Translate

05 sierpnia 2012

Szydełkowe jedzonko.

Moje dzieci zainteresowały się kuchnią. mają taką kuchenkę drewnianą, nie miała kranu, ale wyciągnęłam z piwnicy kran, który do naszych umywalek był za krótki, zamontowałam i się zaczeło - znoszenie kamieni, piachu, patyków i trawy - do gotowania oczywiście. I co ja miałam zrobić? Kupić jedzonko, ale... za plastiki dziekuję - nie przetrwają pewnie dnia, a drwniane - choć cudne - już widze jak lądują w szybach w drzwiach... to zrobiłam sama :) To dopiero początek całej kolekcji jaka mam zamiar zrobić. Te kilka sztuk powstało jakoś na początku lipca, ale myślę, ze jesienią, jak zrobi się zimniej i dzieci nie będą tak chętnie przebywać na dworzu, to zrobię więcej.



A ja dzisiaj mam za swoje... W zeszłym roku po cięciu drewna sprzatałam przed domem i w tym roku powiedziałam "dość" - jak można sprzatać wióry na drobnych kamieniach?! Więc zażyczyłam sobie rozłożenie plandeki pod drewno i oczywiście się nie doczekałam... Ale sprzatać tego nie będę, bo to nie na moje nerwy - sprzatanie, to znaczy że ma byc czysto, a nie że wciąż widać wióry... I dziś, choć jeszcze nie wszystko pocięte, Mąż sprzątał wióry sprzed domu, a ja stwierdziłam, że poukładam drewno już pocięte - dużo nie było tego, miałam poczekac na resztę, ale nie chciałam "nic nie robić" - i boli mnie mięsień ręki... Już ze dwa miesiące się z nim męczę, ale tylko czasem mnie pobolalo, jak wykonywałam zbyt gwałtowne ruchy ręką. Ale dziś to przesadziłam... Większość drewna które dziś układałam, to była sosna, więc lekka, a gdzieś pomiędzy znalazł się klocek buku i żem szarpnęła... I co? Szydełkować nawet nie mogę, a w serwetce brakuje 3/4 ostatniego rzędu... Ale chociaż upożądkowałam zdjęcia na dysku, choć i tak od tegoklikania już powoli zaczyna boleć. 
Uciekam spać, na noc nasmaruję, zawinę i przestanie :) Ale jutro muszę oszczędzać łapkę, to może jakieś decu zrobię :)
Pozdrawiam!