Translate

10 stycznia 2017

Pufff!

Zrobiłam sobie "pufff" - tak pieszczotliwie mówimy na ten... podnóżek?, pufe?, poduche?, właściwie nie wiem jak to inaczej nazwać.


 Kiedyś już o tym pisałam ale dla opisania historii powstania pufffy powtórzę, otóż moja sąsiadka zbiera dla mnie resztki włóczek.  Czasem są to małe kłębki a czasem o wiele więcej i można z nich coś stworzyć. I tak też stałam się posiadaczka 8 motkow takiej wloczki:
Miałam z nią już kiedyś doczynienie. Dawno temu kiedy dla chłopców robiłam czapki zimowe z uszkami. Tym razem czapek nie miałam w zamiarze- choć Franek stwierdził że fajnie by było znowu mieć takie czapki. Długo nie myślałam o tym co z nich zrobie. Chciałam pufe. I pufe mam. Początkowo miałam kupić wypełnienie, uczyć nawet worek na nie. Ale stwierdziłam że nie wiem jaka duża mi wyjdzie i najpierw muszę zrobić ten pufff żeby określić ile wypełnienia mi potrzeba. A może wyjdą mi dwie pufy? Wyszła mi jedna. Zrobiłam ją z dwóch połówek ponieważ nie bardzo podoba mi się gdy na szydełku zmniejszamy ilość oczek bo zawsze ostatnie rzędy wychodzą mi luźno. Przymierzyłam jako wypełnienie poduszki dla gości, bo chciałam zobaczyć jak to będzie wyglądało z wypełnieniem i ile tego potrzebuję- stwierdziłam że właściwie poduszki w rozmiarze 60x70 pasują idealne. I zaszyłam szydełkiem z poduszkami w środku. Teraz tylko muszę pamiętać żeby kupić jakieś poduszki dla gości bo użyłam wszystkich czterech jakie miałam.
To tyle na dziś.
Życzę Wam ciepła w te mroźne dni😀
Pozdrawiam!