Translate

10 czerwca 2013

Decu ozdóbki do łazienki.

A bo tak pusto na szafce miałam, tak podczas sprzątania w łazience mnie naszło, że coś by mogło tam stać, bo łyso i pusto. Szybki rekonesans, nic już gotowego nie pasowało - więc, jak zwykle :) - zrobiłam coś decu. Wdzięczna technika :). Zrobiłam butelkę, która  ma nawet zakrętkę, więc jakby co to mogę do niej coś wlać :) A że starsznie mi się spodobało malowanie z crack'iem postarzającym, to hurtem powstał jeszcze słoik, w którym trzymam troche suszonej lawendy - nienawidze tych sztucznych chemicznych "zapachów" - czyli smrodów, tych do psikania, czy do stawiania, do wieszania (toleruję jedynie pachnidła do prądu i automatyczne urządzenia, ale też niektóre tylko zapachy mi odpowiadaja i tylko z jednej firmy). Pachnie, nie mocno, ale przyjemnie i delikatnie.

To tak w kwstii z cyklu co mnie wkurza i o pachnidłach :) A teraz czas na decu:



Tylko przesadziłam z jedna rzeczą - niepotrzebnie przykleiłam napis "Lawender"...
U mnie dość robótkowo ostatnio, sporo "mniejszych" rzeczy robię, więc dużo się nazbierało :)
Oczywiście ogród zabiera mi najwięcej wolnego czasu :) A końca prac niewidać... Ciepło, fajnie, to aż się nie chce w domu siedzieć :) Wczoraj męska część rodziny pojechała na przejażdżkę rowerową nad morze (oczywiście musieli się trochę popluskać). Niestety ja z Julią musiałyśmy wrocić do domu, bo brzuch rozbolał Julię i po 2 km wracałyśmy. Ale jeszcze się przejedziemy nie raz, bo mąż znalazł ścieżkę rowerową z ominięciem wielkiej góry, więc tym bardziej kusi :)
Ja uciekam, do obowiązków :) 
Pa! Miłego dnia życzę!