Translate

16 listopada 2012

Doniczka dla ocalonego.

Doniczka czekała na kwiatka, aż kwiatek sie znalazł. Nie ozdabiałam jej wcześniej, bo nie wiedziałam jaki kwiatek w niej zamieszka. Znalazłam ten kwiatek, a raczej uratowałam go. Otóż jak ktoś ma kompozycje ze storczykiem i tym własnie kwiatkiem, to co robi jak storczyk przekwitnie? Wyrzuca. Chore nie? Storczyka już się nie udało ratować, nocą był lekki przymrozek, porozrywane korzenie. Ten kwiatek był lekko przymrorzony (w nocy było ok 2 st, nie wiem ile przy gruncie, ale był szron na trawnikach), niektóre listki były przezroczyste. Nie myślałam długo jak go zobaczyłam i spytałam, dlaczego ta roślinka jest w misce przy śmietniku?! "Bo już jest stara." (!!!) Nie pytałam się czy mogę wziąść, tylko stwierdziłam stanowczo że biorę ją. Spytałam dlaczego nie chcesz tej rośliny w domu? Przecież może rosnąć bez storczyka, usłyszałam, że nie ma gdzie postawić takiego kwiatka - no tak, bo na parapetach puste donice, po padniętych już kwiatkach... Znam tych ludzi, to moi sąsiedzi, wiem że są ludźmi zajętymi, ale jak kupujesz psa to wiesz, że musisz mu poświęcać czas, a roślinie to już nie?! Czasu na podlanie... maksymalnie 5 min... no naprawdę...
Tak więc wygrzebałam z samego dołu kawałek roślinki, taki najmniej narażony na chłód, to co widzicie na zdjęciu to jakaś 1/5 całości. Sadzonkę zawinęłam w chusteczkę i poszłam do domu. I jak teraz uratować tą roślinkę? Czy nie przemarzła? Całość wygladała strasnie, ale sam środek był przykryty storczykiem, jego ziemia i korzeniami, więc stwierdział, że potraktuje ją tak jak sadzonki/szczypki, które transportuje z Polski czy dostaję od znajomych - lekko zwilżyłam chusteczkę, całość włożyłam w szklankę dodatkowo przy przemrozonym kwiatku delikatnie zwiekszalam temperaturę, postawiłam na parapecie przy otwartym oknie, potem okno przymknęłam, potem odstawiłam kwiatek dalej od okna, potem okno zamknełam i roslinka ocieplała się wraz z pokojem. Nie wiem czy to coś daje, czy miałam po prostu szczęście, ale udało się!!! Doniczkę na szczęście miałam jakąś pustą, czekającą na ozdobienie, więc szybko zdekupażyłam, nasypałam najlepszej ziemi do kwiatów jaką miałam, zasadziłam i czekałam. Pierwszy dzień, drugi dzień... nic a nic się nie dzieje! Po dwóch tygodniach stwierdzam, że roślinka się przyjęła, łodyżki podniosly się do góry :) Nie mam pojęcia jak nazywa się ta roślinka, ale jest moja i ocalona! Na razie stoi w łazience, ale jeszcze nie wiem czy tam pozostanie.


Przepraszam Was za mało składny tekst... jestem strasznie zmęczona, aż mi zimno ze zmęczenia. Ciężki i niewyspany tydzień za mną... Siedzę już w łóżeczku, wyjątkowo zawinięta rownież w kołdrę męża (bo ja cały rok śpie pod kołdrą letnią, a dziś ona za zimna), oczy już się zamykają... dobranoc!

7 komentarzy:

  1. Ślicznie wygląda ta roślinka w tej donicy. W ogóle pasuje wyglądem do łazienki. Dobrze, ze ja uratowałaś. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ocalona i jak pieknie wyglada w tej doniczce. Moje roślinki są jak moje dzieci i nie wyobrazam sobie domu bez roślin, a znam takie. Są dla mnie bez duszy. Pozdrawiam Oleńko i odpocznij wreszcie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie Ci się przyjęła. Pewnie fajnie jej sie rośnie w te ślicznej donicy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczne doniczusie! Alex......tak sobie spoglądam na Twoje zdjęcie profilowe i cały czas mam wrażenie, że się gdzieś już spotkałyśmy!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Roślina też człowiek! Cieszę się, że udało Ci się ją uratować. Wygląda już całkiem dobrze, myślę, że jak jeszcze podrośnie to będzie piękna :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ślicznie roślinka wygląda i mieszkanko ma super :)) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszelkie komentarze pozostawiane na moim blogu :)