Translate

23 czerwca 2014

W roli głównej... dach.

W ostatnim poście wspomniałam o dachu, a dziś pokażę jak to wygląda. Rusztowań na szczęście już nie ma wokół domu. Dach na domu już jest, został jeszcze na budynku gospodarczym. I zadaszenie nad drewnem. Oto zdjęcia, z wczoraj:







Mam nadzieję że dziś zrobią mi okno w łazience na górze i zerwą dach na gospodarczym i będę mogła wreszcie posprzątać. 
Miłego dnia życzę!!!
Pozdrawiam!!!

19 czerwca 2014

Słodkie puszki decu.

I jestem! Cześć wszystkim :) A bo wiecie... tak wyszło, że mnie nie było, ale to nie do końca moja wina. Bo... najpierw przyjechał taki "potwór" i wywalił mi przed dom ciężki ładunek... to trzeba było kwiatki pozabierać sprzed domu, śmietniki poprzesuwać... i jak najszybciej drewno ogarnąć. Potem jeszcze trzeba było poprzestawiać doniczki na tarasie, przeturlać drewno, zrobić miejsce pod budowę zadaszenia na drewno i sprzątnąć całą stertę starych palet, płyt i siatek... Trochę to trwało... W między czasie zastawiono nas rusztowaniami tak, że na ogród ciężko wejść. Znaczy, można, ale chyba w kasku bo wszystko na łep leciało :) Chwilowo mam wymieniany dach. Nie pytajcie jak bardzo się kurzy przy zwalaniu dachówek... moje okna wyglądają jakby ktoś je piaskiem zasypał... parapety... już przestałam wycierać, bo nawet wieczorem wystarczy okno otworzyć, a pył zaraz leci do domu. Łazienka na górze chwilowo w ogóle nie istnieje, bo okno wymieniali i nawet w wannie mam gruz. Ale nie ruszam tej łazienki bo jeszcze futryny muszą zrobić, a że okno jest większe niż poprzednie, to spodziewam się że jeszcze będą coś wycinać w ścianie... Taki żółty potwór podjeżdża mi tu pod dom, podnosi deski ponad dom, a jak stoi na ulicy to ulica zamknięta :). Na dziś dzień połowa dachu jest zrobiona. Dziś mam nadzieję że zaczną kłaść dachówki na drugiej połowie, ale póki co przybijają deski. Ale efekt taki, że warto czekać i sprzątać. Dach wygląda bardzo dobrze (właściwie to jest śliczny, ale czy do dachu pasuje określenie "śliczny?"). 
Robótkowo się ruszyło i zatrzymało :) Zrobiłam między innymi dwie puszki które będą wkrótce małymi prezencikami. Właściwie to puszki będą opakowaniem, bo w środku będzie prezent właściwy, czyli śliwki w czekoladzie własnej roboty :) Puszki zrobiłam trochę takie uniwersalne - pasują na różne słodycze.
Napisze jeszcze kilka słów co do faktury puszek... Otóż coś odwaliłam. I przez przypadek wyszło jak wyszło. Jak widzicie na zdjęciu puszki są chropowate. A wyszło tak, bo... zawsze do farby którą maluję metal czy plastik dodaję trochę kleju wikolu, farba wtedy lepiej trzyma się podłoża i ładnie kryje. Ale kupiłam nową biała farbę i po dodaniu wikolu... zrobiły mi się grudki. Pomalowałam całe puszki  tymi grudkami, zastanawiając się co ja robię?!, ale byłam ciekawa efektu. No nawet to wyglądało obiecująco... Potem nakleiłam serwetkę i przyszło malowanie tła. To już nie wyglądało... Pomyślałam sobie chwilę i przypomniało mi się zbieranie farby papierem. Widziałam to kiedyś, gdzieś i po wykorzystaniu tego pomysłu stwierdzam, że to jest wspaniała technika. Robimy to tak, że nakładamy na podkład (u mnie biały kolor) kolor tła (u mnie różowy), ale nie na całość tylko na k 1/4, żeby farba nie wyschła. Bierzemy ręcznik papierowy, chusteczkę czy serwetkę... cokolwiek papierowego, zwijamy w rulon i turlamy po farbie, w jedną stronę, nie wracamy i raczej zdecydowanymi ruchami, żeby nam się nie przykleił papier do farby.
I to tyle. Proste, a naprawdę jak pomysłu na ozdobienie brak, to takie malowanie może pomóc.
To może teraz pokażę ta puszkę:
Takie sobie puszeczki :)
Zmykam . Dziękuję, że jesteście i mnie nadal odwiedzacie :)
Pozdrawiam i do kolejnego razu - pa!

10 czerwca 2014

Kwiatkowa torebeczka na urodziny.

Nie będę się tłumaczyć i bić w pierś że rzadko bywam w blogowym świecie. Dobrze mi tak i tyle.  jak mam coś do pokazania to pokazuję, Wasze blogi podglądam i czytam, z komentowaniem już gorzej...A co mnie tak zajmuje? a no wiecie... tak właściwie to nic nowego, tylko przestałam tak gonić, odpuściłam sobie te wszystkie pomysły które chodziły mi po głowie, wybrałam co najważniejsze i tylko to realizuję. A zaoszczędzony czas spędzam z dziećmi i w ogrodzie.
Wydziergałam ostatnio torebeczkę, która jutro stanie się prezentem urodzinowym dla Julii koleżanki - Kathriny. Torebeczka w formie woreczka z białymi kwiatkami, na zdjęciu nie widać, ale w środku każdego kwiatka jest mały perłowo-różowy koralik (to przez poranne słońce).
Torebeczka jest śliczna - Julia już zaznaczyła, że Ona też taką chce, stwierdziłam, że nie ma sprawy, zrobię jej taką jak znajdę chwilę - i chyba na tą "chwilę" Julia aż zawarczała :) Miło, że aż tak jej się podoba :)
Dla chętnych (i dla mnie, żebym później nie szukała :)) zamieszczam wzór:

I to tyle. Uciekam do sprzątania i do ogrodu :)
Dziekuję za odwiedziny. 
Pozdrawiam serdecznie i słonecznie :)

21 maja 2014

Maj - to pora roku.

Ja zawsze mam jakieś dziwne poglądy, no, ale cóż, już tak mam. Zawsze pod prąd i zawsze inaczej. Nawet podział pór roku mam swój własny. Bo prócz tych podstawowych: zima, wiosna, lato, jesień i tych nazywanych przedwiośniem czy późnym latem, wyróżniam jeszcze dwie pory roku. To maj i wrzesień. Nie pytajcie dlaczego, ja już tak mam, że sobie tak wymyślam. Bo maj to ani wiosna, ani lato, pachnie bzami, rzepakiem i całym mnóstwem innych pachnących krzewów i drzew. I to jest właśnie maj. A na dodatek to u mnie już się zaczynają "nocne jasności" - fantastycznie jest wyjść na ogród o godzinie 22 i cieszyć się pełnią dnia :) Gorzej z wytłumaczeniem dzieciom, że mama się przejęzyczyła i zamiast powiedzieć że już jest późno, powiedziała że jest już ciemno i czas spać... Bo przecież jasno! To jak iść spać?!
A ja dziś mam dzień leniwy. Mam co prawda jakieś 3-4 pralki do wstawienia i wysuszenia, bułki jakieś machnąć, obiad zrobiony to ja będę odpoczywać :) Nie wiem jeszcze czy robótkowo, bo chwilowo utknęłam z odwiecznym problemem: "brak włóczki" - tym razem to gapa ze mnie jak nie wiem, bo spojrzałam, że mam jeszcze jedną czerwona włóczkę, a to się okazało być... owszem... czerwoną ale bawełną, a nie akrylem... Coś tam wczoraj zaczęłam dłubać z nudów, ale i z potrzeby zbliżających się urodzin koleżanki córki. 
I tak jakoś mnie dziś naszła ochota na napisanie dziś o czymś. Ino nie miałam o czym... To skoczyłam do ogrodu i zrobiłam kilka zdjęć. Ciężko się je robiło, bo wszystko co sfotografowałam rośnie na wschodniej stronie czyli ze słońcem w twarz.
Tak więc, w moim ogrodzie chwilowo jest tak:
W oczku są już papirusy - jeszcze słabe i wiotkie, ale wkrótce się wzmocnią i znów urosną potwory :) Oczywiście jak oczko - to musza być statki i łódki :)

 Rododendron nr 1 :)
 Rododendron nr 2 i 3 - jeszcze nie kwitnie :)
 I rododendron nr 4.
I różne inne kwiatki i krzewy... i oczywiście tony chwastów...



I tak to dziś wyszło. Taki post ogrodowy się wykluł :) 
Uciekam na ogród :) I po drodze do prania :)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny :)

12 maja 2014

Szydełkowe pierścioneczki.

Syn mój, pyta się mnie, któregoś dnia, kiedy pójdziemy do lekarza. "???". Trochę mnie to pytanie zaskoczyło i zdziwiło. Pytam się czy coś mu jest, czy coś go boli, ale mówi że nic mu nie jest. Za chwilę przybiega i się pyta: "A do dentysty kiedy pójdziemy?". No dobra! Wzięłam Jędrka na "przesłuchanie" - bo coś mi tu nie gra. Nic mu nie jest, nic go nie boli, to skąd ta nagła potrzeba lekarza i dentysty?! A bo wszystko przez pierścionek! Jędruś chciał do dentysty, albo do lekarza, bo zawsze po takiej wizycie dzieci mogą sobie wybrać jakąś małą nagrodę z "magicznej szuflady" i tam właśnie są również owe pierścionki :)Ale po co Jędrkowi pierścionek? Dla Xsandry! No mama! To Ty nie wiesz dla kogo?! Dla narzeczonej chce pierścionek!
Zaproponowałam, że mogę dziecku oszczędzić trochę wyczekiwania i zrobię mu pierścionek na szydełku. Dziecko wybrało kolory i stanęło nade mną "obserwować". Zrobiłam obręcz, przymierzyłam czy pasuje na mały paluszek, a Jędrek stwierdził, ze ten pierścionek będzie jego, a ja mam zrobić drugi.
Tym sposobem powstały dwa pierścionki - jeden z kwiatkiem, drugi bez. 
Na razie mam tylko tyle do pokazania. Muszę upiąć chustę, bo już dawno skończona, ale że mnie tak skubana wymęczyła, to muszę od niej odpocząć :) Sukienka się dzierga... Powoli, ale się dzierga :) Kiedyś ją ukończę :) 
I wygląda na to że to już wszystko, nie tylko na dziś, ale na jakiś bliżej nie określony czas. Jak coś zrobię to się odezwę :)
Pozdrawiam serdecznie!!!

05 maja 2014

Kopenhaga w 15 min.

Ostatnio byliśmy w Kopenhadze. Nie planowaliśmy zwiedzania, miała to być krótka wizyta w celach paszportowych. Jak krotka wizyta to zminimalizowaliśmy czas podróży z ok 5 godz w jedną stronę do 3 godz. Mieliśmy dwie możliwości: albo jechać lądem, przez wyspy i długie mosty, co się dyndają jak wieje... (ten najdłuższy ma 110 km), albo zapakować się na prom. Pewnie że fajnie jechać sobie i zwiedzać, ale jeszcze to nie ma sensu, dzieci są za małe, z takiej wycieczki nie zapamiętają zbyt wiele, a że w ambasadzie mieliśmy być na umówioną godzinę to woleliśmy nie ryzykować. I tak podróż wyglądała tak: godzinka podróży na prom, godzina z kawałkiem na promie i godzinka do Kopenhagi. 
Zdjęcia z tej części wyprawy:

Dzieciom na promie się podobało, czasem było czuć lekkie bujanie, rano trochę wiało, ale Julia już zaznaczyła, że więcej nie będzie sikała na promie :)
Po załatwieniu tego co trzeba było ogarnęliśmy na szybko mapę, sprawdziliśmy jak stoimy z czasem, bo prom powrotny tez zamówiony na określoną godzinę. Okazało się że słynna Mała Syrenka, jest rzut kamieniem od nas, to nawet się nie zastanawialiśmy i w samochód - 5 min i byliśmy u Syrenki, stamtąd przeszliśmy się kawałek i tyle ile się dało tyle zwiedziliśmy. Spacer zajął nam 15 min, jakbyśmy mieli jeszcze 15 min to byśmy doszli pod pałac duńskiej królowej. Powrót do samochodu, wyjazd z Kopenhagi - przez samo centrum, bo tak idzie trasa, to jeszcze co nie co widzieliśmy, a nawet przejeżdżaliśmy obok pałacu, ale niestety go przegapiliśmy... Wyjazd z centrum Kopenhagi poza miasto na autostradę, w piątek o godzinie 15... ok 15 min... tam był mniejszy ruch niż w moim rodzinnym mieście powiatowym w powszedni dzień przed Biedronką! Kopenhaga ładne miasteczko, takie jakieś... małe i przytulne :)
I zdjęcia tego co mi się udało uchwycić:
 Mała Syrenka - właśnie przechodziła konserwację, stąd te zapory.
 Katedra - zdjęcie robione z samochodu




 A jak strasznie słońce świeciło! Ledwo wytrzymaliśmy przy robieniu zdjęć:)
A to biuro nad ulicą :)
W drodze powrotnej na promie było fajniej, bo było cieplej i można było wyjść na zewnątrz. 

I to już wszystko, wyprawa krótka, ale co tam :) Dzieciom się podobało, a my nie byliśmy zmęczeni.
Koniec wycieczki, koniec posta :)
Nie wiem kiedy będzie następny post, bo nie wiem kiedy będę miała coś do pokazania. Wreszcie skończyłam chustę, ale nie chce mi się jej napinać - muszę od niej odpocząć :) Robię sukienkę, wybrnęłam z problemu z początkiem (zrobiłam francuza) i trochę jeszcze to potrwa zanim będę miała co pokazać. A oprócz tego co na drutach to robimy coś z dziećmi - coś dużego co wymaga klejenia wielkich powierzchni, wycinania, obklejania, łączenia elementów... a potem malowanie... i malowanie... i malowanie :) To też potrwa i to długo :)
Dziękuje Wam za chwilę spędzoną ze mną i do następnego razu!
Życzę miłego dnia :) Pozdrawiam!!!

01 maja 2014

I jak to ugryźć? (rozszyfrowanie wzoru na druty - pomocy...)

I znów zwracam się do Was o pomoc... Po co ja się zabieram za coś co mnie przerasta? A bo córka mnie poprosiła, to robię ale utknęłam... na samym początku. Już wyjaśniam z czym mam problem. Otóż sam wzór jest prosty, nie mam z nim problemu, zrobiłam nawet ładny kawałek dołu sukienki, ale zrobiłam na dole ściągacz, bo nie wiem co to tam jest na dole! Jakieś dziurki czy coś? Chodzi mi tylko o to miejsce gdzie powinien być ściągacz. Ja zrobiłam zwykły ściągacz 3 lewe i 3 prawe, ale nie może tak być bo mi później oczka prawe lub lewe ze wzoru schodzą się z tymi samymi ze ściągacza. Co do obrobienia rękawów, to akurat wiem jak zrobić, bo dość dobrze to widać - wachlarze na szydełku poznam wszędzie :)
Ja to sobie tak myślę, że może zrobić na prowizorycznym łańcuszku całą sukienkę, a na końcu spruć łańcuszek, nabrać oczka i zrobić jakiś prosty border, zamykając dodawać oczka łańcuszka jak przy chustach np, żeby było elastyczniej? Tylko jaki ten border?
A może od góry robić tą sukienkę, ale wolałabym nie, bo to chyba mnie przerasta.
Sukienka, jej wzór i opis wygladaja tak:


A tu link do miejsca gdzie znalazłam sukienkę, kolejne dwa zdjęcia w prawo jest reszta: sukienka.
Trochę mi głupio kolejny raz prosić Was o pomoc. Kolejny raz... Mam taką nadzieję, że jeszcze trochę potrenuję i dam radę robić choć połowę tego co potrafię na szydełku. 
Z góry dziękuję Wam za każdą pomoc. Tak po cichu bardzo na Was liczę :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam dobrego, ciepłego i rodzinnego długiego weekendu.
P.S. A w przyszłym tygodniu pozwiedzamy trochę:) Czyli będzie post o Danii :)

28 kwietnia 2014

Sweterek na drutach dla Julii.

Dawno, dawno, temu... w marcu... zaczęłam dziergać ten sweterek, narzutkę?, bolerko?, jak zwał tak zwał, nieważne. Dzierganie oczywiście zaczęłam od problemu: "ale jak to zrobić?!". Pisałam o tym tutaj (tam znajdziecie wzór, a w komentarzach jest link do tłumaczeń). Pomoc w rozszyfrowaniu sweterka otrzymałam właściwie po kilkunastu minutach, zadzwoniła do mnie Kasia, moja właściwie sąsiadka i wytłumaczyła co i jak, czego nie zrozumiałam to zapisałam i czekałam na olśnienie, potem pojawił się komentarz od Gardenii15 z linkiem do tłumaczeń. Coś się w mojej głowie rozjaśniło. Zaczęłam dziergać, włóczka się skończyła, dokupiłam, sweterek czekał na swoją kolej... Aż go wreszcie złapałam i dokończyłam. Notatki które spisałam sobie podczas rozmowy z Kasią uzupełniałam tłumaczeniami od Gardenii15, ale był jeden moment którego kompletnie nie rozumiałam... To było dobranie oczek żeby zrobić dziurę na rękawy... jakieś tam włoskie sposoby... dobrać sobie oczka... ale jak?! Pomyślałam chwilę i wpadłam na pomysł! A jakby tak zrobić tak, jak nabierałam oczka do chusty ananasowej robionej z Intensywnie Kreatywną? Czyli na szydełkowym łańcuszku. Założyłam Julce zrobioną część bolerka, zrobiłam łańcuszek, zmierzyłam czy jest dobrze, dołączyłam do miejsca gdzie ma się rękaw kończyć i zrobiłam drugi taki łańcuszek i dołączyłam w tych samych miejscach do sweterka. Dalej robiłam ozdobną część z warkoczami w kółko - przód, oczka dobrane na łańcuszku, tył, oczka dobrane na łańcuszku, przód. Jakoś wyszło. Nawet jakoś tak... dobrze?! Bolerko wymaga lepszych guziczków (moim zdaniem, bo Julia wybrała kwiatki), te są za małe. 
Zdjęcia robiłam na szybko, jak to Julia określiła: do złej bluzki. Bo planowałam ten post już dawno temu, jeszcze przed świętami, ale jakoś się tak zeszło... Zdjęcia zostały to je dziś publikuję.

Coś krzywo wyglądają warkocze na zdjęciu, ale w rzeczywistości są prosto. 
Sweterek mi się podoba, Julce też. Może kiedyś zrobię wg tego wzoru sweterek na długi rękaw z większą ilością guziczków :) 
Moja obecność na blogu jest... znikoma... następny post będzie pewnie znowu za tydzień. Nie mam co pokazywać, piękna pogoda powoduje, że każdą wolną chwilę spędzam w ogrodzie. Wczoraj sprzątałam w oczku wodnym... ileż tam skarbów było... A dziś tak jakoś się obijam, odwlekam w czasie rozpoczęcie sprzatania... No, co?! Nie chce mi się! Wolałabym podziałać w ogrodzie :) Ale muszę, bo właśnie rozpoczęliśmy sezon cięcia drewna i mam wióry w domu... 
Dziękuję że mnie odwiedzacie.
Pozdrawiam serdecznie i do następnego wpisu! 

22 kwietnia 2014

Wianek wielkanocny.

Witam wszystkich powielkanocnie i bardzo wiosennie!
Przed świętami na wielu blogach pojawiaja się piękne ozdoby wydziergane, klejone, lepione itp.. Ale nie u mnie. Jakieś tam jajka mam i chyba więcej nie potrzebuję. Wielkanoc to życie, to nadzieja, to wiosna i zieleń, więc ozdoby wielkanocne to żywe gałązki i kwiaty. Moje tegoroczne ozdoby wielkanocne wykonane przeze mnie ograniczyły się do wianka na stół. Podgapiłam pomysł na wianek o tu: Twoje Diy, trochę pozmieniałam i wyszło mi o tak:
W skorupki powkładałam małe kurczaczki - na prośbę dzieci, bo takie słodziutkie są :)
Gdzieś, tak jakoś... nie po drodze mi do bloga ostatnio. Brak czasu, wykorzystanie czasu na inne rzeczy, przyjemności, chyba nawet nie bardzo wiem co pisać, a i pokazywać czasem nie mam co. Ukończyłam co prawda, coś dla córki, nawet zdjęcie jest już i czeka, ja zawzięcie... już drugi raz... a właściwie licząc od początku to trzeci raz... dziergam chustę... Zrobiłam ją rok temu, ale za długa wyszła, sprułam, przeliczyłam o ile zmniejszyć... zrobiłam, obcięłam ostatnia nitkę i olśniło mnie że nawet nie mierzyłam... i za mała była... to znów sprułam i znów dziergam... jeszcze kilka rzędów i będę w... połowie... W głowie mam kolejny pomysł i już mi się nie chce męczyć z tą chustą... już myślami jestem przy nowej robótce. Ale muszę najpierw skończyć chustę, bo to z tej samej włóczki będę dziergała i muszę wiedzieć ile zostanie :)
To wszystko na dziś. Miłego dnia wszystkim życzę.
Pozdrawiam serdecznie!!!

02 kwietnia 2014

Opaska...

Chce mi się pisać ten post?, czy nie chce? Jakaś niemoc internetowa mnie dopadła, ostatnio rzadko tu zaglądam, nie chce mi się, zawsze jest coś innego do zrobienia i jakoś tak... się odzwyczaiłam.
To ja może przejdę do opaski... ja wiem, że szaliki i opaski to najprostsze wytwory na drutach, że od tego się zaczyna... ale ja z opaska miałam problem. No ba! Przecież to JA! Zdolności Ci u mnie wszelakie, tylko nie zawsze te co potrzeba i nie zawsze idą w parze z rozumnością. Otóż wymyśliłam sobie opaskę: cienkie warkoczyki zamiast wzoru ściągacza. Nie chciałam warkocza wokół, chciałam tak jak sobie wymyśliłam... ni jak mi nie szło, nie mogłam sobie poradzić z obwodem, nie wyglądało to dobrze, prułam i robiłam od nowa... i tak w kółko. Aż się wkurzyłam i zaczęłam robić ściągacz, ale też inny. Nie umiem Wam tego wytłumaczyć, patrząc na jedną stronę opaski, to robiłam trzy rzędy lewych, trzy rzędy prawych, ale oczywiście ponieważ raz robimy na lewej stronie, raz na prawej, to wyglądało to tak: rząd lewych, rząd prawych, rząd lewych i znów rząd lewych, prawych, lewych itd...
Opaska miała być wysoka, żebym ją mogła porządnie założyć i zakryć całe czoło. Tylko nie pomyślałam, żeby sobie tył zrobić węższy, ale trudno, składam sobie ten tył na pół i jest dobrze.
Opaska wyglada tak:
Nie robiłam nic z brzegami, zostawiłam tak jak jest, tak surowo, a bo jakiś w nich urok zobaczyłam. Piękna to ta opaska nie musi być, ma mi uszy chronić jak jeżdżę rowerem i tyle. Paradować w niej na przyjęciach jakiś, nie mam zamiaru. Włóczka to akry\wełna, nie pamiętam proporcji.
I to tyle na dziś. I chyba na dłuższy czas... bo do malowania mam kolejkę superbohaterów, w koszyku na dokupienie włóczki czeka bolerko-sweterek dla Julii, a na drutach przerabiam chustę... A i jeszcze mały kwiatek na włosy muszę zrobić... Rączki mam tylko dwie, wiosna pełną parą, więc nie wiem kiedy to wszystko dokończę i zrobię. 
Uciekam. 
Dziękuję za chwilę spędzoną ze mną :) Pozdrawiam serdecznie!!!

31 marca 2014

Kolorowa wiosna.

A taki dzisiaj... nie zobowiązujący post... Bo wiecie, poniedziałek po pięknym weekendzie, zmiana czasu i to że to poniedziałek... czyli u mnie sprzątania mnóstwo... To tak żeby mózgów nie męczyć, prosty obrazkowy przekaz, z kolorami, z wiosną :) Może się komuś "zachce" po tych obrazkach ruszyć, potworzyć coś, a może właśnie legnąć i pomarzyć :) Nie ważne. Mi się udało w piątek z rana wyskoczyć na ogród i korzystając z przecudnej pogody zrobić kilka zdjęć. Oczywiście zdjęcia już mocno nieaktualne, bo kwiaty sporo podrosły przez weekend. Krzewy pokryły się pięknymi zieloniutkimi listeczkami, forsycje kwitną, tylko jakoś w tym roku magnolie późno zakwitły, a może inaczej - wszystko zakwitło wcześniej, a magnolie...  nie zdążyły być pierwsze :) A zdjęcia mam o takie:
Ten hiacynt już przekwita
 Tulipany :)
 Róże  :)
 Jakaś śliwka, czy wiśnia, a może nawet mirabelka, nie pamiętam, bo to u sąsiada :) a ja na nią patrze tylko wiosną :)
 I kwiatki moje ulubione... co ich nazwę zapominałam... Szafirki oczywiście!!! W chwili obecnej są już dużo większe i kilka kulek sie otworzyło :)
 I jeszcze jeden hiacynt - dużo ich mam, i bardzo mnie to cieszy, że są w różnych stadiach kwitnienia - będa cieszyć oko jeszcze bardzo długo :)
 I jakieś takie wieloletnie fioletowe kwiatki.
 I krzaczek na który ja mówie, że to porzeczka ozdobna. Ma owoce jak porzeczka czarna tylko niejadalne :)
I to wszystko. Im szybciej zabiorę się za sprzątanie, tym szybciej skończę:)
Życzę wszystkim udanego tygodnia i pozdrawiam!!!

28 marca 2014

Hulk - zielony superbohater.

Po Spidermanie, dzieci poprosiły o kolejnego superbohatera. Tym razem wybierał Jędrek i stwierdził, że on chce Hulka. On chce, a ja robie... Najpierw się ucieszyłam, bo pomyślałam, że malowanie będzie łatwe, bo na zielono wszystko... ale jak sobie te wszystkie mięśnie wyobraziłam... Źle nie było. Rysowałam jak w luterku, z wyjątkiem części ramion, bo jakby tego nie było widać, to wytłumaczę: jedna pięść jest mniejsza, bo jest za głową, a większa jest przed głową, to też ułożenie mięśni na ramionach jest ciut inne, bo przecież ręce są inaczej ułożone. Malowanie to "pikuś", na zielono, trochę na żółto i detale :) A Hulk wygląda tak:
Hulk, przywitaj się z państwem :)
A ja mam kolejne zamówienie na superbohatera... wygląda na to że dzieci dążą do zaklejenia wszystkich ścian postaciami z Avengers...  W pierwszej cześci bohaterów było sześciu, ale w drugiej części ma być więcej... a to w drugiej części jest Spiderman (będzie, bo dopiero film wyjdzie w przyszłym roku). To... malować będę :)
Strasznie zakręcony tydzień miałam... Do tego przypałętało sie jakieś choróbsko żołądkowo-jelitowe... Zmęczona jestem jak nie wiem co. Aż nie wiem co pisać. 
Trzeba się zregenerować :)
 Życzę udanego weekendu.
Pozdrawiam serdecznie!!!