Zacznę od prezentacji chleba, bo jakoś mi się nie chce pisać, a jak się może rozkręce z pisaniem to jakoś mi później pójdzie.
Chleb wiejski wg Zorry - no to to jest chleb! Zachwycający dla tych, którzy lubią smak prawdziwego chleba. Chleb może się wydawać trudny do zrobienia. Bo prócz zakwasu, który uzywamy do mieszanki z zakwasem, potrzebana jest nam jeszcze "jakaś" biga i poolish, oczywiście potrzebujemy też dużo czasu... jak chcecie chlebek na kolację to przygotowania do pieczenia tego chleba należy rozpocząć wieczór wcześniej, a jak nie macie zakwasu, to jeszcze wcześniej...
A czy warto? Warto. Chleb się pięknie piecze, dobrze pracuje się z ciastem, choć trzeba być uważnym przy formowaniu bochenka, żeby nie ugnieść chleba - lepiej żeby kształt był nieciekawy, niż twardy chleb.
Przepis, jak i wszelkie wskazówki dotyczące przygotowania i pieczenia, znajdziecie tutaj: Chleb wiejski wg Zorry.
A tak wyglądał mój chlebek:
Chleb wart zachodu - polecam wypróbować ten przepis.
A mi się jakoś tak nie chce pisać. Ostatnie wydarzenia, potem tydzień ferii jesiennych, niewiele się u mnie działo robótkowo, coś się dzierga, coś czeka na zdjęcia, coś na wykończenie... Nie mam o czym pisać, a wrzucać przepisy ileż można? Poza tym to, to co się wydarzyło wpłyneło również na mój blog, miałam plany, na dzień moich urodzin przygotowałam candy, ale że dzień urodzin spędziłam w samochodzie jadąc do Polski, mój nastrój i sytuacja nie sprzyjała by wracać do koncepcji candy. Nie wiem czy do niego wrócę w najbliższym czasie, bo jakoś nie mam ochoty teraz tego robić.
O mnie się nie martwcie, trzeba żyć dalej i się z tym pogodzić. Piękna pogoda, lawenda kolejny raz kwitnie, podobnie jak bakopa, która już miałam wyrzucić, a ona się zazieleniła i znów zakwitła. Okoliczności przyrody pomagają. Trochę straszą "tyczki na śnieg" - ustawiane przy drogach żeby było widać drogę jak śnieg spadnie - jakoś tak przypominają o tym, że wkrótce spadnie śnieg, będzie zima i święta... czas zacząć o nich myśleć, w sklepach już świąteczny asortyment, dobrze, bo można wszystko spokojnie przemyśleć, kupić co trzeba i co można, wcześniej.
To tyle. Wymęczyłam te kilka słów, jakoś... Chyba bardziej mi sie nie chce pisać - albo się odzwyczaiłam od tego - niż mój nastrój na to wpływa. Nawet mnie nie ciągnie by sprawdzać co słychać na Waszych blogach, raz dziennie przejżę co się dzieje i tyle. Muszę się trochę ogarnąć.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie słowa jakie pozostawiłyście w komentarzach pod ostatnim postem.
Chleb wiejski wg Zorry - no to to jest chleb! Zachwycający dla tych, którzy lubią smak prawdziwego chleba. Chleb może się wydawać trudny do zrobienia. Bo prócz zakwasu, który uzywamy do mieszanki z zakwasem, potrzebana jest nam jeszcze "jakaś" biga i poolish, oczywiście potrzebujemy też dużo czasu... jak chcecie chlebek na kolację to przygotowania do pieczenia tego chleba należy rozpocząć wieczór wcześniej, a jak nie macie zakwasu, to jeszcze wcześniej...
A czy warto? Warto. Chleb się pięknie piecze, dobrze pracuje się z ciastem, choć trzeba być uważnym przy formowaniu bochenka, żeby nie ugnieść chleba - lepiej żeby kształt był nieciekawy, niż twardy chleb.
Przepis, jak i wszelkie wskazówki dotyczące przygotowania i pieczenia, znajdziecie tutaj: Chleb wiejski wg Zorry.
A tak wyglądał mój chlebek:
Chleb wart zachodu - polecam wypróbować ten przepis.
A mi się jakoś tak nie chce pisać. Ostatnie wydarzenia, potem tydzień ferii jesiennych, niewiele się u mnie działo robótkowo, coś się dzierga, coś czeka na zdjęcia, coś na wykończenie... Nie mam o czym pisać, a wrzucać przepisy ileż można? Poza tym to, to co się wydarzyło wpłyneło również na mój blog, miałam plany, na dzień moich urodzin przygotowałam candy, ale że dzień urodzin spędziłam w samochodzie jadąc do Polski, mój nastrój i sytuacja nie sprzyjała by wracać do koncepcji candy. Nie wiem czy do niego wrócę w najbliższym czasie, bo jakoś nie mam ochoty teraz tego robić.
O mnie się nie martwcie, trzeba żyć dalej i się z tym pogodzić. Piękna pogoda, lawenda kolejny raz kwitnie, podobnie jak bakopa, która już miałam wyrzucić, a ona się zazieleniła i znów zakwitła. Okoliczności przyrody pomagają. Trochę straszą "tyczki na śnieg" - ustawiane przy drogach żeby było widać drogę jak śnieg spadnie - jakoś tak przypominają o tym, że wkrótce spadnie śnieg, będzie zima i święta... czas zacząć o nich myśleć, w sklepach już świąteczny asortyment, dobrze, bo można wszystko spokojnie przemyśleć, kupić co trzeba i co można, wcześniej.
To tyle. Wymęczyłam te kilka słów, jakoś... Chyba bardziej mi sie nie chce pisać - albo się odzwyczaiłam od tego - niż mój nastrój na to wpływa. Nawet mnie nie ciągnie by sprawdzać co słychać na Waszych blogach, raz dziennie przejżę co się dzieje i tyle. Muszę się trochę ogarnąć.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie słowa jakie pozostawiłyście w komentarzach pod ostatnim postem.
Oj, rzeczywiście coś ciężko. Zupełnie jakby nie Ty. Chlebek Oleńko kusi, muszę zabrać się za zakwas. Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie cieplo dzielna Kobito!
OdpowiedzUsuńU nas dzis pruszy snieg:) a tydzien temu opalalam sie na lodce:))
Teraz jest i ciężko i smutno i żal i chęci na nic...wszystko się unormuje, życie Ci pomoże, czas Ci pomoże, a przede wszystkim dzieci i mąż...wrócisz z workiem pełnym przeróżnych, pomysłowych rzeczy w swoim wykonaniu!!!
OdpowiedzUsuńChlebek wygląda na przepyszny!!!
Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego urodzinowo:)