Translate

29 stycznia 2014

Pajacyk dla Izabelli - na drutach udziergany.

Izabellę większość z Was już zna - otóż jest to lalka Julii - jej jedyny bobas, który ma już 4 lata i wciąż działa :) 4 lata temu wyszłam z założenia, że skoro dziecko marzy o lalce dzidziusiu, a wszystkie dotychczasowe bobaski które dostawała w ilościach hurtowych a jakości ich była... no coż - gówniana. Wypadające rączki, oczka ktore nie chciały sie otwierać, albo namalowane oczka a farba zeszła przy pierwszym myciu, albo z jakimś mechanizmem w środku do raczkowania, gadania czy czegoś tam, mechanizm się popsuł, wypadł... Urwał się korpus, bo się miał obracać... Jakby tak podsumować te wszytskie bobaski... to niezła sumka by wyszła! Dziwne, że się babcia nie pokapowała że dziecko co chwila chce nowego bobaska (hmmm... Julia ma urodziny w grudniu i raz poprosiła o bobaska na urodziny i na gwiazdkę...). I tu jestem za mądrym oszczędzaniem - lepiej wydać raz więcej, niż kilkukrotnie mniejsze sumy, co i tak bilansując wyszło więcej. Nie wspomnę tu o generacji tony śmieci i innych ekologicznych aspektach. 
Izabella umie mówić: "Mama, dada, adada da", i się śmieje, a jak się ją ładnie ułoży to zasypia i głośno oddycha, rusza buźką jak pije, jak dostanie smoczek i butelkę. Ma też owieczke grająca, która ją uspokaja. Czasem obserwuję jak się dzieci bawią, to biora na serio jej płacz czy śmiech - np Franek sprzatał i złapał Izabelle za noge, a Ona zaczęła płakać, przestraszył sie, wziął ją na ręce, pogadał do niej żeby nie płakała i odłożył ją do wózka. A jak kiedyś Jędrek ją wywalił z wóżka, bo wózek był mu potrzebny, to zaczeła  się śmiać - zaniósł ją do Julii i powiedział, że ona chce do niej. Często jak się dzieci bawią w dom to Izabella jest dzieckiem, Jędrek kiedys stwierdził, ze on się umie ładnie zajmowac Izabellą i będzie dobrym tatą. 
Ostatnio dostałam zamówienie od Julii na pajacyk dla Izabelli.
To wydziergałam z cieniutkiego akrylu, nawet to taki "baby" akryl :), z odzysku oczywiście. I z racji tego, że sie ucze dziergać, a z Waszej strony mam duży odzew i pomoc, to opisze jak robiłam ten pajacyk:
stópki jak skarpetki, z pietą, nogawki rozszerzałam w co 4 i 5 rzędzie (razem dodałam 4 oczka w każdej nogawce przy 4 i 5 rzędzie), nogawki zebrałam razem na jeden drut i przerobiłam razem - tu powstała dziura w kroku, ale ją zszyłam :) Rozszerzyłam dodając oczka zdaje się w co 4 oczku, musiałam zrobić szerzej bo pielucha musi się zmieścić, robiłam cały czas na około, nogawki jak i korpus, na piersiach rozdzieliłam robótkę, zmniejszałam wykrój na pachy zbierając oczka po dwa i przerabiając je razem - nie zamykałam oczek bo to nie wychodzi mi dobrze, a tak to mam ładne półkole. Potem ramiona, zamknęłam oczka pod szyją, tak samo zrobiłam tył, dorobiłam kawalek ściągaczem na guziczek, ściągacz pod szyją, rękawy zakończone ściągaczem i to wszystko. Jak coś robiłam źle, albo coś takiego to piszcie.
Izabella nie chciała pozować, ja ja posadziłam a ona zasnęła. A niech śpi.

Kończę szybciutko, bo mi się od rana zeszło, pranie trzeba wyjąć, bo kolejne czeka... Zwijam się bo mało mam dziś czasu a trochę do zrobienia...
Dziekuję za odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie!!!

28 stycznia 2014

Pokrowce na bidony.

Moje małe kluseczki idą do szkoły... Już 1 marca... Zaczną od klasy przedszkolnej - taki mały budyneczek na terenie szkoły, będą tam się uczyć funkcjonowania w szkole - place zabaw, świetlica ze starszymi dziećmi, odwiedziny zerówki, będą się uczyć "siedzieć" - coraz dłużej i dłużej, aż się przyzwyczają do siedzenia na lekcjach itd... od sierpnia zaczną zerówkę... Jak ja to przeżyję!? Już ten marzec jakiś dla mnie nie realny, nie mieści mi się w głowie to, że bąbelki małe idą do szkoły - staram się wyrzucić to z głowy póki jeszcze mogę. Przed dziećmi to oczywiście twarda jestem, razem się cieszymy, nie okazuję lęków i zdenerwowania, ale jak tylko odwrócę głowę to przerażenie mam na twarzy. Jak Julia kończyła przedszkole to ryczałam jak bóbr, a teraz? Aż strach pomyśleć. Julia powiedziała, że mi chusteczki będzie trzymała i będzie mnie pocieszała. Wypiję kilka litrów herbatki melisy to może jakoś przeżyję zakończenie przedszkola. Równo za miesiąc zakończenie... Ale przygotowania jakieś czas zacząć teraz... Dopiero w sierpniu będą potrzebowali piórniki i większe plecaki, teraz bedzie właściwie jak w przedszkolu, tylko bidony z wodą będą musieli mieć codziennie, a nie jak w przedszkolu tylko na wycieczki. Ponieważ często drugie śniadanie jedzą na dworzu, biegaja z bidonami, to zrobiłam pokrowce na bidony takie, jaki ma już Julia - kiedyś rozmawiałam z Julią i doszłyśmy do wniosku, że bidon potrzebuje rączki i ubranka, więc powstał pokrowiec. Dla chłopców też zrobiłam. kolory sami wybrali.

Bidon Jędrka jest zielono-pomarańczowy, a Franka niebiesko-żółty.
Mi został miesiąc błogiej nieświadomości, a później będę się musiała z tym pogodzić, że mi dzieci rosną...
To ja może już skończę, bo sie pogrążam... ależ, napawdę, że mną wszystko w porządku... normalna jestem...
Dziękuję za szeroki odzew w sprawie moich drutowych problemów - dziękuję za pomoc - na maile nie moglam odpisać, bo cos mi się poczta zawiesiła. Będę miała chwilę to odpiszę. 
pozdrawiam serdecznie i dobrego dnia życzę!!!

27 stycznia 2014

Czarny otuacz - kolejne starcie z drutami...

Ćwiczę robienie na drutach... ćwiczę i ćwiczę... Ostatnio podniosłam sobie poprzeczkę - czyli zrobiłam otulacz dla Julii, który pokazywałam w zeszłym tygodniu. Zachęcona "sukcesem" podniosłam sobie poprzeczke jeszcze wyżej... uparłam się na wzorek - liście... Wybrałam wzór i stwierdziłam że poprzeczka jest baaardzo wysoko, bo nie rozumiem znaczków w schemacie... Poszukałam w internecie, ale tylko sobie pokręciłam, bo nie mogłam znaleźć takich znaczków jak na schemacie... Znacie jakiś dobry słownik drutowy, gdzie są zawarte różne znaczki? Dobrze, że pomyślałam i poszperałam w starych gazetach z lat 90-tych. Jedna z tych gazet zawiera swetry z warkoczami i róznymi wzorami wypukłymi. Tam znalazłam jak się dzierga te wszystkie strzałki. Trochę sobię chyba uprościłam, bo było coś o zdejmowaniu i wyjmowaniu oczka z oczka, czy jakoś tak... a ja sobie robiam zwykłe razem na prawo, razem na lewo. Przez to chyba mój wzór nie jest taki ładny wypukły... I właściwie do tej pory nie wiem co znaczy zygzak w środku schematu. Obadałam co to powinno być, zrobiam coś podobnego, w kolejnym rzędzie musiałam trochę pokombinować i zmienić trochę wzór, żeby pasowało. Jakoś ten otuacz wygląda. Nawet nie jest źle. Otulacz ma mieć właściwości ozdobne - moja kurtka, jak przystało na "norweską" - nie tylko z nazwy, jest starsznie ciepła i dobrze chroni szyję, a z wszekimi chustami za ciepło było. Żeby łyso pod szyją nie było to mam otulacz :)

 A tu zbliżenie wzoru... pokręciłam nie?
I jeszcze schemat, bardzo słabej jakości, więc jakby ktos chciał z niego skorzystać to ostrzegam, że trzeba dorysować co niewidoczne :)
Powiększenie wzoru:
I co myślicie o moich drutowych wypocinach? Ćwiczę i ćwiczę, może kiedyś będzie mi szło choć trochę lepiej. 
Zmykam do moich co poniedziałkowych zajęć :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego tygodnia.

23 stycznia 2014

Cukierkowa czapeczka i rozszyfrowanie schematu na "piękne fale".

Zima nieśmiało do nas zapukała, ale wstydzi się przejść przez próg... to trzeba było Julce zrobic cieplejszą czapeczkę. Czapeczka jest... strasznie cukierkowa - różowo-kremowa :) Kojarzy mi się z cukiekami i lizakami o smaku truskawkowo-kremowym, czyli o różowo - kremowym kolorze.
Pod wczorajszym postem w komentarzach pojawiła się prośba od Jaddis o rozpisanie znaczków na wzorze. Ja robiam trochę na czuja, nie zanam wszystkich oznaczeń, więc ja napiszę jak to robiłam, a Wy korygujcie w komentarzach - to co uda nam sie tu stworzyć wkleję do wczorajszego posta.
Rzędy parzyste:
□ - każda pusta kratka w rzędach parzystych to oczka lewe


● - duża czarna kropka to narzut, bo pasuje do wzoru, ale nie mam pojęcia dlaczego jest zamalowana na czarno, być może chodzi o to by oczko było przekręcone - na ewej stronie narzuty robi się dziwnie - bo odwrotnie więc na lewej stronie narzucam odwrotnie, a tam gdzie czarna kropka narzucałam normalnie, czyli na prawej stronie oczko było przekręcone (jak zrobić narzut znajdziecie tu: http://www.hypermail.pl/abc_robotek_na_drutach/str/odmiany_oczek.html#narzut)
• - mała czarna kropka na lewej stronie to oczko prawe - dzięki tym oczkom uzyskamy ładny brzeg
○ - narzut

Rzędy nieparzyste:
□ - każda pusta kratka w rzędach nieparzystych to oczka prawe
○ - narzut
/ - dwa oczka razem na prawo - drut wkładamy w dwa oczka a nie w jedno i przez oba przeciągamy włóczkę tworząc nowe oczko
\ - dwa oczka razem na lewo - na drut zdejmujemy dwa oczka, wbijamy się w nie razem od tyłu przekładając je spowrotem na drut lewy i dopiero przeciągamy przez nie włóczkę tworząc oczko
Jak zrobić oczka razem na prawo i na lewo znajdziecie tu: http://www.hypermail.pl/abc_robotek_na_drutach/str/odmiany_oczek.html#2-o-prawe-razem-na-prawo - razem na lewo jest poniżej.

Jaką ilość oczek nabrać by zacząć dziergać? 
To zależy jaki szeroki ma byc szal, czyli ile razy będziemy powtarzać raport - to w ramce. 
Jeśli chcemy tylko raz powtórzyć raport, tak jak jest na schemacie to potrzebujemy 37 oczek, składa sie na to:
9 oczek - oczka  brzegowe
16 oczek - raport
12 oczek - to ta część za raportem do oczek brzegowych
Jeśli chcemy rozszerzyć szal o dodatkowy raport dodajemy 12 oczek i odpowiednio 12 na każde powtórzenie. Raport robimy od pierwszego oczka w ramce do ostatniego, po zrobieniu ostatniego wracamy znów do pierwszego oczka z ramki.

To tyle na dziś. Mam nadzieję że zdoniejsze w drutach osoby pomogą i poprawią moje błędy.
Dziękuję za odwiedziny! Pozdrawiam!!!

22 stycznia 2014

Otulacz - "piękne fale" - na drutach.

Wymyśliłam sobie otuacz na drutach - ja, nie drutowa... Otulacz dla Julki na cieplejszą część zimy, bo to co ma jest na większe mrozy i drugi dla mnie. Dziś pokaże otulacz dla Julki. Znalazłam wzorek, co prawda na szal, ale co tam! Wzorek prosty, szybko go rozszyfrowałam, pewnie że ideanie to nie dziergam, pare (...naście) krzywulców się znajdzie w tym małym otulaczu. Julia może go sobie owinąć na dwa razy i nawet jako kaptur może założyć - co jej się bardzo podoba :)

Włóczka to 70% wełny i 30% włókien sojowych (nie mam pojęcia jak to przetlumaczyć) - włóczka wygąda jak typowa włóczka do filcowania, z tym że jest cieńsza a przez dodatek soji strasznie miękka i przyjemna - lubię nią dziegać, bo później przez długi czas mam miękkie dlonie :)
A chce ktoś wzorek? Nie wiem gdzie go znalazłam - na pewno nie na Ravely, choć może i tam też jest, ale ja go znalazłam w jednym z abumów na Picasie.

Ładny nie? Znaczy ten szaik z wzoru, bo mój nie jest aż tak doskonały. A i tak mnie cieszy i mi się podoba :) Błędów nie widać tak bardzo.
Dziękuję Wam za chwilę uwagi i za strasznie miłe komentarze pod ostatnim postem - miło kiedy praca jest doceniana, nie tylko przez najbliższych, ale i przez osoby postronne.
Pozdrawiam cieputko i życzę dobrego dnia!!!

21 stycznia 2014

Narzuta na łóżko z kwadratów babcinych :)

Ależ się dziś post w tematyke wbił - babcine kwadraty w Dzień Babci :) Z moimi Babciami to mogę sobie pogadać na linii ziemia - niebo. Wszystkim Babciom życzę zdrowia i poczucia, że jest się potrzebnym. 

Wracając do narzuty - może trochę przypominać kocyk, ale jak widać wymiar mało kocykowy - 230 x 120. Narzutka jest dla Julii i męczyłam ją kilka dobrych miesięcy, ale nie dlatego, że źle się robiło, o nie! Wręcz przeciwnie, (póki nie zaczęło się obrabianie na około całej narzuty...), kocyk robiło się przyjemnie i nawet szybko sie powiekszał, aż koejny raz zabrakło czarnej włóczki, dokupiłam i znów zabrakło - policzyłam sobie ile elementów wychodzi mi z 5 motków - bo tyle kupiam wcześniej, i chyba potem zamiast zapisać 10 motków potrzebuję, to wpisałam znów 5... A na sam koniec zabrakło mi różowego... na dwa okrążenia... Przed świętami dokupiłam i w święta ukończyłam :) Wreszcie...
Kolory wybierała Julia, a ja miałam za zadanie je tak ładnie dobrać by pasowały :) Nawet wzorek ułożyłam - kwadraty powtarzaja się po skosie. I oczywiście musiała być falbanka, tak chciała Julia - czyli dla mnie kłopot z głowy, bo nie musiałam dbać o to by obramowanie narzuty było ładnie rozłozone i się nie zawijało, tylko bez stresu dziergałam na około. Narzutka wygląda tak:

To wszystko na dziś. Życzę udanego dnia!
Pozdrawiam!!!

16 stycznia 2014

Wąż mleczny.

Wężowe szaleństwo ogarnęło i Julię. Jej życzenie nie było wymagające - wąż mleczny, nie za długi i zamiast koloru czarnego wpadającego w ciemny granat ma być niebieski kolor. I zostałam ostrzeżona, żebym się przypadkiem nie pomyliła i nie zrobiła węża koralowego, bo one są podobne! (wąż mleczny przyjął ubarwienie węża koralowego, by udawać że jest on zdolny do obrony - to ma nawet taką ładną nazwe: mimikra.) A ja się nie pomyliam i zrobiłam takiego wężą jakiego Juia chciała (uściślę że wąż koralowy ma paski korolowe równej wiekości, nie tak jak wąż meczny - paski szersze i węższe).

Wąż wygląda tak i ma w sobie drucik:

Wąż nie duży, bez wyraźnie zaznaczonego pyszczka i ogonek mi się udał :) Wreszcie :) Niby wąż prosty, łatwy i przyjemny do dziergania... Ale... od tego obracania i dziergania w kółko kika razy zakręciło mi się w głowie, aż tak, że efekt kręcenia pozostał mi po zakończeniu dziergania...
W temacie wężowym mam chwilową przerwę - muszę dokupić włóczkę, a w sklepie będę... za jakiś czas. Ale nic się nie stało, bo ostatni wąż jest da Franka, a Franek ma już kameleona i jest bardzo wyrozumiały i czeka cierpliwie na węża. 
Dziękuję za liczne komentarze i odwiedziny. To jest bardzo budujące i miłe. 
Życzę Wam wszystkim dobrego dnia. Pozdrawiam!!!

15 stycznia 2014

Pyton zielony.

Franuś dostał kameleona, a Jędruś poprosił o węża... A dokładniej o "wąża" - a tak mi dziecko źle odmienia czasem, podobnie jak "lew", jeden lew to "lew", a dwa lwy to "wly" i strasznie mu cieżko wymówić "lwy", ale się stara dziecko i sam się poprawia. Ale wracając do węża. Jędruś poprosił o węża, a ja z mężem zaczęliśmy rozmawiać o tym, że nawet przyda mi się taka robótka, bo zamierzałam wykorzystać różnokolorowe resztki bawełny, a mąż mówi do Jędrka, że będzie miał ładnego kolorowego węża, a Jędrek na to, że on nie chce kolorowego węża! On chce pytona! Zielonego pytona! Musiałam sekunde pomyśleć czy są zielone pytony w ogólebo takie w łaty, zielonkawo - brązowe, abinosy to wiem, ale całe zielone, no może są, ale bardziej mnie przeraził kształt pyska tego węża i jego wielkość... W internecie poszukaliśmy zdjęć pytonów zielonych (no tak, są zielone pytony - niedouczona matko, albo się zapomniało z nadmiaru obejżanych filmów o zwierzątkach...), padło na pytona z żółtymi ciapkami i jeszcze miał mieć "brzuszek" w innym odcieniu zielonego. To zaczęłam dziergać... dziergałam i dziergałam, Jędrek mierzył czy dugość odpowiednia, i dalej dziergałam... Pyton miał mieć zgrubienie, że właśnie coś zjadł, ale ja stwierdziłam, że zrobię to na końcu, bo na pewno będę miała probem z zakończeniem ogonka, czyli ładnym "zjazdem", bo zawsze mam z tym problem, pruję później i próbuję kilka razy, a przy wężu prucia nie może być - bo wrabiałam kolory, a prucie z dowiązanymi nitkami o dugości czasem kilku centymetrowej... masakra. 

Co mi wyszło? Wąż mi wyszedł! Nawet taki jaki mial być :) W środku węza jest drucik, ale ponieważ wąż jest duży, gruby i długi to nie jest giętki, drut umożliwia właściwie niewielkie zgięcia.

Kolorki w realu są bardziej intensywne i zielony jest jaśniejszy. A i jeszcze wspomniałam o "brzuszku" - otóż cały brzuch jest zrobiony jaśniejszym zielonym z nierównymi brzegami, czyi koory wchodzą w siebie - widać to trochę na zdjęciach. 
A! I zapomniałam, więc dopisuję długość węża: 126 cm.
Węży nie koniec :) Mam jeszcze jedego do pokazania i jednego do zrobienia. Chwilowo zmagam się z drutami i nawet mi lepiej idzie niż zakadałam. I lepiej wychodzi niż mi się wydaje podczas robienia :) 
To wszystko na dziś. Zmykam, bo już się pierwsze pranie skończyło, a dziś pralka będzie miała dużo zajęcia, więc muszę ją szybko zwolnić. 
Dziękuję bardzo za wszystkie odwiedziny i bardzo miłe komentarze - aż się czerwieniłam :)
Pozdrawiam serdecznie!!!

14 stycznia 2014

Już nie płacz Synku - zrobię dla Ciebie kameleona.

Ech ten mój Franuś - jak święty Franciszek, wszystkie zwierzątka kocha. Kocha wszystkie zwierzęta bez wyjątku. Łapie muchy, żaby, traszki, "opiekuje się nimi", karmi i nawet mu nie zdychają. Franka zafascynowały jaszczurki. Zaczęło się od fimu o waranach, później takiego warana sobie obejżał u nas w Regnskoven - fajnie bo waran podszedł do szyby i wręcz na nią wazł i dziecko mogło sobie wszystko obadać. Interesował się najróżniejszymi jaszczurkami, ogądał je w filmach, na żywo w Regnskoven, aż go podsadziam w skepie zoologicznym do najwyższych terrariów... Kameleon... Miłość od pierwszego wejżenia, która trwa już od jesieni... i nie zapomina o tym, wciąż twierdzi, że kocha kameleony i chce takiego mieć. Franek jest takim dzieckiem, które rzeczywiście zajmuje się zwierzatkami, dba o nie, dogląda, ogląda, chce o nich wszystko wiedzieć. Wygąda na to, że kameleon będzie naszym kolejnym domownikiem. Mi to nie przeszkadza, zajmować się mogę, choć i tak ja się zwierzętami sama nie zajmuję, bo przy rybkach pomagają mi chłopcy, a Julia zajmuje się króikiem, a jak to jest dziecka marzeniem... Marzenie o kameleonie miało kulminację przed świętami, bo oczywiście co Franuś chce od Mikołaja - kameleona... I tak sobie pewnego dnia jesteśmy w mieście, jeden sklep, drugi sklep, czas goni, a Franek chce do kameleona - czyli do sklepu zoologicznego. Ale nie mieliśmy już czasu, bo jeszcze dużo było do załatwienia, a zaraz skepy nam pozamykają. A biedny Franuś zapąkany, zasmarkany, mówi tak: "Ja nic nie mogę! Kameleona nie mogę...". Tak mi się go żal zrobiło, wiedziałam, że kiedyś mu tego kameleona kupię, ale póki co chciałam coś zrobić da niego, żeby mu trochę lepiej się zrobiło. 

Wyszukaliśmy z Frankiem odpowiednie zdjęcie kameleona, poszczególnych części jego ciała, dobraliśmy kolory i zaczęłam dziergać. 
Kameleon wygąda o tak:
 Ogonek się zwija - bo w środku ma ducik.
 Język - trąbka, ma w środku przeszytą gumkę, dzięki temu można go trochę wyciągać. W łapkach też są druciki, toteż można go zaczepić.
 I w pacach też ma druciki :) I na tym zdjęciu widać faktyczny kolor kameleona.
 I wielkość, w porównaniu z świeczką.
Czego się nie robi dla dzieci? Oczywiście kameleon wygryzł wszystykie zabawki od Mikołaja, a rodzeństwo pozazdrościło i też musiałam dziergnąć dla nich szydekowe zwierzątka, trochę inne, ale to będą tematy na kolejne posty. 
To wszystko na dziś. Dziękuję za odwiedziny, życzę dobrego dnia!
Pozdrawiam serdecznie!!!

13 stycznia 2014

A, takie zwykłe mitenki.

Takie zwykłe mitenki w kolorze amarantowym z bladoróżowym akcentem, powstały jeszcze w grudniu w ramach prezentu urodzinowego dla jednej z koleżanek mojej córki.

A już na sobotę mam do zrobienia kolejne urodzinowe mitenki dla koleżanki :) Na szczęście z grubej włóczki - to się szybko robi :) 
Tak w poniedziałek, bez fajerwerków, spokojny post - jednozdjęciowy :) Trzeba się dobrze rozkręcić i wkręcić w nowy tydzień :) Miała przyjść zima. W prognozie pogody widniały dwa tygodnie mrozu (mrozu... ta... -3, -5 max...) i śniegu troche... a nagle w weekend sprawdzam pogodę i co? Przyszła zima... dziś i tyko dziś. Tylko dzisiaj ma być mróz (- 3 nad ranem, w dzień -1...), dzieci trzymaja kciuki za śnieg, bo ma nawet dziś padać... A od jutra, przez następne 2 tygodnie temperatura plusowa, a dalej nie wiem, bo mam prognoze na dwa tygodnie :) No cóż. Chyba nawet nie ma co komentować, przecież i tak nie mamy na to wpływu :) Dzieci sie do śniegu przyzwyczaiły przez ostatnie lata, to teraz czekają z wytęsknieniem na śnieg :)
Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Życzę dobrego tygodnia. Pozdrawiam serdecznie!!!

11 stycznia 2014

Angry Birds - finał sezonu.

Zrobiłam Wam mały serial :) Pokazywałam postaci z Angry Birds w odcinkach, podsycałam napięcie (oj, bez przesady, ale fajnie brzmi) i dzis przyszed czas na podsumowanie, czyi fina sezonu :)

Zdjęcie grupowe Angry Birds:

Wszystkie ptaki, czyli oczywiście prócz świnki i bomby mają ogonki :) 
To wszystko na dziś. Życze miłego dnia i udanego weekendu. Pozdrawiam!!!

10 stycznia 2014

Niebieski ptaszek Angry Birds.

Dziś ostatni prezentowany ptaszek Angry Birds. Ten niebieski ptaszek jest najmniejszy spośród wszystkich Angry Birdsów.  Ładny niebieski kolor ma :) Taki intensywny :), czego oczywiście na zdjęciach nie udało się uchwycić... Na zdjęciu wygląda na jasno-niebieski w rzeczywistości jest to niebieski, ładnie nasycony w strone granatu.

Dużo kolorowych prac ostatnio pokazuję :) Kolorowo mi się w koszyczku robótkowym zrobiło od tych kolorowych włóczek i końca kolorowych robótek nie widać :) A dobrze, bo to przyjemne i szybkie robótki :) A kolorów o tej prze roku potrzeba :) Wczoraj dotarł do mojej świadomość impuls z informacją którą czytam co dzień, ale nie zwracałam na nią uwagi, otóż jak mówi strona internetowa z prognozą pogody wschód słońca mamy o godzinie... 8.50, a zachód o 16.04. Boli nie? Ale na szczęście robi się coraz jaśniej z dnia na dzień i wkrótce noc będzie mniejszością i zaczna się białe noce:) Pocieszeniem jest też to, że dzięki wysokości geograficznej  na której mieszkam kika godzin po zachodzie słońca nad zachodem widnieje piękna łuna, czasem jasna, czasem różowa a nawet czerwona. Podobnie rano nad wschodem. Czasem wieczorami mamy taki fajny efekt pół nieba jasnego, pół ciemnego, granatowego... Pięknie. 
To wszystko na dziś. Jutro podsumowanie Angry Birdsów, czyli zdjęcie grupowe. 
Do jutra! Pozdrawiam!!!

09 stycznia 2014

Żółty ptak Angry Birds.

Miał być trójkątny ptak, bo niby taki jest w grze. Ale przekonałam dzieciaki że stożek też jest dobry i nie musiałam za bardzo się wysilać i obmyślać jak to ugryźć. 

Jutro ostatni ptak i podsumowanie serii Angry Birds w sobote :)
Ostatnio siedzę w zabawkach (jeśli tak je można nazwac, bo ja to bym raczej nazwała: "z braku laku dobre i to"), a głowa pelna innych pomysłów, kilka robótek z terminami, a nawet z\imowe pomysły mi przyszy do głowy, a zima ma przyjść, owszem, w przyszłym tygodniu - a ile z nami zostanie?, czy zdąże wydziergać zanim znów odejdzie? Hmmm... Nie moja wina, że mi wizja przyszła akurat teraz!
To tyle na dziś, zmykam, bo czas wolny sie kurczy. 
Pozdrawiam serdecznie i życzę miego dnia!

08 stycznia 2014

Zielony ptak Angry Birds.

Angry Birds'mania trwa. Dziś przyszedł czas na zielonego ptaka, dla mnie to tukan. Jakby ktos chciał wydziergać takie dla swoich pociech, to mozna zerknąć tutaj: http://pl.angrybirds.wikia.com/wiki/Ptaki, tu jest cała charakterystyka ptaków z Angry Birds, a tu wszystkie postaci z tej gry: http://pl.angrybirds.wikia.com/wiki/Kategoria:Postacie. Więc zanim poprosicie dzieci o pomoc - by Wam powiedziały jakie postacie macie wydziergać, to się dwa razy zastanowicie. Mi sie udało przekonać dzieci do podstawowych ptaków - na szczęście...

Zielony ptak wygląda tak:
Kolor trochę przyciemniony na zdjeciu, no nie wychodzą mi zdjęcia z rana, a ja juz nie mam cierpliwość tańczyć z aparatem nad obiektem.
To tyle na dziś. Życzę udanego dnia i pozdrawiam!!!!

07 stycznia 2014

Angry "bomba" birds.

Dziś jeszcze mało kolorowy ptak z serii Angry Birds, ale pokazać by wypadało :)

Wciąż jestem pod wrażeniem jak te szydelkowe zabawki wciągnęły moje dzieci! 
To wszystko na dziś, jakoś tak nie mam dziś weny do pisania... najchętniej to bym wróciła do łóżeczka... 
Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim postem i porady dotyczące zawijania się robótki - następnym razem wypróbuję :) Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam dziś trochę więcej energii niż mam ja...

06 stycznia 2014

Golfo-ocieplacze, zwane też "szyjogrzejami" dla Synków.

Już kilka razy pisałam o tym, że nie jestem fanką szlików dla dzieci, bo nie praktyczne są. Zreszta wystarczy, że każda z nas zmknie na chwile oczy i przypomni sobie swoje przygody z szlikiem, jak sie wyciągał spod kurtki, albo jak wyłaził, wieczne przypomnienia od mamy: popraw szalik... Tylko moja kuzynka miała zawsze nienagannie założony szalik, chyba to przez jej wzrost, a co za tym idzie długie ręce :), łatwo jej było ogarnąć długie szliki i je dobrze zawinąć - nawet w liceum mi szaliki poprawiała, bo przy moim 161 cm wzroście, to bym chyba na podlodze musiał sobie ten szalik układać i turlając sie po nim go zakładać. Moich dzieci nie molestuję szalikami, bo odkryłam otulacze i tylko takie dziergam. Tegoroczna zima coś sie wykluc nie chce, więc i ja sie nie spieszyłam. W święta powstały dwa otulacze, ale!... tym razem na drutach! Zaczęłam na szydełku, ale tak sobie pomyslałam dziergając, że może spróbuję na drutach? A co mi szkodzi? Żeby się nie wkopać, to na wszelki wypadek nie sprułam tego co już miałam wyszydełkowane i na nowym motku zaczęłam dłubać. Jak zrobiłam golf to trochę się zawiesiłam, bo przecież muszę zrobić ta część na ramiona! Ale jak? Przecież ja nie jestem jakaś zdolniacha druciana. To sobie pomyślałam chwile, przypomniałam sobie narzuty w chustach przed i po oczkiem środkowym - co rozszerza robótkę, więc spróbowałam w ten sposób. I wyszło :) Oczywiście nie umiem kończyć robótki... zawija mi się... Najpierw zrobiłam szydełkiem pasującym do drutów, ale się zwijało, to zrobiłam szydełkiem o rozmiar większym, bez dodatkowych oczek - dwa oczka na szydełku zamykam jednym oczkiem, i też się zawija, ale tak jakby za luźno było... znacie jakieś dobry pomysł na kończenie robótki? Taki najlepiej łopatologicznie wytłumaczony na filmie, albo w obrazkach... Nie umiem i koniec!

Otulacze oczywiście są dwa i wyglądają o tak:

Otulacze mają kolor jak na pierwszym zdjęciu.
Ostatnim czasem udało mi się dokończyć szaleństwo "angry-birdsowe", sucesywnie będę je Wam pokazywała, żeby nadmiar i intensywność kolorów nie spowodowała u Was oczopląsu :) A że sie dzieciom spodobały, a Franek biedy ma takie marzenie, to mu to marzenie wyszydełkowałam, póki inaczej nie może go spełnić, a Jędrek?, przecież on też by coś chciał... więc dziergam w kolorach bardzo intensywnych, bez schematów i wzorów... ze zdjęciami oryginałów - bo ma to być jak najbliższe oryginałom... oj łatwo nie jest. A też muszę wspomnieć, ze ostatnio odwiedziłam taki jeden sklepik z pierdółkami wszelakimi i owszem, wiedziałam, że mają tam włóczki, ale wyboru specjalnego nie było, kilka kolorów i to wszystko, ale się zdziwiłam ostatnio... cały regał pięknych kolorów... każdy kolor w kilku odcieniach... Bawełna przyjemna, nie rozdwaja się, ale też nie jest sztywna, czy mocno skręcona. Kolorytyka taka, że miałam problem przy doborze odpowiedniego odcienia zielonego i niebieskiego... do wyboru, do koloru :)
I to koniec na dziś. Musze sie szybko zabrać za obowiązki, bbo tak sobie panuję wykorzystać dzisiejszy dzień na leniuchowanie :), czyli robotkowanie :) Ale najpierw muszę się ruszyc i zrobić co muszę :)
Życze dobrego dnia! Pozdrawiam serdecznie!!! 

03 stycznia 2014

Czapki uszatki.

Właściwie to zima jest, nie? Jak na Danię to nawet słuszne zimowe temperatury (w tym roku szyby w samochodzie skrobane były tylko dwa razy...hmmm)- bo tu zima powinna tak wyglądać. Nie narzekam, bo nawet jakbym tęskniła za śniegiem, to nie mam co płakać, bo nie mam takiej mocy sprawczej żeby śnieg przyciągnąć. Więc po co narzekać, że śniegu nie ma jak to nic nie da, a tylko humor popsuje.

A że tego śniegu nie ma... to i czapek coś mało robiłam w tym roku. Julii czapka zimowa to czapka późno jesienna, bo się ciepła okazała :), moja czapka nawet jeszcze nie wyjęta z szufady... chuste tylko jedną wyjęłam, bo reszta za ciepła, ale zrobiłam czapki dla chłopców. Co prawda dopiero w grudniu... ale zrobiłam. Miałam jeszcze trochę fajnej włóczki, z której robiłam im czapki już kilka lat temu. Stare czapki sprółam, niestety zwłaszcza niebieska włóczka nie nadawała się do ponownego dziergania. Uratowałam część włóczki brązowej i zaczęłam dziergać. Czapki miały być klasyczne, naciągane, bez uciwnień, tylko z nausznikami. Ale się chłopcy uparli, że uszy chcą. Czapki maja kształt... kasków, mają zakryty kark. Uszy użyłam ze starych czapek. DO kompletu zrobiłam rękawiczki jednopalczaste. Wyglądają kosmicznie - bo gruba włóczka i musiałam trochę kobinować z kolorystyką, bo włóczki brakowało.
Komplety wyglądają o tak:



Nie wiem czy przypadkiem nie poknociłam coś ze zdjęciami i nie dałam dwóch takich samych zdjęć rękawiczek. W każdym razie, rękawiczek sa dwie pary i są takie same.
To wszystko na dziś. Życze wszystkim udanego weekendu :) 
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam!!!

02 stycznia 2014

Poświateczne wspomnienia.

Witam wszystkich serdecznie w Nowym Roku. W tym miejscu życzę Wam zdrowia, szczęścia, miłości, radości i wielu robótkowych projektów (plus kilka godzin  dziennie ekstra na dzierganie - rozszerzmy dobę do 30 godzin :)). 

Ja święta spędziłam rodzinnie i leniwie - czyli robótkowo z jak najmniejszą ilością domowych obowiązków :) Co prawda dziś tylko Julia pojechała do szkoły, a moje chłopaki jeszcze leniuchują i mają ferie, ale ja już mam dosyć spania i też już skończyłam ferie, wstając o normalnej godzinie :)
Chce Wam dziś pokazać moją choinkę. Nie umiem robić zdjęć włączonej choince. A wyłączona wychodzi ciemno. W tym roku z racji, że akwarium zajęło miejsce choinki, to choinke postwiliśmy w drzwiach do pokoju z zabawkami, zwanego "bawialnią". Za choinka znalazła się lampa i przez to chyba te zdjęcia wychodziły tak strasznie.








Nie wiem czy zauważyłyście, co wisi pod sufitem? To długaśny łańcuch, który zrobiły moje Dzieciaczki :) A sobie wymyśliłam, żeby mi nie przeszkadzali podczas przygotowań przedświątecznych, że dam im papier pocięty w paseczki, klej i będą kleić łańcuch. I tak kleili i kleili, nawet ich to wciągnęło :) 
Pomiędzy Świętami a Nowym Rokiem odwiedziliśmy Regnskov w Randers, czyli las deszczowy :) Trzeba było się ruszyć trochę :) I stwierdziłam, że moje dzieci są wybitnie porąbane. Tak, porąbane, no bo ich zachowanie czasem nawet nie pasuje do norm zachowań. Otóż uczestniczylismy w pokazie zwierząt.
Julia, Granek i Jędrek ochoczo głaskali takiego węża:
ktorego ogon ładnie zawijał się na ich rączkach...
I małego krokodyla głaskali, nawet przyglądali się z bliska jego zębom... a wiedza, że krokodyl potrafi i zranic i zabić, bo programy o zwięrzątkach to u nas bardzo często.

 O i pytona przynieśli, to tez pogłaskali i nawet ogon podnosili, żeby sprawdzić jaki ciężki jest.
 Ale jak tylko na pokazie pojawił się ten ptak:
Przyszedł, bo on w naturze zjada małe węże :), Julia była twarda, została na miejscu, choć przerażenie miała w oczach, ale i Franek i Jędrek uciekli przed ptakiem i zaiesili się na moich nogach... Nie bali się ani węży, ani krokodyla, a przestraszyli się ptaka, który wygląda jak pluszowa kulka... 
Czy to normalne? Chyba im się coś poprzestawiało...
To wszystko na dziś. Zmykam, bo już sie pierwsze pranie zrobiło,  a kilka ich dziś mam do zrobienia :)
Dziękuję za życzenia świateczne, jakie od Was dostałam.
Pozdrawiam serdecznie!!!