Translate

18 sierpnia 2011

Blok czekoladowy i kowbojska przygoda.

Najpierw kilka słów o bloku czekoladowym - tego smaku nie da się zapomnieć, tak słodki, że aż na samą myśl o bloku jest mi słodko :) Ja wpadłam na pomysł, że jeśli zrobię taki blok, to będę miała spokój na kilka dni z przygotowywaniem deserów, bo akurat byli u mnie rodzice. A tu dwa dni i blok znikł... Przepis pochodzi od Pauli: Blok czekoladowy. Nie robiłam dwóch warstw, za to do środka nawrzucałam co miałam w kuchni: orzechy włoskie, migdały, rodzynki, żurawinę suszoną, kandyzowane wiśnie, skórkę pomarańczową, herbatniki i galaretkę wiśniową z całymi wiśniami, bardzo gęstą, pokrojoną w kosteczkę.
Tak wyglądał blok:
Pychota!
A teraz "przygoda kowbojska". Zacząć muszę od tego jak moja córka kocha zwierzęta... Ma królika, gada z nim, obserwuje go, pogłaszcze, ale żeby posiedział u niej na kolanach!, pisk i krzyk. Tak samo jest z chomikiem, tak było z kotem (tego to nawet pogłaskać nie chciała), chwilowo mój syn hoduje żabę w akwarium w ogrodzie, chłopcy ją biorą w rękę, a Julia za żadne skarby jej nie dotknie. A przy psach to się zaczyna coś, nad czym zaczęłam już pracować, bo Julia wpadała w panikę gdy widziała jakiegokolwiek psa, nawet gdzieś zamkniętego. Potrafi wejść po człowieku do góry jak tylko usłyszy szczekanie (ale to podziękowania należą się jej babci za straszenie jej psami), ale jak zobaczyłam jakim stresem jest dla niej oglądanie w telewizji programu o psach (takie z kiteczkami i ubrankami), a gdy spytałam czy pogłaszcze pieska przez telewizor, wpadła w histeryczny śmiech i jednym paluszkiem dotknęła pieska i uciekła na kanapę. Dziś pierwszy raz byłyśmy na szkoleniu psów, które odbywa się u nas na wiosce, jest ogrodzenie, a Julia ogląda jak usłuchane są psy i że jeśli właściciel psa pozwoli i pokaże jak głaskać pieska, który jest na smyczy, to może to robić, bo dobry pies słucha właściciela. Na razie obcuje z psami bardzo dobrze wyszkolonymi i na początek uczy się jak spokojnie przejść obok psa - bo jej napady paniki mogą tylko zachęcać psa do skoku na nią.
Ale do rzeczy, bo nie o psach miało być. Od dawna Julia twierdzi, że chce mieć konia, że lubi konie, a w pokoju ma już dwa obrazy z końmi. Co prawda jak miała 2 latka to jechała na szetlandzie ( to taki najmniejszy kucyk), ale nie pamiętała tego. Jakiś czas temu była u koleżanki z przedszkola, która ma duże konie i kucyki, podobno nawet pogłaskała kucyka. Prawie codziennie przed naszym domem jeżdżą dziewczyny na koniach, a my już mieliśmy dosyć słuchania, że Ona chce konia. Mojego męża kolega z pracy ma małe konie, rozmnaża je i sprzedaje, ale też ma kilka do jeżdżenia. To nie są kuce, ani duże konie, nie wiem dokładnie jakiej rasy była Penelopa, ale przypominała mi kuca walijskiego lub konia felickiego (kiedyś pracowałam na stadninie, co prawda w księgowości, ale musiałam wszystkie konie sportowe ubrać i wyżywić... - znaczy zakupy dla nich robić).
Pojechaliśmy dziś na ujeżdżalnię. Oczywiście chłopcy do konia lecieli w podskokach, a Julia nie. Nie chciała go dotknąć, ale wsiąść na niego już jak najbardziej. Pojeździła najpierw z trenerką, potem była prowadzona i nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że się nie boi! Jestem z niej taka dumna! Nawet na zakończenie siedząc na grzbiecie przytuliła się do jego szyi. Tak się cieszę, że choć na widok jednego zwierzęcia nie wpada w panikę, że muszę się wybrać do szkółki jeździeckiej, bo Julia chce być "kowbojką".
Jestem dumna z mojej Małej Córeczki!
Pozdrawiam!