja (wówczas dwuletnia) córka, a potem okazało się że to chłopak, to ma dwa imiona, a drugie brzmi "Edward". Edward jest bardzo światowy, przyjechał z nami do Danii :)
Muszę się zmobilizować, bo ciężki weekend mnie czeka, jak zwykle ambitne plany, a mało czasu...
I zapowiedź kolejnego postu: szydełkowo, czarno i czerwono :)
Pozdrawiam!