Translate

30 listopada 2012

Świąteczne lampioniki decu.

I stało się... spadł śnieg. W Danii - a Duńczycy twierdzą, że sniegu u nich nie ma, nadal tak twierdzą, jakby ostatnie trzy lata nic ich nie nauczyły. Od kilku dni obserwowaliśmy prognozę pogody w internecie i przygotowaliśmy się na śnieg w czwartek. Córka w szkole była jedynym dzieckiem, które wierzyło w to, że śnieg spadnie. Tu nawet dzieci nie wierzą w to że spadnie śnieg, a jedna dziewczynka powiedziała, że może spadnie, ale to w grudniu na święta. wczoraj zaczęło się od śniegu z deszczem (a ja akurat okna myłam... i nic nie widziałam...), potem padała kaszka - marznący deszczyk, strasznie drobny i wydający dźwięk wysypywanego zboża. A teraz pada drobny snieżek i już jest biało. Dzieci przeszczęśliwe!
Tymczasem ja pokażę dziś małe lampioniki świąteczne zrobione z małych szklanych świeczników - dwa lata temu kupiłam świąteczne świeczki o zapachu cynamonu, stały tak sobie lekko nadpalone i wiecie że jak wyjęłam świeczki ze szklanki okazało się że nadal pachną!? Jak sie je zapali to może nie az tak intensywnie jak kiedyś ale pachną! Miałam te świeczki wymienić na podgrzewacze, ale jak pachną, to je zostawilam. 
Nie miałam pomysłu na pomalowanie szkła i wymyśliłam sobie użycie farb strukturalnych, świetnie się nimi maluje po szkle, tylko musze następnym razem spróbować nadać strukturę przez owinięcie folią. Pokombinuje i zobaczę co wyjdzie :) 
Wczoraj wnerwiłam się i to wybitnie. Od prawie dwóch tygodni dziergałam świąteczną firaneczkę... Składała się z czterech choinek i gdybym chociaż pomyslała i nie robiła dwóch choinek normalnie, a dwóch w odbiciu lustrzanym to jakoś bym wybrnęła z problemu braku niteczki... a do końca brakowało 7 rzędów... Ale nie, zamiast robić tak jak miało być, że jedna choinka normalnie, a druga odwrócona, to sobie wymysliłam że dwie tak, a dwie tak i nie wchodziło w grę sprócie tylko jednej niedokończonej choinki, zostały by mi trzy choinki a brzegi poszerzyłabym samymi kratkami... A jak juz muszę spróć dwie choinki to stwierdziłam że w takim razie muszę spróć całość i przy okazji skrócętrochę wysokość firaneczki to starczy mi na cztery choinki. Ale niestety teraz to nie ma szans bym zdążyła na 1 grudnia... może chociaż do świąt zdążę...
Pozdrawiam Was śnieżnie :)

29 listopada 2012

Decu puszki na kredki.

Oj, nie do końca na kredki, bo tym razem zrobiłam dwie puszki dla siebie. Na moje przybory piśmiennicze :)



Dobrze, że pomyślałam wcześniej i te puszki zostawiłam żeby pokazać jako przerywnik pomiędzy świątecznymi robótkami :) A propos świąt, jutro mam pierwsze przedświąteczne spotkanie, czeka mnie dość intensywny weekend, dużo do zrobienia. I pierwsza niedziela adwentu, a ja jeszcze w czarnym lesie ze stroikiem. Muszę się ogarnąć i po zrobieniu wszystkiego co mam na dziś zaplanowane może uda mi się zrobić coś co powinnam zrobić w weekend... ale zanając życie... czekają na mnie jeszcze zdjęcia tego co wczoraj zrobiłam i dokończenie jednej pracy, a gdzie te okna do mycia... eh. Uciekam, bo czas leci! 
Pozdrawiam serdecznie i dziekuję za odwiedziny i komentarze!!!

28 listopada 2012

Świąteczne świeczniczki decu.

Maleńkie świeczniki świąteczne powstały z doniczek w których były świeczki odstraszające komary :) Kupiłam je włanie dla tych małych doniczek :) Oczywicie świąteczne decu się na nich znalazło, z motywem słodkich nisse :) (skrzatów) z chusteczek higienicznych :) 
Oczywiście brokatu jak widać nie zabrakło:) Nie jestem fanką brokatu, ale podczas świąt... szaleję! Co roku kupuję brokat w sprayu i psikam wszystko!!! Nawet choinkę! 
Niby od jutra ma padać śnieg w Danii, ale dziś rano prognoza pogody jakby ktoś ten śnieg wymazał... Ja wczoraj z racji, że ma śnieg spaść, pozawieszałam girlandy, lampki, wienieć, bo w Danii na trzy zimy, dwie przeżyłam takie, że pierwszy dzień śniegu i zasypało nas po pas, a pierwsza zima to po pół godzinie opadu śniegu dzwonili z przedszkola, że musza przedszkole zamknąć. Więc musiałam się przygotować, kable poprzeciągać, zabawa drucikami, skutkiem czego mam dużo małych "kuku" na dłoniach, nawet ich nie widać! A szczypią jak nie wiem. Do przeżycia to, ale sobie zamieniam dzień dzisiajszy z dniem jutrzejszym - dziś tylko pranko wstawię i poświęcę się "twórczości", a jutro, no cóż, muszę dokończyć mycie okien :) 
Dobra. Uciekam, bo głowa pełna planów, aż nie wiem od czego zacząć!
Pozdrawiam serdecznie!!!

27 listopada 2012

Świąteczne zapałki.

Kolejna paczka zapałek przystrojona, tym razem iście świątecznie. Jest "Christmas", aniołki, wstążka i świecidełko, no nic, tylko zapachu piernika nie ma i już by był full wypas. (Jakiś taki dziwny humor od rana mam...)

A zapałki wyglądaja teraz tak:


Pudełko oczywiście takie duże jak poprzednie pudełka. 
I w temacie pudełek zapałek w ubrankach, mam coś w bonusie :)
Otóż, każda z Was tak pewnie ma, że coś gdzieś zobaczy, zapamięta, a później ciężko sobie przypomnieć skąd inspiracja się wzięła :)
Zapałki w ubrankach widziałam w kilku duńskich domach i stąd je pamiętam, ale podczas sprzątania w szafce z moimi "pierdołami" doznałam olśnienia. Mam cztery egzemplarze cudownego magazynu "Joanna d'Arc Living", niektóre wystroje i ozdoby są wręcz kosmiczne i nie wyobrażam sobie tego w domu, ale niektóre aranżacje i pomysły... eh... bajka! Ale do rzeczy. To w tym magazynie pierwszy raz musiałam zobaczyć takie pudełka, bo mam je już dłużej, niż znam duńczyków u których widziałam te pudełka :)
Oto inspiracja w oryginale:



To tyle, ja się muszę zastanowić co dziś posprzątać bo mi się odrobinę plany poprzestawiały. No zbieram się bo już po 8...
Pozdrawiam! i dziękuję! i pozdrawiam! i ściskam!

26 listopada 2012

Mikołajki (Nisse) razy dwa.

Zrobiłam dwa mikolajki, skrzaty, a dla potrzeb duńskich - nisse. Już dawno temu je zrobiłam, na początku listopada, ale na brodę bidulki czekały do zeszłego tygodnia. W zeszłym roku zrobiłam kilka takich skrzatów z bawełny, te są z akrylu, bo chciałam by były troszkę większe. Opis wykonania takich skrzatów znajdziecie u Izy - http://iza08.blogspot.dk/Ja dość sporo zmieniłam w tym opisie. Dla potrzeb własnych :)

Jak widać za skrzatami są lampeczki choinkowe. Jeszcze ich nie używam (choc przydają się do świątecznych zdjęć), ale już czekają :) Zalożyłam je bo chcialam obadać jak to będzie wyglądało, czy dokupić jeszcze jedno opakowanie na góre okan, czy nie, a że trochę przypinania lampeczek do listwy było... to już ich nie zdjęłam.
Muszę dziś zacząć sprzątanko przedświąteczne - bo następna niedziela jest już pierwszą Niedzielą Adwentu i muszę pozawieszać wszystkie te największe ozdoby, żeby później mieć czas na inne rzeczy. Zrobiłam sobie listę co pokolei robić, żeby dobrze czas rozplanować, żeby nie dublować pracy, sprzątać teraz tylko to co może do  świąt wytrzymać w czystość, czyli np w szafach i szafkach, mój magiczy pokój, okna na górze i tak sukcesywnie coraz więcej i więcej, bo to tylko 4 tygodnie zostały!!!, ale zgubiłam moją listę i teraz muszę przygotować ją na nowo...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny.
Życzę Wam twórczego tygodnia!!!

23 listopada 2012

Decu kalendarz na 2013 rok.

Zobaczyłam, sekunda przemyślenia i kupiłam dwa kalendarze do samodzielnego ozdabiania. Później zaczęłam myśleć bardziej realistycznie, że decu na papierze to chyba ciężko będzie... I miałam rację... Serwetki przyklejałam metodą na żelazko, przykleiły się ładnie (na zdjęciu jedynie grudzień jest do poprawy, musiałam przeprasować jeszcze raz, ale jak już robiłam zdjęcia, to wszystkim), minus jest jeden i to duży, otóż strony falują. Widać to na zdjęciach. I jeszcze jedna rzecz mi nie pasuje, cieniowanie wokół motywów, nie wyszło tak jak chciałam i nie wiem czy tak zostawić czy nie. Oba kalendarze sa takie same, jeden z nich będzie prezentem, mnie osobiście nie przeszakadza to, że strony się zawijają, a niezbyt ładne cieniowanie mogę przeżyć, ale czy na prezent może tak być? Spójżcie proszę niezależnym okiem i oceńcie czy ten kalendarz nadaje się na prezent czy mam coś z nim zrobić? Myślałam nad pociągnięciami grubym pędzlem z białą farbą w poprzek strony od serwetki do boku, a później za pomocą wody roztarłabym kolorową farbkę, ale nie wiem czy to nie było by za dużo - strony mogłyby tego nie wytrzymać... i nie wiem czy dobrze by to wyglądało. Oceńcie proszę. Przepraszam za zdjęcia - taka pogoda... a u nas dodatkowo jest cieplo, bo nawet 10 st w plusie, a co za tym idzie mglisto, pochmurnie i deszczowo niekiedy.
czas na zdjęcia:


Styczeń

Luty

Marzec

Kwiecień


Maj

Czerwiec

Lipiec

Sierpień

Wrzesień

Październik
Listopad


Grudzień

I jak myślicie? Zostawić tak, czy kombinować? 

Życzę wszystkim udanego weekendu! Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze!!!
Pozdrawiam serdecznie!!!

22 listopada 2012

Śliczny frywolitkowy komplet od Lucyny.

Jakiś czas temu Lucyna na swoim blogu "Po nitce do kłębka" pokazala zdjęcie i należało zgadnąć co to za miejsce. Coś mi przypominało, ale wysokość (zdjęcie zrobione z góry) zbiła mnie z tropu. Zdjęcie podpowiedź mnie dobiła - no jak jak mogłam nie poznać Lichenia - a no mogłam, bo kiedy ja tam byłam ostatni raz to wieża była jeszcze w budowie. Ale ostatecznie to zgadłam i wygrałam prezent niespodziankę, a oto co wygrałam:

 To sa kolczyki dla Julii, oczywiście założyła je do szkoły na przybycie fotografa i zrobiła furorę. Zdjęcie zrobiłam na takim maleńkim talerzyku dla lalek. Kolczyki są naprawdę maciupeńkie.


A to mój komplecik - motylkowy :).
Dodatkowo w paczce była też czekolada i kiśle - chłopcy też coś dostali! Lucynko dziękuję Ci bardzo! Dostałam coś pięknego i ja i córka - więc dziękujemy podwójnie!
Dziękuję wam z calego serca za wszystkie komentarze pod wczorajszym postem - miło jest zrobić coś co wzbudza tak pozytywne uczucia u innych. 
Pozdrawiam serdecznie i uciekam do mniej przyjemnych rzeczy... sprzątanko... A tak mi się dziś nie chce nic robić...

21 listopada 2012

Vinterlandskab (zimowy krajobraz) - moje zimowe miasteczko.

Bardzo podobają mi się zimowe miasteczka. Można kupić sobie taki zestaw świecących domków, który swoje kosztuje... Dodatkowo domki są ceramiczne, a jak dzieci je "pokochają" to może byc niebezpiecznie, a mnie coś strzeli. Z drugiej strony, kupne domki sa takie... bez wyrazu, takie dopieszczone, bez duszy. Pomyślałam o domkach kartonowych jakie widziałam w bombkach. Zaczęłam ciąć, kleić, malować. Potem mnie olśniło, że takie domki to przecież można kupić w formie szablonów... może za rok nie zapomne...
Domki ustawiłam na kartonowej podstawie, poprzypinałam je szpilkami, zaczęłam produkcję lamp, z drucika i koralików, dodatków, takich jak bałwanek - kulki papierowe, studnia z rolki po papierze toaletowym :) i koszyczka, który miał być jako dodatek do anioła szydełkowego :), stos drewna z koszem, mostek - tu to się namęczyłam... Podstawą mostu jest kora buku, twarda, musiałam ten kawałek odpiłować... nożem, bo nie mogłam znaleźć piłki... na patykach zamontowałam barierkę, zaplecione w warkocz suche łodygi pnącej rośliny. Teraz sobie tak pomyślalam, że muszę odsłonić wodę - rzeczkę, która jest niebieska, pokryta folią matową i wygląda jak tafla lodu i szkoda, że tego nie widać. Podobnie zrobiona jest woda w studni. Kolejnym elementem były "tereny zielone", zielone drzewka to cis, drzewa liściaste to kawałki z żywopłotu, ktore wyglądają jak prawdziwe drzewa. Wszystko powbijałam w glinkę dekoracyjną, w którą dodatkowo wcisnęłam bardzo drobne kamyczki (miałam takie w ogrodzie, nie wiem po co one i skąd się wzięły, moim zdaniem jest to to co pozstaje po przesianiu drobnego piachu), kamyczki miałam w ogrodzie w pojemniku, więc je musiałam umyć, osuszyć i stąd właśnie dżdżownice w zlewie. Ostatni etap był najcięższy, bo musiałam rozłożyć lampeczki i na nie przykleić domki. Dzieci mi pomogły. Paluszkami przyciskali kabelek, odrywali taśmę (papierową), przyklejali, a jak któreś nic nie robiło w danej chwili to żeby nic nie dotknąć przez przypadek to trzymali rączki w górze :) Ostatni etap to "śniegowanie". Najpierw pryskałam śniegiem w sprayu. Musiałam jednak domki zasłaniać, bo lekko się rozmazywały kontury narysowane pisakiem. Potem uzyłam sniegu instant w puszce :) Fajne to było :) W puszce był proszek, który należało zalać zimną wodą, i tadam! śnieg!!! Porozsypywałam go po "kątach", na kabelki, lampeczki, na dóżki, które później odśnieżałam :) Nawet na mostku widać "ślady" :) I jak wisienka na torcie - wszystko posypałam brokatem. Myślę, że wodę też potraktuję brokatem, ale niebieskim, tylko muszę go znaleźć, bo w zeszłym roku schowałam go z ozdobami świątecznymi... chyba?!
Właściwie to jeszcze nie koniec, musze pomysleć o jakiejś choince w centrum, przydałyby się też lampeczki na drzewkach, bo jednak brakuje oświetlenia od góry.Do świąt jeszcze trochę, snieg w listopadzie może być, więc w miasteczku wszystko tak jak powinno być, choinka i oswietlenie dołożę w grudniu :) Brzeg kartonu też wymaga obklejenia, ale jeszcze nie wiem czym.  Muszę jeszcze wyprasować materiał który przykrywa szafeczkę na której położona jest makieta, bo tak byłam ciekawa jak to bedzie wyglądało, że się pospieszyłam...
Ale dość opowieść, oglądajcie! Wiem, że plastykiem to ja nie jestem, ale mi się podoba, jak na moje możliwości to jest dobrze.











Zdjęcia kiepskie, wiem, wybitnie trudno było dobrać opcję, bo ustawiaenia "na śnieg" - źle wychodzilo bo  to nie prawdziwy śnieg, tryb nocny, bo część zdjęć robiłam przy zgaszonym świetle i zasłoniętych roletach żeby ładnie było widać światełka i to są własnie te gorsze zdjęcia. Próbowałam też innych opcji a zdjęcia były jeszcze gorsze... 

Fajnie by było jakbym miała taki wielki klosz na to miaseczko :) Ale jestem z siebie zadowolona :)
Potrzymałam Was jakiś czas w niepewności i wreszcie po 3 dniach klejenia, malowania, cięcia i po 2 godzinach sypania śniegu i czekania aż spray przeschnie, moje ma le zimowe miasteczko jest gotowe!!!!
Najbardziej, oczywiście, miasteczko podoba się dzieciom. Wczoraj Jędruś powiedział "Brawo Mama!" :) Jakże miło!
Miłego dnia dla Wszystkich, pozdrawiam !!!

20 listopada 2012

Chusta Gingko.

No! Zrobiłam! Drugą chustę na drutach :) Mam jeszcze w planach przynajmniej jedną, ale musze pomyśleć jaka to chysta by była, bo włóczka cieniutka, a niby na druty 4-5 i źle wyglada na niej ażur, więc muszę pomyśleć. Ta chusta jest prosta, ma fajny wzór liści, robi się ją dość szybko i przyjemnie. Oczywiscie nie bylabym sobą jakbym czegoś nie zmalowala - drugi rząd liści odchodzących od środka odchodzą z nikąd, bo myslałam, że tego kawalka wzoru nie musze powtarzać...
Chusta jest z jasno zielonego akrylu, raczej jaskrawego niż pastelowego - kolor straszny na zdjeciach, trudno, ale ni jak nie mogłam światła złapać. Ciężki czas na robienie zdjęć nastał... U mnie wkrótce będzie jasno (co nie oznacza słonecznie...) od 9 do 15...
Wzór chusty Ginkgo znajdziecie na Ravely o tu: Ginkgo.

Wczoraj udało mi się zrobić dość dużo, mam już lampeczki, dziś będzie zabawa wodą i "czymś" instant w puszce oraz sprayem. Na szczęście skończyłam już etap zabawy sekatorem i nie będę już miała dżdżownic w zlewie :) Ale Was zwodzę :) Ale nie powiem ci robie. Możecie się tylko domyslać, zgadywać. Myślę, że w tym tygodniu skończę i pokażę co zmajstrowałam :) Udało mi się wczoraj skończyć kilka zaleglych prac, wreszcie poodpinałam gwiazdki szydelkowe, bo tej część to najbardziej nie lubię - wyciąganie szpilek z lukrowanych gwiazdek... Upiełam podkładki, ktore już Wam pokazałam, doszyłam co trzeba i zrobiłam jeszcze coś, ale teraz o tym myślę, bo nie bardzo wiem czy tak to zostawić, czy co mam z tym zrobić, więc pewnie jak mi czasu starczy to dziś spróbuję zrobić coś z tym, a jak mi nie pojdzie to najwyżej zrobię zdjecia i Was się poradzę. 
Od kilku dni obserwuję wzmożone ustarajanie domostw w lampeczki i mikołaje. Aż sie przez chwilę zastanawiałam, czy to ja się spóźniłam, czy w tym roku jakoś wszyscy za szybko się za to zabierają?! Ale rok temu też tak szybko się zaczęło. Ja w przyszłym tygodniu mam zamiar przejżeć co mam, pouzupełniać baterie, przygotować wszystko i na Pierwszą Niedziele Adwentu będę gotowa - chyba... :)
Pozdrawiam! Miłego dnia dla wszystkich!!!

19 listopada 2012

Zimowa czapka.

Czapka z przed roku... No ale rok czasu guzik czekał na przyszycie... Tak właściwie zwykła szydełkowa czapka z lekkim ażurkiem, ale bardzo ciepła bo wełniana. 
Planuję do jutra skończyć dość duży świąteczny projekt. Zobaczymy, bo co chwila coś mi nie pasuje. Kupiłam lampeczki, i jedne są zielone a drugie czerwone... a ja potrzebuje białych... albo żółtych, a bez lampeczek, niewielę mogę zrobić, więc dziś chcę przygotować wszystko, a jutro jak już będę miała lampeczki, to sobie dokończę. Mam nadzieję... Do tego dziergam świąteczną firaneczkę, miał być bieżnik, ale przyszło olśnienie podczas mycia okien i tak też robię. Na dzien dzisiejszy mam 1/4 firanki... Doszło mi małe zamówienie od Córki, na breloczek jako prezent, niby to takie proste do wykonania, szybkie ale jakoś nie mogę się zabrać za to, bo... etui z szydełkami mam na samym dnie kosza z robótkami, a obecnie w nim jest... druty, masa włóczek ... firaneczka, schematy, gazetki, generalnie bałagan, i żeby wyciągnąć szydełka, muszę sprzątnąć.

Na ten tydzień mam tez ambitny plan wykończenia kilku zaczętych już prezentów światecznych, może troche świątecznego decu się zrobi? :) 
Dziękuję Wam za odwiedziny, miłe słowa i porady. Miłego, udanego i ciepłego tygodnia!
Pozdrawiam!!! 

16 listopada 2012

Doniczka dla ocalonego.

Doniczka czekała na kwiatka, aż kwiatek sie znalazł. Nie ozdabiałam jej wcześniej, bo nie wiedziałam jaki kwiatek w niej zamieszka. Znalazłam ten kwiatek, a raczej uratowałam go. Otóż jak ktoś ma kompozycje ze storczykiem i tym własnie kwiatkiem, to co robi jak storczyk przekwitnie? Wyrzuca. Chore nie? Storczyka już się nie udało ratować, nocą był lekki przymrozek, porozrywane korzenie. Ten kwiatek był lekko przymrorzony (w nocy było ok 2 st, nie wiem ile przy gruncie, ale był szron na trawnikach), niektóre listki były przezroczyste. Nie myślałam długo jak go zobaczyłam i spytałam, dlaczego ta roślinka jest w misce przy śmietniku?! "Bo już jest stara." (!!!) Nie pytałam się czy mogę wziąść, tylko stwierdziłam stanowczo że biorę ją. Spytałam dlaczego nie chcesz tej rośliny w domu? Przecież może rosnąć bez storczyka, usłyszałam, że nie ma gdzie postawić takiego kwiatka - no tak, bo na parapetach puste donice, po padniętych już kwiatkach... Znam tych ludzi, to moi sąsiedzi, wiem że są ludźmi zajętymi, ale jak kupujesz psa to wiesz, że musisz mu poświęcać czas, a roślinie to już nie?! Czasu na podlanie... maksymalnie 5 min... no naprawdę...
Tak więc wygrzebałam z samego dołu kawałek roślinki, taki najmniej narażony na chłód, to co widzicie na zdjęciu to jakaś 1/5 całości. Sadzonkę zawinęłam w chusteczkę i poszłam do domu. I jak teraz uratować tą roślinkę? Czy nie przemarzła? Całość wygladała strasnie, ale sam środek był przykryty storczykiem, jego ziemia i korzeniami, więc stwierdział, że potraktuje ją tak jak sadzonki/szczypki, które transportuje z Polski czy dostaję od znajomych - lekko zwilżyłam chusteczkę, całość włożyłam w szklankę dodatkowo przy przemrozonym kwiatku delikatnie zwiekszalam temperaturę, postawiłam na parapecie przy otwartym oknie, potem okno przymknęłam, potem odstawiłam kwiatek dalej od okna, potem okno zamknełam i roslinka ocieplała się wraz z pokojem. Nie wiem czy to coś daje, czy miałam po prostu szczęście, ale udało się!!! Doniczkę na szczęście miałam jakąś pustą, czekającą na ozdobienie, więc szybko zdekupażyłam, nasypałam najlepszej ziemi do kwiatów jaką miałam, zasadziłam i czekałam. Pierwszy dzień, drugi dzień... nic a nic się nie dzieje! Po dwóch tygodniach stwierdzam, że roślinka się przyjęła, łodyżki podniosly się do góry :) Nie mam pojęcia jak nazywa się ta roślinka, ale jest moja i ocalona! Na razie stoi w łazience, ale jeszcze nie wiem czy tam pozostanie.


Przepraszam Was za mało składny tekst... jestem strasznie zmęczona, aż mi zimno ze zmęczenia. Ciężki i niewyspany tydzień za mną... Siedzę już w łóżeczku, wyjątkowo zawinięta rownież w kołdrę męża (bo ja cały rok śpie pod kołdrą letnią, a dziś ona za zimna), oczy już się zamykają... dobranoc!

14 listopada 2012

Decu pudełka z zapałkami.

Dość popularne w Danii, myślę, że również w całej Skandynawii - ozdabianie pudełek z zapałkami. Czasem to tylko kolorowy papier, przewiązany wstążeczką, a czasem retro zdjęcie z koronką i jakims świecącym koralikiem. W końcu Dania to ojczyzna Dziewczynki z zapałkami. A na co im te zapałki tak poozdabiane? A no, że ciemno szybko się robi to żeby sobie umilić tą ciemność zapalają powalające ilości świec, świeczuszek, lampionów. Swoją drogą to wygląda to magicznie, kiedy spojży się na taka małą wioskę, w oknach małych domków radośnie podrygują płomienie świec ustawionych w pobliżu okien, czy przed domami w lampionach. Naprawdę od samego patrzenia robi się miło na sercu. Oczywiście historycznie to o co innego chodziło z tymi świecami. Otóż gdy Duńczycy przede wszystkim zajmowali się wikingowaniem i wypływali na morze czasem na lata (gorąco wierzę w to, że to wikingowie byli pierwsi w Ameryce :) ), to takie świetełka w oknach były symbolem oczekiwania, żeby dom znaleźli, że żona jest i czeka. Z tych czasów pochodzi też takie duńskie przyzwyczajenie że duńczycy nie mają w oknach firan (czasem się zdaży ale raczej pełnią funkcję ozdobną, sa to jakies zazdroski, zasłonki) - bo jak Sz.P. Wiking w morze, to żeby żonie do głowy nic nie strzeliło i się nie miziała z sąsiadami, to jak firan nie ma to się sąsiadki mogą nawzajem pilnować :) Słabo się pilnowały, albo społeczeństwo zbytnio ewulowało, bo teraz to... 

To wszystko wiem ze szkoły, tak mi to zostało wyjaśnione przez nauczycielkę, nie wiem ile w tym prawdy, bo kilka razy musiałam prostować wyjaśnienia nauczycielki. Ale historia fajna :)
I wracając do zapałek. Też mam sporo świec, a jak chcemy je zapalić to się zaczyna szukanie zapalniczek, zapałek (tych na czarna godzinę nie wolno brać!), a kończy się tak, że świeczek nie zapalamy... Z uwagi na dzieci nie mogę mieć zapałek i zapalniczek pod ręką. Ale ozdobiłam sobie na razie tylko dwa pudełka - trzecie będzie świąteczne. Dość skromnie, bez koronek, koralików, choć korci mnie by przewiązać koronką :) Jedno pudełko jest do sypialni, i tak go nie będzie widać, ale chociaż duże to się nie zgubi :), drugie pudełko z różyczkami do salonu, też poza zasięgiem wzroku, ale ładnie wgląda jak się po nie sięgnie :) Oczywiście pomyślałam o długo wieczności pudełek - kupię następne pudełko, przełożę szufladkę, jak się draska zetrze to wytnę nową i dokleję :)
A teraz zdjęcia:




Pudełka są duże - dlatego dla porównania postawiłam podgrzewacz przy pudełkach.
Ja się bawię (w przenośni oczywiście ale spełniam swoje marzenie świąteczne). Zajęło mi to prawie cały wczorajszy dzień, ale jest dobrze, efekt widać, dzieciom się bardzo podoba, spytali czy ja to kupiłam bo tak to dobrze wygląda - do dzieci takie coś usłyszeć to wielki komplement! Oczywiście w tym roku będzie to jeszcze wielce niedoskonałe, ale i tak się już cieszę na to i planuję... że za rok kupię odpowiednie maszyny i zrobie coś porządnego!
A teraz zajawka moich dokonań:
Jeszcze wiele mam do zrobienia, więc uciekam :) A czekając aż wyschnie farba albo klej, szydełkuję gwiazdki :) Święta idą jak nic! A pogoda nic nie wskazuje na zbliżającą się zimę, dziś o 7 rano było aż 10 st!
Pozdrawiam serdecznie i dziekuję Wam za to, że jesteście!!!