Translate

30 listopada 2016

Obraz dzielony "Czerwone kwiaty".

Kiedyś mi się spodobało, a potem zachciało mi się mieć.  Ale nie tak mieć, że kupić. Tylko mieć bo zrobić samemu.  A że co? Malować nie umiem. Umiem.  Znaczy... trochę chyba umiem...
Jakoś krzywo na zdjęciu wygląda- pewnie poprzestawialam poszczególne elementy odurzając pajeczyny. Ale nie ważne.  Nie o tym przecież mowa.  A te białe rogi to półki- drabinki.
W każdym bądź razie chciałam obraz dzielony. Fakt, że trochę inny. Bo wymyśliłam sobie obraz z widokiem lasu że ścieżka i żeby był od podłogi, tak by wyglądało to tak jakby się wchodziło w ten las.  Ale ścian wolnych za mało, więc wizję trzeba było zmienić.  Z pomocą przyszedł wujek Google i po wpisaniu "obraz dzielony czerwone kwiaty" znalazłam coś podobnego do tego co ostatecznie namalowałam.
Z efektu jestem w miarę zadowolona choć mogło być lepiej. Widzę pewne niedociągnięcia i braki umiejętności ale tak zostać musi bo nie zamierzam obrazu ze ściany zdejmować.  Dużym błędem jest też odległość pomiędzy obrazami bo powinna być mniejsza. Ale też tego nie rusze bo strasznie się umęczyłam przy zawieszaniu.
Oj już zdążyłam pożałować że do bloga wróciłam. Miałam dzisiejszy post przygotować już wczoraj a tu o! ledwo dziś zdążyłam.  A gdzie tu coś zaczynać dziergać?!
Masakra jakaś!
Dobranoc!

29 listopada 2016

" Żniwa zła" Robert Galbraith.

Dziś przedstawię Wam ostatnią  już książkę J.K.Rowling napisaną  pod pseudonimem Robert Galbraith, " Żniwa zła".

Ostatnią jak dotąd, bo nie znam dalszych planów autorki.
"Żniwa zła" to jak... zadziwiająco dobrze zdana matura po bardzo kiepskich wynikach przez całe liceum. Jakby Rowling odrobiła lekcje. To co w poprzednich książkach zarzucałam autorce - że nie dopuszcza czytelnika do toku myślenia bohatera i chowa wszystkie poszlaki przed nim - w tej książce jest całkiem inaczej. Wręcz mamy do wyboru kilka opcji - dokładnie trzech podejrzanych i poznajemy ich historie, wraz z bohaterami śledzimy ich i dedukujemy czy to on czy nie on. Cormoran nie zaskakuje - jest jaki jest i chyba w tym jego urok. Za to Robin - daje popis. Choć jej umiejetnosci są troche jak na zwołanie - jak trzeba pilotować samolot to to też umie, a jak zbudować łódź podwodna to nagle sie okaże że ze była na takim kursie w domu kultury. Trzeba sie czegoś przyczepić, żeby za słodko nie było.
Książka jest więcej niż niezła. Nawet dość dobra. Historia wciąga, szybko się czyta i nawet spowodowała coś za czym tęskniłam- myślami byłam w książce nawet gdy jej nie czytałam. Tak w ciągu dnia, wracałam myślami do historii, analizowałam wszystko jeszcze raz i myślałam nad dalszym ciągiem. Poprzednie części przygód Cormorana tego że mną nie zrobiły. Podsumowując dobrze że przeczytałam wszystkie części.  Można czytać każdą z osobna. Ale jakoś wolę kolejność. Lepiej podaje bohaterów.  A poza tym mogę porównać i wybrać najlepszą. Więc jeśli jesteś ciekaw jakie kryminały pisze autorka Harrego Pottera to przeczytaj "Żniwa zła", a jeśli lubisz kryminały, nawet te słabsze, to przeczytaj wszystkie trzy tomy.
To tyle w tematyce J.K.Rowling- jutro postaram się pokazać coś innego, coś ręcznie robionego. A potem kolejne książki. Mam nadzieję że z małymi wstawkami robótkowymi.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam dobrego wieczoru.


25 listopada 2016

"Jedwabnik" Robert Galbraith

"Jedwabnik" to druga książka J.K.Rowling pod pseudonimem Robert Galbraith. I to ta książka najmniej mi przypadła do gustu. Historia jakaś taka pogmatwana jakby na siłę tworzyła motyw. Jakby motyw był "dopisany" do sprawcy. Sama zbrodnia - mistrzostwo w pomysłowości. Ostrzegam jeśli ktoś ma delikatny żołądek, może lepiej ominąć ten opis. Książkę czyta się dobrze, wciąga, akcja nie zwalnia. Ale znowu rozwiązanie zagadki jakoś beze mnie.  Może i mi pasowała ta osoba ale motyw był taki że nie potrafilam go złożyć. Nie kleił mi się i już. Cormoran sie męczy, kasy brakuje a Robin to Robin i nawet nie zamierzam sie jej czepiać. Akcja rozgrywa sie w środowisku pisarzy, dość specyficzne środowisko. Może przez to książka mi nie podeszła. Niestety nie będę czarować i zachwalać książki tylko i wyłącznie dlatego że to książka autorki Harrego Pottera. Jeśli masz tą książkę przeczytać to może sięgnij po tom pierwszy.  Jeśli nie poczujesz chemii do tomu pierwszego to nie zaczynaj drugiego. Ale jak już się powiedziało A to trzeba powiedzieć i B, więc po przeczytaniu pierwszego tomu trzeba przeczytać drugi tom. Bez względu na to czy się podoba, czy nie. W ostatecznym podsumowaniu książka dostaje ode mnie 3 w szkolnej skali ocen. 
To tyle na dziś. Jutro kolejna ale już ostatnia z książek Roberta Galbraith'a.  
Książkę przedstawiłam tak jak ja ją widzę, każdy ma prawo do własnej opinii. 
W przyszłym tygodniu bedzie troche bardziej kreatywnie, napisze troche o tym cio u mnie. Tym czasem zaczynamy weekend. Ja dziś poluje bo jest Czarny Piątek. A jutro czeka mnie przeprawa przez Ikee, co oznacza, że będzie bolała głowa...
Pozdrawiam serdecznie!!!

24 listopada 2016

"Wołanie kukułki" Robert Galbraith.


Wybór pierwszej książki do przeczytania był prosty - skusił mnie autor. A właściwie autorka. Robert Galbraith to pseudonim artystyczny J.K.Rowling autorki powieści o Harrym Potterze. W Poterromanie nie wpadłam nigdy, ale nie przecze, że z wielką przyjemnością przeczytałam wszystkie tomy Harrego - filmów nie obejrzałam. Dlaczego? Bo lubię jej styl pisania. Lubię kiedy czytam opis postaci czy miejsca i to widzę. Nie zapominam tego wyglądu. W mojej głowie tworzy się film. Lubię łatwość z jaką pisze, tworzy taki potok słów, myśli i uczuć i te dopowiedzenia, takie myśli w nawiasach. Też bym chciała mieć taką finezje w pisaniu.
Wołanie kukułki to kryminał.  Jaki? hmmm. Dobrze się czyta, wciąga, historia ciekawa, dobrze zakręcona.  Postacie też niczego sobie. Jest Cormoran - aż tyle wpakować w jedną postać? Czasem trochę komiczne go odbierałam. Bo jak się nie wygląda, nie ma kasy, miłości, szczęścia to może chociaż dwie nogi? albo jest się honorowym dawcą krwi czy coś.  Ale za to jest tam Robin - taka niby drugoplanowa ale... to była moja wisienka na torcie.  Niby sekretarka, niby też detektyw, fajna postać. Nawet dopingowałam, żeby ją zatrudnił.  Bo to tak jest że nie zawsze pierszoplanowa postać jest najważniejsza.  Cormorana by nie było, gdyby nie Robin. Tak jak Maddie z serialu "Na wariackich papierach" - czym by był David bez swojej Maddie, czy "Detektyw w sutannie" bez zakonnicy Steve? Takie postacie najbardziej mi się podobają.
Sama historia jest naprawdę dobra i przemyślana. Ale jak w świecie magii dobrze było zaczarować i ukryć co się dzieje - podtrzymać w napięciu, tak w kryminale chciałabym uczestniczyć w toku myślenia bohatera. Też bym chciała coś odgadnąć.  A tu właściwie nie bardzo mogłam bo jakby czytelnik nie był do tego dopuszczony. Tylko na koniec się dowiadujemy, że coś tam zobaczył i to go naprowadziło...   A ja to co? Może fajnie by było gdybym też mogła w sprawie uczestniczyć. Fakt, że zgadłam "kto", ale co z tego jak bez satysfakcji. Bo to zwykle zgadywanie, bo ta osoba mi pasuje na tego złego i już, a nie dedukcja i tropienie.
Takie małe zastrzeżenie.
Ale mimo to jak ktoś szuka kryminału nie ze skandynawskiej klasyki ciężkich kryminałów, czy siekanki trup za trupem z krwawymi opisami to książkę polecam.
Czy ktoś czytał lub słyszał o tej pozycji? Piszcie jakie są Wasze odczucia, może ktoś uważa, że ta książka jest tragiczna, a może ktoś uważa, że tropy były podawane dostatecznie dobrze? Przedstawiłam tu moja opinie a nie typową recenzje z krytycyzmem.
Piszcie też czy taka forma opinii w moim wydaniu Wam odpowiada. Bo mam jeszcze 19 książek do opisania i nie chce tego robić jeśli nikogo to nie zainteresuje.
Pozdrawiam Was serdecznie!!!

23 listopada 2016

Jestem książkoholikiem i wpadłam w ciąg...

Tyle lat udawało mi się jakoś przetrwać- nie miałam polskich książek i jakoś żyłam. Na e-booki i audiobooki nie dam się namówić bo dla mnie czytanie to nie tylko pochlanianie tekstu- to papier pod palcami o różnej gramaturze i zapachu, to tekst, to działanie wyobraźni która ma wolność i nie jest kierowana tonem głosu lektora. Zawsze lubiłam czytać.  I zawsze coś czytałam. Ale od czasu gdy mieszkam w Danii nie czytałam  - miałam co prawda przygodę z duńskim książkami i to nawet kryminały czytałam z tym że bardzo proste i krótkie. 
Jak odkryłam że EMPiK oferuje wysyłkę za granicę (i to w dość przystepnej cenie) najpierw się opieralam. Nie ulegałam. Kupiłam kilka książek dla Julki. Dziecko przecież ważniejsze. A mnie korciło.
Gwoździem do trumny była Marta i jej tomik poezji... Marta to moja koleżanka z rodzinnej miejscowości. Tak jakoś nam się ułożyło, że mieszkamy teraz w Danii i to dość blisko. Na nasze pierwsze spotkanie podarowała mi swój tomik poezji "Szybka  brama lekarstw".

Od razu dodam że Marta obecnie zbiera wydanie książki "Pociąg do smaku" i każdy kto ma ochotę i chce ją wspomóc może to zrobić o tu: https://polakpotrafi.pl/projekt/pociag-do-smaku
Poezja jak poezja, kto lubi ten wie jak smakuje ten narkotyk... za każdym razem kiedy czytasz nawet po raz setny ten sam wiersz możesz odkryć coś innego, poczuć uderzenie słowa. I wtedy wpadłam w ciąg.  Pierwsze zamówienie... Tak delikatnie dwie książki bo przecież casus na czytanie nie mam, ile je będę czytać? Miesiąc, dwa?  I po tygodniu robiłam kolejne zamówienie tym razem dużo więcej książek-cała serię kupiłam od razu żeby nie było niespodzianek że mi się książki skończą! Miesiąc później kolejne zamówienie tym razem czasowo bardziej wymagające bo to był  kwiecień a książki z tego zamówienia wciąż czytam. W kolejnych postach pokrótce zrecenzuje co przeczytałam.
Wpadłam w każdym bądź razie w za czytanie.
Od końca lutego do dziś przeczytalam już...20 książek. Ktoś powie "tylko?!" - może i aż "tylko" jak się ma troje dzieci, dwie prace i żadnych dziadków czy ciotek do pomocy przy dzieciach. 

Miłego dnia życzę wszystkim!!!

22 listopada 2016

Co robię jak nic nie robię.

Nie robię nic. No, może trochę jednak robię.  Zacznijmy od szydełka i drutów... to nic nie robie. Większość włóczek wylądowała na strychu. Szydełka widzę tylko jak sprzatam😉 Zajmuje się trochę innymi rzeczami. Trochę nawet kreatywność się znajdzie. Dojdziemy do tego z czasem.
Dziś się tylko z Wami przywitam. Podziękuję za pamięć, za odwiedziny. To było naprawdę ważne i bardzo ale to bardzo łechtało moje serce. Teraz wracam i zadam Wam głupie pytanie: będziecie ze mną? Pytanie retoryczne😀 Warto choćby dla jednego czytelnika.  Pewnie mało kto pamięta o mnie i moim blogu, a na pewno jestem sporo w tyle. Może pomożecie? Jakieś linki do fajnych miejsc?
Dlaczego mnie nie było? Nie wiem. Po prostu zwolniłam, przestałam gonić za kolejnym sweterkiem, czapkami czy decupażowymi pierdołkami. Wyluzowałam. Wpadłam w taki wir robienia dla robienia a nie dla potrzeby.
Trochę też blogowy świat mnie... poirytował... chyba to odpowiednie słowo. Ja rozumiem że to też dla sławy, dla liczby komentarzy, polubień na fb ( a tego nadal nie mam! przeciwstawiam się systemowi i punk not death!), częstotliwość postów i obserwatorów... Fajnie jeśli ktoś na to zasługuje na milion komentarzy pod jednym postem - ale... Komentarz z cyklu "ślicznie" i zapraszam do mnie - a potem koniec znajomości, jesteś mi potrzebna jako ikonka w obserwowanych - organizowanie wyścigów na 100 komentarz czy obserwatora... Ok, jeśli uczcimy to po fakcie, ale takie kupowanie popularność to nie moja bajka. Może Wam to nie przeszkadza. Mi też nie. Po prostu drażniło mnie to. Nie zależy mi na popularności. Jeśli ktoś chce się bawić w taką gonitwe to proszę bardzo. Tylko ja w to nie wchodzę.  Ja tu sobie będę pisała- odwiedzała Was - i napisze pewnie "ślicznie i pozdrawiam" - ale przy następnym poście też tak napisze, i potem znowu, i znowu, i wrócę  bo Ty i Twój blog nie jesteście dla mnie "obserwatorem" i "komentarzem" kolejnym na liście.  Ot, tak! Musiałam sobie ulżyć.
Wkrótce posprzątam tu trochę- jakiś nowy look by się przydał.
Żeby nudno nie było to na powitanie przedstawię Wam kogoś.
Ma na imię Lloyd, ma 5 miesięcy i jest kotem rasy Maine Coon.

Lloyd uśmiechnij się!
Witajcie z powrotem!