Translate

13 maja 2012

Szydełkowe smutaski - wcale nie takie smutne :)

Dziś kolejne misiaki dla dzieci do podróży. Strasznie mi się podobają smutaski, ale nie chciałam smutnych misiów, to ja zrobiłam im uśmiechy. Przepis na smutaski znalazlam u Kasi. Oczywiście pomyłka w różowym misiu jest i to widać, ale już nie miałam siły próć - ma trochę przestwioną mordkę. Za oparcie misów posłużyła mi ciuchcia :)




Powiem Wam szczerze, że dziś to już mam dosyć, jestem zmęczona, a najbardziej chyba nie cyklinowaniem i kurzem w całym domu, ale planowaniem, mam 3 dni na opanowanie wszystkiego, nie pogubienie skarpetek i zjedzeniem wszystkiego co nie może zostać, lub przetworzenie tego. Już zaczełam robić plan działania :) A jeszcze wczoraj, chciałam zrzucić zdjecia z telefonu i się okazało, że jakiś błąd i nie mogę, potem zauważyłam, że niektóre zdjęcia są do góry nogami, a tak bym tych zdjęć nie zrobiła, bo to były zdjęcia dużych rzeczy i nie dałabym rady, bo telefon jest wysuwany a ja mam za krótkie ręce. I było tylko gorzej - muszę dość mocno przyciskać, wręcz uderzać w klawisze, bo się nie chce klikać - wogóle to po kąpieli w toalecie (intsywnie sprzatałam :)) i upadku z dużej wysokość na beton trochę mi szwankował, ale nie jestem osobnikiem co lubi wymieniać sprzety co chwilę, więc nie planowałam tego. No ale dziś musiałam rano jechać do miasta i w jedynym otwartym sklepie musiałam coś wybrać. Jakieś olbrzymy, albo maleństwa. No ale coś znalazłam na szczęście, a i tak po odbiór dopiero we wtorek, bo już ich nie było na stanie :) Tylko, żeby mi do wtorku nie przestał dzwonić, a w październiku miał by 3 latka :(. Więc na zdjęcia min schodów, musicie cierpliwie poczekać - dobrze, że mam już troche pozrzucane, to mam co pokazywać :)
A cyklinowanie poszło jakoś, choć ten kurz to znajduję wszędzie i już mam dosyć... A podłoga jaka jaśniutka teraz! 
Pozdrawiam i życzę udanego i nie męczącego tygodnia :)