Czasem to mi się wydaje, że ta Julki Izabell, to jak moje czwarte dziecko. Izabell nie ma tego czy tamtego, to ja to robię... tu trzeba mniejsce dla Izabell zrobić , to szafki przesuwam... Czasem to troche trudne zajmować się dzierganiem tylko i wyłącznie dla lalki... Tak, tak... Bo Izabell to lalka. Ostatnie zamówienie dla Izabell to przytulanka wychodząca z kocyka - to się chyba jakoś specjlistycznie nazywa, ale ani mi, ani Julce nazwa nie była potrzebna, bo wiedziałyśmy o co chodzi :) Wstyd sie przyznać, ale pierwszy raz o tej przytulance Julia wspomniała chyba ponad rok temu, a mi zawsze jakoś nie po drodze było... Zrobiłam ją wreszcie, trochę w ramach ćwiczeń, bo chcę taką zabaweczkę zrobić dla córki mojej przyjaciółki, która ma sie urodzić w marcu :)
Oczywiście kolorki są lepsze na żywo, zdjęcia wyszły wybitnie niedoskonałe, chciałam je zrobić zanim zabawka trafii do Julii, a i słońca nie było i iejsca w domu, bo właśnie zaczęliśmy przenoszenie mebli przed malowaniem...
To wszystko na dziś. Kolejny ciężki dzień mnie czeka... czyli papier ścierny i futryny... Yyyy, no... a co na obiad?
Pozdrawiam i życzę Wam dobrego dnia!!!
Oczywiście kolorki są lepsze na żywo, zdjęcia wyszły wybitnie niedoskonałe, chciałam je zrobić zanim zabawka trafii do Julii, a i słońca nie było i iejsca w domu, bo właśnie zaczęliśmy przenoszenie mebli przed malowaniem...
To wszystko na dziś. Kolejny ciężki dzień mnie czeka... czyli papier ścierny i futryny... Yyyy, no... a co na obiad?
Pozdrawiam i życzę Wam dobrego dnia!!!