Translate

24 lutego 2014

Kocyk "tybetańskie chmury" na drutach.

Jestem w stanie rozkładu na czynniki pierwsze. Nie wiem nawet jak się określić. Nie było mnie na blogu dwa tygodnie, zniknęłam tak bez słowa... Pierwszy tydzień nieobecności to były ferie - spędzone bardzo kreatywnie, na malowaniu, rysowaniu, klejeniu, lepieniu i pruciu tego co wymęczyłam na drutach... wrrr... dziergałam i prułam, i tak w kółko... Drugi tydzień, to musiałam się ogarnąć po tych feriach, więc każdą wolną chwilę przeznaczałam na sprzątanie i porządkowanie. Zresztą trochę dziwnie tak blogować sobie o pierdołach rangi piórkowej, gdy na Ukrainie ginęli ludzie. Do tego wszystkiego dochodzi ostatni tydzień moich Bąbelków w przedszkolu... obawiam się, że pewnego dnia przyjdzie do mnie synek i poinformuje, że będzie tatą, a wtedy ja się obudzę... Już zaczyna mi się śnić ta ich szkoła po nocach. 
Na froncie robótkowym jest tak: pewien sweterek... co mi krwi napsuł, pruty był chyba ze 3 razy... za każdym razem, kiedy już miałam zaczynać rękawy okazywało się że coś jest nie tak... do tego niezliczona ilość prucia przy wyborze wzoru... potem olśnienie i jakoś idzie... ale końca wciąż nie widać... Coś zaczęłam rysować, malować, ale też jeszcze długa droga przede mną, choć koniec gdzieś majaczy w oddali. Pare pomysłów mam, nawet trochę decu ostatnio porobiłam :)
Dziś pokażę kocyk zainspirowany przez Intensywnie Kreatywną. Jej kocyk, jak i link do wzoru znajdziecie o tu: Kocyk
Mój kocyk się dziergał i dziergał... skończyłam go jeszcze przed feriami, ładnie zblokowałam, wyprasowałam, zrobiłam zdjęcie, spakowałam do koperty (bo kocyk leci aż do Anglii w prezencie), czekałam jeszcze na adres i też nie chciałam za wcześnie wysyłać... i całe szczęście że nie wysłałam, bo przy zmianie telefonu trochę pokręciłam z kartami pamięci i usunęłam zdjęcia... Dziś rano wyciągnęłam z koperty kocyk i hmmm... chyba potrzebuję większej koperty, bo strasznie się kocyk pogniótł... A dziś musze wysłać! Więc zdjęcia są jakie są, idealny nie jest, choć błędów nie ma - o cud!, ale niedociągnięcia, luźne czy ściśnięte oczka są, owszem...
Szału nie ma, ale się starałam :)
Strasznie dużo mam dziś do zrobienia, a jeszcze doszło mi prasowanie kocyka i mycie lodówki... bo się mleczko wylało z rana... ciekawe komu?! Ale to dobrze, przynajmniej nie będę myślała o Franusiu i Jędrusiu i o tym, że idą do szkoły :)
To wszystko na dziś. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny :)

6 komentarzy:

  1. kocyk jest świetny - nie marudź :P a z czego go robiłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zapomniałam napisać: akryl biały "Baby" z Red Heart, druty nr 3,5.
      Dziekuję :)

      Usuń
  2. Bardzo ładny i trudny. Ja tez muszę pruć. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  3. uroczy :)

    zapraszamy do nas na rozdanie http://mamanakaruzeli.blogspot.com/2014/02/konkurs-dla-kreatywnych.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że napisałaś :-)
    Kocyk jest wspaniały! Przepiękny wzór. Podziwiam Cię z całego serca.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszelkie komentarze pozostawiane na moim blogu :)