Translate

30 maja 2013

Puszyste bułeczki pachnące czosnkiem i pietruszką.

Bułeczki, którymi się ostatnio zachwyciłam, które są niesamowite i warte dłuższego przygotowania (przygotowanie tych bułeczek wymaga użycia wałka i cięcia i składania - ale to narawdę nic trudnego). Nawet muszę się przyznać, że się zezłościłam, bo nie raz spoglądałam na te bułeczki, ale jakoś nie miałam ochoty robić bułek, które nazywają się "wachlarzyki". To są bułki, które pasują do posiłków, gdzie pasuje pieczywo, np do sałatek, ale też do grilla. Przepis i instrukcja wykonania tutaj - http://www.mojewypieki.com/przepis/buleczki-czosnkowe-z-pietruszka.



Bułeczki można rozrywać na paseczki, delektować się i rozpływać. Jakby ktoś się krzywił na czosnek (ja dałam pół główki czosnku i to takiej dość sporej - zapach podczas pieczenia wybitnie intensywny, ale podczas jedzenia - czuć go tak jak powinno byc czuć) - można użyć masła z pietruszką, czy innymi ziołami, przyprawami, które lubicie.
Coś mi się wydaje, że te bułeczki będę piekła na leniwe wieczory wakacyjne - kiedy to moja rodzina nie bardzo chce jadać kolacje - takie standardowe - więc wymyślam coś lekkiego, co można zjeść w ogrodzie.
Mało mam czasu dla Was ostatnio... Podglądam tylko co robicie, czasem nawet przeczytam co piszecie, ale jakoś mi się dzień kurczy - no ja nie wiem?! Jak wstaje o 6 to ide spać o 23 i jakoś dzień za krótki na wszystko... nie chcę wcale robić miliona rzeczy - normalnie, co zawsze, sprzątanie, obiad, pranie, chlebek, może coś pomalować i odstawić do schnięcia - niech czeka na następny wolny czas..., praca, ogród, czas z dziećmi, czytanie książki z Julią, a że ją wciąga, a książkę czyta się dobrze, to nawet 1,5 godz czytamy - ostatnio, aż chłopcy zasnęli, tak ich książka znudziła :) Moja chwila dla bloga - to rano, piję kawę i piszę post... tylko tyle czasu mogę Wam podarować. Chyba winowajcą jest ogród... To on zabiera mi każdą wolną chwilę.
I zmykam :)
Pozdrawiam serdecznie!!!

29 maja 2013

Decu prezent - szkatułka i kolczyki.

Na poczatku maja, Julii koleżanka miała urodziny. Julia nie mogła być na urodzinach, bo akurat byliśmy w Polsce, więc trochę po czasie, bez stresu i pośpiechu przygotowałam szkatułkę dla naprawdę słodkiej i grzecznej dziewczynki o imieniu Thea. 


 Jeszcze przed lakierowaniem, Julia obejżała, zaakceptowała i stwierdziła, że jakieś ładne kolczyki można by było włożyć do szkatułki, bo Thea ma przebite uszy i może coś ładnego bym dla niej zrobiła.
To na szybko machnęłam kolczyki. Tym razem dwustronne.

Thea była bardzo zadowolona - jeszcze w szkole odpakowała prezent, bo się doczekać nie mogła :) Ale powiem Wam, że kiedy zaczynałam z ręcznie robionymi prezentami, miałam dość duże obawy. Myślałam, że dziewczynkom się to nie spodoba, bo co za frajda ze szkatułki, albo komódki ozdobionej kwiatkami - to nie lalka przecież... Tym czasem... trafiłam idealnie. Dziewczynki już wcześniej mówią co by chciały :) Dla Amelii komódkę, a dla Kathriny torebkę :) Powiem szczerze, że nawet mi to pasuje, bo nie muszę mysleć co by tu zrobić :)
I czas na rubrykę pogodowo - ogrodową. Wczoraj był dość przyjemny dzień do pracy w ogrodzie. Niewiele czasu znalazłam na to, ale trochę podziałałam. I mieliśmy wczoraj wieczorem pierwszą burzę w tym roku :) Fajna była. Od czasu jak zobaczyłam na horyzoncie - gdzieś nad morzem, ciemno niebieskie chmury, to w 5 minut chmury się rozlały po całym niebie i była mała burza. Skończyła się 5 minut później i wyszło słońce. Było szybko, ale treściwie :) Lubie burze i deszcze które idą od morza, bo później pachnie morzem :)

Dziś, jak na razie mam lenia i nie bardzo mi się chce... Przejaśnia się, to może jak wyjdzie słońce to mi się zachce :) Machnę rządek na drutach - bo przy nich to myśleć i skupiać się muszę - to może mi się umysł obudzi :)
Życzę dobrej pogody!
Pozdrawiam serdecznie!!!

28 maja 2013

Bułeczki z czekoladowym nadzieniem.

Miałam pokazać coś robótkowego, ale zmieniłam zdanie. Z dwóch powodów, otóż mam dużo zdjęć różnych wypieków, a po drugie właśnie zauważyłam jak kiepska pogodę macie w Polsce (mówią, że od jutra lepiej) i tak sobie pomyślałam, że ten wypiek będzie jak znalazł na brzydki i pochmurny dzień.

Bułeczki z czekoladowym nadzieniem... można się rozpłynąć wraz z tą czekoladą... Ciasto rośnie bardzo dobrze, dobrze się z nim pracuje, ładnie rośnie również w lodówce. Czekolady we wnątrz nie jest za dużo, ale też nie jest za mało, jak bułeczki są ciepłe i świeże to czekolada się rozpływa, oczywiście upieczone rano bułeczki, wieczorem nie mają już tak płynnego wnętrza, ale dobrze zamknięte, nawet dnia następnego są świeże.
Orginalna nazwa tych bułeczek to: Mini-bochenki z czekoladową niespodzianką. Przepis znajdziecie tutaj: http://www.mojewypieki.com/przepis/mini-bochenki-z-czekoladowa-niespodzianka. Ja nie robiłam bochenków w foremkach, a formowałam je w owalne bułeczki. Są pyszne i polecam - zwłaszcza na poprawę humoru w niemrawe dni.

I jeszcze dodam, że ja robię zawsze z podwójnej porcji, bo w przepisie podane są proporcje tylko na 6 bułeczek...
Pozdrawiam serdecznie i ściskam Was ciepłutko i słonecznie (choć i u mnie coś jeszcze słońce się nie wydostało zza chmur).

27 maja 2013

Różany bieżnik.

Dziś pokażę drugi i ostatni bieżnik jaki wykonałam na prezenty - ten bieżnik jest dla teściowej. Udało się z rozmiarem - bo bieżnik idealnie pasuje, idealnie obejmuje środek stołu. Nie ma co dużo pisać, czas na zdjęcia.
Miałam bradzo pracowity weekend. Co prawda budząc się w sobotę "bladym świtem", czyli aż o godzinie 10!, byłam wręcz przerażona, że nie zdążę ze wszystkim, ale się udało. Co prawda musiałam sprzatanie w domu przenieść z weekendu na dziś, ale zrobiłam bardzo duzo w ogrodzie - co prawda końca nie widać... ale przynajmniej widać postępy. W niedziele zerwałam się z samego rana i zanim rodzinka wstała, to ja już upiekłam pierwsze w tym roku ciasto z własnym rabarbarem :) A dziś, no cóż, zmęczona, pokuta (pielenie pomiędzy różami...) i obolała, ale zadowolona strasznie, aż mi się chce ogarnąć szybko dom i skoczyć do ogrodu popracować :) To takie zdrowe zmęczenie :). wręcz mobilizujące :)
Pozdrawiam Was serdecznie , dziekuję za odwiedziny i miłe słowa :) Pa!

23 maja 2013

Lampiony z kielichów.

Czasem opłaca się pobuszować w spokoju po sklepie z używanymi rzeczami :) Chciałam na prezent dla rodziców i teściów zrobić decu lampiony, miałam kupić takie zwykłe szklane lampioniki, wielkości małej szklanki, ale na szczęście dzień przed zakupami wpadłam na dłuższa chwilę na buszowanie i stanęłam przed regałem z naczyniami i zobaczyłam kielichy... Idealne! Kupiłam też dwa mniejsze, ale je pokażę w późniejszym terminie. Kielichy były z przezroczystego szkła, ja je pomalowałam farbą strukturalną.

Wczoraj tak padało i padalo, to ja spędziłam twórczy dzień na malowaniu i klejeniu :) Zostało lakierowanie :) Po wczorajszej ulewie wyglądając na ulicę - ani śladu - piękne słońce, trochę tylko wieje, zieleń jakaś taka intensywna się zrobiła i bije po oczach, ale jak spojżę na ogród... z baldachimem o godzinie 15 przegrałam walkę, nie mogłam go ani zwinąć, ani naprostować, i został taki porozkładany i leży sobie, a trawnik zachowuje się jak wielka gąbka, aż słychać chlupanie pod stopami. Ale okien mi ta ulewa nie umyła...
Zmykam do obowiązków :) Milego dnia Wam życzę! Pa!

22 maja 2013

Bieżnik ananasowy.

Bieżnik powstał już jakiś czas temu, ale moje "ulubione" nadawanie mu kształtu nastąpiło dosłownie w ostatniej chwili, dzień przed wyjazdem, bo bieżnik był prezentem dla Mamy. A jak Mama będzie grzeczna to za rok dostanie do kompletu zestaw małych ananaskowych serwetek.

Oczywiście wszystko tak na ostatnia chwilę robiłam, aż musiałam robić zdjęcia lekko mokrej serwecie, stąd też to zagięcie na środku. Bieżnik nie jest wielki, taki pod wazon z kwiatami, paterę z ciastem, na stole wygląda dobrze,  ani za mały, ani za duży. Wokół zmieszczą się talerzyki i filiżanki (a kawa i szydełkowy obrus to dość niebezpieczne połączenie - bo nie wiem czy bym przeżyła taką plamę), a robiłam na oko, nie pamiętając jakiej wielkości jest stół, ale się udało :)
Takie piekne plany miałam na dziś... Wczoraj musiałam się zająć domem, dziś chciałam podziałać w ogrodzie... a tu alert przyszedł wieczorem, że dziś mamy oberwanie chmury. Na razie pada tak normalnie, zobaczymy w którą stronę to się rozwinie. W ostrzeżeniu podano, że ma spaść 40-60mm a normalnie pada 20-30mm, ciekawa jestem co tu u mnie się wykluje dzisiaj, ale jak już pada to mogłoby na okna trochę popadać, bo zakurzone strasznie. A dobrze, niech pada, roślinki eksplodują zielenią :) Byle ślimaki nie wylazły. Dzieci zapakowane w kalosze i przeciwdeszczowe stroje, tylko ja pewnie znowu zmokne i to nie raz, bo muszę dogladać czy mi się woda na baldachimie nad tarasem nie zbiera, bo może się zarwać, więc znając moje zdolności to się nie raz obleję tą wodą :)
To tyle na dziś. W imieniu Julki dziekuję za komentarze pod ostatnim postem.
Pozdrawiam! 

21 maja 2013

Filcowane obrazki.

Mam strasznie dużo do pokazania moich prac, ale nie mogę się powstrzymać i muszę w pierwszej kolejności pokazać filcowane obrazki Julki.
Zacząć jednak muszę od zarysowania całej historii. Otóż ramki były z odzysku - bo te kupne to jakieś takie zwykłe, płaskie, bez ozdobników..., a jak wiadomo przed wyjazdem i na ostatnia chwilę to kompletnie się nie ma głowy do tego by szukać ładnych ramek. Pobuszowałam w sklepie z używanymi rzeczami, wybrałam ramki, pousuwałam z nich stare obrazki, wymyłam i wręczyłam je Julce do szlifowania. Dziecko dostało papier ścierny i miała szlifować. Początkowo była tym przerażona, ale szybko się przemogła i szlifowała :) Potem dobór kolorów, malowanie i dopasowanie obrazków do ramek.
A teraz czas na obrazki - nie umiem robić zdjęć szklanym ramkom... a jeszcze niektóre były antyrefleksowe, to już wogóle mi wyszły nieostre zdjęcia. Ale już za późno było by wyciągać obrazki z ramek.
Obrazki to prezenty od Julki i trafiły do dziadków, wujka i cioci .
Słonecznik


Lawenda
Lilia wodna
Dziecię mi się rozwija w tempie porażającym, jeszcze trochę a nie dam rady i jej tempa nie dotrzymam :)
A ja juz uiekam, bo wciąż mam duuużo do ogarnięcia...
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam Was serdecznie! 

19 maja 2013

Kolczyki decu.

Wróciłam. Uff... Teraz nadrabiam zaległości, ale niestety nie blogowe... o tym mogę zapomnieć... pajęczyny, kurze, o ogrodzie nie wspomnę...

Ostatnim czasem (nie licząc tygodnia nieobecności) trochę natworzyłam :), a teraz przyszedł czas by to zaprezentować. Oczywiście nie wszystko od razu :) Zacznę od kolczyków decu.
Nie mogło zabraknąć Merlin :) Te pierwsze to mi wyszły takie nawet w poparcie :)



 I rewers.
Nie napiszę więcej bo najzwyczajniej w świecie zbyt wiele tego, bym się uwinęła w kilka minut, które mam akurat wolne. Chyba nawet skupić się nie mogę.
Dziekuję że mnie odwiedzacie i zostawiacie komentarze :) Pozdrawiam!!!

08 maja 2013

Kalosze dla Izabell i kolejny kawałeczek ogródka.

Pisałam wcześniej, że dostałam zamówienie na kilka nowych ciuszków dla lalki Izabell. To było dość "dziwne" zamówienie, bo jak tu wydziergać "gummistøvle" - tłumacząc na język polski "gumowce / gumiaki". Przedstawiłam Julce propozycje, jakie kolory i jak bedą wygladały te "gummistøvle" i na całe szczęście pomysł został zaakceptowany :) Co prawda, juz wymyśliła jak można wydziergać "gummistøvle", by bardziej przypominały gumowe buty na deszcz, ale to następnym razem :)

A teraz ogródek. Udało mi się ukończyć kolejny kawałeczek ogródka, Jest lawenda, hortensja, i dużo innych kwiatków, pokażę jak zaczną kwitnąć :) 



A na ostatnim zdjęciu widać na wyższym pięterku, to z czym muszę się zmierzyć... końska trawa... pomiędzy roślinami płożącymi... Ale to jak już wrócimy.
I jeszcze moja nowa zdobycz :) Już w zeszłym roku spodobały mi się wiklinowe skrzynki, chciałam sobie kupić, ale jak się wybrałam do sklepu to już nie było, kupiłam zwykłe plastikowe i więcej nie szukałam. W tym roku skrzynka sama mnie znalazła :) A Mąż zrobił mi uchwyty :) I nawet na nie nie czekałam pół roku :) Aż się zdziwiłam! Powiedział, że to dlatego tak szybko się za to zabrał, bo lody zrobiłam :) Warto czasem wyjść z inicjatywą :) - choć nawet nie taki miałam zamiar:)
W ogrodzie pracy jeszcze mnóstwo, rabatki, taras, choć ten ostatni to co zamiotę to znów napaprze, bo to na nim sie rozkładam z ziemią i roślinkami :)
Oj uciekam, bo późno już, a ja mam dziś tyle do zrobienia... Jak ja nie lubie pakowania... 
Nie będzie mnie na blogu przez ponad tydzień.
Dziekuję za odwiedziny :)
Pozdrawiam serdecznie!!!

06 maja 2013

Konewka decu.

Nie tak do końca konewka, bo donica. Była fioletowa, wyblakła z ciemnymi placami po naklejonych na nią kropkach. Wymyśliłam sobie, że pomaluje ją na biało ale sprayem, bo wymyśliłam sobie, że zostawię trochę tego fioletu, takie mazy, jakieś przebłyski, ale malując zmieniła mi się wizja, a raczej wzór serwetkowy mi sie zmienił :)
Teraz wygląda tak:
W konewce chwilowo stała hortensja, mój nowy zakup, na przecenie, bidulka juz ostatnia została, to ją przygarnęłam. Dobre kilka tygodni cieszyła mnie kwiatostanem, teraz już przekwitły, a ja zmieniłam jej miejsce z doniczki na rabate. Nie wiem tylko czy to tak ma być, że usychają jej stare liście, ale wyrastają nowe?
Postaram się zajżeć na bloga i zostawić choć króciutki post jeszcze w środe, później mnie nie będzie aż przez tydzień. Jak wrócimy, to musimy się ogarnąć, a jak się już ogarniemy to wrócę i tu :)
Dziękuję Wam za życzenia miłego wypoczynku... ale żeby to on miły miał być i żeby to wogóle był wypoczynek... Jedziemy do Polski, gdzie będziemy traktowani jak przenośne walizki - nie, że sobie może człowiek w spokoju posiedzieć, coś porobić, bo to trzeba gdzieś się udać, do kogoś, gdzieś, przeprowadzać dzieci od jednych dziadków do drugich. Bo mamy przyjść, pokazać się, a co ja jestem?! Przenośna wystawa?! Oj drażliwa jestem chwilowo, a będzie jeszcze gorzej. No nie lubie i już. Wrócę zmęczona fizycznie i psychicznie. I bedę odpoczywać od tych wszystkich pytań od osób bliżej ze mną nie związanych, a gdzie, a co, a jak, a czy...?! A czy ja chcę i muszę odpowiadac na te wszystkie pytania? Znam osobę tylko z wyglądu, moze zamieniłam z nią kilka słów, a wypytuje się o wszystko. Dla mnie to porównywalne pytania do tego jakie majtki nosze. Moje, prywatne, i nie mam zamiaru nikomu się tłumaczyć co w życiu robię. Ciekawe czy w tym roku wybuchne i komuś się dostanie za takie wypytywanie, czy nie :) Może jak sobie nerwosol wypije to jakos wytrzymam :)
Pozdrawiam serdecznie!!!
Pa!

01 maja 2013

Nowe szaty Izabell.

Patetyczny tytuł, a chodzi o nowy ciuszek dla lalki o imieniu Izabell (z akcentem na drugie "L" :-) ). Idzie lato, więc Izabell potrzebuje letniego ubranka. Zamówienie zostało złożone - na krótkie spodenki i bluzeczke. To zrobiłam "dwa w jednym"Spodenki zapinane jak body :) - na guziczek. Prosty wzorek, wiązane pod pachami, bo za szerokie wyszło :)


Kolejne zamówienia dla Izabell zostały złożone, ale tym razem to chyba wyciagnę maszynę - ale to dopiero pod koniec maja, jak znajdę trochę czasu na szycie... Do przyszłej środy mam dużo pracy, a jeszcze więcej obowiązków w domu... w czwartek wyjeżdżamy, wracamy po tygodniu, rezerwuję sobie kilka dni na ogród, i jakby nie patrzeć... przed 25 maja to na maszynę nawet nie spojżę... A i na blogu będzie mnie mniej. Jakby co to będę odpowiadała na maile. Piszę o tym już dziś, bo byc może, jest to ostatni post jaki piszę. Może dopiero po 20 maja pojawi się kolejny. 
Będę tęskniła :) 
Pozdrawiam Was serdecznie, ściskam mocno i udanego majówkowego weekendu :)