Translate

30 grudnia 2011

Odnaleziona z najlepszymi życzeniami.

Gdyby nie radość z "odnalezienia" to pewnie nie wyskrobałabym czasu na posta. Ale tak się ucieszyłam, że aż mi szybciej poszły przygotowania sylwestrowe :) Ale do rzeczy. Jakieś 7-8 lat temu wstając codziennie o 4 rano do pracy, w pewnym radiu słyszałam kilka piosenek, powtarzali je codziennie tylko w różnych układach. Były to m.in. "King" T.Love, "Łoże w kolorze czerwonym" Sztywny Pal Azji i jeszcze jedna piosenka... A że ja nie muzyczna, to za żadne skarby nie potrafiłam zapamiętać melodii - znaczy miałam ją w głowie, ale nie mogłam jej odtworzyć, a przy tym słowa mi się zaraz motały i nie byłam w stanie sobie nic przypomnieć. I tak przez te 7 lat się męczyłam... Aż do dziś! W niezapowiedzianej przerwie skoków narciarskich usłyszałam w TV Kobranockę i ich "Kocham Cię jak Irlandię", zaczęłam nucić, córka się przyłączyła, chciała pośpiewać, włączyłam You Tube, a jak już opanowała pierwszą zwrotkę, a ja się napociłam z tłumaczeniem dlaczego byli by szczęśliwi jakby się nie kochali... to na rozstresowanie puściłam sobie Chłopców z Placu Broni. I w jednej z ich piosenek usłyszałam melodię, która przypomniała mi tą moją zaginioną piosenkę! Słowa wróciły! A ja w połowie ubijania białek na sernik rzuciłam wszystko i wpisałam w przeglądarkę słowa: "cała miłość ma dla ciebie jest" ... i znalazłam!
Nawet nie macie pojęcia jak się ucieszyłam! Piosenka jest przepiękna, choć, jak to z miłością bywa, tragiczna. Ale zawsze można uruchomić własną interpretację i jest przepięknie!
Przedstawiam Wam zespół Human i piosenkę "Słońce moje", a wraz z nią życzenia by nowy 2012 rok był pełen pięknej miłości!


Coś się okienko nie chciało wkleić... To będzie w formie linka :)

Pozdrawiam!

21 grudnia 2011

Wieniec adwentowy i małe świąteczne stroiki.

Ostatnia niedziela adwentu za nami a ja dopiero prezentuje wieniec adwentowy... no ładnie... Z czasem to ja jestem nieźle skłócona :)
Wieniec praktycznie taki jak w zeszym roku. Nie mialam czasu na kombinowanie czegos nowego. Ale za to zrobilam kilka malych stroiczkow :) Kupilam sobie wreszcie pistolet do kleju i zaczelam szalec :)


A te czerwone folie ktore widac w stroikach to nic innego jak papierki po wisniach w likierze :) Zbieram wszystko co moze sie przydac :)
I jeszcze moja kulka, ktora wyglada chyba najlepiej od 4 lat - bo tyle juz ja mam :)

A na koniec moja wariacja z girlandami.


To na tyle. Dzis ostatni dzien w szkole :) Dlatego tez post bez polskich liter (mam nadzieje ze uda mi sie dosc szybko to poprawic) - ostatnio juz sie dosc nameczylam z wycinaniem literek z polskich tekstow...
Obawiam sie, ze nie zdaze przed swietami pokazac mikolajkow szydelkowych, serwetki, serwety i szklanych bombek w szydelkowych koszulkach. Jutro mam tyle do zrobienia w domu, ze boje sie ze nie zdaze ze wszystkim! W piatek mam pieczenie ciast i ostateczne sprzatanie, a sobota - choinka i ostatnie przygotowania :)
A szydelkowo mam chwilowo niebyt - postanowilam ze do dokonca tego roku nie kupie juz zadnej wloczki, wiec chce przerobic to co mam, chce zrobic jakas serwetke swiateczna, ale boje sie ze nie zdaze i nie starczy mi wloczki, a z innych kordonkow chwilowo nie mam pomyslu co moglo by powstac...
To tyle na dzis. Dziekuje za gratulacje! Pozdrawiam serdecznie!

16 grudnia 2011

Gwiazdki szydełkowe.

Produkowałam gwiazdki, na zasadzie: "wykorzystać każdy wzór, który mi się podoba", ale kilka tak mi się spodobało, że zrobiłam więcej :) Wzory gwiazdek znajdziecie w mojej galerii w albumie wzory i schematy, a ściągałam je od Aunt Ivory i z Szydełkomani. Gwiazdki usztywniałam lukrem.



Na zdjęciach są pojedyncze egzemplarze, i już w tym roku nie zrobię ich więcej, muszę jakieś 10 min poświęcić na wykończenie serwety i muszę jeszcze na przyszły tydzień zrobić kilka bombek, a przecież święta już za tydzień!
Ponieważ kilka razy pisałam o egzaminach, a w komentarzach pojawiały się życzenia i pytania jak mi poszło, to już melduję: max ocena to 12, a ja dostałam 7 z pisania e-maila i zaproszenia, 10 z czytania ze zrozumieniem (nie umiem pisać krótkich odpowiedzi i koniec!, odpowiedziałam na wszystkie pytania, tylko za długie odpowiedzi) i z ustnego 12. Ja jestem bardzo zadowolona, choć zawsze myślałam, że lepiej mi się pisze niż gada, a biorąc pod uwagę moją frekwencję obecności i to, że poza lekcjami nie uczyłam się nic, nawet nie odrabiałam prac domowych -robiłam je jak nauczyciel był już w klasie :) - to poszło mi ponad moje oczekiwania. W poniedziałek mała imprezka i tylko formalne przybycie w środę i czwartek i koniec!
Pozdrawiam!

15 grudnia 2011

Szyjogrzej dla corki.

Szyjogrzej, ja na to mowie golfik, powstał jesienią i jest jesienny. Oczywiście zawsze brakowało czasu na zrobienie zdjęcia i publikacje :) Wzór wykorzystałam ten, z którego w zeszłym roku robiłam szyjogrzej zimowy: wzór na golfik. Wykorzystałam resztkę różowej włóczki z bolerka i powstał taki szyjogrzej:
Taka forma ogrzewania szyi dziecka jest dla mnie idealna, nie wyobrażam sobie powrotu do szalików!
Pozdrawiam serdecznie, a już w weekend kolejna porcja szydełkowych ozdób świątecznych :)

11 grudnia 2011

Cynamonowe ślimaki.

Bardzo fajne ciastka do robienia, ja je wałkowałam na drewnianym kuchennym blacie, bez użycia mąki! - masło do ciasta roztapiamy, dzięki temu pracuje się z nim wyśmienicie! Miały wyjść 2 blachy, mi wyszło 65 ciastek, łącznie 3 i pół blachy :) Ciastka są pyszne, można je zamrozić, bo nawet na moją 5 osobową rodzinkę było ich za dużo, a już po dwóch dniach niestety straciły świeżość... Ja jak mam zamrozić drożdżowe wypieki to piekę je o kilka minut krócej (np bułki 5 min krócej, a ślimaki myślę że 3 min krócej), a rozmrażam w piekarniku, 200 st. ok 10 do 12 min - ale tu trzeba pilnować! Nie używam mikrofalówki, więc nie wiem jak rozmrażać drożdżowe wypieki w mikrofali. (o nie! przepraszam, używam mikrofalówki do popcornu i przechowywania naczyń żaroodpornych :) - nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem, chyba jej źle z oczu patrzy, może jakieś uprzedzenia, że nie zdrowa jest czy co?)
Wracając do ciasteczek, to tu jest przepis: Cynamonki.
A teraz moje ślimaki:

Polecam! Smacznego! Pozdrawiam!

09 grudnia 2011

Bombki (nawet bomby!) szydełkowe.

Szybki post, bo w szkole jestem i teoretycznie czytam książkę i odsłuchuje treść w słuchawkach - a praktycznie to czytam, owszem, w miedzy czasie buszuje po necie :) a w słuchawkach leci "moja wielka miłość" i ich nowa płyta - mogłabym słuchać ich na okrągło :)
Dziś pokażę bombki. To moja pierwsza próba zrobienia bombek szydełkowych i może za wyjątkiem kilku nieciekawych wzorów i kształtu nieco jajowatego to była to bardzo udana przygoda. Usztywnianie sposobem Janeczki, czyli w lukrze, a wzory na bombki są w tej gazetce: Diana Ozdoby świąteczne, ja mam ta gazetkę w domu po polsku, nie znalazłam jednak w necie po polsku, wiec będzie po niemiecku, ale wzory proste, nie wymagają czytania. Wszystkie na biało, bo nie mogłam się zdecydować co z nimi zrobię, a zawsze można "wybrokacić", czy przewiązać kolorowa wstążeczkę :)








Ok :) Uciekam, się edukować. A wkrótce kolejne posty świąteczne.
Pozdrawiam serdecznie!

05 grudnia 2011

Wygrane Candy u Kasiulka.

Jestem strasznie w tyle. Cierpię na permanentny brak czasu, ale to już tak konkretnie. Zawsze brakuje nam czasu, to normalne, ale w ostatnich tygodniach to już jest przesada! Wszystkie weekendy do świąt zajęte i to tak, że już przesuwam zaplanowane rzeczy i upycham tam gdzie jest chwila czasu. Nie wiem jak zdążę ze wszystkim do świąt. Chyba muszę zrezygnować z kilku zaplanowanych projektów... (miałam jeszcze porobić trochę bombek i gwiazdek...), ale uwzięłam się na serwetkę świąteczną i dłubię ją, a końca nie widać. Dobrze, że w domu już posprzątane, teraz tylko na bieżąco sprzątać i ewentualnie. Ciągle coś wypada, coś trzeba zrobić i jeszcze ten egzamin, w sumie to akurat egzamin czasu mi nie zabiera, ale  jak sobie pomyślę, że będzie to 16 grudnia, potem jeszcze tylko weekend i tylko tydzień do świąt!
W każdym bądź razie, co będzie to będzie, a ja muszę w końcu się pochwalić prezentem od Kasi :)


Mój telefon już nie marznie, a kolczyki pięknie się prezentują "dyndając". A wafelek schrupany :) 
I tak na dobry początek zimy: wczoraj u nas popadał trochę śnieg, dziś rano był tylko na dach i trawnikach, a od 5 min znów pada :) Ja to muszę się dogadać z sąsiadem co ma traktor, bo jak będzie taka zima jak w zeszłym roku to nie dojadę na egzamin :)
Pozdrawiam!
P.S. Dziękuję, za odwiedziny, te z komentarzami i te bez komentarzy, ja podglądam Waszą twórczość, ale nie zawsze mam czas żeby zostawić komentarz, bo najczęściej w tym czasie biegam pomiędzy laptopem a garnkami :)

25 listopada 2011

Spiralna serweta (zwana muszelkową).

Ciąg dalszy serwetek na ławę :) Tym razem postawiłam na nietypowe wzory i naściągałam wzorów serwetek muszelkowych. Na pierwszy ogień poszła serwetka spiralna, ale mam zamiar zrobić jeszcze kilka innych w różnych kolorach. Ale to w nowym roku, bo teraz dziergam serwetki świąteczne.

Serwetka jest duża, taką chciałam, więc zrobiłam ją z grubszego kordonka i użyłam szydełka 1,75. Zużyłam cały 100 g motek i na dwa ostatnie rzędy musiałam użyć drugiego motka. Kordonek ma fajny bordowy kolor, lekko połyskliwy, a jest to egipska bawełna Opus nr 5, co dla mnie najważniejsze nie straciła połysku po krochmaleniu. 
Wzór serwetki:

Tym czasem święta się zbliżają, pora na pierwsze przygotowania, już na niedzielę przygotuję wieniec adwentowy. A pomiędzy Pierwszą Niedzielą Adwentu a 1 grudnia mam zamiar udekorować dom z zewnątrz i jak starczy czasu to już powoli dekorować dom wewnątrz. Dla mnie okres świąteczny zaczyna się w Pierwszą Niedzielę Adwenty, ponieważ w tym roku przypada w listopadzie i to 27 (no żeby chociaż 29 czy 30...), to tak sobie wymyśliłam, że pomiędzy niedzielą, a 1 grudnia to zrobię :) Może dla niektórych to za wcześnie, a dla mnie nie, bo od tej Pierwszej Niedzieli widząc ustrojony dom, nie da się choćby na chwilę zapomnieć, jaki Czas się zbliża, a nie mam też zamiaru szaleć kilka dni przed Wigilią i robić wszystkiego na ostatnią chwilę a w Wigilię paść przy stole ze zmęczenia. A jeszcze mnie czeka drugi egzamin końcowy w szkole, więc czasu nie za wiele, już sobie nie mogę pozwolić na zostanie w domu i robienie ćwiczeń przez internet...bo to ustny egzamin. Taką mam filozofię :) A przy okazji dla dzieci to ogromna radość - lampeczki itd., dzięki temu nawet są grzeczniejsze. A w Danii już od dobrego tygodnia są ustrojone świątecznie domy, u nas w mieście dziś zapalono girlandy i postawiono choinkę, a ja nie mam zamiaru tłumaczyć im, że u Nas jeszcze nie czas na lampeczki.
Pozdrawiam!

21 listopada 2011

Liściasty komplecik.

Wreszcie pozbyłam się okropnej ławy... Po pierwsze bo miała kanty, a przy mojej Słodkiej Trójeczce to niebezpieczne, bo jak kant ławy wpasowuje się w oko, wie najlepiej mój brat (tak to przeze mnie, oko jest, pod okiem blizna, a ja za to miałam żółwia ninja na jedynce :)). A wracając do ławy - dzieci obdłubały mi listwy boczne i ława się wygięła, bo blat był wyłożony kafelkami... A po trzecie - te kafelki! Straszne, żeby były fajne jakieś, a to jakieś takie... nie podobało mi się i koniec. Wreszcie mam ławę półokrągłą, co prawda jeszcze nie w 100% taką jaką bym chciała, no ale dobra, przeżyję. I wreszcie mogę zrobić na ławę jakieś serwetki, czy podkładki, bo na starej ławie najlepiej wyglądały gładkie obrusy, bo jak  było widać kafelki to strasznie było! Ale dość ględzenia o ławie!
Pomyślałam sobie o listkach, jeden większy i dwa pod kubki, tak jesiennie żeby było. W pasmanterii nie było akurat żadnych melanży w jesiennych kolorach, czasu nie było żeby lecieć do drugiej pasmanterii, a ja dokładnie wiedziałam jakie chcę kolory, bo miałam taką serwetkę w domu. Nigdy jej nie używałam, oprócz sesji zdjęciowej z bukietami z liściastych różyczek. Wydawała mi się zbita - jakby robiona za małym szydełkiem i tak jakby była złożona z 3 części i żadna do siebie nie pasowała. I tak też było! Mój jeden największy liść jest większy od serwetki jaka była, podczas prucia okazało się, że rzeczywiście po każdej części serwetki była dowiązana  nitka, a żeby było śmieszniej, to część serwetki była przekręcona - zamiast prawą stronę serwetki obrabiać, ktoś obrabiał lewą! Zastanawiałam się skąd ja mam tą serwetkę, ale nie pamiętam, może ją znalazłam w domu po przeprowadzce?
Moje liście wyglądają tak:
Kolor w oryginale jest bardziej wyrazisty, a w planach jak dostanę taki kordonek to zrobię jeszcze większego i kilka małych :) 
Wzory liści znajdziecie tutaj: Szydełkomania.
To wszystko na dziś, ja uciekam sprzątać po malowaniu... Na szczęście łazienka i korytarz na górze dopiero za "jakiś" czas będzie malowane, bo mam już dosyć skrobania arylowej farby z drewnianych, naturalnych-nielakierowanych podłóg! 
Pozdrawiam serdecznie!
P.S. Tak patrzę na ten post i więcej tekstu niż zdjęć :)

16 listopada 2011

Suknia sprzed prawie dwóch dekad! I jej nowa odsłona :)

Jak już pisałam przy okazji mojej lalki Barbie, lubię mieć takie rzeczy z zamierzchłych czasów :) Lubię też, dawać im nowe życie. Zauważyłam też, że moja Córka bardziej szanuje te rzeczy. Bardzo ją to cieszy, że to było moje, a teraz jest jej. Ale do rzeczy.
Kiedy zbliżał się Halloween postanowiłam po konsultacji z Córką, że skoro chłopcy mają stroje smerfów, to jej zrobię stój Smerfetki. Później zobaczyła w gazetce reklamowej stroje czarownic, wampirzyc itp... Tatuś nie wiele myśląc zgodził się na taki strój... A że my wyznajemy zasadę nie podważania decyzji, a ja nie jestem czcicielką Halloween, traktuję go jako okazję dla dzieci, żeby mogły się poprzebierać i fajnie bawić, a przy okazji zjeść coś pożywnego z dyni :) - pojawił się problem, jak teraz z tego wybrnąć... Zawróciłam na pięcie do piwnicy i przyniosłam suknię... Mina mojej Córki była bezcenna: radość, uwielbienie, euforia, ekscytacja i niedowierzanie :) Suknia jest moją sukienką do Pierwszej Komunii Świętej! Tak, tak, to moja sukienka :) Zobaczcie jaka wielka byłam :) Córka ma 6 lat, ja miałam 8 jak szłam do Komunii, a musiałam tylko podłożyć jedną falbanę :)
Cały strój to pomysł mojej Córki: "straszna panna młoda, która jest wampirką". Miał być welon, który umocowałam na taśmie szydełkowej, pająki - oczywiście na szydełku, na zdjęciach jeszcze przed przyszyciem nóżek, więc dobrze ich nie widać, oczywiście biała twarz - użyłam pudru dla dzieci i straszne paznokcie. Znalazłam też rękawiczki szydełkowe. Całość wyglądała tak:


Zdjęcia straszne, bo późno było, więc musiałyśmy zrobić sesje w łazience :) 
Co ważne i bardzo ucieszyło moją Córkę, to to, że w tej sukni może być księżniczką - różowe kwiatki, kokarda i diadem, królową śniegu w koronie, puszek na brzegach i śnieżynki na sukience oraz aniołkiem, gdzie potrzebna jest aureola i skrzydła, które zresztą ostatnio córka sobie wypatrzyła, wygrzebała swoje drobiazgi z portmonetki, musiałam dołożyć 5 koron i ma już piękne skrzydła, z piór i bardzo solidnie wykonane, nawet nas po sklepie kobieta goniła, gdzie te skrzydła kupiłyśmy!
Pozdrawiam serdecznie!
A ja wracam do świątecznego szydełkowania :)

14 listopada 2011

Tort z Carnego Lasu, czyli Black Forest Cake, zwany też Tortem Szwarcwaldzkim.

Najpierw sprawa przepisu, znajdziecie go tutaj: Moje Wypieki. A teraz czas na delektację :) Tort Szwarcwaldzki można przygotować również w kombinacji z blatami bezowymi (przepis również na stronie Moje Wypieki). Ten który ja przygotowałam jest klasyczny. Dawno temu przymierzałam się do zrobienia tego tortu, ale nie mogłam zdecydować się z którego przepisu skorzystać i ostatecznie zrobiłam wtedy tort węgierski. Teraz mam już Moje Wypieki i tam wyklikałam sobie przepis :)
Tort był pyszny... Kwaśny sos wiśniowy, bita śmietana i ciemne ciasto... Pychota!
Był to tort urodzinowy i zrobił wrażenie :) Strasznie wysoki mi wyszedł, bo miałam niby tylko o 1 cm średnicy mniejszą tortownicę i śmietany zdecydowanie za dużo na wciskałam pomiędzy blaty (aż mi brakło na obłożenie!), bo po jednym kawałku każdy miał dosyć :) Choć i tak zniknął dość szybko :)
Natomiast jeszcze jedną, bardzo ważną zaletą tego tortu jest łatwość i szybkość! W tym torcie nie ma nic trudnego, najbardziej pracochłonne jest chyba rozpuszczanie czekolady i ozdabianie. Jeśli umiecie gotować kisiel :) to dacie sobie z nim radę!

A dziś pozrzucam wreszcie zdjęcia, to pokażę coś nowego :) Natomiast potem będę pewnie prezentowała kuchenne szaleństwa, bo robótki Bożonarodzeniowe pokażę, jak skończę wszystkie :) A to jeszcze potrwa :)
Pozdrawiam!

11 listopada 2011

Barbie w sukience "Flamenco"

Kolejna Barbie po reinkarnacji. Z tą lalką się umęczyłam... Chciałam pofarbować jej włosy na czarno, niestety farba się nie przyjęła. Suknia miała być do tańca - na życzenie Córki, a że ja się nie znam na tańcu i jedyne suknie jakie kojarzę do tańca, to do baletu, kankana i do flamenco. Pokazałam córce kilka sukienek do tańca i padło na Flameco, co moja Córka przeinaczyła na "Flamingo" :) Ale dość gadania, czas na zdjęcia :)



Zdjęcia straszne... Ale może zauważycie, że lala ma wachlarzyk :)
Muszę w końcu pozrzucać zdjęcia i obfocić co już zmajstrowałam, bo ostatnio tyle się tego narobiło, że nie wiem czy przed świętami uda mi się to wszystko pokazać:)
Pozdrawiam serdecznie!

04 listopada 2011

Drożdżówki ze śliwkami.

Dziś szybciutko. Drożdżówki ze śliwkami i dużą ilością lukru :) Ciasto drożdżowe wzięłam  przepisu na  drożdżówki ze śliwkami i makiem.
Smakowały bardzo, ja się starałam robić takie malutkie drożdżówki i na środku wciskałam po jednej połówce śliwki, ale można zrobić większe i po dwie połówki śliwek układać na drożdżówce.
 A teraz przedstawię Wam moich kuchennych pomocników:
Jako pierwszy zaprezentuje się chomik, nazwany "Chemik".

 I nasz wieloletni domownik, bo królik ma już 4 lata!, na imię ma "Ewa", ale ponieważ tak ochrzciła go moja (wówczas dwuletnia) córka, a potem okazało się że to chłopak, to ma dwa imiona, a drugie brzmi "Edward". Edward jest bardzo światowy, przyjechał z nami do Danii :)
Muszę się zmobilizować, bo ciężki weekend mnie czeka, jak zwykle ambitne plany, a mało czasu...
I zapowiedź kolejnego postu: szydełkowo, czarno i czerwono :)
Pozdrawiam!

29 października 2011

Barbie, która zasłużyła sobie, na specjalną suknię.

Czasem zastanawiam się, czy tylko ja mam tak, że posiadam parę rzeczy z mojego odległego dzieciństwa. Z kim bym nie rozmawiała, każdy się bardzo dziwi, że te rzeczy jeszcze istnieją. Mam między innymi bardo wiele książeczek, encyklopedii dla dzieci, nawet niektóre mają jeszcze fajne wpisy "Dla Bożenki, uczennicy klasy II B" - to po mojej Mamie :) Wszystkie przytargałam ze sobą do Danii. Mam też parę zabawek, min. kolekcję dinozaurów i żółwi Ninja po moim Bracie, pluszaki i nawet takie stare klocki, teraz to już takich nie ma, są tylko Lego, a te są plastikowe i bardziej miękkie. Mam też jedną rzecz - do ubrania, ale o niej nie napiszę teraz, bo już wkrótce będzie to tematem kolejnego postu :)
Ale do rzeczy: moja pierwsza lalka Barbie! Kiedy lalki Barbie stały się hitem, ja miałam jakieś 9-10 lat. Na Gwiazdkę dostałam mattelowską "Sindy". Co ona biedna przeżyła... Obecnie została tylko głowa z dawnego "składu", ale podczas porządkowania lal, zauważyłam, że mam o jeden korpus za dużo i ten stary korpus wyrzuciłam, bo już nie dało się nóg i rąk wkręcić - wyrobiły się :)
Tak wyglądała przed rekonstrukcją (na zdjęciu już z kolczykami, ale tylko te różowe teraz dokładałam, srebrne łebki od szpilek, to jeszcze moja młodzieńcza twórczość):

Pierwsza lalka z dzieciństwa zasługuje przecież na specjalne względy, dlatego zrobiłam jej suknię ślubną i jak przystało na ślub z pompą, ma nawet tren :)



To co widzicie pod lalką, to nieuprasowana serweta... spieszyłam się ze zdjęciami, a biały stół i jasne serwet nie nadawały się jako tło, więc musiałam użyć tą serwetę...
Na zdjęciach też nie widać wszystkich perełek które podoszywałam  do sukni i trenu, ale uwierzcie mi, sporo ich jest :) Lala stoi obecnie u córki w pokoju, na honorowym miejscu i o dziwo nawet wszystko ma na miejscu :)
A jakby ktoś chciał wzór sukni to go zamieszczę :)
oryginał

rozmieszczenie perełek

suknia

tren
Gorset robiłam "na wymiar", więc bez wzoru.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim udanego weekendu.
P.S. Ja już rozmyślam nad tegorocznym wystrojem świątecznym :) Trafiłam dziś na wyprzedaż zeszłorocznych akcesorii świątecznych w Jysku - dzielna byłam! Nawet niewiele wydałam :)