Dziś kolejne misiaki dla dzieci do podróży. Strasznie mi się podobają smutaski, ale nie chciałam smutnych misiów, to ja zrobiłam im uśmiechy. Przepis na smutaski znalazlam u Kasi. Oczywiście pomyłka w różowym misiu jest i to widać, ale już nie miałam siły próć - ma trochę przestwioną mordkę. Za oparcie misów posłużyła mi ciuchcia :)
Powiem Wam szczerze, że dziś to już mam dosyć, jestem zmęczona, a najbardziej chyba nie cyklinowaniem i kurzem w całym domu, ale planowaniem, mam 3 dni na opanowanie wszystkiego, nie pogubienie skarpetek i zjedzeniem wszystkiego co nie może zostać, lub przetworzenie tego. Już zaczełam robić plan działania :) A jeszcze wczoraj, chciałam zrzucić zdjecia z telefonu i się okazało, że jakiś błąd i nie mogę, potem zauważyłam, że niektóre zdjęcia są do góry nogami, a tak bym tych zdjęć nie zrobiła, bo to były zdjęcia dużych rzeczy i nie dałabym rady, bo telefon jest wysuwany a ja mam za krótkie ręce. I było tylko gorzej - muszę dość mocno przyciskać, wręcz uderzać w klawisze, bo się nie chce klikać - wogóle to po kąpieli w toalecie (intsywnie sprzatałam :)) i upadku z dużej wysokość na beton trochę mi szwankował, ale nie jestem osobnikiem co lubi wymieniać sprzety co chwilę, więc nie planowałam tego. No ale dziś musiałam rano jechać do miasta i w jedynym otwartym sklepie musiałam coś wybrać. Jakieś olbrzymy, albo maleństwa. No ale coś znalazłam na szczęście, a i tak po odbiór dopiero we wtorek, bo już ich nie było na stanie :) Tylko, żeby mi do wtorku nie przestał dzwonić, a w październiku miał by 3 latka :(. Więc na zdjęcia min schodów, musicie cierpliwie poczekać - dobrze, że mam już troche pozrzucane, to mam co pokazywać :)
A cyklinowanie poszło jakoś, choć ten kurz to znajduję wszędzie i już mam dosyć... A podłoga jaka jaśniutka teraz!
Pozdrawiam i życzę udanego i nie męczącego tygodnia :)
Powiem Wam szczerze, że dziś to już mam dosyć, jestem zmęczona, a najbardziej chyba nie cyklinowaniem i kurzem w całym domu, ale planowaniem, mam 3 dni na opanowanie wszystkiego, nie pogubienie skarpetek i zjedzeniem wszystkiego co nie może zostać, lub przetworzenie tego. Już zaczełam robić plan działania :) A jeszcze wczoraj, chciałam zrzucić zdjecia z telefonu i się okazało, że jakiś błąd i nie mogę, potem zauważyłam, że niektóre zdjęcia są do góry nogami, a tak bym tych zdjęć nie zrobiła, bo to były zdjęcia dużych rzeczy i nie dałabym rady, bo telefon jest wysuwany a ja mam za krótkie ręce. I było tylko gorzej - muszę dość mocno przyciskać, wręcz uderzać w klawisze, bo się nie chce klikać - wogóle to po kąpieli w toalecie (intsywnie sprzatałam :)) i upadku z dużej wysokość na beton trochę mi szwankował, ale nie jestem osobnikiem co lubi wymieniać sprzety co chwilę, więc nie planowałam tego. No ale dziś musiałam rano jechać do miasta i w jedynym otwartym sklepie musiałam coś wybrać. Jakieś olbrzymy, albo maleństwa. No ale coś znalazłam na szczęście, a i tak po odbiór dopiero we wtorek, bo już ich nie było na stanie :) Tylko, żeby mi do wtorku nie przestał dzwonić, a w październiku miał by 3 latka :(. Więc na zdjęcia min schodów, musicie cierpliwie poczekać - dobrze, że mam już troche pozrzucane, to mam co pokazywać :)
A cyklinowanie poszło jakoś, choć ten kurz to znajduję wszędzie i już mam dosyć... A podłoga jaka jaśniutka teraz!
Pozdrawiam i życzę udanego i nie męczącego tygodnia :)
Ja nie widzę żadnych pomyłek. Miśki rozkoszne i nadal nie wiem skąd Ty bierzesz na to wszystko siły.
OdpowiedzUsuńMisie są urocze :) Jak i pozostałe prace na tym blogu! Z przyjemnością będę obserwować :) Zapraszam także na mojego, powoli rozwijającego się bloga : http://atgreengables.blogspot.com/ Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńŚliczne misie. :) Jak już pewnie wiesz, miałam okres, kiedy dosyć dużo ich powstało. Z buźkami, to wystarczy tylko się dobrze przyjrzeć i przyszyć wszystko tak samo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kasia.
PS. Miło jest zobaczyć, że komuś się moje tłumaczenie przydało :)
Ty to juz jesteś ekspertką! Ja już po drugim misiu miałam dość i różowy miś ma mordkę za wysoko :)
UsuńAch, i dużo siły życzę do pracy :)
OdpowiedzUsuńMisie przeurocze! Śliczne mają pyszczki i oczęta!!! Ale jestem ciekawa tej podłogi i oczywiście schodów! Jeszcze raz szczęśliwej podróży i miłego pobytu! Wracaj prędziutko:)))
OdpowiedzUsuńPodłogę musimy jeszcze przejechać z raz, bo już nam czasu brakło... ALe jak już będzie gotowa to pokażę :)
UsuńŚliczne te misie. Dla mnie bomba. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiśki urocze;-)
OdpowiedzUsuńI ja nie dostrzegam pomyłki.
Życzę Ci jak najszybszego uporania się ze wszystkim i udanego tygodnia.
Jakie piękne te miśki!
OdpowiedzUsuńUśmiechnij się jak te misiaki:)
OdpowiedzUsuńDziekuję! A zwłaszcza z życzenia powodzenia w pakowaniu... Już walizki prawie spakowane...
OdpowiedzUsuńnie smutaski tylko kochane pysie!!! Powodzenia!!!!
OdpowiedzUsuńKochana, misie są cudne, trudno mi wyobrazić sobie jak Ty to robisz - misio na szydełku, cudne.
OdpowiedzUsuńA ból remontu świetnie rozumiem- 2 lata temu skończyliśmy budowę domu, wykańczaliśmy sami, we dwójkę, było kupe pracy ale i super czas, kawa z termosu, kanapki, radio w tle, bardzo miło wspominam te chwile, nagadaliśmy sie za wszystkie czasy :-)
Życzę Ci żebyś też znalazła w całym bałaganie trochę dobrej zabawy:-)
Pozdrówka!
Ja na wspólna pracę z mężem nie narzekam - czasem nawet dzieci cos pomogą, a zwlaszcza od czasu jak mają swoje taczki :) - sobie pogadamy, pośmiejemy się, najgorsze jest tylko to marudzenie, zanim zacznie cos robic - że on nie wie jak to będzie szło, że przeciez to nie taka prosta maszyna itp, ale jak już ruszy z robota, to tylko wióry lecą!
UsuńSmutaski cudne są! I taca z poprzednie wpisu równie piękna
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
słodkie misiaki!
OdpowiedzUsuńSmutaski są tak urocze, że wywołują uśmiech :)
OdpowiedzUsuń