Translate

31 stycznia 2013

Muffinkowo.

Czy Wy też tak macie że ktoś kojarzy Wam się z jakimś przedmiotem, miejscem, zapachem? Ja tak mam. Czasem gdy coś widzę to na myśl przychodzi mi osoba z którą to mi się kojarzy. Już tłumaczę o co chodzi :) Otóż kiedy prezentowałam szydełkowe muffinki dla dzieci, Wioletta z Bezdomnej Szafy, napisała w komentarzu, że widzi taką muffinkę dyndającą przy swoim telefonie... i w głowie zakręciły się myśli wokół wszystkich postów, jakie publikowała Wioletta z muffinkami w roli głównej - przesłodkie aplikacje i hafty. Od tej pory wszystkie muffinki jakie widzę, przypominają mi Wiolette. Już nawet per "Muffinka" do niej piszę :) Kupuję slodkie papilotki do muffinek i myślę sobie, że Wioli by się spodobały, widzę gdzieś słodkie muffinki (ceramiczne, szydełkowe, do jedzenia) i przed oczami mam Wiole. Może to dlatego że nie wiem jak Ona wygląda, a ja wzrokowiec więc jakoś sobie muszę ją zobrazować. Dodatkowo, muszę o tym wspomnieć, że Wiola bardzo mi pomogła w kilku szyciowych sprawach. 

Po sprzątanku w moich resztkach, przyjęłam sobie za cel, że w czasie świąt zrobię dla Wioli muffinkę do telefonu. Zrobiłam nawet trzy a dokładniej cztery - ale o tym później będzie.
Najpierw powstaly dwie muffinki, bo nie mogłam się zdecydować które zdobienie będzie lepsze. Potem zrobilam jeszcze jedną (bo Wiola ma dwie córki, więc żeby się nie pobiły każda będzie miała po jednej, jak Mama pozwoli córką na to :) - a pozwoliła już to wiem). 
Mufineczki wyglądają tak:


Oczywiście dałam plamę na całej lini bo przed świętami planując już muffinki bylam w sklepie gdzie mogę kupić zawieszki do telefonów, takie specjalne. I nie kupiłam, bo franek musiał siusi, a później nie chciało mi się wracać do sklepu... A po świętach już ich nie było... Zrobiłam prowizorkę ze sznureczka, ale ciężko taki sznurek przedziać przez otwór w telefonie. Wioli to nie przeszkadza - naprawi sobie ten sznureczek :)
I z rozpędu zrobiłam jeszcze kolczyki decu.
Powiem Wam szczerze, że pierwszy raz trafiłam na taką słabą jakościowo serwetkę. Ciężko mi się z nią pracowało - zresztą to widać, przecierałam papierem, a i tak jakieś plamki zostały, w niektórych miejscach serwetka słabo przyjmowała klej, a w niektórych wręcz się pod nim rozpływała. 
Oczywiście moja Julia, zachwycona muffinkami też sobie taką zażyczyła. Wybrała sobie którą mam jej zrobić i zrobiłam.
Oto Julki muffinka i powiem szczerze że ja jestem z nich zadowolona, zwłaszcza, że bałam się, że takich maleństw nie uda mi się zrobić. Julka sprytne dziecko znalazla sobie odpowiedni sznureczek - ze smyczy do telefonu, którą chłopcy używali jako smycz dla pluszowego pieska :) Nawet nie zauważyli,  że im czegoś w smyczy brakuje :)
To tyle na dziś i właściwie to życze miłego weekendu, ciepłego i rodzinnego i może jeszcze twórczego :) Do przyszłego tygodnia!
Pa!

30 stycznia 2013

Wazonik decu.

Julka wypatrzyła sobie kwiatka sztucznego, takiego badyla - niestety ale mój umysł nie akceptuje plastikowych kwiatów... Oczywiście pojawił się problem, a w co wsadzić tego badylka? To zrobiłam mały wazonik. Nie miał być decu, tylko pomalowany pastą strukturalną, odkładając farbę zauważyłam serwetke z aniołkami, leżała tak na wierzchu, taka samotna... I tu chyba moje przeziębienie przyćmiło mi umysł... Aniołków nie widać... Szyjkę butelki obkręciłam koronką i niech tak zostanie. 



Nie ma co tworzyć na siłę, bo nic z tego nie wychodzi. Mam troche planów na weekend, to może będę miała co pokazać w przyszłym tygodniu :)
Od ostatniego piątku mój czas zajmuje pewna księga :)
 Oczywiście jak widać, książka jest po duńsku, i jest grubaśna :)
Nigelle traktuję jak inspirację, nie jako guru kulinarne. Oglądam ją, choć nie zawsze, jak zapomnę, to nie szukam powtórek, dla mnie to taka angielska wersja naszego Makłowicza, który przez fajna historyczną i kulturalną ramę przepycha fajne dania i pomysły. Makłowicza oglądam z sympatią, lubię jak coś tam pacnie za siebie:) Nigella, no cóż, wychowywałam się w domu kucharza, więc jak widze jak ona kroi pokracznie warzywa, to aż mi się miło robi, że nie jestem sama na tym świecie. 
Na razie czytam sobie moją wielką księgę, juz wykorzystałam trzy przepisy, ale nie kropka w kropke, pozmieniałam dużo składników i przeważnie tak właśnie wykorzystuje pomysły Nigelli - jako inspirację, podstawę do dania.
Co mnie zszokowało to cena książki, bo było to tylko 70 koron, czyli jakieś 35 złotych, a ta książka w Polsce kosztuje ok 80 zł! Nie powiem, ale szczęka opadła. Coś droga jest ta "literatura" w Polsce... A jeszcze kup taką książkę, z której zainteresuje Cię kilka przepisów, to można sobie oczy ze złości wydrapać! 
Dzięki za odwiedziny! Wasze komentarze są dla mnie bardzo ważne i wręcz cenne, zwłaszcza, że ostatnio co mi nie idzie robótkowanie... dzieki odwiedziną i komentarzom podnoszę się na duchu :)
Pozdrawiam!!!

29 stycznia 2013

Decu donica.

Nic ciekawego... Nie, nie marudze, ja ta na poważnie. Dziś zaprezentuje doniczkę decu. Miałam nie pokazywać tej doniczki, bo obecnie wyglada ciut inaczej, podmalowałam ją fioletem, w tym samym odcieniu co donica, zmatowiłam ja troche i nie widac już białych brzegów serwetki. Często zostawiam orginalne brzegi serwetek, bo tak mi się podoba, dla mnie to takie "idealne przejście do tła", czasem lekko tylko podmaluję, a czasem zostawiam i dostosowuje cieniowanie tła do tych brzegów. Akurat w tej doniczce zamiar był taki - zostawić brzegi białe, bo mi fioletowy kwiatek zniknie na doniczce! A wyszło jak wyszlo.
Jak się wreszcie ogarnę to zrobię zdjęcie jak doniczka wyglada teraz :)

Jak to ostatnim czasem bywa, nieogranięta jestem totalnie. To nie przez blogi, już nie będę zwalać na nie :) To tak jakoś samo z siebie wychodzi - znowu przeziębienie mnie dopadło, bo ocieplenie idzie - mam nadzieje że nie przypałęta się nic gorszego, bo ostatnio jak przyszło ocieplenie i roztopy to szalała u nas grypa. Wczoraj miałam tyle zrobić... byłam dłużej w pracy i nic nie zdziałałam. 
Owszem, macham szydełkiem, mam dwie robótki skończone, trzecią w trakcie dłubania,, z tym że brakuje im wykończenia, brakuje części szyciowej. Chyba zacznę pokazywać  bez tych elementów szytych, bo już pojawiaja się dylematy... jaki materiał, bo coś tam sobie w glowie wyysliłam, a nie moge znaleźć takiego materiału, bo jak wzór dobry to materiał nie taki, albo odwrotnie... Więc muszę poczekać, aż najdzie mnie wena na wykorzystanie materiałów które mam - pewnie tak bedzie :) Na wyprawę do miasta w piatek nie mam co liczyć, jak choróbsko nie odpuści... Całe szczęście że to tylko ja taka pochorowana, bo znów bym miała od rana lament że do "przedszkola chcę", albo "do szkoły chcę", aż do momentu jak się ogarnę i wymyślę jakieś ciekawe zajęcie :) No czas się ruszyć, bo już godzinę siedzę bezczynnie - macie czasem tak? patrze na zegarek, i sobie myślę: co ja przez tą godzinę zrobiłam? No nic! Zjadłam śniadanie, posprawdzałam wszelkie maile, pogodę, konto szkolne (nie mam pojecia jak to nazwać - to takie konto rodzica, z informacjami szkolnymi, kulturalnymi, skrzynką e-mail, taki e-dziennik chyba), znaleźć inspiracje na obiad, napisać post i bach! godzina minęła! 
Nie no uciekam, bo za pół godziny musze chleb przełożyć, a dp tego czasu chciałam jeszcze pranie posegregować!
Pa!!!
Dziekuję Wam za odwiedziny!!!

24 stycznia 2013

Chusta Echo Flower

Jest sobie w sieci pewna Pani Intensywnie Kreatywna (odwiedźcie ją koniecznie!). Często czytałam na różnych blogach o tej Pani "Kreatywnej", aż wreszcie zajżałam do niej i... się zaczęło... To była sobota, żadnej odpowiedniej włóczki nie miałam, a druty płonęły w moich dloniach! Złapałam za włóczkę melanżową, która miała być na inną chustą, mniej ażurową, bo melanż nie bardzo mi pasował do ażurów, ale co tam, "chęć robienia" byla silniejsza niż przeczucie, że 4 motki to za mało, ale zaczęłam dziergać! Prawie dwa tygodnie się z nią zmagałam, wzór jest prosty, Kreatywna właściwie robi tą chustę za nas!, ale... miałam momenty zmęczenia umysłu, bo czasem prosta sekwencja powtórzeń a ja się myliłam. Przy borderze jest kilka błędów, niektóre ząbki sa lekko przesunięte, ale i tak podsumowując - to najlepsza i z najmniejsza ilościa błędów, chusta jaką do tej pory zrobiłam. Jeszcze muszę poracować nad rozciąganiem, muszę rozmontować stare żaluzje, ale to jak mróz odpuści, bo na strychu strasznie zimno, tam są takie fajne druty i zrobię tak jak pokazywała Kreatywnawczoraj wieczorem ja napięłam, dziś obfociłam - aż na dwór wyszłam, i zdjęcia zrobiłam!

Oto moje cudeńko!




Zdjęć dużo, bo żadne nie było doskonałe... Jako tło zdjęć posłużyła mi grządka na truskawki i rododendron :) Dumna jestem z siebie jak nie wiem!
Chusta jest potwornie duża! Wiem, że pewnie niektórzy robia większe chust, ale dla mnie to potwór! Ma 122 cm długości i 244 cm szerokości (jak równo mi wyszło! - rozpinałam z centymetrem :)) Włóczka to "Rustik", 80% wełna, 20% poliamid, druty 3.
Ufff. 
Ale już myślę o kolejnej takiej chuście, ale dużo mniejszej, bo Julia jest zachwycona tą chustą i też by chciała taką :) 
A tym czasem zajmuję się takim oto "straganem":
Uciekam do moich kłębuszków :)
Pozdrawiam  serdecznie i dziękuję Wam!!!

23 stycznia 2013

Komódka urodzinowa.

Zła jestem. I to już od roku jestem zła na coś co zrobiłam, nie raz a kilka razy... W ubiegłym o roku wymysliłam z Julią, że dla jej koleżanek na urodziny będę robiła szkatułki decu. Kupiłam śliczne serwetki z misiami, kupiłam kilka szkatułek na zapas, o kształtach różnych, kwadraty, prostokąty, płaskie, wysokie i takie komódki. Łącznie po roku zrobiłam 6 szkatułek, wszystkie z misiam, jedną z kwiatkami... ale ani jednej nie sfotografowałam... Za każdym razem jest tak samo... pod koniec tygodnia Julia przynosi zaproszenie na urodziny, ja za szkatułkę zabieram się w poniedziałek, szlifowanie, malowanie, pierwsze, drugie, klejenie, lakierowanie, szlifowanie, lakierowanie, wietrzenie po lakierowaniu i dzień przed urodzinami pakuję prezent, a kiedy Julia jest na urodzinach to ja doznaję olśnienia - zdjęcie! I tak oto nie mam zdjęć kilku naprawdę dobrych szkatułek, z których zadowolona byłam bardzo... Ale ostatnio się ogarnęłam i nie zapomniałam :) 

Tym razem powstała nie szkatułka, a komódka. Julia wybrała serwetkę, ja wykonałam :)

Tak wygląda komódka urodzinowa :) Jak koleżanki podrosną trochę to jakieś kolczyki będę mogła dorzucać do takiego prezentu :) 
Coś ostatnio mało mam do pokazania, a to wszystko przez to że mam coś, czego nie moge pokazać jeszcze..., skończoną jedną dużą robótkę, ale skończoną tylko na etapie szydełkowym, zostało szycie, a tu nawet pomysłu nie ma..., coś potwornego i olbrzymiego - jak dla mnie :), na drutach, a to trwa i trwa... i coś co się powoli maluje i maluje... ale musi byc dobrze pomalowane, więc malowanko, schnięcie kilka dni, malowanie i znów schnięcie... A do tego jakieś przeziębienie się kołuje, bo kicham i kicham. A każdy dzień coraz to dziwniejszy i niezdolny do ogarnięcia. Może dziś mi się uda jakoś ogarnąć. 
Dziękuję za komentarze i odwiedziny!
Pozdrawiam serdecznie!!!

21 stycznia 2013

Kawowa puszka na kawę.

Witam gorąco w ten zimny i paskudny poniedziałkowy poranek - oj rzadko się zdarza bym marudziła... ale dzisiaj to już przesada... Najpierw dojżałam piekne granatowe niebo, gdzieś na horyzoncie przebijały się promienie slońca... a potem szok, wystraczyło otworzyć drzwi... wieje strasznie, mróz może nie wielki, ale przy 60 km\h to -7 jest dość nieprzyjemne. A tak mi się dzisiaj źle wstawało, tak ciepło w łóżeczku i trzeba było wstać... 

Ale zaraz mi się polepszy :) Plan na dziś mam, teraz tylko szybciutko go wykonać i ciekawe ile czasu mi zostanie na przyjemności :)
Tym czasem chciałabym pokazać Wam puszkę na kawę. Nasze nowe kawy choć pyszne, to ciężko je przechowywać, co prawda mozna sobie kupić taki piękny stojak, ale dla nie cena jest zaporowa i nie zapłacę za kilka drucików aż tyle! Więc pomyślałam chwilę, resztę kakaa wykorzystałam do posypania deseru :) a puszkę pomalowałam i machnęłam decu kawowe :)
Zdjęcie obrzydliwe, ciemne jakieś, ale naprawde nie mam już siły na bieganie z aparatem po domu i szukanie światła, któego nie ma... na dwór nie mam co wychodzić, bo o tej porze roku slońce jest tak nisko, że na ogrodzie go nie ma wogóle - cały dzień wędruje tuż pod wierzchołkami drzew otaczających mój ogród... Ale jeszcze troche i słoneczko wróci :) Póki co takie zdjęcia muszą wystarczyć :)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!! Dziekuję za komentarze i odwiedziny :)

17 stycznia 2013

Spódniczka w kratkę.

To nie tak miało być. Trochę inaczej sobie wyobrażałam ta spódniczkę. Uszyłam ją dla Julki a Ona jest zadowolona. Ja mniej... no ale cóż. Mam jeszcze ten materiał, starczy na jeszcze jedną spódniczkę :) Jak przemyślę sprawę, albo jak znajdę fajny tutorial... Spódniczka wyglada tak:

Chwilowo nie noszona, bo żelazko... większość rzeczy moge prasować, problem jest przy takich elementach, gdzie trzeba żelazko podnosić częściej. A i przez niewyprasowanie nie widać, że sukienka ma dwa guziczki, róg sie podniósł i nie widać. 
U nas śnieży :) I dobrze, bo szykujemy się na dużą wyprawę na sanki :) No, chyba że tak będzie sypał śnieg że nie bedzie nic widać :)
Krótko dziś :)
Pozdrawiam serdecznie i dziekuję za baaaardzo liczne i baaaardzo miłe komentarze :) Udanego weekendu życzę, bo kolejny post dopiero w poniedziałek!

16 stycznia 2013

Różane filiżanki.

Piję sobie właśnie kawkę, espresso... mmm... oczywiście profanacja na całej linii, bo z mlekiem i cukrem, ale ten zapach... Gdy kawa się robi, ja mam czas na ekscytację zapachem i obserwuję sobię jak moja magiczna mikstura wpływa do szklaneczki... Uwielbiam kawę i wszelkie kawowe napoje. To taka moja chwila ciszy, spokoju, wytchnienia, zapachu, czegoś wyjątkowego dla zmysłów.
Skoro tak kocham kawę, to i mam kilka kawowych drobiazgów. Oto jeden z nich: dwie filiżanki z talerzykami, były białe, a ja je ozdobiłam decu.
 Stoją na różanej tacce, z różanymi podkładkami, różanymi zapałkami i różaną świeczką :) Wszystko takie różane, ale nie jest nudno i monotonnie, bo eleenty zestawu sa różne, choć motyw przewodni róże - ten sam:)
A my mamy wielki come back zimy. Wczoraj rano sypało tak, że nie było widać co po drugiej stronie ulicy. jechałam wczoraj autobusem szkolnym do pracy, normalnie to sobie robie 10 min spacerku, ale przy takich warunkach pogodowych, to mogłabym cała świecić, a i tak nie byłoby mnie widać na drodze (spacerek poboczem). Podróż autobusem była... ekscytujaca... najpierw podróż za ciężarówką, później mruganie światłami, żeby na wąskich drogach polnych samochód z naprzeciwka zjechał na bok póki może, później wjechaliśmy na wiskę gdzie "cos stało" - a to coś co widać było w odchłani spadającego śniegu to był samochód, który utknał w zaspach, na szczęście dość szybko przyjechał ciągnik i odciągnął samochód. Ruszyliśmy a kierowca powiedzial do mnie (bo tylko ja byłam w autobusie) - teraz bedzie fascynująco! No tak... było fascynująco. Podjazd pod górkę... był to podjazd stylem podejścia pod górkę Kowalczyk Justyny - przednie koła w prawo, tył w lewo i odwrotnie - skojażyło mi się z biegami Justyny - jak tak rozkłada nogi na boki, żeby podjechać. Dalej bylo już w miarę spokojnie, choć nadal nic nie było widać. Powrót to już spacerek... bo nie padało, ale przebrodzenie przez te góry śniegu... to tylko kawalek, 10 min, połowa drogi poboczem, reszta nieodśnieżonymi chodnikami, bo dopiero co przestało padać. Więc dziś mam cudne zakwasy w calych nogach... A tak ładnie słoneczko świeciło... idealna pogoda na spacerek...

Więc dziś tylko pranie, obiadek, ogólne ogarnięcie domu i relaksu ile się da - w międzyczasie relaksu oczywiście do pracy :)
Dziekuję Wam za odwiedziny i komentarze. WIem, że nie dobra jestem i nie zostawiam u Was komentarzy, ale już się poprawiam, bo nie podgladam tylko kto co opublikował, ale juz nawet mam chwilę, by zajrzeć i przeczytać wszystko :) Jeszcze chwila i się wbije w codzienność tak jak powinnam i będę normalnie funkcjonować - czyli też pisać komentarze :)
Pozdrawiam!!!
Pozdrawiam serdecznie!!!

14 stycznia 2013

Szydełkowy torcik

Znów poniedziałek, a ja nie wiem w co ręce włożyć! Do tego jutro mam dużo pracy, a dokładniej dużo czasu zużyję na dojazd, poby, bo pracy jako takiej to dużo nie ma, ale cały dzień zniknie w mgnieniu oka... Szybciutko piszę, uciekam na chwilę na Inspiration for creative (jeszcze raz zapraszam, zachęcam do zapoznania się z zasadami i do współpracy) i zabieram się za moją magiczną wciąż rosnącą listę zadań na dziś...
Dziś pokażę Wam torcik. Jak na torcik przystao jest i wisienka, na kremie oczywiście :) Szydełkowy torcik dla dzieci, do zabawy, do tego talerzyk szydełkowy, który chyba podszyję czymś sztywnym - jak cos takiego znajdę... Dzieciom co prawda nie przeszkadza to, że nie jest sztywny, ale dla mnie, to nie tak miało być.

Zdjęcia jak widać posylwestrowe, a dokładniej z Nowego Roku :)
Pozdrawiam serdecznie!!!
Udanego dnia życze i dobrego tygodnia :)

10 stycznia 2013

Decu kielich.

Pamietacie moje świąteczne szaleństwo z malowaniem kieliszków i robieniem lampionów? Udalo mi się ocalić jeden kielich i nie zakleić go świątecznymi motywami. był to kieliszek bez kompletu, taki smutny, pojedyńczy stał w kuchni i robił za przechowalnię korków. Przechowlanię, bo po wypełnieniu tego kieliszka korki trafiaja do takiego wielkiego kielicha, co by sie w nim nawet rybka zmiesciła, jakbym wode wlała :) 
No a co może pasować do korków i do kuchni? 
Oliwa, prowansja...I tak powstał kielich, pomalowany farbą strukturalną.

Ten kielich bez brokatu :) W przeciwieństwie do reszty brokatowych, świątecznych kielichów :)

Uciekam. Trochę przesadziłam... nie mam czasu na odwiedzanie Waszych blogów, komentowanie, muszę się wbić w tryb "podwójnego blogowania" :) 
Pozdrawiam serdecznie!

09 stycznia 2013

Sylwestrowa sukienka.

Chciałam kupic Julce jakąś fajna tunikę na Sywestra. Ale nic nie znalazłam, potem miałam kupić jakąś świecącą bluzkę dla dorosłych i ja przerobić, ale też nic odpowiedniego na wyprzedażach nie znalazłam. W Sylwestra rano przemyślałam sprawę i przypomniało mi się, że mam taka jedną bluzeczkę bez rekawów, która mogę przerobić, bo nie lubię jej nosić - krótka jakaś i za wysoko ma pod szyją. Zabrałam się do przerabiania. 

Tak bluzka wygladała po przymiarce na Julii.
A tak na Julce:
I jeszcze bez Julki:
Wybaczcie niewyprasowanie, ale żelazko, no wiecie, padło...
I jeszcze przypomnienie o nowym blogu, który cały czas przechodzi zmiany, i się tworzy, a co mnie najbardziej cieszy to pomoc i współpraca z Kasią. Kasia ma większe doświadczenie, dużo pomysłów i na pewno lepiej się zna na komputerach, internecie. 
Zapraszam na Inspiration for creative
Pozdrawiam serdecznie!!!

08 stycznia 2013

Inspiration for creative.

Zapraszam Was do nowego miejsca. Jeszcze tam nudno i pusto trochę. Staram sie jak mogę, ale obiad czeka na stworzenie :)

W zakładce "Zasady" znajduje sie kilka przydatnych informacji o tym blogu, zachęcam do przeczytania i zapraszam do udziału w tworzeniu tego miejsca w którym będziemy zbierać inspiracje z których korzystamy.
Blog nazywa się Inspiration for creative, a oto link: http://inspiracjedlakreatywnych.blogspot.dk/.
Zapraszam serdecznie!

Świąteczna firaneczka - wykończona, wymęczona...

Obiecuję, że to już ostatnia świąteczna robótka (bedzie jeszcze jedna sylwestrowa, ale może być pokazana jako karnawałowa). Pamietacie w grudniu jak marudziłam, że się męczę z firaneczką do kuchni? Gdy firaneczce brakowało kilku rzędów do końca musiałam pruć, bo zabraklo włóczki... A drugi raz szło strasznie... Włóczka to 4 cienkie nici, na zbliżeniach widać że gdzieniegdzie nici wystają, dobrze że się pokapowalam, że jak mam zwinięte nici w kłębek, to mi się rozchodzą i musialam pilnować, żeby równo nici się schodziły, ale jak robiłam drugi raz to już nie przewijałam nici w kłębek, robiłam firankę z firanki i chociaż nic mi się nie rozchodziło... no może trochę :) Nici to recykling z fartuszka, który podgryzł królik, bo się zsunął z haczyka i zblizył niebezpiecznie do klatki...

Firanke skończyłam dzień przed Wigilią, a w Wigilie prasowałam i zawiesiłam ją o godzinie 16... Dzis juz zdjęta, po praniu, ale bez prasowania, znaczy trochę poprasowałam, ale... po padnięciu robota kuchennego, miksera, odkurzacza, pralki przyszedl czas na żelazko... Działa, ale ciężko sie prasuje odpadającą stopą... żeby jeszcze kamień tam był, że odpadła, ale naprawdę była go odrobina! Wiec przeprasowałam tylko brzegi, żeby dobrze się uformowało, teraz jest złożona i przygnieciona, żeby się nie poodkształcała, a ja nagle potrzebuję żelazka, jak nigdy! Nie mam dużo prasowania, a nagle jakoś go dużo?!
Czas na firaneczkę.



Kolor to ciemna zieleń, chyba na ostatnim zdjęciu widać to najlepiej.
Co do propozycji z ostatniego posta - dziekuję za odzew, po cichu liczyłam choć jedną entuzjastyczną opinię, a tu aż tyle! Odsyłam do poprzedniego posta tych którzy nie wiedzą o co chodzi, a ja powoli przygotowuję to czego sie podjęłam :) Wzór na ta firaneczkę też tam będzie :)
Miłego dnia życzę wszystkim! Pozdrawiam!!!

07 stycznia 2013

Stroiki świąteczne, mój prezent i pewna propozycja.

Dziś szalony dzień, ale chyba utęskniony od dobrego tygodnia. Pierwszy dzień jak i chłopcy i mąż wrócili po przerwie świątecznej do przedszkola i pracy. Ja i Julka już w zeszłym tygodniu zaczęłyśmy "normalny tryb", chłopcom dałam trochę dłużej pobalować. A mi się dziś robota pali w rękach - najchętniej posprzątałaby wszystko, zrobiłabym wszystko co potrzeba, a troche tego jest, bo po dwóch tygodniach wolnego to bałagan niesamowity, nie tylko tam gdzie widać, ale największy bałagan jest tam, gdzie nie widać, np w szafkach kuchennych, mąż rządził czasem w kuchni i półmiski znajduje w garnkach...

Święta się skończyły, Nowy Rok za nami, u mnie już świąteczne ozdoby i choinka oczekują na przyszły rok, okres świąteczny kończy się z dniem Trzech Króli, więc i my posprzatalismy wszystko - jako ciekawostkę podam, że w Danii już w drugi dzień Świąt można zauważyć powystawiane przed dom choinki - prawdziwe, bo tu rzadkością są choinki sztuczne, niektórzy trzymają choinki i ozdoby świąteczne dłużej, ale to naprawdę niewiele osób - na Nowy Rok już raczej wiekszość ma wszystko posprzatane. No, i z racji nagłej pustki w domu i echa w pokoju z braku choinki, zakupiłam do doniczek stokrotki i prymulki, piekne kolorowe, udaję, że ta piekna pogoda i 10 st w plusie zwiastuje wiosnę i nie widzę nadchodzącego mrozu...
Więc w ramach archiwizacji zdjęć krótkie wspomnienie po Świętach i Sylwestrze. 
Stroik wigilijny, świeczka niestety nie ma takiego ładnego wzoru azurowego, to koronka przeze mnie założona.
Uwielbiam kolorystykę zdjęć z funkcji "w blasku świec":)
Drugi stroik - ozdoba na stół bardziej, poprostu świeczka, przepasana tasiemką, jakieś drobiazki do ozdoby i lustro. To dość popularny w Danii sposób na podstawki pod świece - można kupić takie specjalne lustra pod świece okrągłe, duże, małe, kwadraty, prostokąty.

I ten pasek tiulu(czy innego materiału) w ostateczności byl trochę lepiej pomarszczony, nie mogłam sobie dać z nim rady i ułożyć go tak jak chciałam, więc potraktowalam go fastrygą przez środek i się pomarszczył tak jak chciałam.
I pokażę Wam jeszcze prezent jaki dostałam z pracy, właśnie piję z niego kawkę z innego prezentu, ale tego już nie pokażę, żeby nie było, że chwialipieta, a ludzie teraz "obrazkowcy" i pewnie większość nie czyta tekstu, a Ci którzy czytają się nie będą czepiać że sie chwalę.
Nadmienie tylko, że uwielbiam wszystko co pochodzi z tej firmy, mają cudne ozdoby świąteczne, mam już trzy z tej firmy i wszystkie były prezentami. Dla chętnych podaję link: Rosendahl. W tym roku poznałam też inną firmę, tworzącą tak cudne drobiazgi, akcesoria, dostalam dwa maleńkie lampioniki i zajżalam na stronę firmy... Patrzeć i płakać, to już nawet pomijając fakt, że majątek można na to wydać, to na co się zdecydować?! Lepiej pozostać w stanie nieposiadania a oglądania. Dla chętnych link: Royal Copenhagen.
A teraz czas na pewną propozycję. Otóż sprzatając w folderach z wzorami, zdjęciami, zauważyłam, że mój maleńki dysk - na moje potrzeby zdjęciowo-schematowe, stworzyłam sobie mały dysk, gdzie nie ma żadnych programów - jest prawie pełen! A co ja na nim trzymam?! Prawie nic, by się wydawało...
Stwierdziłam, że muszę wrzucić to wszysko do albumu na Picassa, ale czasem potrzebuję cos dopisać do zdjęcia, czasem to nie jest zdjęcie (stąd też masa plików tekstowych), tylko pdf, plik tekstowy, a czasem potrzebny do schematu jest tekst źródłowy, skąd zdjęcie pochodzi. I tak zaczęąłm myśleć...
Może by tak wrzucać wszystko na bloga, ale nie chcę bardziej bałaganić, nie takie mam przeznaczenie dla tego miejsca. I tak sobie wymyśliłam, żeby stworzyć blog tylko i wyłącznie z inspiracjami różnej maści - schematy robótkowe - druty, szydełko,  frywolitka, zdjęcia, opisy, schematy, tutoriale szyciowe, różnego rodzaju instruktarze jak coś zrobić, linki do blogów, stron gdzie cos ciekawego jest pokazane - w tym wypadku nie będę kopiowała zdjęć itd. ewent. zdjęcia otrzymane od właścicieli, fajne pomysły na decu, ozdoby, różne inspiracje znalezione w sieci. Co ważne, chcę publikować również linki do źródeł, skąd pochodzi zdjęcie, schemat itp.
I teraz pytanie do Was, do czytelników, do użytkowników, czy będziecie zainteresowane takim blogiem, a może co jeszcze mogłoby znaleźć się w takim miejscu? Jeśli już zalożę takiego bloga, to tak sobie myślę, że fajnie by było jakbyście i Wy uczestniczyły w tworzeniu tego bloga, więc byście mogły przysyłać swoje znaleziska, schematy z którch korzystacie, które znalazłyście, oczywiście w miarę możliwości z linkami do źródeł, czy zaproszenia do waszych blogów, gdzie umieszczacie różne tutoriale.
I co Wy na to?
Piszcie w komentarzach co o tym myślicie. 
Ja zmykam, jak się szybko uwinę, to możne jeszcze dziś znajdę chwilę na dokładne pooglądanie i poczytanie co ostatnio stworzyłyście :) Podglądałam co sie u Was dzieje, ale nie odwiedzałam poszczególnych blogów, korciło, ale przepraszam, ciężko było zabrać tą minutkę na komentarz z czasu jaki miałam dla rodziny. ten tydzień to powrót, wielki powrót, pobuszuję trochę u Was i pokażę co ostatnio stworzyłam :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego dnia i spokojnego tygodnia :)

04 stycznia 2013

Poświąteczne prezentacje swiątecznych ozdóbek.

UUUlalala! Dawno mnie tu nie było. Ale jeszcze nie wracam na "stałe", wrócę w przyszłym tygodniu. Dziś szybciutki post z zaległościami poświątecznymi.
Słoiczki na przyprawy w "całości", które ślicznie wyglądają jako ozdoba świąteczna.
Niedopracowane, ale trudno, przedświąteczny czas naznaczony był choróbskiem więc na domalowanie brzegów sił i czasu brakło, ale dokończę je na przyszly rok :)

 Na przeświątecznych wyprzedażach kupiłam drewniane serduszka i gwiazdki, po 14 sztuk w opakowaniu i machnęłam takie ozdóbki:

Zostały mi jeszcze dwa opakowania serduszek, może zrobię je w wersji kwiatowej?
Podczas robienia lampionów z kieliszków miałam towarzyszkę - Julka też zrobiła lampiony ze szklanek:


I muszę się jeszcze pochwalić, że dostałam prezent od Agi-Wilczycy. Zdjęć nie będzie, bo... wszystko zjedliśmy :) Dostałam pierożki, a dzieci zajęły się piernikami, których nawet dobrze nie widziałam, wiem, że miały dziurkę do zawieszenia na choinkę i ozdobione lukrem były... Najważniejsze, że smakowało i dużą przyjemność prezent od Agi nam sprawił. Dziękuję Ci Agnieszko jeszcze raz.
Mało ciekawy ten post, od poniedziałku zabieram się za zrzucanie zdjęć i jeszcze parę rzeczy muszę sfotografować, więc będzie ciekawiej :)
Nowy rok przyszedł, więc na nowy rok życzę wszystkim radości z tworzenia i mnóstwa pomysłów :)
A mi się przydarzyło postanowienie noworoczne. Nie robię postanowień, jakoś mnie to nigdy nie mobilizowało, że nowy rok się zaczyna, dla mnie to tylko inna cyferka, ja się potrafię sama zmobilizować i sobie coś postanowić i nowy rok do tego nie jest mi potrzebny, ale podczas kolejnej serii pieczenia ciasteczek akurat na Sylwestra, stwierdziłyśmy z Julką, że nie będziemy jeść już więcej kupnych ciasteczek, będziemy ciasteczka piec. Największą frajdą są ciasteczka do których można dowolnie dobierać dodatki, zamieniać orzechy na czekoladowe groszki, dodawać rodzynki, żurawinę, jak kto lubi. A na bardziej "rozpustne" dni bedziemy turlać pralinki :) - takie co smakują trochę jak polskie cukierki "Michałki" :)
Pozdrawiam serdecznie, miłego weekendu i do przyszłego tygodnia!